Serce i rozum. Dlaczego zbierałem podpisy pod kandydaturą Rafała Trzaskowskiego

W sercu wielu z nas zabłysła nadzieja, że kolejny obywatelski zryw, jakim jest akcja zbierania podpisów z poparciem dla kandydatury Rafała Trzaskowskiego, obudzi w nas ducha walki i Dudę z pałacu pogonimy

Łudzimy się, że kiedy nasz kandydat uzyska nad Dudą gigantyczną przewagę, Kaczyński nie odważy się bezczelnie wyborów sfałszować, ani tym bardziej je unieważnić przy pomocy Małgorzaty Manowskiej, „pierwszej prezes” Sądu Najwyższego. 

Co mówi serce

Od znajomych słyszę, że trzeba machnąć ręką na ostrzeżenia profesorów prawa, iż szykowane wybory prezydenckie nie będą przeprowadzone zgodnie z Konstytucją. Inaczej ponoć nie można, a ich bojkot to oddanie Polski PiSowi walkowerem. Do tego dochodzi emocjonalny szantaż: – Skoro nie ma 100 procentowej pewności, że Duda zostanie ponownie prezydentem, warto trzymać się do końca tej znikomej szansy, że jakimś cudem stanie się inaczej.

Wewnętrzny głos przypomina, że w polityce nie jest nic takie jednoznaczne i oczywiste i to, co się w niej dzieje, nie sposób ogarnąć rozumem. Bo skoro Zjednoczona Prawica nie jest już tak spójna jak dawniej, a trend społecznych nastrojów szybko się odwraca (co widać na prawicowych fejsowych grupach), nie można pozostać w domu, bo za cenę zlekceważenia konstytucyjnej zasady warto podjąć nierówną walkę z mafią demolującą od pięciu lat Polskę.


PRZECZYTAJ TAKŻE: Kasprzak: – Nie ma analogii pomiędzy wyborami 28 czerwca 2020, a tymi historycznymi z 1989 roku


Mimo, że zadeklarowałem, że w tym plebiscycie (para) wyborczym udziału nie wezmę, jeszcze tego samego obietnicę złamałem zbierając wśród sąsiadów podpisy pod kandydaturą Rafała Trzaskowskiego. Wprawdzie nie jest to mój kandydat pierwszego wyboru (zdecydowanie wolę Hołownię) postanowiłem kandydata KO wspomóc, kierując się jednak bardziej sercem niż rozumem. Pękłem, bo serce podpowiedziało, że jeśli uda się zebrać tych podpisów nie sto tysięcy lecz milion, pokażemy, że demokraci wciąż są siłą.

 Co mówi rozum

Rozum też przemówił argumentując, że skoro nowa niekonstytucyjna ordynacja jednego z kandydatów dyskryminuje, dając mu na zebranie podpisów tylko tydzień (konkurenci mieli 2 miesiące), to psim obowiązkiem każdego demokraty jest sprawić, by wymaganą liczę podpisów zebrał. Warto w tym miejscu podkreślić, że emocjonalnym złudzeniu ulegają ci, co przekonują, że te niedoskonałe wybory przypominają te z 4 czerwca 1989. Tamte udało się wygrać wyłącznie dlatego, że komuniści chcieli się podzielić władzą i odpowiedzialnością za kraj, o czym teraz przecież nie ma mowy.


PRZECZYTAJ TAKŻE: Prawie wybory czy tylko referendum?


Teraz wręcz rozum krzyczy, że tych wyborów wygrać się nie da. Nie po to PiS podbił Sąd Najwyższy, by ten miał zatwierdzić niekorzystny dla Andrzeja Dudy wynik. Niewykluczone też, że wykorzysta pandemię by je sfałszować, a w najlepszym scenariuszu, by je odwołać w ostatniej chwili wprowadzając stan nadzwyczajny.


Uważam, że zwolennicy czerwcowych „wyborów” 2020 stają u boku grabarzy Konstytucji i sami dorzucają garściami ziemię na wieko jej trumny, nie do końca zdając sobie z tego sprawę. 

Nie mam najmniejszej wątpliwości, że posłowie parlamentarnej opozycji wraz z kandydatami oraz publicystami legitymizują bezprawie oraz tworzony przez PiS autorytarny ustrój. Myślę o tym zawsze, gdy słyszę w radio publicystę, który mówi o tym, że nad ustawą musi się pochylić Trybunał Konstytucyjny (choć jest fasadowy). Jestem przekonany, iż przeciętny wyborca już dawno się pogubił i nie widzi, że poniewieraną przez polityków konstytucję trzeba bronić. 

Dla wielu z nas, tych bardziej świadomych obywatelskich – konstytucja stanowiła najważniejszy punkt odniesienia, była systemem wartości napędzającym do dalszych demokratycznych działań. Dla polityków jest już przeszłością, do której może wrócić by chcieli, ale do ich dalszego funkcjonowania konieczna przecież nie jest. 


PRZECZYTAJ TAKŻE: Nowe wybory: czerń i biel


My, obywatele, bez konstytucyjnej aksjologii straciliśmy busolę i mamy mniejszą motywację do dalszej aktywności. 

Zwolennicy czerwcowych wyborów pocieszają, że jeśli PiS wynik niekorzystnego wyniku wyborów unieważni w Sądzie Najwyższym, to będzie Majdan (jestem przekonany, że gdyby był, to zrobią go nie demokraci, lecz ludzie, którym bliżej do faszyzmu.) 

Najprawdopodobniej jednak żadnego Majdanu nie będzie i PiS przystąpi do kneblowania mediów, likwidacji samorządów i uchwalania Małej Konstytucji, podobnej do tej z 1947 roku, do czego przyłożą się posłowie „opozycji”.

Do tego doprowadzi nas legitymizacja reguł gry narzuconych Kaczyńskiego.

fot. Katarzyna Pierzchała

O autorze

1 thought on “Serce i rozum. Dlaczego zbierałem podpisy pod kandydaturą Rafała Trzaskowskiego

  1. Tamte wybory w czerwcu 1989 udało się wygrać, bo komuniści chcieli podzielić się władzą – przekonuje Paweł Wrabec. Chcieli? Najpierw zagwarantowali sobie bezpieczną większość i wejście wszystkich ważnych kandydatów, a przynajmniej tak im się wydawało (lista krajowa). No i mieli jeszcze plan B. Plan B upadł, gdy okazało się, że w obwodach zamkniętych, gdzie głosowało wojsko i milicja też przeszli kandydaci Solidarności. Przynajmniej tak mówią historycy.
    Oczywiście te wybory są jednym wielkim skandalem prawnym. Z licznych powodów, których po raz kolejny wymieniać nie warto. Udział w nich, to gra z szulerem znaczonymi kartami. Jednak usiądę przy tym stoliku, wezmę te karty i zagłosuję. Dajmy sobie szansę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Głosy w dyskusji

Wybory już za:

Dni
Godzin
Minut
Sekund

Znaczenie „partyjnego programu”

Wygrane kampanie PiSu w praktyce uruchamiały spontaniczne działania oddolne (by użyć ukochanego słowa z czasów „Solidarności”) nie tylko działaczy partyjnych, ale bardziej zaangażowanych wyborców PiSu. Program najwyraźniej do nich przemawiał i zostawiał miejsce na włączenie się w akcję za własną partią.

Czytaj »