17.02.22. Skąd się bierze ludzka nieracjonalność?

Zdaje się, że dzieje głupoty rozpoczęły się wraz z historią ludzkości. Świadectw dawnych oraz najzupełniej aktualnych – tych ostatnich w każdej doprawdy ilości – mamy pod dostatkiem. Zwłaszcza gdy pomyśleć o pandemii i szczepieniach. Wynika z tych świadectw to choćby, że wszyscy zaszczepieni, więc – ma się rozumieć – zaczipowani, pomrą za dwa lata najdalej, wypełniając w ten sposób spisek tajnego światowego rządu, który jakoś przemyślnie ulokował się na naszej płaskiej Ziemi i chce ją zawłaszczyć w całości. Podstawowy wniosek, który z tego wynika, sprowadza się zaś do konstatacji, że oprócz wirusa covid-19 mamy dziś właściwie do czynienia także z wirusem głupoty, który odradza się i mutuje bezustannie. Równocześnie jednak można mówić o paradoksie racjonalności, bo przecież w wielu sferach osiągnięcia ludzkiego rozumu są bezsprzeczne. Szczepionkę na covid udało się dość prędko stworzyć…

Przestrzeń absolutnie wolna od głupstwa chyba wcale zresztą nie istnieje. Pełno go bowiem zarówno w historii, jak i we współczesnej polityce, pełno w postępowaniu pojedynczych osób i wielkich gremiów. Gdy o historię idzie, można by nawet wskazać książkę, która już w tytule eksponuje problem, co wcale nie oznacza ujęcia bezdyskusyjnego, zwłaszcza że pierwsze wydanie tej pracy ukazało się w 1947 roku, a to nie był kontekst politycznie neutralny, o ile taki w ogóle byłby możliwy. Chodzi o książkę Aleksandra Bocheńskiego Dzieje głupoty w Polsce. Pamflety dziejopisarskie (nowe, uzupełnione, V wydanie – Universitas, Kraków 2020, ss. 548). O rozmaitych wersjach historii Wielkiej Lechii i Turbolechitach nie ma sensu nawet wspominać.

Co do polskiej polityki bieżącej natomiast, „kronikę głupoty czasów IV RP”, jak czytamy na okładce, reprezentuje na przykład zbiór felietonów pod tytułem Golenie frajerów Janusza Andermana (Wielka Litera, Warszawa 2021, ss. 432). Składa się na ten zestaw w sumie ponad sto sześćdziesiąt tekstów z lat 2011-2021. Uprzednio były one publikowane na łamach „Gazety Wyborczej” i Wyborcza.pl.

I rzeczywiście jest to rodzaj kroniki. Inaczej bowiem czyta się pojedyncze felietony jako wyraz doraźnej reakcji na konkretne, właśnie zaistniałe sytuacje, inaczej zaś ich zestaw, który obejmuje uwagą dziesięć lat, więc ma już pewne historyczne nacechowanie.

Anderman poddaje krytyce najrozmaitsze działania i wypowiedzi polityków prawej strony politycznej sceny. Sarkazmu i ironii przy tym nie żałuje. Istotniejszy jednak przy lekturze całego tomu wydaje się fakt, że autor systematycznie i obszernie cytuje prawicową prasę, wypowiedzi polityków oraz zwykłych obywateli reprezentujących prawicowe racje. W swoim czasie, w momencie powstawania danego felietonu, każdy z tych cytatów stanowił z reguły chwilową raczej pożywkę dla opinii publicznej. Ich nagromadzenie natomiast zyskuje nowy wymiar. Abstrahując od sardonicznych i ironicznych komentarzy felietonisty, takie zestawienie cytatów reprezentatywnych dla kolejnych dziesięciu lat wydaje się znaczące. Uzmysławia bowiem między innymi, jak cienka bywa granica między wzniosłymi deklaracjami – które dotyczą najrozmaitszych aspektów ludzkiego życia i funkcjonowania państwa – oraz pospolitością, która nieodmiennie skrzeczy, gdyby użyć języka Wyspiańskiego…  

