21.03.24. O znaczeniu murów w historii cywilizacji...

Problem murów to nie tylko historia. To również nasze dziś. Hasła w rodzaju „Murem za…” dość często słychać przecież ostatnio w naszej przestrzeni publicznej. Ciągle niepokojące i pilne pozostaje też rozwiązanie kwestii muru na granicy z Białorusią i wypracowanie jakichś ludzkich zasad dotyczących migrantów. Chyba mało kto jednak, nawiasem mówiąc, nie słyszał w swoim czasie, że w dalekiej Ameryce Donald Trump, prowadząc poprzednią, zwycięską kampanię wyborczą, lansował swój prezydencki program, składając między innymi obietnicę zbudowania muru na granicy USA i Meksyku oraz że miało to niemały wpływ na jego sukces. To oznacza, że dla wielu ludzi idea takiego muru była przekonująca.

I tyle właściwie wystarczy, by uświadomić sobie, że problem murów jest nie tylko aktualny, ale też znaczący w rozmaitych kontekstach niezależnie od czasu oraz konkretnego terytorium. Więcej. Że jest to problem wprawdzie  odwieczny, ale i dojmująco uniwersalny, jeśli wspomnieć choćby dobrze na ogół zakorzenione w powszechnej pamięci wzmianki o Chińskim Murze czy o Murze Hadriana, a także znane nam współczesne projekty grodzonych osiedli lub zakładanych bez opamiętania tujowych płotów.

 Tak właśnie ukazuje ten problem popularnonaukowa książka, która stanowi główny przedmiot uwagi w dzisiejszych Zapiskach. Jej autorem jest David Frye, amerykański historyk, który miał okazję osobiście uczestniczyć w rozmaitych pracach wykopaliskowych nastawionych na poszukiwanie dawnych murów. Książka nosi tytuł Mury. Historia cywilizacji (przeł. Hanna Pastuła-Lewicka, Wydawnictwo WAB, Warszawa 2021). Data polskiego wydania wskazuje wprawdzie, że praca ta trzeci już rok krąży w naszym czytelniczym obiegu, ale z pewnością nie każdy z ewentualnie zainteresowanych miał okazję się z nią do tej pory zetknąć. Sygnalizowane wyżej tendencje do budowania murów jej autor objaśnia w każdym razie następująco:

Strach jest najsilniejszą ludzką emocją. W maksymalnym natężeniu zagłusza szczęście, gniew i nawet miłość. Jego moc bierze się stąd, że ma bezpośredni związek z instynktem przetrwania i jest najpraktyczniejszą, niezbędną bronią w arsenale wszystkich żyjących stworzeń. W skrajnej formie zmienia się w panikę, lecz w stanie chronicznym – jako poczucie zagrożenia – pozwala na namysł i planowanie oraz wywiera ogromny wpływ na nasze decyzje.
Biolodzy mówią, że zwierzęta mają do wyboru dwie reakcje na strach: walczyć albo uciekać. Historia sugeruje, że ludzkie społeczności odkryły jeszcze inne rozwiązania. Najstarsze z nich to oczywiście trening nieodczuwania strachu, który przechodzili wszyscy mężczyźni. Od najwcześniejszego dzieciństwa znieczulano ich przez przymusowe ćwiczenia – znoszenie chłosty, poszukiwanie wizji (obrządek inicjacyjny), okresową deprywację, obrzezanie w wieku dorastania i inne próby wytrzymałości na ból, a także samotne przebywanie w ciemności – po to, by jako żołnierze potrafili zapanować nad chęcią ucieczki. Metoda znieczulania działała bez zarzutu dopóty, dopóki jedyną miarą jej skuteczności było zwycięstwo wojenne.
Niektóre społeczności odkryły drogę alternatywną – budowanie murów (Mury…, s. 304-305).

Nic dziwnego zatem, można by dodać w komentarzu, że w mitologii rzymskiej na przykład znalazł się nawet bóg granic – niejaki Terminus. I że poświęcone mu były tzw. Terminalia, to jest specjalne święto (23 lutego), podczas którego składano temu bogu bezkrwawe ofiary.

