2.03.23. Lektury niewygodne...

O takich właśnie lekturach będzie mowa w dzisiejszych Zapiskach. Niewygodnych dla tych szczególnie, którzy głoszą konieczność „ugruntowywania cnót niewieścich”, co oznacza – inaczej mówiąc – głos na rzecz patriarchalnego modelu społeczeństwa. Niewygodnych dla tych, którzy wyznają przekonanie, iż pewne wyobrażenia o świecie i ludziach obowiązują od zarania ludzkich dziejów, zadekretowane zostały już w raju i są nienaruszalne, a to niektórym daje prawo do określania, jak inni mają żyć i jak postępować… Można by wprawdzie zalecać przy tym odrobinę ostrożności, choćby ze względu na przysłowie: „Ten się śmieje, kto się śmieje ostatni”, ale…    

Zbliża się Dzień Kobiet. To chyba niezła okazja, by – zwłaszcza w kontekście przypomnianego wyżej politycznego sloganu programowego – dokonać małego przeglądu świeżo wydanych książek, które kobiet dotyczą.

***

Weźmy na początek dzieła z zakresu tzw. literatury pięknej. Za sprawą tytułu – Ten się śmieje, kto ma zęby – ale i okładki (sugestia, że chodzi o jakąś historię miłosną) – rzuca się na przykład w oczy powieść Zyty Rudzkiej (Wydawnictwo A.B.W., Warszawa, listopad 2022). Bohaterka tej opowieści, fryzjerka męska, Wera, jest osobą dość niezwykłą. Opowieść o niej zaczyna się tak:

Trudno o dobre buty dla nieboszczyka.
Co innego buty do trumny, co innego do życia. Buty dla świeżo umarłego dobrze jak nowe. Albo noszone, a z wyglądu drogie. Najlepiej nowe i drogie. Jak umarlak ma szczęście, dostanie takie schodzone trumniaki, co wyglądają lepiej niż nówki prosto z pudełka.

Autorka przedstawia swą bohaterkę w nocie na czwartej stronie okładki następująco:

Moja bohaterka straciła miłość, męża, pracę. Niewielki dorobek wyprzedała na bazarze. Ale Wera jest nie do zdarcia. Kocha, kogo chce, i żyje, jak chce, stąd jej siła. Spotykam ciągle takie kobiety – chciałam im oddać głos.

To poruszająca opowieść, która doprawdy „ma zęby”. Najzupełniej niezwykła jest w bowiem niej odpowiedniość, spójność czy wręcz tożsamość języka narracji z osobą, której opowiadanie dotyczy. Krótkie pojedyncze zdania, częste równoważniki, wulgaryzmy, brutalność, jędrność jednoznacznych wyrażeń stanowią w prezentowanej opowieści elementy naturalne. Język opowieści nie tyle jednak „mówi o Werze”, ile „mówi Werą”. Wdrażanie procesów „gruntowania cnót niewieścich” wobec osób takich, jak ona, raczej w grę nie wchodzi, choć można by postawić pytanie, jak to się dzieje, że Wera, osoba silna i pracowita, żeby pochować męża, musi swój dobytek wyprzedawać na bazarze i nie stać jej na trumienne buty dla zmarłego.

Inna powieść, na którą w omawianym kontekście warto zwrócić uwagę, to na przykład Kelly Barnhill Kiedy kobiety były smokami (przeł. Katarzyna Makaruk, Wydawnictwo Literackie, Kraków, I wydanie 2022, wznowienie 2023). Też może się dla niektórych okazać niewygodna, choć ma wciągającą fabułę i świetnie się ją czyta.

