30.03.23 Imperialne szachy

Dziś prezentowane będą w tych Zapiskach książki, które dotyczą Chin. Nie tylko dlatego, że parę dni temu Xi Jinping odwiedził swego „starego przyjaciela” Putina, choć to wizyta bez wątpienia znacząca.

„Cóż tam, panie, w polityce? / Chińcyki trzymają się mocno!?” Od takich pytań zaczyna się I akt Wesela Wyspiańskiego. Czepiec zadał je Dziennikarzowi. Pytania odnosiły się do politycznych aktualności, tj. do przebiegu chińskiego powstania bokserów (ślub Rydla 20.11.1900, premiera Wesela 16.03.1901; powstanie bokserów z inicjatywy tajnej organizacji „Pięść w imię sprawiedliwości” 2.11.1899–7.09.1901; nazwa związana z uprawianą w Chinach sztuką walki).

Powstanie bokserów skierowane było przeciwko panującej dynastii oraz „zamorskim diabłom”, tj. penetrującym Chiny i kolonizującym je cudzoziemcom, w tym przeciwko chrześcijańskim misjonarzom, którzy degradowali buddyzm i konfucjanizm. Spacyfikowane zostało przez połączone siły Japonii oraz Rosji, Niemców, Wielkiej Brytanii, Francji, Włoch, Austro-Węgier i USA. Brali w tym udział także, nawiasem mówiąc, wcieleni do zaborczej armii rosyjskiej polscy generałowie…

Impulsu, by przypomnieć tu o powstaniu bokserów i jego pacyfikacji, dostarcza publikacja dwóch książek Roberta Spaldinga, który w okładkowych notach przedstawiany jest jako generał brygady Amerykańskich Sił Powietrznych (w stanie spoczynku po 25 latach służby), w swoim czasie główny strateg do spraw Chin w Pentagonie, a także biegle znający język mandaryński, z doktoratem z ekonomii i matematyki, amerykański attaché obrony w Chinach. Te książki to: (1) Niewidzialna wojna. Jak Chiny w biały dzień przejęły Wolny Zachód (redakcyjne współautorstwo Seth Kaufman; przekład na pol. zbiorowy, Wydawnictwo Jeden Świat,  Warszawa 2019) i (2) Wojna bez zasad. Chiński plan dominacji nad światem (przeł. Hanna Shen, Wydawnictwo Zona Zero, Warszawa 2022).

Obie te książki, pomijając tu gruntowniejsze rozeznawanie się we wcześniejszej historii Chin, wskazują na swoiste odwrócenie sytuacji z przełomu dziewiętnastego i dwudziestego wieku. Teraz Chiny jednoznacznie zdają się bowiem podejmować kolonizacyjną akcję wobec swych niegdysiejszych przeciwników. I chyba niekoniecznie dzieje się tak wyłącznie na skutek konfliktu paradygmatów antropologicznych, o którym pisze Chantal Delsol w omawianym poprzednio Zmierzchu nowoczesności, więc nie z tego powodu, że zachodnie nastawienie na indywidualizm ściera się w rozmaitych wspólnotach z głęboką potrzebą konkretnego zakorzenienia, a uniwersalność przegrywa z lokalnością. Zdaje się nawet, że wobec sygnalizowanego zwrotu sytuacji, w dalszym ciągu ma sens także, odsyłane przez Delsol do lamusa, pojęcie „zderzeń cywilizacji”, które w latach 90. ubiegłego wieku rozwijał Samuel P. Huntington, z powołaniem na wielu innych znawców problemu tak charakteryzując relacje między cywilizacją i kulturą:

Oba pojęcia – cywilizacja i kultura – odnoszą się do stylu życia danego narodu,  cywilizacja jest […] kulturą w szerokim tego słowa znaczeniu. I na jedną, i na drugą składają się „wartości, normy, instytucje, sposoby myślenia, którym kolejne pokolenia danej społeczności nadają podstawowe znaczenie” (Zderzenie cywilizacji i nowy kształt ładu światowego, przeł. Hanna Jankowska, Zysk i S-ka, Poznań 2018, s. 49).