Nic też dziwnego, że w następstwie odkrycia możliwej funkcji murów w walce ze strachem odpowiednie słowniki, w tym nasz, wypełniły z czasem frazeologizmy typu: Ktoś jest jak mur, to znaczy „nieugięty, nieustępliwy”; Na mur, na mur-beton, to jest „z całą pewnością, nie ma żadnej wątpliwości”; Przycisnąć, przyprzeć kogoś do muru, czyli „postawić kogoś w sytuacji przymusowej, zmusić kogoś do zrobienia lub powiedzenia czegoś, czego nie chce zrobić lub powiedzieć”; Stać jak mur, więc „nieruchomo, bez słowa, nie ustępować z drogi”; Stanąć, stać murem przeciwko komuś, czemuś, czyli „zdecydowanie, stanowczo przeciwstawiać się komuś, czemuś”; Stanąć murem za kimś, za czymś, przy kimś, przy czymś, to jest „zdecydowanie, stanowczo kogoś, coś poprzeć, popierać, bronić”; Zamknąć, zakleić, zakorkować itp. coś na mur w sensie „zamknąć, zakleić itp. coś mocno, dokładnie”. Jest wśród tych frazeologizmów również taki, który uprzedza: Głową muru nie przebijesz, czyli „trudności są zbyt duże, by je pokonać” (zob. Wielki Słownik frazeologiczny PWN  z przysłowiami, oprac. Anna Kłosińska i in., Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2005, s. 261). Tu trzeba by dodać jeszcze za Słownikiem mitów i tradycji kultury Władysława Kopalińskiego: Iść pod mur, to jest „na rozstrzelanie” (PIW, Warszawa 1991, s. 718).

W takim kontekście niektórym pamięć podpowie może słowa refrenu ze śpiewanej przez Jacka Kaczmarskiego pieśni, która stała się kiedyś hymnem naszej Solidarności walczącej z komunistycznym państwem:

Wyrwij murom zęby krat,
Zerwij kajdany połam bat! 
A mury runą, runą, runą 
I pogrzebią stary świat.

Tekst poruszający szczególnie, jeśli pamiętać, iż pozycja bohatera i jego wezwanie do burzenia murów skazują go w trakcie tej akcji na samotną obserwację działań wręcz odwrotnych. W końcowej partii pieśni słyszymy bowiem:

Patrzy na równy tłumów marsz, 
Milczy wsłuchany w kroków huk,
A mury rosną, rosną, rosną, 
Łańcuch kołysze się u nóg.

(Mury – słowa: Jacek Kaczmarski; muzyka – skomponowana w czasie dyktatury Franco do katalońskiej pieśni L’Estaca, czyli Bez wolności – Lluis Llack; zob. https://www.onet.pl/kultura/adam-bialas/mury-spiewala-cala-polska-niewielu-wie-ze-to-utwor-zagraniczny/d0phtw9,30bc1058)

Wydaje się w każdym razie, że przywołany tu zestaw przykładów wskazujących na kulturowe znaczenie pojęcia i motywu budowania oraz burzenia murów jest dość bogaty. A gdyby przywołać zapisy z kolejnego słownika, problem nabierze dodatkowych wymiarów:

Mur niesie rozmaite sensy wynikające z różnych jego cech branych pod uwagę  kolejno jako fundament jego znaczenia. W hieroglifice egipskiej jest determinatywem wyrażającym „wyniesienie ponad zwyczajny poziom”; widać tu jasno, że cechą dominującą jest w tym przypadku jego wysokość. Jako ściana zamykająca przestrzeń jest „ścianą płaczu”, symbolem świata jako „jaskini”, wsobności, niemożności wyjścia na zewnątrz (metafizyki). Wyraża pojęcie bezsiły, uwięzienia, oporu, sytuacji skrajnej. Mur wszelako w formie ogrodzenia i rozważany od środka ma również charakter, który można wręcz uważać za dominujący (zależnie od funkcji i odczucia) – mianowicie ochronny.  W ten sposób często patrzy się nań psychoanaliza, toteż traktuje go jako symbol matki, jak miasto czy dom. Bayley [uczony brytyjski – zak] tak syntetycznie  ujmuje oba wymienione najistotniejsze aspekty symboliki muru: „Podobnie jak dom jest on symbolem mistycznym reprezentującym żeński element w człowieczeństwie. Pozwala to zrozumieć absurdalne skądinąd stwierdzenie Sulamitki w Pieśni nad pieśniami: <<murem jestem ja>>. Z drugiej strony utożsamienie to zahacza też o inny człon – materię jako przeciwieństwo ducha”. Zauważmy, że symbolika nie ulega zmianie, ponieważ materia odpowiada zasadzie biernej i żeńskiej, duch zaś – czynnej i męskiej (zob. Juan Eduardo Cirlot, Słownik symboli, przeł. Ireneusz Kania, Wydawnictwo Znak 2001, s. 260-261).

