Dziennik czasu zarazy. Gdy zabraknie wody

Ten tekst pisze się z trudem. Boję się wstrząśniętych ramion. Nie chcę skrzywionych grymasem nudy ust. Tej reakcji, że – o rany – ona znów o tym

Nie piszę powieści; piszę o życiu. Nie umiem jednak, jak Maria Stiepanowa w „Pamięci pamięci”, użyć ożywczej metafory dla oddania nieznośnej monotonii traconego życia.

Każdego dnia uprawiając beztrosko bezprawie, przyklaskując mu i godząc się na ten stan – bezprawnie zamknięci w Gostyninie – tracą życie. Izolacja, której doświadczamy powinna pomóc naszej wyobraźni. Pomaga słabo. Większość z nas zamkniętych jest zaledwie na niby. Kwarantanna czy wymuszone pustelnictwo nie są łatwe, ale przecież zazwyczaj nie niszczą. Ci zaś z nas, co w izolacji doznają przemocy fizycznej, psychicznej, seksualnej, ekonomicznej, a niekiedy wszystkiego tego na raz – ci, nie mają już pewnie przestrzeni na to, by swoje doświadczenie intelektualizować. Nie jest więc łatwo namówić na wczucie się i spojrzenie na przymusowe zatrzaśnięcie na nie wiadomo jak długo, w perspektywie pokiereszowanych przepisów i standardów prawa.

Dlatego ten tekst pisze się z trudem. I mimo to wiem, że pisany być musi. Bo? Skopane jest prawo; gwałcona przyzwoitość. Trzeba więc pamiętać, że zatrzaśnięci w laboratorium bezprawia są ludźmi. Jeśli to zlekceważymy grozi nam, że Gostynin rozleje się i szeroko wpełznie w naszą rzeczywistość.


PRZECZYTAJ TAKŻE: Dziennik czasu zarazy. Wiadomość zza krat


Każdego dnia – w Ośrodku w Gostyninie – trenuje się łamanie prawa, nieprzestrzeganie przepisów. Nie z wielkim armatnim hukiem. To się serwuje wystrzałami ze śrutu. Są codziennością. Drążą, jątrzą, prowadzą do zrakowacenia tkanki.  

Jak ten śrut wygląda od środka? Choćby i tak:

Niewielki pokój. Zgodnie z przepisami – jednosobowy. Najpierw dostawia się w nim dodatkowe łóżko. Potem już leci seria. Są kolejne i są piętrowe. Pokój przeznaczony dla jednej osoby gnieździ teraz osiem. Szczury w zagęszczeniu robią się nerwowe, czepliwe, bywają agresywne. Z ludźmi jest podobnie. Przepisy wyraźnie mówiły o pokoju jednoosobowym; zmienia się je, tak by pasowały nie do celu ustawy, ale stanu faktycznego i wygody rządzących.

Coś jeszcze? Przepisy stanowią, że w Ośrodku w Gostyninie może być nie więcej niż 60 osób. Od dawna alarmuję się, że są naruszane. I co? Nic. Lekceważy się prawo. 5 maja 2020 przywieziono do Gostynina 84 osobę. 6 maja przywieziono 85. Ten ostatni bez dokumentów, bez wiedzy, dlaczego się tam znalazł i bez orzeczenia sądu, za to wbrew decyzji Sądu Najwyższego ze stycznia 2019 roku, że nie można pozbawiać wolności w Gostyninie osób, w stosunku do których sąd tego środka nie orzekł.

Jeśli oburzamy się jak to możliwe, by dwóch posłów odwołało wybory „olewając” po drodze Konstytucję, Prezydenta i naród cały to moja teza jest taka, że scenariusze te nieustannie trenujemy w Ośrodku w Gostyninie. Społeczeństwo wytresowane do akceptowania bezprawia tam, z czasem łyknie bezprawie każde.


Usługi dostarczania przesyłek świadczą różne firmy. Tak było i w Gostyninie. W pewnym momencie Dyrektor Ośrodka w Gostyninie zarządził, że przyjmowane będą jedynie przesyłki Poczty Polskiej; żadne inne, żadnego innego przewoźnika. Skandal? Tak, skandal. I co z tego? Na jakiej podstawie? Bez podstawy. W Gostyninie „widzimisię” lub „bo góra kazała” decyduje o wszystkim. Naruszane są: prawa do swobody świadczenia usług, prawa konkurencji, prawa człowieka. Naruszany zakaz wymuszania dodatkowych opłat, pozbawiania przesyłek… można wyliczać długo. I co? Ano nic. 

Dyrektor Ośrodka zakazał przebywającym w Ośrodku prawa do zakupów. Nie mogą kupić wody, znaczków, kopert. Bo? Bo tak. Można oczywiście zwalić na koronowirusa. Tyle, że w zakładach karnych (także tych ciężkich jak Czarne czy Wołowiec) i zakładach psychiatrycznych (np. Choroszcze) zakazów takich nie wprowadzono. Teoretycznie więc mogą sobie pisać i wysyłać skargi… teoretycznie.

Dyrektor zakazał również odwiedzin, w tym wizyt adwokatów. Są możliwe w zakładach karnych i zakładach psychiatrycznych, w Gostyninie zostały zakazane. Teoretycznie mają więc prawo do przedstawiciela ustawowego. Teoretycznie.

W Gostyninie panuje ścisk, tłok. Przewalają się stadami zmieniający się co kilka godzin strażnicy. Koronowirus? Nie noszą zazwyczaj, mimo nakazu, maseczek. Brak szczególnych środków ochrony. Skargi osadzonych i ich rodzin pozostawiane bez odpowiedzi. Koronowirus jest pretekstem dla ograniczania praw i świetnie się do tego nadaje.


PRZECZYTAJ TAKŻE: Dziennik czasu zarazy. Obywatel zbędny?


Dyrekcja z naruszeń praw osadzonych tłumaczy się, brakami kadrowymi. Sąd stwierdza, że niedomogi po stronie Ośrodka nie mogą być pretekstem do pozbawiania pacjentów ich praw. Słusznie. I? I nic.    

Naiwne jest sądzić, że to, co zaczęło się w Gostyninie, na Gostyninie się skończy. Idzie susza, idą upały. Zatrzaśnięci w Gostyninie skarżą się na brak dostępu do świeżego powietrza i możliwości zakupu dobrej, pitnej wody. W odpowiedzi słyszą, że przesadzają. Przecież lufcik jest uchylony, a woda w kranie, no może z lekka cuchnie i kolor ma brunatnawy, ale wciąż zdatna jest do picia.

Problemy nie tylko z dostępem do wody nie muszą być, niestety wydumane. Jak nie podzielić losu skazanych na bezwolność bez wyroku w Gostyninie? Nie chcę zaledwie uchylonego lufcika i brunatnej wody w kranie. Wiem, że aby takim scenariuszom zapobiec konieczne jest powstrzymanie niszczenie standardów prawa, także w Gostyninie. 

O autorze

Głosy w dyskusji

Wybory już za:

Dni
Godzin
Minut
Sekund

Znaczenie „partyjnego programu”

Wygrane kampanie PiSu w praktyce uruchamiały spontaniczne działania oddolne (by użyć ukochanego słowa z czasów „Solidarności”) nie tylko działaczy partyjnych, ale bardziej zaangażowanych wyborców PiSu. Program najwyraźniej do nich przemawiał i zostawiał miejsce na włączenie się w akcję za własną partią.

Czytaj »