A w innym miejscu:

Cywilizacje to największe plemiona, w jakie łączą się ludzie, a zderzenie cywilizacji jest konfliktem plemiennym na skalę globalną. We współczesnym świecie państwa i grupy należące do różnych cywilizacji mogą tworzyć ograniczone, doraźne i taktyczne związki oraz koalicje w obronie swych interesów przeciw państwom z innej cywilizacji albo dla realizowania innych wspólnych celów (jw., s. 361).

Zdaje się, że tak definiowane pojęcie cywilizacji uzasadniałoby w jakiejś mierze domniemane cele wspomnianego wyżej spotkania „starych przyjaciół”, jednakże myśl o „zderzeniach cywilizacji” też chyba nie wystarcza do opisu rozmaitych politycznych działań, gdy w grę wchodzą indywidualne ambicje imperialne tych, którzy dysponują siłą i rządzą za pomocą strachu. Warto zresztą zaznaczyć w takim kontekście, że zarówno Zderzenie cywilizacji Huntingtona, jak Zmierzch uniwersalizmu Delsol zostały napisane, zanim Rosja, napadając na Ukrainę, ostatecznie odsunęła w przeszłość resztki euforii i nadziei związane z rozpadem Związku Radzieckiego oraz zburzeniem berlińskiego muru.

Tymczasem bowiem, dowodzi Spalding, Chiny w 1999 roku rozpoczęły skierowaną przeciwko Zachodowi regularną wojnę – wprawdzie bez czołgów i bombardowań, za to zgodnie z poradnikiem Nieograniczone działania wojenne stworzonym przez dwóch autorów – pułkowników Qiao Liang’a i Wang Xiangsui.

Spalding podkreśla, że zwracał na ten poradnik uwagę w swej pierwszej książce – Niewidzialna wojna – wskazując na jej związek ze Sztuką wojny autorstwa wojskowego stratega Sun Tzu z Okresu Walczących Królestw, tj. sprzed ponad dwóch tysięcy lat, co oznacza, że w nowych realiach kulturowych aktualizowane jest teraz w Chinach myślenie o dobrze wypróbowanych sposobach pokonywania przeciwników i budowania własnej dominacji imperialnej. Spalding narzeka, że jego rozpoznania przeszły bez echa. Może dlatego, zastanawia się, że poradnik Nieograniczone działania wojenne to lektura dość trudna.

Tekst jest ciężki i zagmatwany, nawet w języku mandaryńskim, a w jeszcze większym stopniu w niewyszukanym, ale bezpłatnym tłumaczeniu na angielski, które można znaleźć w internecie. Zawarte w publikacji spostrzeżenia są zniekształcone przez niezliczone powtórki, pokrętne wywody na temat historii wojskowości i teorii kultury oraz ataki na politykę USA. Pułkownicy […] gubią się w semantyce, podają błędne cytaty i odniesienia nieoparte na źródłach […] (Wojna bez zasad…, s. 9).

Napisał zatem Spalding drugą książkę (Wojna bez zasad), w której w kolejnych rozdziałach przywołuje obszernie znaczące fragmenty chińskiego poradnika, a następnie gruntownie je w komentarzu objaśnia i interpretuje. Takie całostki lekko się czyta, lecz nie da się ukryć, że ich sens jest przygniatający.  Życie z zamkniętymi oczami też jednak nie wydaje się dobrym pomysłem (niech się zgłosi ten, kto nie ma w domu czegoś, co pochodzi z chińskiej produkcji).