Tym razem mamy do czynienia z elementami opowieści typu fantasy wpisanymi jednak w konkretną, amerykańską rzeczywistość. Jest to równocześnie swego rodzaju feministyczny manifest. Na stronie tytułowej znajdziemy dopowiedzenie charakteryzujące bliżej perspektywę, z której cała opowieść jest rozwijana: Bilans życia Alex Green, fizyczki, profesorki, aktywistki. Istoty wciąż ludzkiej. Swego rodzaju wspomnienie. Zasadniczym wydarzeniem, do którego odnosi się cała ta historia, jest zaś masowe „przesmoczenie” kobiet:

Dwudziestego piątego kwietnia 1955 roku między godziną 11.45 a 14.30 czasu centralnego 642987 Amerykanek – żon i matek – przeistoczyło się w smoki. Jednocześnie. […] Były miasta, które ucierpiały bardzo mocno, i takie, które szczęśliwie wyszły z tego bez szwanku. […] Z faktami oczywiście się nie dyskutuje, ale nie powstrzymało to ludzi przed podejmowaniem takich prób. […] Mimo że zarówno amerykańskie władze, jak i Organizacja Narodów Zjednoczonych zleciły pełną inwentaryzację – badano, kim były osoby, które uległy transformacji, kim były ich dzieci, czy mężowie przeżyli, kogo pożarto – zabrakło kilku kluczowych elementów układanki. Przede wszystkim, choć zjawisku masowego przesmoczenia z 1955 roku poświęcono tak dużo uwagi, przypadki spontanicznych przeistoczeń, do których doszło przed 25 kwietnia i dochodziło wciąż później, nadal pomijano milczeniem. Milczenie to skutkowało oficjalną cenzurą, umieszczaniem na indeksie, grzywnami, niekiedy karą więzienia, zamykaniem czasopism naukowych i rujnowaniem karier (s. 52-53).

Źródłem tej przemiany był oczywiście sprzeciw kobiet wobec tradycyjnych wyobrażeń na temat statusu i roli wyznaczanej im w społeczeństwie. Skrzydlate smoki odlatywały w nieznaną przestrzeń… W pewnej rozmowie tak to zostało wyjaśnione: „Część osób ma problem z kobietami i niestety, jest w tej grupie wiele kobiet. To wynik czegoś, co nazywamy patriarchatem” (s. 254). W niektórych politycznych komentarzach próbowano jednakże wiązać opisywane zdarzenia „z globalnymi próbami zniweczenia naszego stylu życia” (s. 244). Zdarzały się też sugestie, że u podstaw omawianych zdarzeń były „działania wrogich sił (Rosjan, Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej czy radykalnych krajowych trockistów” (s. 82). W reakcji na „przesmoczenie” ktoś stworzył nawet poemat o pewnym dzielnym inżynierze, „który sam jeden próbował poskromić potworną naturę dziewcząt i uformować ją zgodnie z wymogami chrześcijańskiego świata – by były cnotliwe, posłuszne i dobre” (s. 166).

Tu dodajmy, że zarówno matka głównej bohaterki, jak i sama Alex Green, były niezwykle uzdolnione matematycznie. Z perspektywy mężczyzn pragnienie studiowania wybranej dziedziny przez kobiety traktowane było jednak jako zwykła fanaberia. Ojciec Alex, bankowiec, o sytuacji swej żony mówił na przykład tak:

Po co dyplom osobie, której do szczęścia wystarcza prowadzenie ślicznego domu? Jeśli o mnie chodzi, to tylko strata pieniędzy. I czasu. Bo tak naprawdę czemu to służy? Zabrała miejsce jakiemuś bystremu chłopakowi, którego czekałaby świetlana przyszłość i który zająłby się wytwarzaniem czegoś naprawdę wartościowego. Dla mnie to wygląda na marnotrawstwo (s. 39-40).

Deprecjonując z kolei marzenia córki o studiach, nazywając ją wbrew jej woli Aleksandrą, ojciec także ją pouczył odpowiednio:

Naprawdę zamierzasz się wygłupiać? […] W każdym razie i tak zaraz wyjdziesz za mąż, więc ostatecznie to nie ma znaczenia. […] Bądź grzeczna. Zachowuj się. Nie przynoś mi wstydu. […]. Nie chciałbym, żebyś źle wykorzystała sytuację i upokorzyła rodzinę. […] Młode damy nie rozmawiają o pieniądzach, to wulgarne […] Wiesz, co myślę na temat twojej dalszej nauki. Strata czasu. I pieniędzy. Jesteś gotowa, żeby stać się produktywną jednostką, przyczynić do rozwoju wspaniałej amerykańskiej gospodarki. To dobry sposób na złowienie męża. Nie chcesz tego? Głupio za długo zwlekać i stracić szansę. (s. 210-213; 267-268).

