Świadectwa Buntu. Kiedyś w „Solidarności”, dziś znów protestuje na ulicy

W latach 50. ubiegłego wieku brała udział w wiecach przed pomnikiem Adama Mickiewicza w Poznaniu. W październiku 1956 r. oddawała krew dla powstańców na Węgrzech. Działaczka „Solidarności”, w stanie wojennym bez pracy. Dziś znów protestuje na ulicy, wspiera Obywateli RP, z dumą trzyma flagę Unii Europejskiej


Rozmowa z Mirosławą Mencel *

Katarzyna Urbaniak: Co spowodowało, że w latach 80. w PRL zaangażowała się pani w działalność opozycyjną?

Mirosława Mencel: W 1980 roku kończyłam studia na wydziale Budownictwa na Politechnice Poznańskiej. Pamiętam, 15 sierpnia wróciłam do Kalisza po konsultacji z promotorem. Przyjechałam do domu i słyszę: Lublin, Wrocław, Gdańsk, wszędzie coś się działo. To był ten moment, kiedy zachłysnęłam się nadciągającą, w moim odczuciu, wolnością. I wtedy przepadłam, cała. Tak zaczęła się moja historia z polityką.

Po internowaniu Tolka [Antoni Pietkiewicz – były wojewoda kaliski, współpracował z ROPCiO i KOR – red.] opiekowałam się jego schorowaną matką. Byłam dla niego łącznikiem, gdy ten ukrywał się nie wróciwszy z przepustki do ośrodka odosobnienia w Białołęce. Zaaranżowałam spotkanie Pietkiewicza z Andrzejem Wojkowskim, który wtedy tworzył grupę drukarską, i to on zwerbował mnie do podziemia. Drukowaliśmy gazetki, biuletyny. Pracowałam wtedy w NOT w poligrafii. Kontakt utrzymywałam z Antonim Pietkiewiczem i Bogusiem Śliwą [członek ROPCiO, po 13 grudnia’81 internowany, potem zmuszony do wyjazdu z kraju – red.]. Pierwsza drukarnia była na ulicy Staszica, później przenie śliśmy się na Aleję Wolności. Pisałam też artykuły do prasy podziemnej, współtworzyłam takie czasopisma jak: „Społeczeństwu do przemyślenia” i „Wiadomości dnia”.


Ale 13 grudnia 1981 r. wprowadzono stan wojenny…

To był wielki szok, w niedzielę rano włączyłam telewizor, na ekranie pojawił się generał Jaruzelski, który wygłosił mowę, że w związku ze strajkami, zamieszkami trzeba zrobić porządek w Polsce. Byliśmy dla nich wrogami, należy przeciw nam wyprowadzić policję i wojsko. Pobiegłam do siedziby Zarządu Regionu NSZZ „S”. Tam koleżanki na własną rękę wynosiły wszystkie rzeczy. Dalekopis był roztrzaskany. Do dziś nie wiem, czy to komuniści go rozbili. Po przeciwnej stronie ulicy „S” miała swoją drukarnię. Gdy weszłam do środka okazało się, że Tolek Pietkiewicz, jakby nigdy nic, wykonywał swoją pracę. Zdążyłam jeszcze zabrać plakat na temat spotkania „S” z delegatami z Francji.

4 listopada 1982 roku została pani aresztowana.

W garażu u Edka Grzelińskiego [działacz podziemnego Tymczasowego Komitetu Koordynacyjnego „S” w Kaliszu, drukarz, w 1982 r. skazany na 2 lata więzienia – red.] znajdowała się drukarnia. Dorwali nas na gorącym uczynku. Skończyliśmy drukowanie, ręce czarne od druku, bo wszystko było robione na prymitywnym powielaczu. Zażartowałam: jakby ktoś zobaczył moje ręce to od razu wiadomo by było, co robiłam. I wtedy wpadła bezpieka.


Agnieszka Wdowczyk, córka pani Mirosławy, uczestniczka Ruchu Obywatele RP: – Aresztowanie mamy było dla mnie szokiem, świat się zawalił, ale równocześnie byłam z niej dumna. Wciąż jestem. To ona ukształtowała moją świadomość obywatelską, nauczyła, że nie można być obojętnym ani biernym.


– Na początku siedzieliśmy w areszcie w Kaliszu, później nas przewieźli do Wrocławia, bo drukarze podlegali pod Sąd Wojskowy we Wrocławiu. Zapakowali nas w samochód. Pamiętam, że jedli bułki z szynką i bardzo im zazdrościłam, bo byłam taka głodna. We Wrocławiu spędziłam Święta Bożego Narodzenia. Bardzo brakowało mi rodziny. Na rozprawę mąż dowiózł mi wszystko, nawet bakalie i słodycze. W celi stała choinka.