We wstępie do swej książki Spalding – sugerując tu i ówdzie, że w stan spoczynku został odesłany z powodu domagania się wyraźnej reakcji na cytowane niżej rozpoznania – jednoznacznie twierdzi, iż w Nieograniczonych działaniach wojennych chodzi o

główny plan Chin pozbawienia Ameryki przywódczej roli w gospodarce, polityce i ideologii na świecie. Książka dokładnie pokazuje, jak totalitarne państwo chce zdominować Zachód za pomocą kompleksowej i długoterminowej strategii, która obejmuje wszystko od sabotażu w środowisku korporacyjnym po wojnę cybernetyczną i nieuczciwą dyplomację; od łamania międzynarodowego prawa handlowego i prawa własności intelektualnej po wyrachowane nadużywanie światowego systemu finansowego. Jak stwierdził jeden z jej autorów: „Jedyną regułą w Nieograniczonych działaniach wojennych jest brak jakichkolwiek zasad”.
Ta publikacja to klucz do rozszyfrowania wielkiego planu Chin dominacji nad światem; planu, który jest realizowany dużo bardziej konsekwentnie i z dużo większym sukcesem, niż się to większości z nas wydaje, i który na dodatek nabrał tempa za rządów Xi Jinpinga (Wojna bez zasad…, s. 8).

Tu trzeba by pewnie zaznaczyć, że o chińskiej dominacji nad światem marzył też Mao Zedong (Mao Tse-tung). Można się o tym przekonać, podejmując na przykład lekturę jego biografii – Mao (z ang. przeł. Piotr Amsterdamski, Wydawnictwo Albatros, Warszawa 2007) – znakomicie opracowanej przez Jung Chang, autorkę zakazanej w Chinach książki Dzikie łabędzie. Trzy córy Chin (po polsku 2003), i jej męża, Jona Halliday’a.

O Mao, bohaterze tej biograficznej księgi (prawie 800 stron), „który przez kilkadziesiąt lat sprawował absolutną władzę i rządził jedną czwartą ludności świata, był odpowiedzialny za śmierć siedemdziesięciu milionów ludzi w czasie pokoju” (Mao, s. 19), przeczytamy między innymi:

Największą ambicją Mao było opanowanie całego świata. W listopadzie 1968 roku powiedział przywódcy australijskich maoistów, Edwardowi Hillowi: „Moim zdaniem trzeba zjednoczyć świat […]. W przeszłości świat chcieli zjednoczyć Mongołowie, Rzymianie […] Aleksander Wielki, Napoleon i imperium brytyjskie. Dziś świat chcą zjednoczyć Stany Zjednoczone i Związek Sowiecki. Hitler też chciał zjednoczyć świat […] Nikomu się nie udało. Wydaje mi się jednak, że możliwość zjednoczenia świata bynajmniej nie znikła […] Świat można zjednoczyć” (Mao, s. 561).

Gdyby teraz zajrzeć ponownie do Zderzeń cywilizacji Huntingtona, znajdziemy tam taką oto refleksję:

Wydaje się prawdopodobne, że przez większość historii ludzkości największą gospodarkę świata posiadały Chiny. Za sprawą przepływu technologii i gospodarczego rozwoju krajów niezachodnich w drugiej połowie XX wieku wracamy dziś do tamtej sytuacji. Będzie to proces powolny, ale w połowie XXI wieku, jeśli nie wcześniej, udział głównych cywilizacji w produkcie światowym brutto i produkcji wyrobów gotowych będzie wyglądać mniej więcej tak jak w roku 1800. Po trwającym przez dwa stulecia „wyskoku” Zachodu nie pozostanie żaden ślad (Zderzenie cywilizacji, s. 138).

Działania Xi Jinpinga bezsprzecznie prowadzą w takim właśnie kierunku i są, jak podkreśla Spalding, ewidentną kontynuacją myśli Mao. Stosownych potwierdzeń dostarcza książka autorstwa dwóch niemieckich pisarzy:  Stefana Austa i Adriana Geiges’a Xi Jinping. Najpotężniejszy człowiek świata i jego imperium (przeł. Joanna Czudec, Wydawnictwo A.B.W., Warszawa 2023).