Matka, w swoim czasie wezwana do szkoły w sprawie Alex, usłyszała między innymi:

Musieliśmy zaprzestać wywieszania wyników egzaminów, bo chłopcy widzą, że pani córka obija się na lekcjach, a mimo to wciąż uzyskuje najlepsze rezultaty. W ogóle nie bierze pod uwagę ich uczuć. Dlatego pytam panią, co należy zrobić z dziewczyną, która nie szanuje innych? (s. 127).

Przywoływane wypowiedzi powieściowych bohaterów na temat ich przeznaczenia sprowadzały się, jak łatwo dostrzec, do 3K z niemieckiego sloganu, znanego z jakichś powodów dość powszechnie: „Kinder, Küche, Kirche”.

 W każdym razie Alex po raz pierwszy zobaczyła smoka jako czteroletnia dziewczynka i pamiętała o tym przez całe życie. Zanim bowiem smok się pojawił, usłyszała zza domu sąsiadki: „Ryk mężczyzny. Krzyk kobiety. Skrobanie i głuche uderzenie (s. 16). Bywało, jak z tego widać, że tego rodzaju transformacje poprzedzała ewidentna przemoc.

Tak czy inaczej i mimo wszystko dorosła Alex została profesorką.  Ani w Ameryce, ani w innych krajach Zachodu nie udało się całkiem zatrzymać zmian dotyczących społecznej pozycji kobiet. Smoki zostały zaakceptowane, zaczęły wracać do swoich bliskich.

W 1971 roku Sąd Najwyższy jednomyślnie uznał prawo smoków do obywatelstwa i edukacji. Anulowano fikcyjne świadectwa zgonu, przywrócono numery ubezpieczenia i smoki zyskały pełnię praw. Zaczęły ubiegać się o karty biblioteczne, prawo jazdy, zakładać konta w bankach i rejestrować w spisach wyborców. Korzystały z praw obywatelskich, nie uchylając się od świętych obowiązków. Tworzyły dla siebie przestrzeń w instytucjach edukacyjnych, kończąc najsłynniejsze uniwersytety summa cum laude, a następnie robiły użytek ze zdobytych stopni i zaczynały działać. […] A choć smocze resentymenty wciąż się utrzymywały – i utrzymują do dziś – nie sposób ignorować wpływu smoków na ekonomię. Bez względu na punkt widzenia trudno odnosić się z niechęcią do rozkwitu gospodarczego (s. 402-403).

***

Wiele kwestii z omawianej powieści brzmi mimo wszystko ciągle albo znowu nad wyraz aktualnie. Oczywiście, także u nas. I dotyczy to wypowiedzi polityków, którzy czują się władni decydować o kobiecych losach tak dalece, żeby zgodnie ze swymi wyobrażeniami kształtować dotyczące kobiet prawo.

Dotyczy również codziennych opowieści z życia rodzinnego. W tych ostatnich potoczne wyobrażenia o kobiecych marzeniach w zderzeniu rzeczywistością często przedstawiają się zaś tak prawie, jak w tekście pewnej piosenki śpiewanej przez Alicję Majewską:

Być kobietą

Być kobietą, być kobietą – marzę, ciągle będąc dzieckiem,
Być kobietą, bo kobiety są występne i zdradzieckie.
Być kobietą, być kobietą – oszukiwać, dręczyć, zdradzać
Nawet, gdyby komuś miało to przeszkadzać.

Mieć z pół kilo biżuterii, kapelusze takie duże,
I od stałych wielbicieli wciąż dostawać listy, róże.
Na bankietach, wernisażach pokazywać się codziennie.
Być kobietą – ta tęsknota się niekiedy budzi we mnie.

Ekscentryczną być kobietą – przyjaciółki niech nie milkną,
Czas niech płynie w rytmie walca,
Dzień niech jedną będzie chwilką,
Jakaś rola w głównym filmie, jakiś romans niebanalny.

