Notatki Profesora Marcina Króla

Nowoczesność i filozofia. Notatki prof. Marcina Króla

Kryzys nowoczesności. Filozofia. Wspominałem o roli filozofii już wielokrotnie. Dzisiaj nie będę pisał o potrzebie nauczania filozofii na wszystkich poziomach edukacji, lecz o jej aktualności. Kryzys nowoczesności polega, między innymi, na ucieczce od filozofii lub na jej lekceważeniu. Jest to postawa samobójcy, który w dodatku ma nadzieję, że inni jego wzorem też odbiorą sobie życie. Dwa przykłady aktualności wielkiej tradycji filozoficznej. Dwie fundamentalne książki wydane w niewielkim odstępie czasu: „Lewiatan” Tomasza Hobbesa (1651) i „Teodycea” Gottfrieda W. Leibniza (1610).
W „Lewiatanie”, o którym pisali chyba wszyscy wybitni filozofowie XX wieku, Hobbes szuka odpowiedzi na pozornie proste pytanie, które wciąż sobie zadajemy. Jak pogodzić wolność człowieka ze znośnym stanem życia politycznego i społecznego? Hobbes uważa, że kiedy nie istnieje społeczeństwo polityczne, człowiek człowiekowi wilkiem i trwa stan wojny wszystkich ze wszystkimi. Wszyscy pragniemy zabrać każdemu wszystko, łącznie z bydłem, domem i żoną. Nie jest to sytuacja godna pozazdroszczenia, ale w takim stanie jesteśmy całkowicie wolni, co nie jest pozbawione wartości. Dla bezpieczeństwa własnego i innych tworzymy społeczeństwo polityczne, w którym poddajemy się zarządowi, jaki zapewnia przede wszystkim dotrzymywanie słowa oraz umów, czyli umożliwia nam wolne życie, ale w granicach z góry określonych. Mamy prawo zbuntować się, jeżeli nadzorca nie zapewnia dostatecznego bezpieczeństwa. Bezpieczeństwo jednak oznacza ograniczenie wolności
Nie będziemy wdawali się w analizę koncepcji Hobbesa. Nie mam odwagi konkurować z wielkimi umysłami XX wieku, ani nie ma takiej potrzeby. Zdajmy sobie jednak sprawę z tego, jak niesłychanie aktualna jest teoria Hobbesa, chociażby – dla przykładu – w dzisiejszej Polsce. Czy władza (Lewiatan) zapewnia nam dostateczne bezpieczeństwo? Mam wątpliwości co do bezpieczeństwa zdrowotnego, edukacyjnego czy bezpieczeństwa pracy. Czy zatem mają uzasadnienie ograniczenia wolności, jakie są wprowadzane? Wszystko jedno czy to PiS – pytamy o władzę, jakiekolwiek byłyby jej poglądy, bo to jest trzeciorzędne. O bezpieczeństwo we wszystkich dziedzinach, bo to jedyny obowiązek władzy, jeżeli już się na jej nadzór godzimy. A jeżeli nie zapewnia, to należy ją usunąć. Jest to – według Hobbesa – jedyna okoliczność uprawniająca do nieposłuszeństwa.
Natomiast Leibniz pyta o obecność zła. O wytłumaczenie obecności zła w świecie. Dla niego ważne było, że zło jest obecne w świecie stworzonym przez dobrego Boga, ale kwestia obecności zła ma znacznie szerszy charakter. Kryzys nowożytności polega, między innymi, na ucieczce od zła. Nie od samego zła, bo od niego nie da się uciec, ale od przekonania o jego obecności. Robimy co możemy, żeby nie powiedzieć wprost: ten człowiek jest zły, to zachowanie jest złe, to jest rezultatem działania diabła. W gruncie rzeczy jesteśmy coraz bardziej anachroniczni, kiedy wszelkie manifestacje zła próbujemy wyjaśnić innymi przyczynami. Seryjny morderca to dla nas psychopata, który nie odróżnia dobra od zła. Czy to jest dobre wyjaśnienie strasznych zachowań? Natomiast kłamstwo to tylko metoda działania w sferze publicznej. Moim zdaniem to czyste zło. Przypomnijmy bogatą historię wątku faustycznego w kulturze europejskiej z „Doktorem Faustusem” Tomasza Manna. Jak po straszliwej wojnie i Zagładzie można nie mówić o złu. Także w ludziach. Unikanie zła, udawanie, że diabeł istnieje co najwyżej w bajkach dla dzieci, stanowi tragiczną cechę współczesnej kultury. I jest rezultatem dramatycznego zaniku filozofii spowodowanego czy to brakiem zapotrzebowania, czy to pomyleniem drogi przez samych filozofów.
Takich przykładów można przytoczyć dziesiątki, chociażby etyka Kanta czy idea wyzysku u Marksa. Zgoda na zapomnienie o filozofii ma wiele przyczyn, ale na pewno nie jest wśród nich niska wartość samej filozofii, jeżeli czytać bezpośrednio wielkich filozofów, a nie ich zbanalizowane interpretacje. Mam zresztą często takie wrażenie (dalece nie ja pierwszy), że filozofia bliska jest poezji. Także w tym rozumieniu, że wielką przyjemnością dla ducha jest czytanie poezji, a nie – dobrych nawet – komentatorów i interpretatorów wierszy. Kiedy filozofia dociera do nas przez, czasem bardzo dobre, omówienia i streszczenia – nie jest już przede wszystkim aktem zdziwienia i namysłu, a papką intelektualną podaną w wygodnym naczyniu.
Cechą kryzysu nowoczesności jest także to, że filozofowie sami przestali wierzyć w fundamentalnych charakter swojej własnej refleksji. Przykładem wybitny filozof Richard Rorty, który w 1987 roku ogłosił esej zatytułowany „O pierwszeństwie demokracji w stosunku do filozofii”. Rorty uważa, że demokracja (proceduralna) opiera się na idei kompromisu, a filozofia rozważa kwestie, jakie kompromisowi nie podlegają. Zatem releguje filozofię do sfery prywatnej rozrywki intelektualnej. Tak sądzono w kończącej się epoce. Tak ceniono ówczesną demokrację – przypominam proceduralna, czyli zimną. Można zatem powiedzieć – posuwając się konsekwentnie do końca – że to demokracja proceduralna zabiła filozofię, bo filozofia traktowana poważnie stała się zagrożeniem dla tej demokracji.
Kiedy dzisiaj słucham rozważań o ruchach politycznych, o ich potrzebie, o utracie wiarygodności przez partie polityczne czy też przez obecny system reprezentacji – mam wrażenie ponurej powierzchowności. Żaden z tych problemów nie zostanie rozwiązany, jeżeli nie sięgniemy do filozofii. Jeżeli nie podejmie ich filozofia przypominająca, że o wszystkim tym była już mowa i to na znacznie wyższym poziomie niż obecnie. Chociażby Aleksander Hamilton czy Edmund Burke w końcu XVIII wieku. A potem co najmniej kilkunastu innych wielkich filozofów. Nowa demokracja nie wymaga odkrywania Ameryki, lecz wydobycia z tradycji tego, co wielkie i przydatne.
Lektura polecana: Edmund Burke: „Rozważania o rewolucji we Francji”.

O autorze

Fot. Wikipedia

Archiwum (prawie) codziennych notatek prof. Króla z przerwanego jego śmiercią cyklu…