Strajk: stan bezprawia trwa w tym ośrodku od lat

W pokoju panuje zaduch. Za-duch jest przeciwieństwem ducha i oddychania. Tu się trudno oddycha. Już nie tylko w przenośni. Naprawdę nie ma czym oddychać. A oni jeszcze wyłączają klimatyzację. Chcecie wiatraków, pytają rechotliwie strażnicy? To sobie kupcie. Mają poczucie, że za przyzwoleniem prawników stworzono im getto, obóz koncentracyjny. Przecież tu siedzą ludzie, którzy za groźbę karalną skazani byli na dwa lata i tacy, którzy nigdy nie mieli na swoim koncie ani zabójstwa, ani przestępstwa seksualnego, i nie od dawna nie ma już Mariusza T, którego użyto jako pretekst dla przepchnięcia ustawy.  I wtedy nie wiadomo, czy brak tchu, to z temperatury, czy z nerwów.

Temperatura skacze do 30 stopni. Nerwy nie mają miary. Wyłączyli klimatyzacje. Bo?  Roznosi koronowirusa. Przecież to bzdura! No i co z tego, skoro mogą, to wyłączają. Do tego jeszcze blachą zabijają okna. Po co? Koronawirus? Czy to ma sens? Nie, ale można zwalić na Sanepid. Czy sanepid naprawdę nakazał wyłączyć klimatyzację. Sanepid nie potwierdza.

Jak więc wygląda prawda? A kto to wie? Zatrzaśniętych w ciasnych pokojach jak w klatkach zbywa się jak zwykle stwierdzeniem — „góra kazała” lub „bezpieczeństwo ośrodka”. Jeszcze częściej nic się im nie mówi, nic nie tłumaczy. Tu nic nie mówi się wprost. Po co, kto gada z rzeczą? Pacjent to człowiek, a nie rzecz. Hm, naprawdę? Może na papierze, ale przecież taki nie podskoczy ani lekarzowi, ani pielęgniarce, ani strażnikowi.

Strażników jest tłum. Najczęściej młodzi chłopcy. Wcześniej wielu z tych, co dziś są w Ośrodku strażnikami zbierało jagody, grzyby, jeździli do Niemiec i handlowali używanymi samochodami rozkładanymi na części. Teraz dostali kajdanki, pałę, mundur. Mogą rozstawić nogi, maszerować jak cień za człowiekiem, który idzie do toalety, zakuć go w kajdanki, by wyglądało, że ten starszy pan jest groźny. Mogą odebrać przysłany „Tygodnik Powszechny”, „Przegląd” i „Politykę” pod pretekstem, że zawiera pornografię (mam te zakwestionowane numery; trzymam je jako dowód). A jak zdenerwowany pacjent odwarknie to od razu wpis do karty agresji. Kartę wymyśliła żona dyrektora. Można w niej wpisać każdy bluzg i uznać za agresję. Bluzgi strażników też? Bez żartów. Ale jak to? Żona dyrektora też jest zatrudniona w Ośrodku? Też, i gdyby przyjrzeć się rodzinnym powiązaniom, to po stronie zatrudnionych, Gostynin to jedna wielka rodzina.  Nawet pani od posiłków ma w Ośrodku trzech synów. Wszyscy strażnicy? Wszyscy. Do tego nie trzeba wykształcenia. W końcu ustawa wymaga, by mieli kwalifikacje do ochrony przedmiotów i obiektów. To dowód na to, że nie tylko w nazwie ukutej przez Jarosława Gowina, ale i w treści przepisów od początku planowano tu zgodę na uprzedmiotowienie i odczłowieczenie ludzi. Mimo to, ustawa przeszła. Strażników na tej małej przestrzeni jest już około 170 i pewnie będzie więcej. To strona medalu o której mówimy rzadziej —Ośrodek stał się nagle ważnym lokalnym źródłem zatrudnienia.

Jak pacjent zapyta strażnika, to może usłyszeć, że podskakuje, więc pytanie bywa aktem odwagi, albo nierozwagi. Od czego to zależy? Od humoru, od strażnika, od dnia. Ale teraz w tym ścisku, smrodzie, gorącu i tłoku, gdy i oni, strażnicy nie mają, gdzie zjeść, usiąść, pobyć, rozmowa — powiedzmy eufemistycznie — się nie klei. Oficjele mówią, by pacjenci pisali maile. Kpią? Udają? Czy naprawdę nie wiedzą? Przecież pacjenci nie mają dostępu do maili ani do Internetu. Nie mogą nawet pożyczyć z drugiego pokoju ołówka, przekazać gazety, książki, czy nawet oddać książki do wspólnej biblioteki. Te, co są kupowane zarówno książki jak i gazety kupowane są wedle widzimisię kadry, bez konsultacji ze stłoczonymi, pozbawionymi wolności ludźmi.  Są więc na strzępy słów, podejrzeń, zasłyszeń, obserwacji z których lepią wieści. 