W areszcie byłam do 27 grudnia 1982 r. Poznałam tam wiele kobiet, które podzieliły mój więzienny los, wśród nich była Barbara Labuda oraz działaczki z „Solidarności Walczącej”. To był jedyny czas kiedy przede mną i za mną ktoś otwierał i zamykał drzwi. Miałam wtedy dużo wolnego czasu, chociażby na zaplatanie moich długich włosów.

Wróciłam do Kalisza i szukałam pracy. Nigdzie nie chcieli mnie przyjąć. Mówili: – No wiesz, takiego mola sobie na głowę brać? Po paru miesiącach wróciłam do pracy do NOT-u. Dyrektorowi powiedzieli, że w małej firmie jest bezpieczniej dla nich, niż gdybym się dostała do dużego zakładu. Nie byłam już kierownikiem tylko referentem. Moja pensja znów była najniższa.


Dostała pani wyrok dwóch lat więzienia w zawieszeniu na trzy lata.

– Otrzymałam stosunkowo niski wyrok, wnioskował o taki prokurator. Albo mieliśmy dużo szczęścia, albo była to rozprawa na pokaz. Nikt przez cały czas nie powiedział mi złego słowa. Traktowana byłam bardzo urzędowo, ale grzecznie. Nigdy nie żałowałam tego, co robiłam w podziemiu solidarnościowym.

Wysłała też pani telegram z gratulacjami do Wałęsy.

– To było kiedy Wałęsa otrzymał Nagrodę Nobla, wysłałam do niego telegram z gratulacjami. Wiedziałam, że nie dojdzie, ale chciałam by władza go widziała. Do dziś mam pokwitowanie z poczty.

Po 30 latach od tamtych wydarzeń znów jest pani na ulicy, wspiera Obywateli RP, z dumą trzyma flagę Unii Europejskiej, nie bacząc na porę roku i pogodę. Stawała pani w obronie Trybunału Konstytucyjnego, Sądu Najwyższego, wolnych mediów, ale też dzielnie kroczyła na Marszu Równości. Dlaczego?

– Bo te rządy znowu się wypaczyły i to nie są ci, którzy wywalczyli wolność. To jest narybek żądny władzy, dlatego się przyłączyłam. Przecież Jarosław Kaczyński wtedy nie działał, teraz też tylko rozdaje karty i nie poniesie odpowiedzialności. Wierzę, że ich pogonimy.

Co jest nie tak z polskim społeczeństwem, że tak słabo angażuje się w obronę praworządności, demokracji, praw człowieka ?

– Rząd rozdaje kasę na prawo i lewo. Jak zabraknie pieniędzy wówczas wyjdą na ulice wszyscy. To już kiedyś było, gdy wszystko było na kartki. Tak jest zawsze: dla większości nie liczy się wolność, demokracja, praworządność. Ludzie nie widzą, że to im się zabiera. Zwykłego zjadacza chleba najbardziej interesuje pełna micha. Myślę, że jeszcze potrzeba dwóch lat na zmiany. Musi brakować towaru, pieniędzy, a kryzys nadciąga.

W niedzielę miały odbyć się wybory prezydenckie….

– I tak powiedziałam sobie, że na wybory nie idę, nie pozwolę z siebie robić pajaca. Jakbym nie zagłosowała i tak oni wygrają. Jak nie dostaną od ludzi głosów, to sobie dorobią. Nie wierzę im.

Wygramy?

– Kiedyś tak, ale to jeszcze potrwa.

Myśli pani, że Morawiecki, Ziobro, Kamiński staną przed Trybunałem Stanu ?

– Nie wierzę, że tak się stanie. Na partie opozycji nie można liczyć, oni mają już swoje stołki. Stołki, które deprawują. Nie dojdzie do porozumienia.

Rozmawiała Katarzyna Urbaniak, Obywatele RP Kalisz

  • Mirosława Mencel  w latach 50. ub. wieku  uczestniczka wieców przed pomnikiem Adama Mickiewicza w Poznaniu. W październiku 1956 r. oddawała krew dla powstańców na Węgrzech. Od 1980 w Solidarności, związana z ZR Wielkopolska. Po 13 grudnia 1981 r. przez kilka miesięcy bez zatrudnienia; 1982-1983 na rencie; działaczka podziemnej TKK „S” Regionu Wielkopolska. Odznaczona Krzyżem Wolności i Solidarności oraz Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.

O autorze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Głosy w dyskusji

Wybory już za:

Dni
Godzin
Minut
Sekund

Znaczenie „partyjnego programu”

Wygrane kampanie PiSu w praktyce uruchamiały spontaniczne działania oddolne (by użyć ukochanego słowa z czasów „Solidarności”) nie tylko działaczy partyjnych, ale bardziej zaangażowanych wyborców PiSu. Program najwyraźniej do nich przemawiał i zostawiał miejsce na włączenie się w akcję za własną partią.

Czytaj »