Wygrać, co da się wygrać. Czy opozycja jest na to gotowa?

Kryzys ekonomiczny, który już się zaczął, zapewne zdmuchnie ze sceny politycznej zarówno Kaczyńskiego, jak i resztę jego najbliższych współpracowników. Czy opozycja będzie na to przygotowana?

(…)

Skłócony naród, król niepewny, szlachta dzika
Sympatie zmienia wraz z nastrojem raz po raz.
Rozgrywka z nimi to nie żadna polityka,
To wychowanie dzieci, biorąc rzecz en masse.

Dlatego radzę: nim ochłoną ze zdumienia
Tą droga dalej iść, nie grozi niczym to;
Wygrać, co da się wygrać! Rzecz nie bez znaczenia,
Zanim nastąpi europejskie qui pro quo!

Jacek Kaczmarski, „Rejtan czyli raport ambasadora”, 1980

Te słowa Jacka Kaczmarskiego oddają obraz polskiej sceny politycznej nie tylko przed rozbiorami Polski. Niestety, aktualne są również dzisiaj. Podczas, gdy prezes PiS nie oglądając się na protesty skłóconej opozycji, robi swoje, liderzy innych partii popełniają błąd za błędem. W dodatku poza prezesem PSL, który faktycznie jest szefem swojego ugrupowania, trudno powiedzieć o nich, że to liderzy rzeczywiście.



Po 1989 roku kolejni prezydenci, z wyjątkiem Andrzeja Dudy i Bronisława Komorowskiego, byli niekwestionowanymi, autentycznymi przywódcami swoich partii. Lech Wałęsa rozbił w puch kontrkandydatów, bo niosła go jeszcze legenda lidera „Solidarności”, wielkiego ruchu społecznego, z którego dziś została tylko nazwa, postponowana przez obecne kierownictwo związku. Aleksander Kwaśniewski pokonał Lecha Wałęsę stojąc na czele formacji zrzeszającej zarówno byłych członków PZPR, jak i ludzi rozczarowanych reformami kolejnych solidarnościowych rządów. Był na tyle dobrym prezydentem, że w następnych wyborach nie miał praktycznie konkurencji. Później było już coraz gorzej.

Nieudolny prezydent Lech Kaczyński miał jednak potężne wsparcie formacji politycznej stworzonej przez brata bliźniaka. Stworzonej jednak dzięki niefortunnej decyzji premiera Buzka o powierzeniu teki ministra sprawiedliwości Lechowi, który umożliwił tym odbudowę pozycji będącego wówczas na dnie brata bliźniaka. To niewątpliwie dzięki Lechowi Kaczyńskiemu powstała partia, która dziś rządzi Polską.


PRZECZYTAJ TAKŻE: Obywatele RP wzywają kandydatów na prezydenta: Wycofajcie się!


Bronisław Komorowski, podobnie jak marionetkowy Andrzej Duda, nie mieli silnej pozycji w swoich partiach, na urząd wyniosły ich okoliczności i wola polityczna realnych przywódców ich ugrupowań. O ile jednak Komorowski jako prezydent zachowywał się dość niezależnie od Donalda Tuska, to Duda jest całkowicie podporządkowany swojemu szefowi, którym jest „szeregowy poseł” Kaczyński.

Opozycyjne partie, niestety, nie mają dziś przywódców. Ludzi, którzy mieliby siłę, odwagę i determinację, by podjąć otwartą walkę o władzę w swojej formacji, a później przejąć odpowiedzialność za realizację wyznaczonych przez siebie celów. Poza prezesem PSL żaden z nich dzisiaj nie jest autorytetem nawet dla członków swojej partii, nie wspominając już o potencjalnych wyborcach.


W dodatku opozycja zamiast ze sobą współpracować, żeby odsunąć nieudolny rząd PiS od władzy, skupia się na nic nieznaczących protestach z mównicy sejmowej. Zupełnie nie rozumiem, dlaczego kandydatką Koalicji Obywatelskiej została sympatyczna pani, o której można powiedzieć wszystko z wyjątkiem tego, że ma w sobie wolę walki o władzę. Dlaczego lewica wystawia równie sympatycznego kandydata, kiedy za sznurki pociągają tam inni ludzie? Czy znakiem firmowym obecnej opozycji jest brak chęci wzięcia odpowiedzialności za losy nie tylko Polski, ale choćby swoich partii? Tę sytuację bezwzględnie wykorzystuje prezes PiS, którego żądza władzy kieruje ku rejonom rzeczywistej dyktatury, nagiej przemocy wobec opozycji, a przede wszystkim wobec nas, obywateli.


PRZECZYTAJ TAKŻE: Hucpa z terminem wyborów jest po to, by odwrócić naszą uwagę


Nie licząc się już z nikim i niczym, będąc gotowym nawet do wyjścia z Unii Europejskiej, stary satrapa rządzi dzisiaj w sposób zupełnie nieakceptowalny w demokratycznych państwach. Kryzys ekonomiczny, który już się zaczął, a nikt dzisiaj nie potrafi przewidzieć kiedy się skończy, zapewne zdmuchnie ze sceny politycznej zarówno Kaczyńskiego jak i resztę jego najbliższych współpracowników. Czy opozycja będzie na to przygotowana?

Patrząc na to, co dzieje się dzisiaj, mam raczej czarne myśli. Jedynym wyjściem jest powstanie jakiejś centrowej formacji politycznej, która znalazłaby miejsce zarówno dla lewicy, jak i umiarkowanej prawicy. A na jej czele powinien stanąć ktoś, komu będzie na przejęciu odpowiedzialności za losy Polski naprawdę zależało. Inaczej wszyscy pójdziemy na dno, co z tego, że razem z PiS…

  • Krzysztof Siemieński, dziennikarz i żeglarz, były więzień polityczny w PRL.

O autorze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Głosy w dyskusji

Wybory już za:

Dni
Godzin
Minut
Sekund

Znaczenie „partyjnego programu”

Wygrane kampanie PiSu w praktyce uruchamiały spontaniczne działania oddolne (by użyć ukochanego słowa z czasów „Solidarności”) nie tylko działaczy partyjnych, ale bardziej zaangażowanych wyborców PiSu. Program najwyraźniej do nich przemawiał i zostawiał miejsce na włączenie się w akcję za własną partią.

Czytaj »