Być kobietą w dobrym stylu,
Boże, daj mi!
Gdzieś wyjeżdżać niespodzianie, coś porzucać bezpowrotnie,
Łamać serca twardym panom, pewną siebie być okropnie,
Może muzą dla poetów, adresatką wielkich wzruszeń?

Być kobietą w każdym calu, kiedyś przecież zostać muszę!
Być kobietą, być kobietą – marzę, ciągle będąc dzieckiem.
Być kobietą, bo kobiety są występne i zdradzieckie.
Być kobietą, być kobietą – oszukiwać, dręczyć, zdradzać
Nawet, gdyby komuś miało to przeszkadzać.

Ach, kobietą być nareszcie, a najczęściej o tym marzę,
Kiedy piorę ci koszule albo naleśniki smażę.

(Tekst: Magdalena Czapińska, muzyka: Włodzimierz Korcz)

Rzeczywistość ciągle skrzeczy, jak widać z tego żartobliwego ujęcia. Dobrze jest marzyć i czasem myśleć wręcz o „przesmoczeniu”, ale proza życia tak czy siak dopada w końcu marzycielkę, zwłaszcza gdy powstaje problem prasowania męskich koszul i smażenia naleśników.

***

Jeśliby natomiast wrócić ponownie do półki z niedawno wydanymi książkami, które mówią o sytuacji kobiet w tonacji poważnej, trudno byłoby nie wspomnieć o „czarnym poniedziałku” i polskim strajku kobiet oraz jego pacyfikacji. Trudno byłoby też nie zauważyć pracy Klementyny Suchanow To jest wojna. Kobiety, fundamentaliści i nowe średniowiecze (Wydawnictwo Agora, Warszawa 2020). Dobrze byłoby następnie zwrócić uwagę na tom autorstwa Coroline Criado Perez pod tytułem Niewidzialne kobiety. Jak dane tworzą świat skrojony pod mężczyzn (przeł. Anna Sęk, Wydawnictwo Karakter, Kraków 2020). Tu od razu na wstępie przeczytamy:

Większość udokumentowanej historii ludzkości skrywa ogromną lukę informacyjną. Poczynając od hipotezy mężczyzny łowcy, kronikarze przeszłości niewiele miejsca poświęcają roli kobiet w ewolucji człowieka, zarówno kulturowej, jak i biologicznej. Przyjmuje się, że perypetie mężczyzn odzwierciedlają los całej ludzkości. Gdy pada pytanie o życie drugiej połowy rodzaju ludzkiego, zapada często cisza.
To milczenie napotykamy wszędzie. Cała nasza kultura jest nim przepełniona. Filmy, serwisy informacyjne, literatura, nauka, urbanistyka, ekonomia. Historie, które sobie opowiadamy o naszej przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Wszystkie są naznaczone, zdeformowane – „nieobecną obecnością”, która ma kształt kobiety. To luka w danych dotyczących płci. […]
Jedną z ważniejszych rzeczy, jakie trzeba powiedzieć o luce w danych dotyczących płci, jest to, że na ogół nie wynika ona ze złej woli ani nawet celowego działania.  Wprost przeciwnie.  To po prostu rezultat myślenia istniejącego od tysięcy lat i właśnie dlatego jest to coś w rodzaju niemyślenia. A nawet podwójnego niemyślenia: mężczyzna – to rozumie się samo przez się, kobieta nie zasługuje nawet na wzmiankę. Bo gdy mówimy „człowiek”, w ogólności mamy na myśli mężczyznę (s. 7-8).

Dalej notuje Perez na prawie czterystu stronach, jak ta „nieobecna obecność” kobiet się kształtuje, gdy chodzi o życie codzienne, środowiska pracy, projektowanie rozmaitych rzeczy, medycynę, życie publiczne, priorytety w polityce, decyzje w sytuacjach rozmaitych katastrof. W finale przeczytamy:

Dopóki nie zaczniemy gromadzić danych na temat kobiet i ich życia, dopóty dyskryminacja na tle płci biologicznej i kulturowej będzie uchodziła za normalność – a zarazem nie będziemy jej dostrzegać. A może rzeczywiście nie widzimy jej, ponieważ wpisuje się w naszą codzienność – jest zbyt oczywista, zbyt powszednia i zbyt wrośnięta w nasze realia, by zasługiwać na wzmiankę. Oto paradoks bycia kobietą: fakt ten jest widoczny aż do bólu, gdy kobietę traktuje się jako płeć służebną, a zarazem niewidzialny, gdy zaczyna się to liczyć – gdy trzeba ją uwzględnić (s. 385).

