3. Czy da się i czy wolno liczyć na upadek poparcia dla rządów PiS? Obywatele RP proszą o stanowisko, przedstawiają własne.

Tak, oczywiście da się na to liczyć. W Polsce wybory raczej się przegrywa niż wygrywa, każda władza raczej plącze się we własne nogi niż przegrywa w konkurencji z lepszymi programami. Czy jednak właśnie tego należy dzisiaj życzyć Polsce i nam wszystkim? Czy jest szansa, by z upadku obozu władzy wyłonił się stabilny ład? To kolejna, szczególnie dziś aktualna grupa pytań dotyczących zarówno oceny klasycznie pojmowanej „sceny politycznej” w Polsce jak i głębszych zagadnień z zakresu politycznej filozofii.

Czy spadek poparcia PiS jest możliwy przy pełnej kontroli mediów i instytucji życia publicznego (w tym arbitrów – sądów)? Czy PiS odda władzę pokojowo? Czy wreszcie jest to w ogóle dopuszczalne etycznie, czekać aż nieudolna władza doprowadzi państwo do głębokiego kryzysu i nie podejmować prób zapobieżenia temu? Czy strategia „czekania” na spadek poparcia nie jest demoralizującą wymówką na brak działań tu i teraz?

To ostatnie jest pytaniem o recenzję bieżącej polityki opozycji. Obywatele RP uważają szereg zachowań polityków opozycji za uderzająco wyraźną przesłankę, że w obozie demokratów władza stała się niechcianym gorącym kartoflem.

Niechęć do przejęcia władzy nie dziwi. Trudno brać odpowiedzialność za państwo w aż takim kryzysie i tak rozbite. Pomijając trudne do pominięcia kwestie etyczne w kraju, w którym ludzie tracą źródła utrzymania, a niezarządzana kryzysowo pandemia kosztuje po prostu życie wielu ludzi – stawia to naszym zdaniem szczególnie ostro kilka innych, starych problemów. Upadek PiS staje się w tej optyce po prostu upadkiem państwa, a historia uczy, że na jego gruzach rzadko kwitnie demokracja, częściej zaś wyrastają tyranie.

Być może PiS straci władzę znikając ze sceny politycznej trwale skompromitowane i rozbite. Być może będzie znów silnym liderem nowej opozycji. Jeden i drugi wariant wydaje się równie fatalny. W tym drugim wszystkie dzisiejsze kalkulacje opozycji i stojące za nimi choć niewypowiadane argumenty będą stały za PiS. Czas rządów nowej koalicji będzie działał na jej niekorzyść w kryzysie i próbach odtworzenia porządku, przeciw któremu już się przecież opowiedziała znaczna część wyborców, poczynając od 2015 roku. Żaden z ostrych polskich problemów – w tym żaden z owych „tematów zastępczych”, o które pytaliśmy w poprzednim pytaniu – nie będzie miał wielkich szans rozwiązania, ponieważ wciąż każdy będzie uchodził za kontrowersyjny i przez to niebezpieczny dla zachowania mandatu kruchego społecznego poparcia. Populiści wciąż więc będą stali u bram i w tej sytuacji zwycięski obóz władzy raczej nie stanie się oazą demokracji, tylko zamkniętą twierdzą, zaciekle bronioną przed szturmem, jak – nie przymierzając – ten, który widzieliśmy niedawno w Waszyngtonie.

Wariant pierwszy byłby zaś może nawet gorszy. Wyborcy PiS jeszcze niedawno zdolni wybory wygrywać pozostaną bez politycznej reprezentacji, a ich poczucie „wykluczenia” – autentyczne, czy nie, zrozumiałe, czy oparte na mitach, to już ma znaczenie mniejsze – nie znikną. Ten żywioł może się stać zapleczem sił nieporównanie bardziej destrukcyjnych i po prostu złowrogich niż wszystko, co w wydaniu PiS widzieliśmy dotychczas.

W gruncie rzeczy da się sprowadzić wszystkie te wiele pytań do znanego i wielokrotnie zadawanego pytania o wystarczalność hasła „najpierw trzeba odsunąć PiS”. Wszelkie problemy Polski – w tym kontrowersyjne „tematy zastępcze” należy zaś rozwiązać potem. Naszym zdaniem to hasło jest dalece niewystarczające. Nie tylko dlatego, że źle wróży czasom po odsunięciu PiS, ale również dlatego, że sam postulat odsunięcia czyni nierealnym.

Patrzymy przy tym na problem ze specyficznej perspektywy ruchu obywatelskiego – zatem z perspektywy obywateli przynoszących postulaty – nie zaś z perspektywy polityków, którzy mają je uwzględniać w politycznej konkurencji z rywalami. To radykalnie różne spojrzenia. Gdy mowa np. o prawach człowieka – choćby prawach kobiet, czy środowisk LGBT, na które spojrzeć dzisiaj łatwo, skoro wielokrotnie stawały się w Polsce przedmiotem emocjonującej wszystkich batalii – widzimy wyraźną potrzebę ich realizacji „tu i teraz”. Nie dlatego, że brak nam cierpliwości, choć przecież niezupełnie mądrze jest prosić o cierpliwość ludzi poddanych skrajnej opresji. Dlatego przede wszystkim, że wydaje się to jedyną drogą. Żadna z obaw, które kazały politykom opozycji unikać „tematów zastępczych”, nie zniknie po przejęciu władzy. Historia III RP pokazuje, że względnie stabilna demokracja, w jakiej żyliśmy, nie wystarczała do rozwiązania żadnego z tych problemów. Tym środowiskom powinno więc zależeć na wywalczeniu uznania własnych postulatów właśnie teraz, kiedy rządzą „oni” – bo tylko wtedy zmiany okażą się trwałe. To samo dotyczy szeregu innych postulatów, poczynając od trójpodziału władzy, a na opiece socjalnej i 500 Plus kończąc.

