Szlak do wolności. Plenerowa wystawa we Wrocławiu

Wystawa „Szlak do wolności”, o drodze polsko-czechosłowackiej od 1945 roku,  to lekcja historii, której niechętnie się dziś uczy. Autorzy wystawy, Grzegorz Majewski i Czech Petr Blazek, pokazali równoległą, podobną i różną, drogę Polski i Czechosłowacji „od komunizmu”

Jak wiele już, ta wystawa plenerowa (przy ulicy Wita Stwosza/Szewska, obok polskokatolickiego kościoła Marii Magdaleny we Wrocławiu) udowadnia, że w epoce Internetu tego typu ekspozycje przeżywają swój renesans podobnie jak gry planszowe.

Nie jest fejkiem, tylko fragmentem wystawy, że Vaclav Havel i Jacek Kuroń piją nielegalnie na granicy wspólnie legalny alkohol. Nie jest hejtem, tylko faktem, że lata temu Macierewicz, Kuroń i Michnik siedzą razem i knują coś z Czechami i Słowakami na karkonoskim szlaku. Nawet Zbigniew Janas i Grzegorz Braun na jednym zdjęciu – nic tylko jak „na wtedy” – lajk…

Nic nigdy nie jest takie samo, ale los jednak wspólny.

Zamordowani polscy i czechosłowaccy bohaterowie, Pilzno 1953 i Poznań 1956 (trochę brakuje tu Października 1956) nasz i ich 1968 roku, ich i tu polskie samopalenie, Grudzień 1970, stan wojenny 1981, ich Karta 77… I Wrocław jako twierdza Wielkiej „Solidarności” i  wielkiego małego, ale dla PRL upierdliwego, Ruchu Wolność i Pokój. 

Miejsce powstania niepodległościowej Solidarności Walczącej, happeningowej Pomarańczowej Alternatywy, międzynarodowej Solidarności Polsko – Czechosłowackiej (dziś Czesko – Słowackiej). Miejsce, w którym jesienią 1989 roku (u nas już Mazowiecki, tam nadal „beton”) zorganizowano festiwal niezależnej, co znaczyło wtedy nielegalnej, kultury czeskiej i słowackiej. Na który Czesi i Słowacy przedzierali się prawie jak na Zachód. Festiwal pozwolił poznać ich nam tu, „bo noclegi jakieś” i miał oczywisty wpływ na czechosłowacką Aksamitną Rewolucję , która wybuchła jakby nazajutrz. I temu zasłużenie dla ówczesnych organizatorów poświęcona jest głównie wystawa.

Wystawa przypomina też zapomnianych, jak ciężko od lat chorego Mieczysława „Duczina” Piotrowskiego. 

Siedzę przy tych trzynastu planszach. Mimo mżawki ludzie przystają i czytają, czytają i znowu przystają.

fot. archiwum Grzegorza Majewskiego

O autorze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Głosy w dyskusji

Wybory już za:

Dni
Godzin
Minut
Sekund

Znaczenie „partyjnego programu”

Wygrane kampanie PiSu w praktyce uruchamiały spontaniczne działania oddolne (by użyć ukochanego słowa z czasów „Solidarności”) nie tylko działaczy partyjnych, ale bardziej zaangażowanych wyborców PiSu. Program najwyraźniej do nich przemawiał i zostawiał miejsce na włączenie się w akcję za własną partią.

Czytaj »