Jeden ze strażników jest na kwarantannie. Wychodzi im z tego, że tak jak poprzednio odrę, tak i teraz strażnicy przywlekli do Ośrodka koronawirusa, albo jego wzmożoną groźbę. Z tego jeszcze bardziej ubywa powietrza. Oczywiście informacje tę ukrywa się przed pozbawionymi w Gostyninie wolności. Jednak nerwowe działania, obecność nagle przyłbic i jeszcze większe ograniczenie przestrzeni i stłoczenia nie pozostawia złudzeń. Zagraża im Koronawirus.  

Śmierć przez uduszenie jest straszna. To stąd powiedzenie, że tonący brzytwy się chwyta. Wiadomości przekazywane nie wprost, kanałami bywają wyolbrzymione, zmienione. Nie ma świeżego powietrza, a im dodatkowo przybijają blachy w oknach. Po co?

W pokojach pierwotnie przeznaczonych dla jednej osoby, są stłoczeni na piętrowych, więziennych pryczach po ośmiu ludzi. Ciągły hałas, tłok i ani chwili i miejsca na pobycie w pojedynkę, samemu. Żadnego miejsca na intymność, ciszę, skupienie.

Ludzie tu przebywający są w różnym wieku, częściej jednak są starsi niż bardzo młodzi, choć i tacy się zdarzają. W szpitalach psychiatrycznych nie jest lepiej? Być może nie jest lepiej, ale to nie powód, by w ten sposób normalizować patologię.  Może i w zakładach psychiatrycznych przetrzymuje się ludzi za długo. Może i tam bardziej niż o zdrowie ludzi dba się o utrzymanie posiadanej nad nimi władzy. To znaczy, że i tam może być równie groźnie jak w Gostyninie.

22 czerwca 2020 umieszczeni w Krajowym Ośrodku Zapobiegania Zachowaniom Dyssocjalnym w Gostyninie zdecydowali się podjąć strajk. 23 czerwca 2020 go podjęli.

To niezwykłe. Wbrew bowiem przylepianym tym ludziom dehumanizującym etykietom są oni zasadniczo bezgłośni, bezszmerowi, bezdźwięczni. Zdani na łaskę i niełaskę strażników, kadry i obojętnych wobec nich większości sądów wybierają bezwolność. Wiedzą, że nic od nich nie zależy, a przyprawiona im gęba nie sprzyja zainteresowaniu ich losem. Każdego dnia, w dziesiątkach decyzji, gestów, słowach daje im się do zrozumienia, że nie mogą liczyć na bezstronność, jawność, przejrzystość reguł i zasad. Poniżające, degradujące praktyki są stałym elementem ich codzienności. W ich więc interesie jest zadbać o skrawki spokoju i nie narażać się. Ich sytuacja jest zbliżona do poddawanych wstrząsom elektrycznym bez jakiejkolwiek logicznej przyczyny i związku. Zatrzaśnięci w Gostyninie ludzie mają poczucie, że na nic nie mają wpływu. Podejmowane przez nich działania są ignorowane. Nie ma jak uciec od doświadczanych przykrości.  Na początku obecna w Gostyninie Rzeczniczka praw pacjenta została szybciutko zwolniona, bo zgodnie z obowiązującymi procedurami zgłaszała dostrzegane naruszenia praw i procedur. Dobijający się o przestrzeganie praw Rzecznik Praw Obywatelskich traktowany jest w Ministerstwie Zdrowia, w Ministerstwie Sprawiedliwości i w Ośrodku jak intruz. Raporty nielicznych przedstawicielek/przedstawicieli mediów i prawa są ignorowane. Pracujący tam specjaliści nie są poddawani superwizji. Jednocześnie wystawiane przez nich pozytywne opinie są lekceważone przez sądy. Nie wiadomo, czy ze strachu, czy z personalnych rozgrywek. Dbałość o przestrzeganie prawa? Tak, i tego też nie można wykluczyć, ale i w podejmowanych decyzjach trudno się tego doszukać.

W warunkach dotkliwego braku kontroli nad własnym życiem i niemożliwości uniknięcia zadawanych cierpień zarówno ludzie jak i wykorzystywane do podobnych eksperymentów zwierzęta, popadają w apatię, martwotę, zanurzają się w beznadziei. W nauce taki stan nazywa się syndromem wyuczonej bezradności. I ten syndrom w Gostyninie wśród zatrzaśniętych w nim ludzi, dominuje.

