16.05.24. Historyczne traumy i współczesność...

Ukazała się niedawno książka, która z perspektywy studiów i badań charakterystycznych dla psychologii społecznej i politycznej wskazuje źródła, chciałoby się powiedzieć, odwiecznego wręcz i ciągle aktualnego w Polsce sposobu myślenia i traktowania państwa. Chodzi o pracę Michała Bilewicza, któremu – nawiasem mówiąc – prezydent Andrzej Duda od wielu lat nie chce nadać zasłużonego profesorskiego tytułu. Książka nosi tytuł Traumaland. Polacy w cieniu przeszłości (Wydawnictwo Mando, Kraków 2024). Dotyczy problemów, o których niedawno była już w tych Zapiskach mowa przy okazji prezentacji książek autorstwa Katarzyny Kasi i Grzegorza Markowskiego, Andrzeja Ledera, Jana Sowy czy Jarosława Kuisza (zob. tekst Siedem życzeń… z 8.02.2024). Najwyraźniej mamy do czynienia z „problemem gorącym”…

 Wiążą się z nim pytania: jak to możliwe i co powoduje, że młodzi Polacy, to jest ci, którzy po 1989 roku reprezentują kolejne już pokolenia ludzi urodzonych i dorastających w niepodległym państwie, naśladują sposób myślenia, język i wzory zachowań charakterystyczne dla czasów szczęśliwie minionych – tych, w których dorastały „pokolenia podległości”, jak je określa Kuisz (zob. tegoż, Koniec kultury podległości. Młodzi Polacy, liberalizm i przyszłość państwa, Warszawa 2018, s. 31). W lżejszej formie wyraźne oznaki takich postaw odnajdujemy – podpowiada ten sam autor – „w grach komputerowych, na podkoszulkach, w serialach telewizyjnych czy książkach dla masowego odbiorcy”. Wyraźniej nasycone są nimi oczywiście tzw. marsze niepodległości. W tle wszelkich tego rodzaju akcji patriotycznych wzmożeń stale w każdym razie pulsują ćwiczone jakby od zawsze tendencje do podziału na swoich i wrogów oraz wszystkiego, co się z tego wynika…

Bilewicz, podejmując te kwestie, skupia uwagę przede wszystkim na II wojnie światowej i jej psychologicznych konsekwencjach dla życia narodu. Zaczyna zaś od opisu naznaczonej dramatyczną historią lokalizacji swego miejsca pracy (Wydział Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego przy ulicy Stawki), by w konsekwencji przedmiot referowanych dalej badań i wynikającej z nich refleksji określić następująco:

Tak, wszyscy żyjemy na grobach. Tu się uczymy, studiujemy, pracujemy. Rodzimy i wychowujemy dzieci, wyprowadzamy psy, latem się opalamy, jesienią zbieramy jabłka i grzyby. Zimą narzekamy na drogowców, którzy znów nie odśnieżyli porządnie ulic. Złorzeczymy na polityków i podatki, smog, piratów drogowych. Wszystko to dzieje się  z traumatyczną historią w tle. A nawet nie w tle – tylko przez nią.  Bez zrozumienia historycznej traumy nie sposób pojąć tego, jak wygląda dzisiejsza Polska, jak Polacy reagują na porażki i sukcesy, jak radzą sobie z kryzysami i konfliktami, dlaczego nie potrafią rozmawiać o historii i traktują innych jak wrogów. O tym będzie ta książka (Traumaland…, s. 13).