Tytuł pierwszego rozdziału tej książki brzmi: „Prawdy szukajcie w faktach…”. Autorzy od razu objaśniają, że jest to formuła zaczerpnięta z Księgi Hanów, chińskiego dzieła historycznego z pierwszego stulecia naszej ery. Podkreślają następnie, że ich „książka nie ma podtekstu politycznego”. Piszą również: „Nie wywierał na nas nacisków rząd ani nie uprawiamy China bashing”. Zaznaczają, że „Pod tym mało precyzyjnym określeniem kryje się zazwyczaj zarzut, że krytyka Komunistycznej Partii Chin skierowana jest w gruncie rzeczy przeciwko Chinom czy wręcz Chińczykom”. Dodają jeszcze, że nie chodzi im „o opowiedzenie się za Xi Jinpingiem czy przeciw niemu”,  chcą natomiast „pokazać go – na ile się da – takim, jakim jest” (Xi…, s. 7). Zaczynają, podobnie zresztą jak Spalding Wojnę bez zasad, od spraw związanych z koronawirusem…

Niezależnie zresztą od kwestii koronawirusa, jest to biografia najzupełniej niesamowita. Trudno się bowiem w trakcie lektury nie zastanawiać, jak to możliwe, że człowiek, który doznał wszelkich możliwych szykan stosowanych wobec ludzi w pewnym momencie uznawanych z dowolnych powodów za „nieprawomyślnych” wobec ideałów Komunistycznej Partii Chin, postanowił „przeżyć, stając się bardziej czerwony niż czerwień” (jw., s. 53). Wtrącony do więzienia głodował, bo – bywało – czerwonogwardziści całymi dniami nie dawali mu nic do jedzenia (jw., s. 49). Widział też, jak jego rodzice dostawali za swoje, choć ojciec należał do partyjnych prominentów. Przyrodnia siostra popełniła samobójstwo w efekcie upokorzeń doznanych podczas rewolucji kulturalnej… Siedem lat spędził Xi Jinping we wsi Liangijahe, gdy Mao kazał zamknąć wszystkie szkoły i uniwersytety, a młodzież wypędzić z miast na wieś „w celu reedukacji przez chłopów” (jw., s. 51), mieszkał wtedy w jaskini i niezwykle ciężko pracował fizycznie. Na własnej skórze doświadczył biedy chińskich rolników.

W rezultacie tego rodzaju doznań wielu ludzi z pokolenia Xi Jinpinga odwróciło się od komunizmu. Xi Jinping odwrotnie. Udało mu się jednak jakoś uciec ze wsi i wrócić do Pekinu. Zapisał się do partii, choć przyjęto go dopiero przy dziesiątej próbie. Podjął studia w zakresie chemii i marksizmu, zrobił doktorat z prawa. Wzorcem osobowym stał się dla niego Mao. W 2012 roku został sekretarzem generalnym Komunistycznej Partii Chin, w 2013 roku przewodniczącym Chińskiej Republiki Ludowej (jw., s. 15). Prócz Mao wzorcem jest dla niego Stalin. Aktualnie: „Nie wolno już mówić o Xi Jinpingu jako o zwyczajnym człowieku, jest on obecnie nietykalny i nie podlega ocenie” (jw., s. 10). Podobno często jednak powraca w swych wystąpieniach do czasów zesłania na wieś. Autorzy jego biografii odnotowują:

Odkąd Xi Jinping przewodzi Chinom, mówi o „chińskim marzeniu”, odnosząc się bezpośrednio do swoich doświadczeń we wsi Liangijahe: „Żyłem wówczas podobnie jak miejscowi chłopi w mieszkaniu w jaskini, spałem w łóżku z ogrzewanych cegieł i wiodłem bardzo biedne życie. Całymi miesiącami nie mieliśmy kawałka mięsa. Aż dobrze zrozumiałem, czego potrzebuje lud!”.
W 2015 roku ponownie odwiedza wieś. „Do tego czasu powstała asfaltowa droga, a mieszkańcy wprowadzili się do ceglanych domów z dostępem do internetu. Seniorzy dysponują zabezpieczeniem na starość, wszyscy mają ubezpieczenie zdrowotne, dzieciom zapewnia się dobre możliwości kształcenia. Nie wspominając już o regularnym spożywaniu mięsa”.
To, co dla mieszkańców bogatych krajów brzmi banalnie, w rzeczywistości zmienia układ władzy na świecie. Xi Jinping stwierdza: „Mimo wielu trudności dokonaliśmy po 1978 roku cudu gospodarczego, a mianowicie doprowadziliśmy do najdłuższego okresu wzrostu w gospodarce po drugiej wojnie światowej, dochodząc do tego w błyskawicznym tempie. Pod względem wielkości gospodarki na początku reform Chiny były jedenastą potęgą gospodarczą świata. W 2005 roku prześcignęły Francję i znalazły się na piątym miejscu wśród największych gospodarek świata. W latach 2006, 2007 i 2009 nasz kraj wyprzedził wreszcie Wielką Brytanię, Niemcy i Japonię i stał się drugą potęgą gospodarczą globu. W 2010 roku chiński przemysł wytwórczy był większy niż amerykański i znalazł się na pierwszym miejscu na świecie. W ciągu kilku dziesięcioleci Chiny osiągnęły poziom rozwoju, do którego państwa uprzemysłowione potrzebowały stuleci. To historyczny cud gospodarczy w skali świata” (jw. s. 56-57).