Trzeba więc było skrajności, by doprowadzić do wewnętrznej solidarności i decyzji o strajku wystarczająco wielu, by wreszcie zainteresować Ośrodkiem media lokalne i centralne.

To nie jest pierwszy strajk. Prześladowani i nękani podejmowali strajk, często nawet na długo, lecz niewiele zyskiwali, bo działali w pojedynkę.

Tym razem sprzeciw i protest podjęło ponad 30 osadzonych w Gostyninie.


PRZECZYTAJ TAKŻE: Adam Bodnar: – Pozostaje mieć nadzieję, że te wybory zostaną przeprowadzone zgodnie


Strajk oznacza więc, że ludzie zostali doprowadzeni do ostateczności. 20 punktów żądań została przyjęta do wiadomości przez Dyrektora, bo nagle o Ośrodku zaczęto pisać. Żądania te dotyczą dla ludzi na wolności spraw błahych. Tym wyraźniej świadczą o poziomie deprywacji, skoro w żądaniach strajkowych trzeba wspominać o możliwości samodzielnego zrobienia sobie w pokoju herbaty lub kawy; o spacerze w miejscu do tego przeznaczonym, a nie na placu przeciwpożarowym, o dostępie do radia, telefonu, telewizora, o możliwości przekazania książki do drugiego pokoju lub podzielenia się posiłkiem. Wreszcie o to, by można dziecko, które przychodzi odwiedzić ojca przytulić.

Zażądali też dymisji dyrektora i kierownika ochrony. Nie przez złość, ale z obawy o swoje życie i zdrowie. Sposób, w jaki ośrodek funkcjonuje zagraża i życiu, i zdrowiu tam umieszczonych.

Strajk trwa. Strajkujący wystąpili i o to, by w zapowiedzianych mediacjach obserwatorem mógł być przedstawiciel Rzecznika Praw Obywatelskich, a ich reprezentowała wskazana przez nich prawniczka. Mediacje mogą odbywać się zdalnie. To usuwa argument, że nie mogą wpuścić prawniczki i człowieka od RPO na teren. Zresztą dziś wpuścili nagle przysłana tam rzeczniczkę praw pacjentów. Można? Jak się chce — można.  

Postulaty strajkujących jak na razie, choć pozwalają zniwelować naruszane na co dzień w Gostyninie prawo — pozostają w większości, bez odzewu.

W trakcie podjętych przez Dyrekcję z pozbawionymi w Gostyninie wolności rozmów, do Ośrodka przybył kolejny — 90ty człowiek.

Prawo tymczasem nie pozwala, by przebywało w nim więcej niż 60 osób. Dyrektor nie ma prawa, prawa nie łamiąc przyjąć lub przetrzymywać kogokolwiek, kto nie został tam wysłany przez sąd w trybie przepisu, który w Gostyninie, zgodnie z Ustawą z 22 listopada 2013 r. , umieszcza. I nie ma prawa przyjąć nikogo w sposób, który prowadzi do naruszenia prawa. Stan bezprawia w tym miejscu trwa jednak od lat.

Zdjęcie: gostynin.info

O autorze

5 thoughts on “Strajk: stan bezprawia trwa w tym ośrodku od lat

  1. Artykuł napisany wyłącznie z perspektywy pacjentów. Warto choć zainteresować się tym, jak to wygląda naprawdę, zanim uzna się za fakt słowa tych ludzi, bez żadnej weryfikacji, i wyciągnie się tak daleko idące wnioski na temat pracujących tam osób.

    1. Do Kamila. Szanowna Pani bedę wdzięczna za perspektywę ludzi, którzy tam pracują. Z góry dziekuję.

  2. Szanowna Pani Kamilo … ma Pani odwagę na napisanie komentarza, brak jej jednak Pani w momencie, kiedy może Pani wypowiedzieć się w czasie wizytacji ośrodka przeprowadzanych przez pracowników Biura Rzecznika Praw Obywatelskich, bądż też Krajowego Mechanizmu Prewencji . Nie ma Pani również odwagi wypowiedzieć się w środkach masowego przekazu. PERSPEKTYWĘ pacjentów potwierdzają wygrane przez nich procesy sądowe. Pani – jako pracownik ośrodka doskonale o tym wie.
    Serdecznie Panią pozdrawiam Piotr W.

Skomentuj KOMOSA Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Głosy w dyskusji

Wybory już za:

Dni
Godzin
Minut
Sekund

Znaczenie „partyjnego programu”

Wygrane kampanie PiSu w praktyce uruchamiały spontaniczne działania oddolne (by użyć ukochanego słowa z czasów „Solidarności”) nie tylko działaczy partyjnych, ale bardziej zaangażowanych wyborców PiSu. Program najwyraźniej do nich przemawiał i zostawiał miejsce na włączenie się w akcję za własną partią.

Czytaj »