Swego rodzaju rozwinięcie problemów podjętych przez Perez znaleźć można z kolei w książce niemieckiej autorki, Rebekki Endler Patriarchat rzeczy. Świat stworzony przez mężczyzn dla mężczyzn (przeł. Barbara Bruks, Wydawnictwo Znak Koncept, Kraków 2022). Lektura nie pozostawia złudzeń co do tego, że wielu niechętnie odnosi się do stosowania feminatywów, a dizajn kształtowany jest według potrzeb męskich. Dotyczy to zagospodarowania przestrzeni publicznej, projektowania rozmaitych urządzeń, cyfrowego programowania, ubiorów stosownych w pracy, a w nich na przykład wielkości kieszeni w strojach męskich i damskich, ale też możliwości udziału w zawodach narciarskich czy kształtu sprzedawanych lizaków…

***

A teraz uwaga! Ostatnio, jakby w odpowiedzi na sygnalizowane wyżej luki informacyjne w wiedzy o ludzkiej przeszłości, otworzyły się pewne zupełnie nowe możliwości przed badaniami na temat naszej prehistorii. Pozwalają one niektóre luki w jakiejś mierze uzupełnić, a dotychczasowe ustalenia zweryfikować. Okaże się w rezultacie, że w prehistorii myśliwymi bywali zarówno mężczyźni, jak i kobiety, że narzędzia wytwarzali zarówno mężczyźni, jak i kobiety itd. Opowiada o tym książka Thomasa Cirotteau, Jennifer Kerner, Érica Pincas’a Lady Sapiens. Prawdziwa historia kobiet (oryginalne ilustracje: Pascaline Gaussein, przeł. Aleksandra Weksej, Wydawnictwo Znak Koncept, Kraków 2023).  Do obejrzenia jest też w Sieci film pod tym samym tytułem.

Tytułowa gra z pojęciem Homo sapiens nie bez podstaw obiecuje wiele. Książka powstała bowiem w wyniku swoistego śledztwa i oferuje dekonstrukcję idei, uprzedzeń i stereotypów określających rolę kobiet w rozwoju ludzkości. Autorzy odbyli – najpierw na użytek filmu, a potem książki – szereg rozmów z wieloma czołowymi prehistorykami, antropologami, archeologami, etnologami i genetykami z całego świata, by na podstawie najnowszych badań dotyczących prehistorycznych ludzi ukazać ich świat, a w nim rolę kobiet. Śledztwo obejmowało też odniesienia do wiedzy o społecznościach dziś, w odległych zakątkach świata, żyjących w harmonii ze środowiskiem naturalnym (s. 41).

We Wstępie Sophie A. de Beaune, profesorka na Uniwersytecie Jean-Moulin – Lyon III, badaczka w Laboratorium Archeologii i Historii Starożytnej, w Zespole Archeologii Środowiskowej, i naukowa konsultantka Lady Sapiens potwierdza referowane wyżej ustalenia:

Przez długi czas prehistoria była pisana w rodzaju męskim, a gdy wspominano o kobiecie, to tylko po to, by odmalować ją jako istotę bezbronną, zlęknioną, pozostającą pod opieką potężnych mężczyzn łowców (s. 9).