Tu trzeba by pewnie dopisać, że Chiny mają miliard i czterysta milionów mieszkańców, to jest więcej niż Unia Europejska i Rosja razem (jw., s. 15). Trzeba by też wspomnieć, że z tym dostępem do internetu w Chinach nie wszystko jest takie oczywiste, jak Xi głosi, jeśli pamiętać o cenzurze, która równa się tam w zasadzie „zakazowi myślenia”. Aust i Geiges zwracają uwagę, że:

Cenzura wszystkich chińskich platform internetowych obejmuje nie tylko krytykę Xi Jinpinga i partii komunistycznej. Nie wolno wspominać o żadnych aktualnych lub historycznych wydarzeniach uznawanych przez partię za kontrowersyjne. Do zabronionych wyrażeń należą zarówno „ruch demokratyczny w Hongkongu” czy „dalajlama”, jak „MeToo”, gdyż ruch taki jest nie w smak starym mężczyznom z Biura Politycznego, a także „Kubuś Puchatek”, gdyż chińscy internauci pozwolili sobie na żart i porównali Xi Jinpinga z bohaterem kreskówki. […] Chińczycy nie mogą używać Google’a ani Whats Appa, Twittera ani Facebooka czy Instagrama. […] Każda międzynarodowa platforma ma swój chiński odpowiednik podlegający cenzurze (jw., s. 181-182).

Dodajmy, że Aust i Geiges także, podobnie jak Spalding,  piszą, iż obecnie „można już mówić o prawdziwej wojnie między Chinami i USA. Chińskie media społecznościowe z zapałem o tym dyskutują (s. 274). Jeśli natomiast idzie o stosunek do własnych obywateli, każdy jest pod kontrolą. Xi Jinping wdrożył poza tym System Kredytu Społecznego.

Każdy obywatel ma na początku 1000 punktów. Jeśli zdobędzie 1050 punktów, otrzymuje tytuł „Wzorzec uczciwości”. 5 punktów dostaje się za pomoc udzieloną komuś w przeprowadzce lub za namówienie sąsiadów do wspólnego śpiewania pieśni komunistycznych. Za nielegalne zbiory można natomiast stracić 5 punktów. Podobnie za nielegalne spalenie śmieci albo za niesprzątnięcie po psie. Aż 100 punktów odejmuje się za „nielegalną działalność religijną” […] Osoba z liczbą poniżej 850 punktów dostaje ostrzeżenie. Od 599 punktów zostaje publicznie napiętnowana jako „nieuczciwa” i, jak napisano w miejskim instruktażu, „podlega zwiększonemu nadzorowi”. Niektóre zasady zupełnie otwarcie zachęcają do denuncjacji. Za zgłoszenie członków nielegalnych sekt religijnych zdobywa się 5 punktów. Wielu obywatelom system punktowy przypadł do gustu. „Jest korzystny dla takich jak my, rolników, którzy chcą przenieść się do miasta, skłania do namysłu, jak możemy się poprawić, mówi jeden z nich. „Każdy może piąć się do góry. Wszyscy chcą mieć więcej punktów, stawać się wzorowymi obywatelami. Każdy odpowiada za swoje postępowanie i ma się na baczności. Potrzeba tylko pozytywnego nastawienia i dobrych nawyków (jw., s. 189-190).