Nieco dalej stawia Bilewicz pytanie zasadnicze: „Skąd pochodzą dzisiejsi Polacy i Polki?” I odpowiada na nie tak:

Nie łączy nas wspólnota pochodzenia – są wśród nas potomkowie wołoskich pasterzy, którzy osiedlili się w Beskidach, i potomkowie konwertytów żydowskich, którzy przyjęli chrzest wraz z polskimi nazwiskami Majewskich, Szymanowskich czy Jeziorańskich. Nie łączy nas wspólnota losu – niewiele jest miejsc w Europie, gdzie tak długo jak u nas przetrwały stosunki feudalne. Choć chlubimy się historią królów, rycerzy, poezją tworzoną przez warstwy oświecone, a wstydzimy przywar zaściankowej szlachty, to większość z nas ma wśród przodków głównie chłopów pańszczyźnianych, będących de facto niewolnikami tych, których dzieje opowiadamy na lekcjach polskiej historii. Nie łączą nas w końcu poglądy naszych przodków – jeszcze sto lat temu Polacy strzelali do siebie na warszawskim moście Kierbedzia w krótkiej, lecz niebezkrwawej wojnie domowej znanej jako przewrót majowy. Polacy fundamentalnie różnili się, jeśli chodzi o wizje państwa, a nawet nie zgadzali się co do tego, kto należy do ich narodu, a kto nie.

I podsumowując ten fragment swych refleksji, dodaje:

Jeśli więc mielibyśmy zadać sobie pytanie, jakie wspólne doświadczenie ukształtowało tych, którzy dziś są Polakami, to odpowiedź będzie oczywista. Doświadczeniem tym jest historia wojny […] Przodkowie współczesnych Polaków to ludzie, którzy doświadczyli największej zbrodni w historii ludzkości, gdy na niedużym obszarze, na terenie dzisiejszej Polski, Ukrainy, Białorusi i Litwy, dwa totalitaryzmy zabiły 14 milionów cywilów i jeńców wojennych. Polacy byli ofiarami zbrodniczych działań – wywózek, egzekucji, pacyfikacji wsi, masowych gwałtów, obozów pracy przymusowej i obozów koncentracyjnych. Jednocześnie na ich oczach dokonało się ludobójstwo Żydów i eksterminacja Romów. W okupacyjnej rzeczywistości nie byli wyłącznie biernymi świadkami tej tragedii, jak to nieraz próbuje się przedstawiać w dalekich od prawdy podręcznikach szkolnych. Holokaust zakończył historię Żydów polskich, których po wojnie i kolejnych migracjach została ledwie kilkutysięczna garstka z przedwojennej trzymilionowej społeczności (Traumaland…, s. 15-16).

W dalszych partiach swej książki Bilewicz prezentuje opisy sytuacji, zdarzeń i rezultaty badań polskich oraz międzynarodowych, które pozwalają zdefiniować pojęcie traumy, w tym traumy historycznej właśnie, jak również znaków jej dziedziczenia i charakteryzujących ją wyznaczników. Należą zaś do nich grupowy narcyzm, kultura narzekania, mitologie ofiary czy teorie spiskowe. Przeczytamy więc o dawniejszych i całkiem niedawnych przykładach tych zjawisk, jak choćby o zachowaniach i spiskowych koncepcjach, które wywołała pandemia koronawirusa. Przeczytamy zresztą nie tylko o tym, co znamienne dla polskiej traumy historycznej, ale też o wydarzeniach dotyczących innych straumatyzowanych narodów, jak choćby o tych, które związane są z ludobójstwem w Rwandzie czy z historią kanadyjskich szkół z internatami (co do tej ostatniej kwestii zob. też: Joanna Gierak-Onoszko, 27 śmierci Toby’ego Obeda, Wydawnictwo Dowody, Warszawa 2019).

 Nota wydawnicza towarzysząca książce Bilewicza oferuje w każdym razie taki oto zgrabny skrót jego opowieści na temat „mieszkańców Traumalandu”:

Nieufni wobec państwa i wszelkich instytucji. Wiecznie narzekający i niezadowoleni. Pełni obaw i lęków. A jednocześnie gotowi do ogromnej mobilizacji w czasie kryzysu i pomagania innym, gdy są w potrzebie. Tacy są mieszkańcy Traumalandu.
Autor zaprasza do zgłębienia społecznej psychologii Polaków. Pokazuje, że nie jesteśmy unikalni. Podobnie jak inne historycznie straumatyzowane narody przystosowaliśmy się do trudnych warunków, w których przyszło żyć naszym przodkom. Czy jednak jesteśmy skazani na ciągłe przypominanie trudnej historii? Czy istnieje droga wyjścia ze świata lęków i nadwrażliwości?

