Homofobię zwalcza się czynem. Miłe słowa to za mało

14 maja 2020 r., ukazał się raport ILGI. Wstydliwy. Wstyd i żałość, że tak nisko spadliśmy. Polska jest najbardziej homofobicznym krajem w Unii Europejskiej. Przykre, ale nie jest przypadek. To strategia

Nie będzie awansu (ten tylko dla swoich). Nie będzie dobrostanu (do kości złoją, roztrwonią, co nasze). Gawiedź ma się zapchać miską ryżu okraszoną przez władzę wyreżyserowaną nienawiścią.

Ci, co sami o sobie mówią, jesteśmy dobre pany wiedzą, że tylko pielęgnowana ciemnota i wstecznictwo utrzyma ich przy władzy. Ludzie szczęśliwi i mądrzy, co godność czerpią z wiedzy, ich nie zniosą. Władza co systemowo zdradza ludzi niszcząc państwo prawa wie, że się nie utrzyma, jeśli nie zasieje mizerii i życia i duszy. Jak ochłap zniewolonym można wtedy rzucić na żer uchodźców, gender, LGBTQAI. Prawem do nienawiści podła władza zapewnia godność poczucie lepszości, patriotyzmu, męskości i mocy tym, którym odebrała wolność. I nie przez przypadek wraz z raportem Ilgi człowiek na stanowisku wiceministra sprawiedliwości rozpoczyna krucjatę w obronie religii katolickiej zapowiadając wypowiedzenie konwencji antyprzemocowej. Dyktatura maskuje swoją żarłoczność przyzwalając tym, których wykorzystuje, aby w ich domach przemoc, którą stosują nazwać świętością rodziny. I aby czuli się lepsi, bo są lub udają heteroseksualnych.

fot. ILGA Europe

Słowa sprzeciwu są tu potrzebne. Jeszcze bardziej jednak w takiej sytuacji potrzebne są czyny; przykład. Przykład, który idzie z góry. Trzeba się przeciwstawić strategii, która pleni i żeruje na homofobii.

Na fali bezprawia, która nas zalewa prezydenci Warszawy mają szansę zdać test. Mają obowiązek i mogą nadać polskiemu obywatelowi numer PESEL. Obywatel ma całe pięć lat. Jego rodzicami są dwie matki. Od pięciu lat władze produkują cegiełki bezprawia. Przyzwalają na różnicowanie losu dziecka, ze względu na status jego rodziców. Kto Ty jesteś? Polak mały? Jaki znak Twój? Orzeł biały? Naprawdę. Tak to dumne i równe? 

Prezydenci mają szansę zakończyć ten spektakl produkowania nierówności. Mam nadzieję, że tej szansy nie stracą. Polski chłopczyk, Polak mały, syn pary lesbijek ma dostać pesel i nie być traktowany w tej polskiej ziemi ze znakiem i orłem, jak bezpaństwowiec.


PRZECZYTAJ TAKŻE: Dziennik czasu zarazy. Gdy zabraknie wody


Zgwałcona kobieta, kobieta zachodząca w ciążę nie ze swoim mężem lub nie znająca danych tego, z którym zaszła w ciążę, nie będzie miała takiego problemu, jak pięciolatek, syn dwóch matek. Wpisze się fikcyjne imię np. Jan lub imię męża, który ojcem dziecka i tak nie jest. Ojcostwo, co potwierdził Trybunał Konstytucyjny jest ważne, ale nie najważniejsze; liczy się dobro dziecka. Prezydenci Warszawy i miast innych mają szansę wykorzystać istniejące orzecznictwo i praktykę, która zobowiązuje do nadania dziecku numeru PESEL. Fakt, że rodzice żyją w związku osób tej samej płci nie może być podstawą jego dyskryminacji.


Prezydenci, aby wydać dziecku dokumenty i nadać chłopcu numer PESEL powinni po prostu wypełnić dane Victora w rejestrze PESEL zgodnie z jego brytyjskim aktem urodzenia i system wygeneruje dla Victora ten numer.