Nawiasem mówiąc, wkrótce, 16 marca, minie równo sto dwadzieścia jeden lat od czasu, gdy Wesele zostało po raz pierwszy wystawione na scenie teatru Miejskiego w Krakowie. Realia ukazanych w nim sytuacji i realia tamtej epoki odeszły, ma się rozumieć, w przeszłość. Nie przekreśla to pytań o rozmaite aspekty ich dzisiejszej aktualności. Weźmy na przykład pod lupę fragment sceny 24. z I aktu (w wydaniu Wydawnictwa Literackiego z 1980 s. 46-48). Rozmawiają Poeta (jego pierwowzór to Kazimierz Przerwa-Tetmajer) i Gospodarz (pierwowzór – Włodzimierz Tetmajer, przyrodni brat Kazimierza). Poeta mówi:

Duch się w każdym poniewiera,
że czasami dech zapiera;
tak by gdzieś het gnało, gnało,
tak by się nam serce śmiało
do ogromnych wielkich rzeczy,
a tu pospolitość skrzeczy,
a tu pospolitość tłoczy,
włazi w usta, uszy, oczy;
duch się w każdym poniewiera
i chciałby się wydrzeć, skoczyć,
ręce po pas w krwi ubroczyć,
ramię rozpostrzeć szeroko,
wielkie skrzydła porozwijać,
lecieć, a nie dać się mijać;
a tu pospolitość niska
włazi w usta, ucho, oko; –
daleko, co było z bliska –
serce zaryte głęboko,
gdzieś pod czwartą głębną skibą,
że swego serca nie dostać.

Można by chyba powiedzieć, że uogólniający zaimek „każdy” nadaje głosowi Poety i ukazywanej przez niego rzeczywistości ludzkiej uniwersalność, że jego myśl wykracza poza kontekst samego dramatu. Tacy są ludzie, chciałoby się powiedzieć po prostu. Ich marzenia, deklaracje, tęsknoty, pragnienia, decyzje w zderzeniu z rzeczywistością okazują się często skrzeczącą pospolitością, którą w polityce wyraża propaganda, retoryka perswazyjna, sofistyka, zwykłe kłamstwo, podłość, chamstwo… Szczęśliwie mamy dziś koła ofiarnego wspominanej sytuacji. Za rozprzestrzenianie bzdur według powszechnej opinii odpowiada Internet, w którym działają internetowi specjaliści od wszystkiego i fake newsy

Naprawdę jednak wszystko to wynika nie tyle z możliwości, na które Internet nas otworzył, co z niedostatku ludzkiej racjonalności i znane jest od zawsze. Tak w każdym razie diagnozuje sytuację amerykański kognitywista, Steven Pinker, autor niedawno wydanej u nas książki Racjonalność. Co to jest, dlaczego jej brakuje, dlaczego ma znaczenie (przeł. Tomasz Bieroń, Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań 2021, ss. 391). Pinker pisze:

Jeśli chodzi o fake newsy, to zanim rozprzestrzeniły się na Twitterze i Facebooku niestworzone sytuacje, które przydarzyły się znajomemu znajomego, krążyły jako miejskie legendy (niania hipiska, smażony szczur z KFC, sadyści halloweenowi), albo krzyczały z czołówek tabloidów w supermarkecie […]. Niewykluczone, że media społecznościowe przyspieszają rozprzestrzenianie się tego typu historii, lecz apetyt na bujne fantazje tkwi głęboko w ludzkiej naturze: historie te tworzą ludzie, a nie algorytmy i to ludzie z zapałem je chłoną. Poza tym chociaż fake newsy budzą wielką panikę, ich oddziaływanie polityczne jest niewielkie: raczej dodatkowo rozpalają stronników określonego ugrupowania niż wpływają na szerokie rzesze niezdecydowanych  (Racjonalność…, s. 267).

