Wokanda: prawo i co prawo znaczy?

Widziane z wnętrza sądowej sali prawo przestaje być abstrakcją. Kiedy służy obronie praw jednostki, staje się potrzebne jak powietrze do oddychania. Wiele jeszcze trzeba zrobić, by prawo stało się takim fundamentem ustroju, który potrafi podtrzymać demokrację. Będzie tak wówczas, gdy każda i każdy z nas będzie mógł przed sądem dochodzić nie tylko praw "politycznych", ale również "zwykłych" - w szkole, w szpitalu, w urzędzie.

Media są ważne

Nie ma "nielegalnych demonstracji". Nie ma "przepychanek z policją". Tych i wielu innych rzeczy nie wiedzą dzisiejsze media. Pomóż nam budować takie, z których opinia kształtuje "kulturę prawną". Niech się dzięki nim znajdzie odważny sędzia - obok tych bohatersko orzekających w sprawach politycznych - który zdecyduje o adopcji przez parę jednopłciową. Niech się znajdzie taki, który uzna, że ustrój polskiej szkoły skrajnie narusza konstytucyjną wolność zarówno nauczania jak indywidualnego rozwoju. Niech normą stanie się finansowa odpowiedzialność państwa za naruszenia prawa do zdrowia przez zatrute powietrze, do ochrony zdrowia przez zrujnowane szpitale. Media kształtują kulturę prawną. O ile same ją mają.
Wesprzyj nas

Wokanda: prawo i co prawo znaczy?

Są jeszcze sądy w Warszawie

Kinga Kamińska z białą różą

Całość tego uzasadnienia napisanego prawniczym, skomplikowanym językiem czytałam jak najciekawszą lekturę. Warto było zaskarżyć „miasto” – pisze Kinga Kamińska, która wygrała dwie sprawy w sądzie administracyjnym

W 2016 r. zarejestrowanym zgromadzeniem, acz nie występując o zezwolenie na zajęcie pasa drogowego (w rzeczywistości trawnika) stanęliśmy z trzema namiotami w Alejach Ujazdowskich. Zostałam kilkakrotnie spisana przez pracowników Zarządu Dróg Miejskich jako organizator tego zgromadzenia i prezydent miasta (gdyby ktoś nie wiedział – H. Gronkiewicz-Waltz) nałożył na mnie kary po 431,50 zł za każde spisanie. Odwołałam się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, które w kwietniu 2017 r. utrzymało wezwania do zapłaty w mocy i w tym momencie kary stały się wymagalne. Zapłaciłam, ale wystąpiłam do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego o stwierdzenie nieważności ukarania.

W styczniu 2018 r. wygrałam sprawy przed Wojewódzkim Sądem Administracyjnym, przeciwnik („miasto”) założył kasację. Naczelny Sąd Administracyjny w składzie: Sędzia delegowany przez WSA Jacek Czaja, sędzia NSA Krystyna Anna Stec i sędzia NSA Joanna Sieńczyło-Chlabicz podzielił w całości stanowisko WSA (o czym poniżej) i uznał, że skarga kasacyjna nie zasługuje na uwzględnienie, ponieważ pozbawiona jest usprawiedliwionych podstaw. Wyroki są ostateczne i nie podlegają zaskarżeniu. Na wyrok przyszło mi czekać niemal pięć lat. Można więc powiedzieć „sąd jak Pan Bóg – nierychliwy, ale sprawiedliwy”.