I podkreśla następnie, że ta książka zaprasza „do odkrywania obrazu kobiety żyjącej w okresie zwanym paleolitem górnym (od 40 do 10 tys. lat temu). To praca de Beaune właśnie – rejestr wszystkich świadectw archeologicznych, które mogły świadczyć o statusie kobiet w społecznościach zbieracko-łowieckich – stanowiła dla filmowców punkt wyjścia zarówno do stworzenia filmu, jak książki Lady Sapiens. De Beaune pisze:

Celem zarówno filmu dokumentalnego, jak i niniejszej książki jest zapoznanie szerszego grona odbiorców z wnioskami na temat pozycji i roli kobiety w czasach prehistorycznych. […] Książka stanowi kontynuację przygody z filmem i rozwija przedstawione w nim wątki. Zachowuje niezbędną precyzję naukową, a jednocześnie została napisana jasnym i przejrzystym językiem, tak by była przystępna dla szerokiego grona niewyspecjalizowanych odbiorców. […] Po co nam jednak taki film i taka książka w dzisiejszych czasach? Postęp badań nad prehistorią, które opierają się dziś na coraz dokładniejszych i bardziej skomplikowanych analizach laboratoryjnych, pozwala poznać odpowiedzi na pytania, które jeszcze kilka dekad temu pozostawały zagadkami.  […] Zajęcia postrzegane tradycyjnie jako męskie, takie jak polowanie czy obróbka kamienia, wysuwały się na pierwszy plan tylko po części dlatego, że zostawiły po sobie więcej śladów archeologicznych. Czynności rzekomo kobiece – wyprawianie skór, przygotowywanie pożywienia, opieka nad małymi dziećmi – były uważane za zadania domowe o małym niemalże podrzędnym znaczeniu i poświęcono im niewiele prac. Działo się tak z pewnością dlatego, że pierwsi prehistorycy żyli w XIX wieku, kiedy to kobiety uważane były za istoty niższe, a ich zajęcia ograniczały się do sfery domowej i nie były społecznie doceniane.

Wspomniane szanse korekty naszych wyobrażeń o ludziach prehistorycznych wynikają z możliwych dziś badań genetycznych, którym mogą być poddawane ludzkie szkielety z wykopalisk. Wiążą się też z możliwością zastosowania w takich badaniach technologii cyfrowej. Dzięki nim daje się określać, czy znajdowane przez archeologów kości są szczątkami kobiecymi czy męskimi. Daje się też analizować „czynności wykonywane przez naszych przodków oraz narzędzia przez nich używane” (s. 28).  W rezultacie staje się jasne, że również kobiety zajmowały się polowaniami, że bywały łowczyniami, konstruktorkami, lekarkami, że bywały wojownicze, że dbały o wygląd i ciało…

W następstwie referowanych odkryć chciałoby się wiedzieć, kiedy, dlaczego i jak właściwie doszło do zasadniczej polaryzacji wyobrażeń na temat męskich i kobiecych ról, bo przecież graniczny dla takich podziałów nie jest dopiero wiek dziewiętnasty. O tym także można co nieco w omawianej książce przeczytać. W każdym razie nie ma ludzkiego świata bez Lady Sapiens. Jej rola zaś nie sprowadza się do smażenia przede wszystkim naleśników i prasowania męskich koszul, jak zdają się nieustannie myśleć niektórzy mężczyźni…

Gdyby zaś chodziło o współczesną edukację dotyczącą tematów przedstawianych w prezentowanych tu książkach, opis absolutnego antywzoru łatwo znaleźć w powieści Kiedy kobiety były smokami (s. 82-88). Z opisanych tam pewnych zajęć szkolnych wynika, że ludzka płciowość w społeczności patriarchalnej ma pozostawać kulturowym tabu. Rozmowy na ten temat mogłyby przecież oznaczać seksualizację młodych…

O autorze

Zapiski na marginesach starych i nowych lektur

Fot. Wikimedia

Fot. Franciszek Vetulani

Zofia Agnieszka Kłakówna – mieszka w Krakowie, polonistka, literaturoznawczyni, od zawsze i stale zajmuje się problemami edukacji — w teorii i w praktyce, w różnych rolach, w różnych szkołach, w różnych miejscach, w Polsce i poza jej granicami, jest autorką paru książek na ten temat, współautorką koncepcji edukacyjnej i odpowiadających jej podręczników pod nazwą To lubię! Sztuka pisania, przez wiele lat redagowała czasopismo „Nowa Polszczyzna”. Zdaniem recenzentów jej prac – „skrajna indywidualistka, która przedziwnym sposobem prawie zawsze pracuje w zespole”. 

Wszystkie zapiski