12.05.22. "I znowu to samo"

Była w tych Zapiskach niedawno (3.02.2022) mowa o książce Briana Porter-Szücsa Całkiem zwyczajny kraj. Historia Polski bez martyrologii (przeł. A. Dzierzgowska i J. Dzierzgowski, Wydawnictwo Filtry, Warszawa 2021, ss. 608). Książka – przypomnijmy – rozpoczynała się dość niezwykle. Na wstępie autor przywoływał mianowicie pomysł szczególnego „urządzenia” opisany w powieści fantastyczno-humorystycznej przez Douglasa Adamsa (Restauracja na końcu wszechświata. Życie, wszechświat i cała reszta, przeł. Paweł Wieczorek, ilustr. J. Kapusta, Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań 2017, s. 120-121). Wspomniane „urządzenie” to „wir całkowitego zrozumienia”.  Poddanie się jego działaniu służyć miało według koncepcji Adamsa uświadamianiu sobie relacji i proporcji między jednostką i nieskończonością stworzenia.

Porter-Szücs proponował natomiast zastosowanie „wiru całkowitego zrozumienia” do badań historycznych. W odniesieniu do historii oznaczało to konieczność przyjęcia takiego punktu obserwacji zdarzeń, ustawienia takiego pryzmatu, który stwarzałby możliwość rozpoznawania we właściwej skali i we właściwych proporcjach istoty dookolnej rzeczywistości oraz swego w niej miejsca, więc gdy chodzi o książkę Porter-Szücsa – historii Polski w geopolitycznym uwikłaniu.

Kolejną wersję takiego podejścia zdaje się właśnie proponować w świeżo wydanej pracy Niall Ferguson (Fatum. Polityka i katastrofy współczesnego świata, przeł. Wojciech Tyszka, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2022, ss. 652). Tym razem chodzi jednak o połączenie historii powszechnej niejako od początków człowieczeństwa i problemów aktualnie i globalnie nas dotyczących.

Autor zdradza, że książka napisana została w przeciągu roku. Impulsem do jej stworzenia była reakcja na wybuch i rozprzestrzenianie się pandemii COVID-19.  Do druku praca poszła pod koniec października 2020 i w trakcie korekt mogła już być uzupełniana tylko o drobiazgi. Ukazała się zatem przed zakończeniem pandemii (2021; polski przekład parę dni temu) i można by pomyśleć – pisze Ferguson – a pewnie wielu spośród recenzentów rzeczywiście tak się właśnie wydawało, że „została napisana i opublikowana zbyt szybko […] kiedy było jeszcze za wcześnie, by wyciągać wnioski na temat skali i konsekwencji pandemii COVID-19” (Fatum…, s. 515-516). Ferguson dodaje jednak zaraz, że „tylko trzy spośród jedenastu rozdziałów odnoszą się do tejże pandemii” i podkreśla: „Sens pisania historii katastrof, wśród których znajduje się też katastrofa jeszcze niezakończona, polega na tym, że nigdy nie jest zbyt wcześnie, by zacząć się uczyć na własnych błędach” (Fatum…, s. 516). Podejmowaną w omawianej pracy problematykę autor sprowadza zaś do paru „zasadniczych pytań”, od razu zaznaczając, że „odpowiedzi na nie są dalekie od oczywistych”.

Dlaczego […] niektóre społeczeństwa i państwa reagują na katastrofy o wiele lepiej niż inne? Dlaczego część z nich się rozpada, większość jakoś się trzyma, a nieliczne wychodzą z kryzysów nawet silniejsze?  I dlaczego polityka sama z siebie doprowadza czasem do katastrofy? (Fatum…, s. 16).

Książka ta rzeczywiście dotyczy katastrofy spowodowanej pandemią koronawirusa, ale przecież nie tylko tej i w ogóle – nie tylko. W istocie jest to bowiem przede wszystkim niezwykła, świetnie napisana opowieść o ludzkiej historii począwszy od cywilizacji najstarszych. Historii, w której co rusz powtarzają się rozmaite katastrofy, nieodmiennie skłaniając ich uczestników, obserwatorów i badaczy do powtarzania formuły cytowanej w tytule tych Zapisków: „I znowu to samo” (Fatum…, s. 257). Formuły, która potencjalnym ofiarom każe powtarzać z kolei: „I już po nas” (Fatum…, s. 31). Dzieje się zaś tak wobec zderzeń cywilizacyjno-kulturowej kondycji różnych społeczeństw z ludzką naturą i ludzką świadomością. Ferguson podkreśla:

Wszystkie społeczeństwa żyją w stanie niepewności. Nawet najwcześniejsze cywilizacje, które pozostawiły po sobie jakieś ślady, miały dogłębną świadomość kruchości Homo sapiens. Odkąd ludzie zaczęli utrwalać swoje myśli i odczucia w sztuce czy literaturze, nieodmiennie towarzyszyła im wizja wyginięcia czy też końca świata (Fatum…, s. 13).