W rubryce – imię ojca – można oczywiście wpisać imię np. Clair (tak jakby nie było problemów z wypisaniem imienia Maria), a w rubryce – nazwisko rodowe: np. Kowalska; w rubryce: oznaczenie aktu urodzenia i urzędu stanu cywilnego, w którym został on sporządzony – wpisuje się dane kraju aktu urodzenia.

W efekcie, w dowodzie osobistym zawierającym dane pochodzące z rejestru PESEL, jako imiona rodziców zostaną wskazane imiona: Małgorzata i Clair.

Wiem na pewno, bo sprawdziłam, że takie uzupełnienie rejestru PESEL jest możliwe. W innych miastach wydawano już dowody osobiste wyłącznie na podstawie zagranicznego aktu urodzenia, w którym jako rodzice były wskazane dwie osoby tej samej płci. Co więcej, w jednym z polskich miast ustalono treść aktu urodzenia dziecka w ten sposób, że jego matką był transpłciowy mężczyzna, który urodził dziecko – o męskim imieniu i numerze PESEL z końcówką wskazująca na jego męską płeć.


PRZECZYTAJ TAKŻE: Dziennik czasu zarazy. Obywatel zbędny?


Zarówno wyrok TK w sprawie o sygnaturze SK 20/05, jak i K18/02 nie pozostawiają żadnych wątpliwości co do tego, że treści wzorów pism nie mogą pozbawiać dziecka ochrony jego praw. Biologiczne ojcostwo nie jest wystarczającym argumentem dla stawiania dobra dziecka na dalszym planie.

Jestem też głęboko przekonana, że nie tylko chłopiec ma pełne prawo do PESEL i zaprzestania wobec niego dyskryminacyjnych praktyk przez polskie urzędy, ale także my, zwykli obywatele/obywatelki nie dobijemy się powrotu do praworządności bez skutecznego zaprzestania nierównego traktowania ludzi ze względu na orientację psychoseksualną ich, czy ich rodziców.

I to nie jest tak, że skoro jest coś możliwe w mieście A, to może być możliwe w Warszawie. To jest tak, że Warszawa jest stolicą, nadaje ton, świeci przykładem. Dajemy dowód i jesteśmy papierkiem lakmusowym dla obecności zgody lub jej braku na nierówne traktowanie ludzi, lekceważenie wymogów Konstytucji i szacunku dla godności człowieka. Możemy tu w Warszawie, nie gorzej niż w Gdańsku czy Wrocławiu, nie tylko naśladować, ale i być dobrym wzorem.

Jesteśmy lekceważeni przez władze państwowe. Jestem przekonana, że stać nas na to, by nie stawiano Warszawy i jej prezydentów w jednym rzędzie z tymi, którzy za nic mają praworządność i godność człowieka. Aby tak się nie stało potrzeba, by prezydenci Warszawy potraktowali na serio konkretnego losu pięciolatka i jego prawa jako obywatela Polski do numeru PESEL.

Chodzi więc i o symbol, i przykład jak ma wyglądać w tych sprawach praktyka. Dziś, teraz, już, a nie po obijaniu losu i chłopca i nas po sądach i trybunałach.

Gdyby urzędnicy Ratusza mieli z tym problem prawny lub logistyczny, chętnie pomożemy. Wystarczy zacząć działać, by skutecznie zwalczyć homo, bi i transfobię.

O autorze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Głosy w dyskusji

Wybory już za:

Dni
Godzin
Minut
Sekund

Znaczenie „partyjnego programu”

Wygrane kampanie PiSu w praktyce uruchamiały spontaniczne działania oddolne (by użyć ukochanego słowa z czasów „Solidarności”) nie tylko działaczy partyjnych, ale bardziej zaangażowanych wyborców PiSu. Program najwyraźniej do nich przemawiał i zostawiał miejsce na włączenie się w akcję za własną partią.

Czytaj »