Obywatele RP opowiadają się wobec tego – i do tego próbują dążyć – by zmiana władzy odbyła się poprzez realizację społecznych postulatów i dzięki niej. Rozumiemy oczywiście, że to przejęcie władzy daje w demokracji realny wpływ choćby na treść ustaw parlamentu, jednak czekanie na zmianę władzy uważamy za drogę donikąd. Kryzys w Polsce jest zbyt głęboki, by dało się mieć wciąż nadzieję, że polityczne konsekwencje głosów w wyborach będą go w stanie rozwiązać.

3 thoughts on “Czy da się i czy wolno liczyć na upadek poparcia dla rządów PiS? Obywatele RP proszą o stanowisko, przedstawiają własne

  1. W pełni zgadzam się z postulatem ” by zmiana władzy odbyła się poprzez realizację społecznych postulatów i dzięki niej”. Nie bardzo jednak wiem, jakimi sposobami się tu posłużyć wobec braku instrumentarium, jakie daje posiadanie władzy.

    1. Władza daje instrumenty, to prawda. Jednak segregacja w USA została zniesiona bez posiadania władzy. Rok 1989 w Polsce nastąpił bez posiadania władzy, a wręcz wbrew niej wszakże. Drogą jest zorganizowany opór oraz nacisk obywatelski.

  2. Ewentualna utrata poparcia dla rządów PiS może być wynikiem wielu zmiennych, w tym takich, z których dziś nie zdajemy sobie jeszcze sprawy, bo do najbliższych wyborów parlamentarnych, jeśli będą w normalnym terminie, wiele się wydarzy. Przy czym nie zakładam istnienia prostej zależności między tym, jak dobrze lub źle rząd sobie radzi z rozwiązywaniem realnych problemów Polaków, czy realizacją poszczególnych polityk publicznych, a odpowiednio wzrostem lub spadkiem poparcia. Wyborcy bowiem zachowują się jak fanatyczni kibice: łatwo wybaczają wpadki i szybko zapominają nawet o największych kompromitacjach swojej drużyny. Nawet jeśli obecnie, wskutek m. in. pandemii, rządowi spadło sondażowe poparcie w porównaniu z poparciem uzyskanym w ostatnich wyborach parlamentarnych, to nie mogę być pewny, że ta tendencja utrzyma się przez kolejne prawie trzy lata. Mimo, iż mogę być pewny, że jakość rządzenia się nie poprawi i do końca będzie to rządzenie wyłącznie w celu utrzymania władzy. Dlatego uważam, że oparcie strategii wyborczej na założeniu o upadku poparcia dla rządów PiS jest zbyt ryzykowne.
    W poprzednim akapicie z premedytacją napisałem o spadku jedynie sondażowego poparcia, bo dzisiejsze sondaże nie muszą przecież być prorocze. Właściwie pokazują one, że określona grupa wyborców PiS przesunęła się w stronę niezdecydowanych. W przypadku, gdy sytuacja się nie zmieni, to część, ale tylko część z nich po prostu nie weźmie udziału w wyborach. Raczej nie należy liczyć na to, że zagłosują na kogoś innego. I przy dotychczasowym układzie wielości list wyborczych po stronie konkurującej z PiS, Zjednoczona Prawica będzie nadal zwycięzcą, bo uzyska więcej mandatów niż każda inna lista. Będzie więc mogła stworzyć rząd mniejszościowy albo poszukać sobie koalicjanta, a wcale nie da się wykluczyć, że chętni do współrządzenia z PiS się nie znajdą. Żeby taka sytuacja nie wystąpiła, spadek poparcia dla PiS w okresie wyborów musiałby być jednocześnie i realny, i na tyle znaczący, iż spowodowałby jego zdetronizowanie. Na razie na to się nie zanosi.
    Dlatego hipotetyczna utrata poparcia może być brana pod uwagę jedynie jako jedna z licznych przesłanek odebrania władzy: zupełnie do tego niewystarczająca. Choć dziś nie bardzo wiadomo, kto miałby ją odebrać.

Skomentuj Paweł Cegiełko Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

O autorze

Głosy w dyskusji

Wybory najpóźniej za:

Dni
Godzin
Minut
Sekund

Ryszard Petru „Potrzeba decydującego starcia”

Nie doszło do żadnego starcia poważnego z PiS-em od wyborów prezydenckich i nie widzę takiej perspektywy na razie. Mówię o politycznym starciu. O walce w jakiejś ważnej sprawie. Gdzie emocje polityczne bardzo istotnie rosną. Było takich kilka starć, kiedy byłem w parlamencie i wtedy nastąpiły przesunięcia poparcia bardzo istotne — raz w tę, raz w tamtą stronę. Tutaj mam wrażenie, że Platforma za bardzo uwierzyła w wariant, że PiS się sam zaplącze — i czekają.

Czytaj »