Uzasadnienie liczy czternaście stron. WSA, a później NSA podkreśliły, że w demokratycznym państwie prawa wolność słowa należy do podstawowych wolności obywatelskich, a gwarancje wolności zgromadzeń wynikają wprost z Międzynarodowego Paktu Praw Obywatelskich i Politycznych, ratyfikowanego przez Polskę w 1977, Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności ratyfikowanej przez Polskę w 1993. Naczelny Sąd Administracyjny podzielił stanowisko sądu I instancji, że zajęcie pasa drogowego na cele organizacji pokojowego zgromadzenia publicznego, podlegającego ustawie Prawo o zgromadzeniach, nie wymaga zezwolenia zarządcy drogi. Organizowanie pokojowych zgromadzeń i uczestniczenie w nich zaliczane jest do wolności konstytucyjnych. Stosownie do art. 57 Konstytucji państwo ma obowiązek zapewnienia możliwości realizacji tej wolności i wynikających z niej praw. W orzecznictwie Trybunału Konstytucyjnego wskazuje się, że poszczególne elementy przewidziane w art. 57 Konstytucji należy postrzegać przez pryzmat sfery autonomicznego działania jednostek, które w tym zakresie powinny pozostać wolne od ingerencji władzy publicznej. Zadaniem państwa ma być zapewnienie warunków realizacji danej wolności, a ewentualna interwencja organów władzy publicznej powinna mieć charakter wyjątkowy. W ocenie Trybunału Konstytucyjnego istotą wolności określonej w art. 57 Konstytucji jest pozostawienie każdemu możliwości określenia kwestii, której będzie dotyczyło zgromadzenie, oraz wyboru jego czasu i miejsca. Obowiązkiem władz publicznych jest nie tylko usunięcie przeszkód w zakresie korzystania z wolności zgromadzeń i zaniechanie nieuzasadnionej ingerencji w tę sferę, ale też podjęcie określonych działań, których celem będzie urzeczywistnienie tego prawa. Powyższe stanowisko znajduje również potwierdzenie w orzecznictwie Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.


Zgodnie z orzecznictwem ETPCz w społeczeństwie demokratycznym prawo do swobodnego, pokojowego zgromadzania się jest prawem fundamentalnym, a jego istotą jest możliwość obywateli publicznego wyrażania swoich opinii i sprzeciwu w różnych formach, w tym kwestionowania polityki i decyzji władz. W społeczeństwie demokratycznym władze zobowiązane są umożliwić pokojowe manifestowanie zarówno w drodze zgromadzania się, jak i innymi legalnymi środkami, ponieważ każda ingerencja władzy w sytuacji innej niż podżeganie do przemocy lub odrzucenia demokratycznego ustroju państwa sama godzi w demokrację, a w najlepszym wypadku jej nie sprzyja. W dalszej części Uzasadnienia NSA potwierdził, że namioty posadowione w pasie drogi stanowiły zaplecze dla legalnego, zarejestrowanego zgromadzenia, były zatem potrzebne do realizacji tegoż. Zgodnie ze stanowiskiem Trybunału Konstytucyjnego oraz Europejskiego Trybunału Praw Człowieka przepisy prawa powinny być interpretowane na korzyść prawa do pokojowego, swobodnego zgromadzania się, a wszelkie ograniczania wolności zgromadzeń powinny następować w wyjątkowych sytuacjach i gdy jest to konieczne w demokratycznym państwie dla jego bezpieczeństwa lub porządku publicznego.

Całość tego uzasadnienia napisanego prawniczym, skomplikowanym językiem czytałam jak najciekawszą lekturę. Warto było zaskarżyć „miasto”. Byłam zdesperowana i szykowałam się, żeby w wypadku przegranej w NSA pójść z tą sprawą do Strasburga. A tu okazało się, że wygrałam i teraz muszą mi zwrócić za każdą sprawę 431,50  plus 100 zł za wpis sądowy. Jako się rzekło: są jeszcze sądy w Warszawie.

fot. Facebook/Kinga Kamińska

O autorze

Poprzednio w Wokandzie

Prawo w internecie

Dane Google Trends - częstość wyszukiwania haseł o sądach odpowiada najwyraźniej wyłącznie użytkowym potrzebom. Im "bliżej ludzi", tym zainteresowanie większe...

Wspieraj obywatelskie media

Od mediów zależy poziom kultury prawnej społeczeństwa, ale także wśród sędziów.
Wesprzyj nas