Naturalna w związku z tym wydaje się rozwijana w książce refleksja o niezliczonej wręcz wielości rozmaitych wizji apokalipsy obecnych w każdej z religii, o perspektywach dnia sądu i momentu rozliczenia.

Równie znaczący w omawianym kontekście okazuje się los wielkich imperiów i historie ich upadków, łącznie z tym, które chciałby teraz rekonstruować Putin. Okazuje się przy okazji, że zasady, według których rozmaite katastrofy rozgrywały się kiedyś, i te, które dziś się zdarzają, odkryć można w starożytnych tragediach Ajschylosa czy Sofoklesa. Zmieniają się kostiumy i rekwizyty, nie zmienia się istota zdarzeń.

Zwykle – pisze Ferguson z powołaniem na historię Agamemnona przedstawioną przez Ajschylosa – jest jakaś Kasandra czy prorok, którzy przepowiadają nieszczęście i którymi mało kto się przejmuje, jest jakiś chór, który zachowuje sceptyzm, jest jakiś król, który „jest tak czy owak zgubiony” (Fatum…, s. 77). I wymienia wśród współczesnych katastrof, w których „pobrzmiewa echo klasycznych tragedii”, na przykład Huragan Katrina, awarię nuklearną w Fukushimie, pojawienie się ISIS czy kryzys finansowy. „Wszystkie te przypadki – podkreśla – łączy jeden wspólny element: każdy z nich przepowiadała wcześniej jakaś kasandra, której nikt nie chciał słuchać” (Fatum…, s. 81). Z powołaniem na innych badaczy omawia dalej tzw. „współczynnik Kasandry”, który „zawiera cztery składowe: groźbę katastrofy, proroka katastrofy, decydenta i krytyków, którzy lekceważą i odrzucają wszelkie przestrogi”. Dodaje: „Zgodnie z tym podejściem kataklizmy da się przewidzieć, ale cały szereg uprzedzeń poznawczych uniemożliwia nam podjęcie niezbędnych działań wyprzedzających.  (Fatum…, s. 81). Generalnie rzecz biorąc, książka Fergusona to

ogólna historia katastrof w dziejach ludzkości – a zatem nie tylko pandemii, lecz także innego rodzaju nieszczęść, od geologicznych (trzęsienia ziemi) po geopolityczne (wojny), od biologicznych (pandemie) po technologiczne (awarie nuklearne). Czytelnik znajdzie tu zatem uderzenia meteorytów, erupcje wulkanów, ekstremalne zjawiska pogodowe, przypadki masowego głodu, katastrofalne wypadki, kryzysy, rewolucje, wojny czy ludobójstwo – jednym słowem, samo życie (choć częściej samą śmierć). (Fatum…, s. 12).

Istotne jest przy tym, że

każda katastrofa obnaża zarówno kondycję społeczeństw, jak i państw nią dotkniętych. Staje się dla nich chwilą prawdy, odziera je ze złudzeń, ukazując niektóre z nich jako kruche, inne jako odporne, a inne jeszcze jako „antykruche” (ang. antifragile) – zdolne nie tylko do przetrwania nieszczęścia, lecz także do wzmocnienia się dzięki niemu. Katastrofy niosą ze sobą znaczące konsekwencje gospodarcze, kulturowe i polityczne, które w wielu wypadkach działają wbrew naszej intuicji (Fatum…, s. 13).

Okazuje się, że w takich sytuacjach „wir całkowitego zrozumienia”  oferuje historia. Ferguson pisze: „Na dobrą sprawę każde zastosowanie historii do teraźniejszych wypadków ułatwia ich usystematyzowanie i głębsze zrozumienie” (Fatum…, s. 365). Lektura jego książki nie pozostawia co do tego wątpliwości. Tak jak nie pozostawia wątpliwości co do tego, że przy generalnym oglądzie historii indywidualne, pojedyncze losy giną w wyliczeniach milionów poległych podczas wojen czy zmarłych w wyniku innych katastrof.  W Posłowiu czytamy w każdym razie:

Ogólną teorię katastrofy wyłożoną w niniejszej książce można streścić w sposób następujący. Po pierwsze, katastrofy są z natury nieprzewidywalne, prawdopodobieństwo ich wystąpienia spowija mrok niepewności, stąd próby ich przewidzenia niemal zawsze kończą się porażką, choć czasem jakiejś kasandrze dopisze akurat szczęście. Po drugie, nie ma jasno wytyczonej granicy między katastrofami naturalnymi a zawinionymi przez człowieka: liczba nadmiarowych zgonów niemal zawsze zależy od czynnika ludzkiego – stąd podtytuł „Polityka i katastrofy współczesnego świata”, który podkreśla związki między tymi dwoma obszarami i pomaga zrozumieć, dlaczego ten sam wirus wywołał tak odmienne skutki w różnych państwach świata. Po trzecie, w przypadku większości katastrof zawodzą nie tylko decydenci na samym szczycie struktury dowodzenia, ale ci na niższych szczeblach […], choć oczywiście niekompetentni przywódcy zawsze mogą dodatkowo pogorszyć sytuację. Po czwarte, zakażenie ludzkich organizmów przez patogeny często współwystępuje, a nawet współgra z zakażeniem umysłów, trochę na podobnej zasadzie, na jakiej do zwycięstwa konieczne jest zniszczenie zarówno sprzętu, jak i morale wroga [zob. np. Jacka Hugo -Badera: Strażnicy wolności, Warszawa 2022; Tegoż, Szamańska choroba, Warszawa 2020 – zak]. Po piąte wreszcie, ponieważ nie potrafimy przewidywać katastrof, lepiej już wykazywać wobec nich nastawienie lekko paranoiczne, niż otwarcie je lekceważyć, albo też zgodnie z biurokratyczną tendencją szykować się tylko na te zagrożenia, które akurat wydają nam się istotne. Kluczowa jest też szybkość reakcji na wczesne ostrzeżenia, ale nawet „antykruchość”, a jednocześnie (co pokazał wybuch zachorowań na COVID w Tajwanie w maju 2021 roku) nie należy zbytnio zachłystywać się swoimi pierwszymi sukcesami, bo może to prowadzić do uśpienia czujności (Fatum…, s. 517).

Książkę Fergusona w okładkowej nocie rekomenduje Anne Applebaum słowami: „Racjonalna, praktyczna i pięknie napisana”. Można by dodać:  dla każdego, kto zwykł czytać i wolałby nie błądzić, ale też, że powinni ją między innymi studiować ze zrozumieniem zwłaszcza politycy, choć zdaje się że na to są marne nadzieje…

Co do programów szkolnych natomiast, gdyby odnieść się jak zwykle w tych Zapiskach do problemów współczesnej edukacji, rekomendowana tu lektura podpowiada, iż wychodząc od tego, co współczesne i bezwzględnie dotyczące wszystkich (konkretna zaraza), w tekstach, zdawałoby się, „starych jak świat”, które cóż obchodzą „jutronautów”, można z nagła odkryć stałe elementy określające zarówno ludzką kondycję, jak ludzką naturę… I nie tylko o Dżumę Camusa przy tym chodzi i nie o „motyw zarazy” w literaturze. Chodzi raczej o problemy, które określają ludzką tożsamość i skłaniają do namysłu,  co to znaczy być człowiekiem. Bo jak to w istocie było z Edypem? Dlaczego do Romea z dramatu Szekspira nie dotarła ratująca życie wiadomość? Jaką rolę spełniła zaraza, o której czytamy w Konradzie Wallenrodzie? Co te teksty mówią nam o nas samych?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

O autorze

Zapiski na marginesach starych i nowych lektur

Fot. Wikimedia

Fot. Franciszek Vetulani

Zofia Agnieszka Kłakówna – mieszka w Krakowie, polonistka, literaturoznawczyni, od zawsze i stale zajmuje się problemami edukacji — w teorii i w praktyce, w różnych rolach, w różnych szkołach, w różnych miejscach, w Polsce i poza jej granicami, jest autorką paru książek na ten temat, współautorką koncepcji edukacyjnej i odpowiadających jej podręczników pod nazwą To lubię! Sztuka pisania, przez wiele lat redagowała czasopismo „Nowa Polszczyzna”. Zdaniem recenzentów jej prac – „skrajna indywidualistka, która przedziwnym sposobem prawie zawsze pracuje w zespole”. 

Wszystkie zapiski

4.04.24. O idei, formach i praktykach debatowania

Debata jest dobra. Rozmowa też. Tyle, że od czasu „ringów politycznych” w TVN24 pękła bariera względnie dotąd przestrzeganego zakazu, by politykom dać do rąk mikrofony i pozwolić im się wzajem „orać” na żywo. Debata stała się w ten sposób żywiołem politycznej wojny. Narzędziem raczej destrukcji niż budowy życia publicznego.

Czytaj »

21.03.24. O znaczeniu murów w historii cywilizacji…

Może ktoś zauważyłby przy tym wreszcie, że sensowna edukacja nie polega na budowaniu murów, nakłanianiu do powtarzania za „uczonymi w piśmie” dat, charakterystyk epok i stylów, że nie służą jej gry w konstruowanie politycznie nacechowanych „kanonów lektur”. Sensowna edukacja wymaga przede wszystkim ćwiczenia w przekraczaniu myślowych ograniczeń…

Czytaj »

22.02.24. O niezależnym dziennikarstwie

97 procent obywateli Filipin korzystało z Facebooka. Kiedy w 2017 roku powiedziałam o tych statystykach Markowi Zuckerbergowi, przez chwilę milczał. „Poczekaj Mario – odpowiedział w końcu, patrząc mi prosto w oczy – a co robi pozostałe 3 procent?”
Wtedy rozbawił mnie ten niewyszukany żart. Teraz już się nie śmieję.

Czytaj »