Lekturę książki Pinkera warto w zasadzie rozpocząć prawie od końca, to jest od rozdziału przedostatniego, dziesiątego, zatytułowanego „Co jest z ludźmi nie tak?”

Sam autor sugeruje, że jest to rozdział, na który większość zainteresowanych tą pracą czeka przede wszystkim. Twierdzi tak na podstawie reakcji swych licznych rozmówców, którzy – gdy tylko zahaczy o temat racjonalności – najczęściej chcieliby się właśnie dowiedzieć, „dlaczego ludzkość najwyraźniej traci rozum” (Racjonalność…, s. 263). W celu rozważenia tego problemu przywołuje obszerny rejestr rozmaitych spiskowych teorii i fałszywych przekonań pozostających aktualnie w obiegu w Ameryce, choć nie tylko (Racjonalność…, s. 263-268). „Bzdury” określa zaś w swym wywodzie eleganckim eufemizmem – „nieracjonalność”. Przedstawiana przez niego lista głupstw w wielu miejscach jest przy tym absolutnie zbieżna z koncepcjami i wypowiedziami, do których odnosi się we wspominanych wyżej felietonach Anderman. Poza tym, jeśli wspomnieć inne zakątki świata, także one z łatwością znajdą miejsce na zarysowywanych przez Pinkera mapach głupstwa. O jego współziomkach czytamy na przykład:

[…] jedna czwarta do jednej trzeciej Amerykanów wierzy, że odwiedzili nas pozaziemscy przybysze – albo ci współcześni, którzy okaleczają bydło i zapładniają kobiety, aby wyhodować kosmitoludzkie hybrydy, albo ci starożytni, którzy zbudowali piramidy, a także posągi na Wyspie Wielkanocnej (Racjonalność…, s. 265-266).

Wskazuje następnie autor omawianej książki błędy skutkujące nieracjonalnymi wnioskami i przeświadczeniami. Czytamy:

Nie da się ukryć, że wiele zabobonów ma swoje korzenie w nadinterpretacji zbiegów okoliczności, zaniedbywaniu konfrontacji danych empirycznych z danymi a priori, nadmiernych uogólnieniach z jednostkowych przypadków oraz błędnym wnioskowaniu o przyczynowości z korelacji (Racjonalność…, s. 266).

Mówi dalej Pinker o błędach logicznych i strategicznych. Wynikają one z nieumiejętności myślenia w matematycznie uzasadnionych kategoriach prawdopodobieństwa, nierespektowaniu prawideł logiki, braku myślenia krytycznego czy z nierozróżniania korelacji i przyczynowości. Pinker wyjaśnia:

Ludzie unikają wejścia na drogę rozumowania z oczywistego powodu: nie podoba im się, dokąd ona prowadzi. Może na przykład doprowadzić do wniosku, który nie leży w ich interesie, takim jak podział pieniędzy, władzy czy prestiżu, który jest obiektywnie sprawiedliwy, ale przynosi korzyści komu innemu. Jak zauważył Upton Sinclair: „Trudno jest nakłonić człowieka do rozumienia czegoś w sytuacji, gdy niezrozumienie jest warunkiem otrzymania pensji” (Racjonalność…, s. 268).

Sporo uwagi poświęca Pinker w omawianym rozdziale tzw. skrzywieniom egotycznym, które uruchamiają mechanizmy związane z tożsamością rozumującego. Chodzi o potrzebę wygrywania sporów (postawić na swoim), potrzebę akceptacji grupy, a także potrzebę przynależności. Ta ostatnia powoduje na przykład, że ludzie popierają nieprawidłowe wnioski nawet „w sytuacjach, kiedy nie daje im to żadnych osobistych korzyści – wystarczy, że wniosek nobilituje poglądy ich politycznego, religijnego, etnicznego lub kulturowego plemienia” (Racjonalność…, s. 272).