System Kredytu Społecznego opracował socjolog z Chińskiej Akademii Nauk w przekonaniu, że:

Wychowanie jest koniecznością. System Kredytu Społecznego jest najlepszym sposobem kierowania społeczeństwem. Dzięki niemu możemy kontrolować ryzyko finansowe, jakie niosą ze sobą kredyty bankowe, ale też zapewnić edukację moralną: przyzwoitość i właściwe zachowanie. System Kredytu Społecznego nie rozwiązuje problemów z zamykaniem osób łamiących prawo w więzieniach. Wykorzystuje potępiającą reakcję reszty społeczeństwa (Xi…, s. 190-191).

Komentarz wydaje się zbędny: władza wie, co jest dobre i słuszne, obywatele są jak dzieci…

  Lektura biografii Xi Jinpinga siłą rzeczy wywołuje z bibliotecznej półki szereg innych książek o Chinach, których w polskim obiegu czytelniczym jest całkiem sporo… Jej autorzy w przypisach odsyłają na przykład do rozmaitych przemówień Xi. Piszą między innymi o tym, że w razie potrzeby ma on „na podorędziu lżejsze opowieści dla prostego ludu. Opowiada nawet komunistyczną wersję legendy o Świętym Marcinie, który mieczem rozciął swój płaszcz na dwie części i jedną z nich oddał żebrakowi” (jw., s. 166).

Zainteresowani, idąc tym śladem, mogą zajrzeć do Zbioru przypowieści w przemówieniach Xi Jinpinga o zarządzaniu Chinami (przeł. z ang. Jakub Kułaczkowski, Wydawnictwo Time Marszałek Group, Toruń 2022).

A poza tym… Jest w przedstawianej biografii mowa o historii pierwszego, aranżowanego małżeństwa Xi Jinpinga (Xi…, s. 72). W tym kontekście do polecenia byłaby fascynująca lektura dodatkowa, a mianowicie reportaż Doriana Malovica, specjalizującego się w tematyce Chin francuskiego dziennikarza, Miłość made in China (przeł. Ewa Kucharska, Wydawnictwo Znak Horyzont, Kraków 2018).

Jest też mowa w omawianej biografii o walce z korupcją i o konkretnych przypadkach tej walki. Na ten temat rozszerzoną opowieść, którą czyta się jak rasowy kryminał, prezentują Pin Ho i Wenguang Huang w książce Uderzenie w czerń. Morderstwo, pieniądze i walka o władzę w Chinach (przeł. Dominika Cieśla-Szymańska, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2015).

Jednym z rozmówców Austa i Geiges’a podczas zbierania materiału do biografii Xi Jinpinga był wielokrotnie przez nich wspominany artysta Ai Weiwei – twórca w 2008 roku Stadionu Narodowego w Pekinie, który podobnie jak wielu innych, miał okazję „posmakować” więziennego życia, teraz na emigracji. Dostępna jest u nas jego świetna książka pod tytułem Tysiąc lat radości i trosk. Wspomnienia (z ang. przeł. Anna Sak, wiersze Ai Qinga – ojca Ai Weiwei’a – z chińskiego przeł. Katarzyna Sarek, Wydawnictwo Karakter, Kraków 2023). W „Dwutygodniku” o Tysiącu lat radości… i autorze tej opowieści pisze Karol Sienkiewicz (tekst dostępny w internecie). Jedna z prac Weiwei’a znajduje się, nawiasem mówiąc, w założonym przez Pawła Althamera Parku Rzeźby na warszawskim Bródnie…

