Demokracja parlamentarna w Polsce już od dawna nie funkcjonuje


Na początku grudnia Krytyka polityczna opublikowała tekst posła Lewicy Macieja Gduli „Niewinni dzikusi demokracji. Oto dlaczego referendum w sprawie aborcji to zły pomysł”. Autor pisze, że pomysł referendum w sprawie aborcji jest szkodliwy. Maciejowi Gduli odpowiada Wojciech Kinasiewicz

Maciej Gdula pisze m.in.:  Zwolennicy referendum odpowiadają na to, że najlepsze możliwe pytania ustalimy sobie w jakiejś debacie społecznej. (…) Kto miałby brać udział w takich negocjacjach? Na pewno nie zwolennicy zaostrzenia prawa antyaborcyjnego.Oni są zadowoleni z wyroku TK i chcą jego publikacji. Jest ich od 7 do 15 proc.Na pewno w dyskusjach nie będą też brać udziału zwolennicy liberalizacji. Jest ich od 20 do 30 proc. Uważają, że prawo do aborcji jest rodzajem prawa podstawowego. Jak ktoś tego nie rozumie, niech zapyta katolików,czy chcieliby referendum nad zakazem kultu religijnego. 

***

Odpowiedź Wojciecha Kinasiewicza:

Maciej Gdula w sposób wyważony i nie pozbawiony racjonalności przekonuje, że „referendum to zły pomysł”. Nie można odmówić mu pewnych racji. Nie bierze jednak pod uwagę kilku aspektów

Po pierwsze będąc już częścią parlamentarnego establishmentu traktuje zagadnienie fałszywie legalistycznie. Polskie państwo, w tym zarówno parlament, jak i prezydent – nie działają. Nie ma ich, pomimo zajmowania „ław poselskich”, pobierania wynagrodzenia i głosowania. Należy więc szukać rozwiązań alternatywnych – referendum obywatelskie. Nie będzie ono miało oczywiście „formalnego” znaczenia, ale będzie właśnie „posuwaniem powoli do przodu”. Poza tym trudno by było jednak wyniki takiego referendum całkowicie zlekceważyć. Jak je przeprowadzić – to już zupełnie inna kwestia. Najpierw należałoby się zgodzić, co do samej idei, pomysłu – szczegóły w kolejnym kroku.

Maciej zwraca uwagę, słusznie, nie tylko on oczywiście, również na kolejny problem – pytania referendalne i kto miałby je określać. Akurat na to pytanie padły odpowiedzi wielokrotnie, autor albo nie chce ich dostrzec albo rzeczywiście ich nie widział. Panel obywatelski – to jest ta odpowiedź. A jak go przeprowadzić – to wiadomo dość dobrze. I nie potrzebujemy tu żadnych formalnych umocowań.


PRZECZYTAJ TAKŻE: Straszenie PiS-em nic nie wnosi. Nastole leży propozycja – to prawybory


Natomiast pan profesor całkowicie pomija istotne ryzyko. Skąd pewność, że na realizację pomysłu referendum nie wpadną przeciwnicy liberalizacji? Oni mają cały aparat do dyspozycji i nie zawahają się go użyć. I wtedy to oni będą decydować o pytaniach, przebiegu. I nie przeszkodzi im ani bojkot, ani niska frekwencja.

I na koniec, panie Macieju – nie uważam się za „niewinnego dzikusa demokracji”. Punkt widzenia najwyraźniej rzeczywiście zależy od punku siedzenia (w tym przypadku siedzenia w ławie poselskiej).

Demokracja parlamentarna w Polsce już od dawna nie funkcjonuje. Teraz demokracja, jeśli ma kiedykolwiek powstać, urodzić się musi poza strukturami formalnymi Hobbesowskiego państwa. Raczej w zgodzie z Arystotelesem. Tak, trzeba wrócić do źródeł.

Bardzo proszę przemyśleć rzeczywistość.

fot. JohnBob & Sophie Press

O autorze

1 thought on “Demokracja parlamentarna w Polsce już od dawna nie funkcjonuje

  1. Chociaż pan Gdula politycznie stoi ode mnie w skrajnie odmiennych pozycjach, to w sprawie referendum zgadam się z nim. Generalnie powiem w wielkim skrócie, kiedy referenda są bezcelowe, czy wręcz niedozwolone:

    a) Referendum nie może kwestionować praw i obowiązków zapisanych w konwencjach i umowach międzynarodowych państwa w którym się to referendum odbywa. Można ewentualnie decydować o przyjęciu lub wypowiadaniu takich umów (w całości), ale nie można podważać ich poszczególnych zapisów, gdy są już obowiązujące. Prawo międzynarodowe stoi generalnie wyżej niż prawo krajowe. Takie sprawdzenie obowiązuje w Szwajcarii, ojczyźnie demokracji referendalnej i to jest ograniczenie chyba oczywiste.

    b) Generalnie referendum nigdy nie powinno dotyczyć ludzkich praw podstawowych, zarówno tych zapisanych jak i tych naturalnych. Zaliczyłbym tutaj też zakaz referendum w sprawach etycznych. Tutaj właśnie widzę np. kwestię aborcji, eutanazji, kary śmierci, praw prześladowania, wykluczania lub nobilitowania mniejszości różnych, w tym rasowych, wyznaniowych, narodowych i płciowych. Takie pomysły traktuję jako skrajne szkodliwe i nieludzkie. Tego typu kwestie nie mogą stać w dyspozycji decyzji tłumu.

    c) Dodam jeszcze, że referenda nie powinny się odbywać w kwestiach wybitnie emocjonalnych (w których wykluczony jest wymiar rozumu), jak również w kwestiach wybitnie naukowych (w których nawet przy najdoskonalszych dyskusjach i edukacjach nie mogą być rzetelnie rozpatrzone przez „rozum tłumów”). Np. oczywistym zupełnym idiotyzmem byłoby referendum w sprawie, która szczepionka na Covida jest lepsza, a która gorsza lub pytanie czy szczepionka powinna być obowiązkowa, czy też dobrowolna, albo też decydowanie poprzez referendum czy mamy katastrofę klimatyczną, czy też tylko naturalne zmiany klimatu.

    I jeszcze jedna sprawa. Uzasadnianie potrzeby referendum rzeczywistym brakiem demokracji parlamentarnej jest wyjątkowo kiepskim pomysłem. Referendum nie może być protezą demokracji, lecz powinno być bardzo serio traktowanym instrumentem uzupełniającym dobrze funkcjonującą przedstawicielską demokrację. A więc trzeba najpierw wprowadzić normalną demokrację przedstawicielską poprzez wprowadzenie normalnych demokratycznych wyborów (realna powszechność, równość i wolność wyborów), jak również urealnić demokrację bezpośrednią poprzez wprowadzenie racjonalnego prawa referendalnego. Dziś referenda są równie fasadowe i pozorne jak jest ta tzw. „demokracja parlamentarna”. Próba zastępowania jednej fasady inną fasadą, czy jednego bubla innym bublem jest działaniem bezcelowym.

Skomentuj bisnetus Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Głosy w dyskusji

Wybory już za:

Dni
Godzin
Minut
Sekund

Znaczenie „partyjnego programu”

Wygrane kampanie PiSu w praktyce uruchamiały spontaniczne działania oddolne (by użyć ukochanego słowa z czasów „Solidarności”) nie tylko działaczy partyjnych, ale bardziej zaangażowanych wyborców PiSu. Program najwyraźniej do nich przemawiał i zostawiał miejsce na włączenie się w akcję za własną partią.

Czytaj »