W polskiej literaturze faktu tego rodzaju sytuacje, choć tu akurat poza „nobilitacją z przynależności” także rozmaite inne korzyści wchodziły w grę, a ceną było milczenie wobec cierpienia ofiar pedofilii, w tym własnych dzieci, ukazuje na przykład świeżo wznowiony reportaż, który dotyczy historii Polskich Słowików z Poznania i ich dyrygenta Wojciecha Krollowa (zob.  Marcin Kącki, Maestro. Historia milczenia (Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2022, s. 368). Rozumieniu tego typu relacji dobrze służy zaś kategoria tzw. „maszyn społecznych”, którą objaśnia Tomasz Polak w książce pt. System kościelny, czyli przewagi pana K (Wydawnictwo Nauk Społecznych i Humanistycznych Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza, Poznań 2020, zob. rozdział Maszyna społeczna, s. 32-34). Wychodząc od pojęcia maszyny fizycznej w przeniesieniu na rzeczywistość społeczną, co szczególnie dotyczy relacji kościół – państwo, Polak definiuje maszynę społeczną

jako strukturę hierarchicznie grupującą ludzi i przejmującą ich życiową energię, by urzeczywistniać projekt, którego sednem jest zazwyczaj przejęcie jak największej części przestrzeni publicznej / społecznej i uczynienie jej przestrzenią zaspokojenia własnych pragnień i pożądań, a zarazem towarem (System…, s. 32).

U Pinkera z kolei czytamy:

Od dawna wiemy, że ludzie chętnie dzielą się na rywalizujące ze sobą drużyny, ale nie mamy jasności, dlaczego racjonalnością każdej ze stron kieruje akurat podział na lewicę i prawicę, a nie takie zwyczajowe linie podziału jak przynależność religijna, rasowa i klasowa. Oś prawica – lewica pokrywa się z kilkoma wymiarami ideologicznymi i moralnymi: hierarchia kontra egalitaryzm, libertarianizm kontra komunitaryzm, sojusz tronu i ołtarza kontra Oświecenie, plemienność kontra kosmopolityzm, kultura honoru kontra kultura godności, wizje tragiczne kontra indywidualizujące. Jednak ostatnie wolty programowe w takich sprawach jak imigracja, handel czy sympatie prorosyjskie wskazują, że strony politycznego konfliktu przekształciły się w społeczno-kulturowe plemiona (Racjonalność…, s. 274).

Pinker rozważa też problem podziału ludzkiego świata na dwie sfery. Pisze:

Jedna składa się z fizycznych obiektów w otoczeniu, innych ludzi, z którymi mamy do czynienia twarzą w twarz, pamięci o interakcjach oraz regulujących życie zasad i norm. Ludzie generalnie mają adekwatne przekonania na temat tej strefy i w jej obrębie rozumują racjonalnie. W odniesieniu do tej strefy uważają, że istnieje realny świat i że przekonania na jego temat są prawdziwe lub fałszywe. Nie mają innego wyboru: tylko w ten sposób mogą sobie zagwarantować, że będą mieli benzynę w baku i pieniądze na koncie, a ich dzieci nie będą chodziły gole i głodne. Nazwijmy to mentalnością realną.
Strefa druga to świat poza bezpośrednim doświadczeniem: zamierzchła przeszłość, niepoznawalna przyszłość, oddaleni ludzie i miejsca, dalekie korytarze władzy, poziom mikroskopowy, kosmiczny, kontrfaktyczny, metafizyczny. Ludzie mogą snuć wyobrażenia, co się dzieje w tych strefach, ale nie są w stanie tego sprawdzić, a poza tym nie ma to zauważalnego wpływu na ich życie. Dotyczące tej strefy przekonania mają charakter narracji, które mogą być zabawne, inspirujące lub moralnie budujące. Czy przekonania te są „prawdziwe” czy „fałszywe”, w sensie dosłownym to źle postawione pytanie. Funkcją tych przekonań jest budowanie rzeczywistości społecznej, która spaja dane plemię lub sektę i nadaje jej moralny cel. Nazwijmy to mentalnością mitologiczną (Racjonalność…, s. 277-278).