Warte polecenia są ponadto książki Liao Yiwu, obecnie też emigranta po wielu przejściach: Prowadzący umarłych. Opowieści prawdziwe. Chiny z perspektywy nizin społecznych (przeł. z ang. przekładu Wen Huonga Agnieszka Pokojska, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2011) i Za jeden wiersz cztery lata w chińskim więzieniu (z ang. przekładu Weguang Huanga tłum. Agnieszka Pokojska, Tomasz Bieroń, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2017). Ten wiersz dotyczył masakry na Placu Tian’anmen w 1989 roku. Książkę tę pisał Liao Yiwu trzy razy. Dwie pierwsze wersje skonfiskowała mu kolejno policja. Determinacja autora, by o swoich doświadczeniach mimo wszystko opowiedzieć, sprawia, że możemy o nich przeczytać…

„Chiński fenomen” – żeby na koniec tych Zapisków podjąć tradycyjnie już kwestię powszechnej edukacji – to z pewnością jeden z „palących problemów” współczesności, wart w szkole szczególnej uwagi nie tylko w ramach historii, WOS-u czy HiT-u i nie tylko ze względu na jego geopolityczne, globalne znaczenie (materiałów, jak widać, nie brakuje). Szkolny program obejmuje lekturę Wesela, więc na lekcjach „języka polskiego punktem wyjścia do rozmów o międzypaństwowych relacjach w zglobalizowanym świecie mogą być na przykład pytania Czepca. Najważniejszym elementem rzetelnej edukacji wydają się przy tym ćwiczenia w samodzielnym myśleniu z równoczesnym budowaniem świadomości, iż kontekst cywilizacyjno-kulturowy wraz ze wszystkimi jego elementami zwykle w jakiejś mierze całkowitą niezależność myślenia zaburza. Nie jesteśmy samotnymi wyspami. Tymczasem jednak, niektóre opisywane wyżej chińskie rozwiązania wyraźnie marzą się i naszym decydentom, nie tylko oświatowym zresztą…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

O autorze

Zapiski na marginesach starych i nowych lektur

Fot. Wikimedia

Fot. Franciszek Vetulani

Zofia Agnieszka Kłakówna – mieszka w Krakowie, polonistka, literaturoznawczyni, od zawsze i stale zajmuje się problemami edukacji — w teorii i w praktyce, w różnych rolach, w różnych szkołach, w różnych miejscach, w Polsce i poza jej granicami, jest autorką paru książek na ten temat, współautorką koncepcji edukacyjnej i odpowiadających jej podręczników pod nazwą To lubię! Sztuka pisania, przez wiele lat redagowała czasopismo „Nowa Polszczyzna”. Zdaniem recenzentów jej prac – „skrajna indywidualistka, która przedziwnym sposobem prawie zawsze pracuje w zespole”. 

Wszystkie zapiski

4.04.24. O idei, formach i praktykach debatowania

Debata jest dobra. Rozmowa też. Tyle, że od czasu „ringów politycznych” w TVN24 pękła bariera względnie dotąd przestrzeganego zakazu, by politykom dać do rąk mikrofony i pozwolić im się wzajem „orać” na żywo. Debata stała się w ten sposób żywiołem politycznej wojny. Narzędziem raczej destrukcji niż budowy życia publicznego.

Czytaj »

21.03.24. O znaczeniu murów w historii cywilizacji…

Może ktoś zauważyłby przy tym wreszcie, że sensowna edukacja nie polega na budowaniu murów, nakłanianiu do powtarzania za „uczonymi w piśmie” dat, charakterystyk epok i stylów, że nie służą jej gry w konstruowanie politycznie nacechowanych „kanonów lektur”. Sensowna edukacja wymaga przede wszystkim ćwiczenia w przekraczaniu myślowych ograniczeń…

Czytaj »

22.02.24. O niezależnym dziennikarstwie

97 procent obywateli Filipin korzystało z Facebooka. Kiedy w 2017 roku powiedziałam o tych statystykach Markowi Zuckerbergowi, przez chwilę milczał. „Poczekaj Mario – odpowiedział w końcu, patrząc mi prosto w oczy – a co robi pozostałe 3 procent?”
Wtedy rozbawił mnie ten niewyszukany żart. Teraz już się nie śmieję.

Czytaj »