W dalszym ciągu okładkowej noty na to ostatnie pytanie znajdzie się wywiedziona z lektury książki Bilewicza odpowiedź psychiatry i psychoterapeuty, Bogdana de Barbaro. Brzmi ona tak:

Michał Bilewicz pokazuje, na jakie pułapki poznawcze narażona jest nasza świadomość, zanurzona w martyrologii i zbudowanym na niej patriotyzmie. Ale nie poprzestaje na etiologii i psychologii Traumalandu. Proponuje terapię: poznać, sproblematyzować, zrozumieć i oswoić historyczną traumę, w której jesteśmy zanurzeni, a potem odzyskiwać sprawczość osobistą, społeczną i polityczną. Bo „wzrost potraumatyczny” jest możliwy – jeśli zrozumiemy nasze narodowe PTSD.

Tu dodajmy jeszcze polekturową opinię psychologa społecznego, Daniela Bar-Tal. Nietrudno się z nią zgodzić:

Książka Traumaland jest napisana w przyjazny czytelnikom sposób, przywołuje liczne przykłady ze świata, wyniki najnowszych badań psychologicznych – ale jest też bogata w przemyślenia i refleksje autora. Lektura tej książki to prawdziwa przygoda czytelnicza, a w końcu nie jest łatwo pisać prosto na tak wymagający temat.

Nie ulega w każdym razie wątpliwości, że dobrze byłoby mieć świadomość tego, co dla każdego i każdej z nas oznacza w istocie bezrefleksyjne kultywowanie myślenia charakterystycznego dla życia w Traumalandzie i poddawanie się wizjom kreujących i podsycających go kręgów. Zauważmy na przykład, że nie dalej jak dwa dni temu, tj. 14 maja 2024 roku, miał miejsce egzamin z języka polskiego tegorocznych ósmoklasistów, a egzaminacyjne zadania dotyczyły między innymi Kamieni na szaniec Aleksandra Kamińskiego. W kontekście prezentowanej książki Bilewicza komentowanie tego faktu wydaje się zbędne. Pozostają natomiast pytania o to, kto organizuje przedsięwzięcia w rodzaju historycznych rekonstrukcji, o których Bilewicz wspomina, a przede wszystkim, kto, jak oraz w jakim celu określa materię poznania obowiązującą w polskich szkołach, nastawiając edukację nowych pokoleń raczej na podtrzymywanie historycznej traumy niż na rozumienie istoty przeszłych zdarzeń…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

O autorze

Zapiski na marginesach starych i nowych lektur

Fot. Wikimedia

Fot. Franciszek Vetulani

Zofia Agnieszka Kłakówna – mieszka w Krakowie, polonistka, literaturoznawczyni, od zawsze i stale zajmuje się problemami edukacji — w teorii i w praktyce, w różnych rolach, w różnych szkołach, w różnych miejscach, w Polsce i poza jej granicami, jest autorką paru książek na ten temat, współautorką koncepcji edukacyjnej i odpowiadających jej podręczników pod nazwą To lubię! Sztuka pisania, przez wiele lat redagowała czasopismo „Nowa Polszczyzna”. Zdaniem recenzentów jej prac – „skrajna indywidualistka, która przedziwnym sposobem prawie zawsze pracuje w zespole”. 

Wszystkie zapiski

4.04.24. O idei, formach i praktykach debatowania

Debata jest dobra. Rozmowa też. Tyle, że od czasu „ringów politycznych” w TVN24 pękła bariera względnie dotąd przestrzeganego zakazu, by politykom dać do rąk mikrofony i pozwolić im się wzajem „orać” na żywo. Debata stała się w ten sposób żywiołem politycznej wojny. Narzędziem raczej destrukcji niż budowy życia publicznego.

Czytaj »