Wokanda: prawo i co prawo znaczy?

Widziane z wnętrza sądowej sali prawo przestaje być abstrakcją. Kiedy służy obronie praw jednostki, staje się potrzebne jak powietrze do oddychania. Wiele jeszcze trzeba zrobić, by prawo stało się takim fundamentem ustroju, który potrafi podtrzymać demokrację. Będzie tak wówczas, gdy każda i każdy z nas będzie mógł przed sądem dochodzić nie tylko praw "politycznych", ale również "zwykłych" - w szkole, w szpitalu, w urzędzie.

Media są ważne

Nie ma "nielegalnych demonstracji". Nie ma "przepychanek z policją". Tych i wielu innych rzeczy nie wiedzą dzisiejsze media. Pomóż nam budować takie, z których opinia kształtuje "kulturę prawną". Niech się dzięki nim znajdzie odważny sędzia - obok tych bohatersko orzekających w sprawach politycznych - który zdecyduje o adopcji przez parę jednopłciową. Niech się znajdzie taki, który uzna, że ustrój polskiej szkoły skrajnie narusza konstytucyjną wolność zarówno nauczania jak indywidualnego rozwoju. Niech normą stanie się finansowa odpowiedzialność państwa za naruszenia prawa do zdrowia przez zatrute powietrze, do ochrony zdrowia przez zrujnowane szpitale. Media kształtują kulturę prawną. O ile same ją mają.
Wesprzyj nas

Wokanda: prawo i co prawo znaczy?

Niewinni! Nie ma dowodów, że pomagali wykonać napis „Czas na sąd ostateczny”

W środę, 11 marca, w Sądzie Rejonowym dla Warszawy Śródmieścia zapadł uniewinniający wyrok w sprawie trzech osób obwinionych o pomoc w wykonaniu napisu na ścianie budynku Sejmu. Obwinieni to Joanna Gzyra-Iskandar, Dawid Winiarski i Marta (nazwisko do wiadomości redakcji)

Policja obwiniła ich o to, że 19 lipca 2018 udzielili pomocy w wykonaniu napisu na ścianie budynku Sejmu „poprzez otoczenie osób wykonujących napis i oddzielenie ich od funkcjonariuszy policji, czym umożliwili popełnienie wykroczenia z art. 63 par 1 kodeksu wykroczeń”. W sprawie tej odbyły się trzy rozprawy,  posiedzeniu przewodniczyła sędzia Justyna Koska-Janusz.

Jak wynika z materiału dowodowego i zeznań świadków oraz z notatek policjantów, grupa osób znalazła się na terenie Sejmu oddzielonego barierkami od ulicy. Na ścianie budynku należącego do Sejmu umieszczono napis „CZAS NA SĄD”. Napis był niedokończony, jego dalsza część: „OSTATECZNY. WY***LAĆ” powstała przynajmniej dzień później.

Osoby, które 19 lipca 2018 r. znajdowały się przed budynkiem Sejmu, były uczestnikami protestów w obronie niezależności sądownictwa. Zostały przez policję wylegitymowane. Jak ustalił sąd, funkcjonariusze policji legitymowali protestujących, natomiast nie mieli żadnej wiedzy na temat wykroczenia, które jest zarzucane obwinionym.

Materiał, który podlegał analizie, to były zeznania świadków i zeznania obwinionej Joanny Gzyry-Iskandar. Sąd rozważał, czy można mówić o jakichkolwiek znamionach czynu zabronionego w kontekście zarzutu art. 13 kodeksu wykroczeń. Artykuł ten mówi, że karze podlega ten, kto dostarczył narzędzi, samochodu, rady, informacji służącej popełnieniu przestępstwa lub ten, kto wbrew szczególnemu obowiązkowi nie uniemożliwił popełnienia przestępstwa.

Joanna Gzyra-Iskandar zeznała, że w tamtej sytuacji jej celem było niedopuszczenie, aby osobom protestującym coś złego się stało. Z jej wcześniejszych doświadczeń wynika, że funkcjonariusze policji używają wobec protestujących środków przymusu bezpośredniego, które znacznie przekraczają wymogi sytuacji. W grupie znajomych przyjęli taką metodę, by nie zostawiać osób sam na sam z policjantami. By w razie potrzeby zapobiec lub być świadkiem przemocy lub nieprawidłowości w postępowaniu policjantów. – To było zgromadzenie spontaniczne – mówiła Gzyra-Iskandar. – Chciałam być świadkiem tego co się dzieje. To są kwestie bezpieczeństwa.

Joanna Gzyra-Iskandar z adwokatem Romanem Iwańskim

W ocenie sądu sytuacja wyglądała tak, że napis był już naniesiony, a obwiniona swoim biernym oporem utrudniała czynność legitymowania i zatrzymania osób przez policję. W licznych materiałach i zeznaniach świadków nie ma dowodów, że Joanna Gzyra-Iskandar udzieliła pomocy w dokonaniu czynu zabronionego. Zeznający policjant nie potrafił jednoznacznie powiedzieć, kiedy ten napis powstał i kiedy obwiniona utrudniała czynności policji. Nie można więc powiązać tych sytuacji na niekorzyść obwinionej. Co do pozostałych obwinionych: Dawida Winiarskiego i Marty, nie ma żadnych dowodów, że winni są sprawstwa pomocniczego.

Sędzia Justyna Koska-Janusz uniewinniła więc całą trójkę, a kosztami procesu obciążyła Skarb Państwa.

Obrońcą w tej sprawie był adwokat Roman Iwański.

Małgorzata Nowogońska, ObyPomoc

O autorze

Poprzednio w Wokandzie

Prawo w internecie

Dane Google Trends - częstość wyszukiwania haseł o sądach odpowiada najwyraźniej wyłącznie użytkowym potrzebom. Im "bliżej ludzi", tym zainteresowanie większe...

Wspieraj obywatelskie media

Od mediów zależy poziom kultury prawnej społeczeństwa, ale także wśród sędziów.
Wesprzyj nas