Generalnie zaś rzecz biorąc, mało o świecie w całej jego złożoności wiemy. Pinker wykłada to tak:

Ponieważ nikt nie może wiedzieć wszystkiego, a większość ludzi nie wie prawie nic, racjonalność polega na powierzeniu kwestii wiedzy instytucjom wyspecjalizowanym w jej wytwarzaniu i dystrybucji, przede wszystkim środowiskom akademickim, publicznym i prywatnym jednostkom badawczym oraz prasie (Racjonalność…, s. 289).

Trzeba zaznaczyć, że referując eksponowane tu kwestie, Pinker w odpowiednich momentach odsyła czytelników do poprzedzających rozdziałów swej książki, w których prezentowana jest konkretna wiedza, konkretne umiejętności i konkretne ćwiczenia skutkujące racjonalnymi wnioskami. Te rozdziały wymagają uważnego studiowania.

Poza wszystkim zaś szczególnie ważna w wykładzie Pinkera wydaje się   charakterystyka racjonalności, gdy mówi, że „jest bezinteresowna, taka sama dla wszystkich i wszędzie, ma swój własny kierunek i pęd. Dlatego może być utrapieniem, przeszkodą, zniewagą” (Racjonalność…, s. 268). Jako dobro publiczne stwarza bowiem warunki, w których „rozumowanie motywowane pod kątem własnego interesu czy interesu określonej strony stwarza możliwość jazdy na gapę bez ponoszenia kosztów zbiorowego zrozumienia” (Racjonalność…, s. 291). Świadomość tego wymaga stosowania mechanizmów typu „wzajemna weryfikacja w środowisku akademickim, testowalność w nauce, fact-checking i redakcja tekstów w dziennikarstwie, trójpodział władzy oraz kontradyktoryjność w systemie sądowniczym” (Racjonalność…, s. 291). I nie jest racjonalność – doda jeszcze Pinker – „wyłącznie cnotą poznawczą, ale również moralną” (Racjonalność…, s. 293).

Kto by zaś wolał przeczytać na ten temat coś napisanego w nieco lżejszym tonie, znajdzie to w książce Toma Phillipsa Ludzie. Krótka historia o tym, jak wszystko spieprzyliśmy (przeł. Maria Gębicka-Frąc, Wydawnictwo Albatros, Warszawa 2019, ss. 220)… albo w książce Co zrobić z idiotami. I jak samemu nie wyjść na idiotę, której autorem jest francuski filozof Maxime Rovere (przeł. Marta Zawadzka-Strączek, Wydawnictwo Znak Koncept, Kraków 2021, ss. 238). Tu kolejne rozdziałki kończą się konkretnymi wręcz poradami typu: „Nie jesteś nauczycielem idiotów. Zmieniaj sytuacje, nie osoby” (s. 35), „Pod parasolem praw, kiedy to konieczne. Na wolnym powietrzu – zawsze” (s. 151)…

Na koniec zaś, jak zwykle, jeszcze kwestia edukacji. W tej sprawie znowu Pinker. I zwróćmy uwagę na zdanie zaznaczone tłustym drukiem. Da się je przecież łatwo zmodyfikować, wpisując w miejsce probabilistyki rozmaite szczytne hasła obecne w naszej tzw. podstawie programowej.

Instytucje edukacyjne, od szkół podstawowych po uniwersytety, mogłyby zwiększyć udział myślenia statystycznego i krytycznego w swych programach nauczania. Tak jak umiejętności czytania, pisania i liczenia zajmują w szkolnictwie poczesne miejsce, ponieważ bez nich nie da się nauczyć dzieci i młodzieży niczego innego, tak narzędzia logiki, probabilistyki i wnioskowania przyczynowo-skutkowego przenikają wszystkie obszary ludzkiej wiedzy: racjonalność powinna dołączyć do kanonicznych umiejętności czytania, pisania i rachowania. Rzecz jasna sama obecność probabilistyki w programie nauczania nie zapewnia dożywotniej odporności na błędy statystyczne [pogubienie: zak]. Uczniowie i studenci zaraz po klasówce czy egzaminie wszystko zapominają i sprzedają podręczniki, a nawet jeśli pamiętają materiał ze szkoły i studiów, nikt prawie nie dokonuje przeskoku od abstrakcyjnych zasad do pułapek z codziennego życia. Jednak dobrze zaprojektowane kursy i gry wideo, które wskazują na błędy poznawcze (błąd hazardzisty, błąd utopijnych kosztów, błąd potwierdzenia i tak dalej) stawiają uczniów i studentów przed wyzwaniem dostrzeżenia tych błędów w realistycznych warunkach, przedstawiają problemy w przyjaznych dla umysłu formatach i zapewniają natychmiastową informację zwrotną o popełnionych błędach, naprawdę mogą ich nauczyć unikania błędów także poza salą lekcyjną i wykładową (Racjonalność…, s. 290).

Inaczej mówiąc, dobrze byłoby się kiedyś przeciwstawić wreszcie rozmaitym oświatowym płaskoziemcom i ich irracjonalnym pomysłom projektowania powszechnej edukacji…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

O autorze

Zapiski na marginesach starych i nowych lektur

Fot. Wikimedia

Fot. Franciszek Vetulani

Zofia Agnieszka Kłakówna – mieszka w Krakowie, polonistka, literaturoznawczyni, od zawsze i stale zajmuje się problemami edukacji — w teorii i w praktyce, w różnych rolach, w różnych szkołach, w różnych miejscach, w Polsce i poza jej granicami, jest autorką paru książek na ten temat, współautorką koncepcji edukacyjnej i odpowiadających jej podręczników pod nazwą To lubię! Sztuka pisania, przez wiele lat redagowała czasopismo „Nowa Polszczyzna”. Zdaniem recenzentów jej prac – „skrajna indywidualistka, która przedziwnym sposobem prawie zawsze pracuje w zespole”. 

Wszystkie zapiski

4.04.24. O idei, formach i praktykach debatowania

Debata jest dobra. Rozmowa też. Tyle, że od czasu „ringów politycznych” w TVN24 pękła bariera względnie dotąd przestrzeganego zakazu, by politykom dać do rąk mikrofony i pozwolić im się wzajem „orać” na żywo. Debata stała się w ten sposób żywiołem politycznej wojny. Narzędziem raczej destrukcji niż budowy życia publicznego.

Czytaj »

21.03.24. O znaczeniu murów w historii cywilizacji…

Może ktoś zauważyłby przy tym wreszcie, że sensowna edukacja nie polega na budowaniu murów, nakłanianiu do powtarzania za „uczonymi w piśmie” dat, charakterystyk epok i stylów, że nie służą jej gry w konstruowanie politycznie nacechowanych „kanonów lektur”. Sensowna edukacja wymaga przede wszystkim ćwiczenia w przekraczaniu myślowych ograniczeń…

Czytaj »

22.02.24. O niezależnym dziennikarstwie

97 procent obywateli Filipin korzystało z Facebooka. Kiedy w 2017 roku powiedziałam o tych statystykach Markowi Zuckerbergowi, przez chwilę milczał. „Poczekaj Mario – odpowiedział w końcu, patrząc mi prosto w oczy – a co robi pozostałe 3 procent?”
Wtedy rozbawił mnie ten niewyszukany żart. Teraz już się nie śmieję.

Czytaj »