Na jeszcze inne znaczenia murów wskaże hasło „mur” ze Słownika obrazów i symboli biblijnych Manfreda Lurkera (Przeł. BP Kazimierz Romańczuk, Pallotinum, Poznań 1989):

Mury, dzięki funkcji zabezpieczającej przed dzikimi zwierzętami i napadami wrogów, pojawiają się jako dobrze znane elementy już w najwcześniejszych kulturach miejskich. W staroperskich przekazach cały świat jest otoczony łańcuchem wzgórz, przypominających swym wyglądem kosmiczny mur niebieski. Parmenides – choć jest zwolennikiem sferycznego obrazu świata – mówi o murze okalającym cały wszechświat. Podobnych idei należy dopatrywać się wszędzie tam, gdzie kosmos jest przyrównywany do domu lub świątyni. Echa tego sposobu myślenia przetrwały w wielu językach nowożytnych w postaci wyrażenia „świat zabity deskami”.
W Starym Testamencie mur jest przede wszystkim symbolem zabezpieczenia i osłony przed złem. I tak oto Jeremiasz ma chronić swój lud przed mocami ciemności. Bóg czyni go „twierdzą warowną”, „murem spiżowym przeciw całej ziemi”, przeciwko tym wszystkim, wobec których władcy i kapłani judzcy byli bezsilni (Jr 1, 18). Ale Jeremiasz może się ostać w walce tylko dlatego, że Pan jest po jego stronie. Woli Bożej nie mogą bowiem oprzeć się najpotężniejsze mury, jak na to wskazuje zdobycie Jerycha (Iz 6,5-21). Ten, kto pokłada ufność w Bogu, odważy się przypuścić atak na wszelkie mury i będzie w stanie je sforsować (2 Sm 22,30). W swoim zagniewaniu Jahwe ześle na Izrael tak wielkie trzęsienie ziemi, że góry zadrżą w posadach, „a wszelkie mury runą na ziemię” (Ez 38, 20). Rozsypywanie się murów jest obrazem bezbronności i niemocy. Dlatego w jednym z psalmów opłakuje się upadek królewskiego domu, któremu Pan odmówił błogosławieństwa: „porozwalałeś wszystkie mury, obróciłeś w gruz jego twierdze” (Ps 89, 41). Zrównanie z ziemią murów może też być obrazem utraty panowania nad samym sobą (Prz 25, 28).
Opory stawiane przez jakikolwiek mur są do pokonania przy Bożej pomocy. Autor  Listu do Hebrajczyków jest przekonany, że mury Jerycha runęły tylko dzięki wierze oblegających miasto (Hbr 11, 30). Jezus Chrystus usunął mur rozdzielający dwa znajdujące się naprzeciw siebie obozy – czyli wrogość dzielącą Żydów od pogan (Ef 2, 14). W Apokalipsie mury okalające dla bezpieczeństwa miasto niebieskie otrzymują nowe znaczenie. Nowa Jerozolima „ma mur wielki wysoki z dwunastu bramami. (…) A mur miasta ma dwanaście warstw fundamentów, a na nich dwanaście imion dwunastu Apostołów Baranka” (Ap 21, 12, 14). Powiązanie warstw fundamentu z Apostołami – a liczba dwanaście jest symbolem całości – odpowiada przyrównaniu miary muru do miary człowieka, która jest miarą jednego anioła (por. Ap 21, 17), czyli człowieka doskonałego, a w sumie jest wyrazem paraleli makro- i mikrokosmosu.
Według symboliki średniowiecznej kamienie, z których wznosi się mury kościołów, oznaczają wiernych, przeznaczonych do życia wiecznego. Kamienie większych rozmiarów, znajdujące się nieco na zewnątrz, ociosane innymi, twardszymi kamieniami, oznaczają ludzi, którzy już osiągnęli wyższy stopień doskonałości. Według legendy święte Irena i Marcjana uratowane zostały przed pohańbieniem przez pojawienie się koło nich wysokiego muru (Słownik obrazów…, s. 128-129).

Po tych przywołaniach pora wyraźnie zaznaczyć, że w tytule książki Davida Frye’a Mury. Historia cywilizacji zasadnicze znaczenie ma de facto i przede wszystkim jego druga część. Praca ta bowiem, obejmując uwagą cztery tysiące lat i cały świat, ukazuje w istocie przede wszystkim historię ludzkiej cywilizacji. To nie jest zatem historia murów oraz wydarzeń związanych z ich budowaniem i burzeniem, zwłaszcza że liczba tych, którzy w trakcie tego burzenia zginęli, jest niepoliczalna, a materia, z której budowano oraz miejsca, w których mury powstawały, w wielu przypadkach w przedbiegach niejako skazane były na niepowodzenia. Mury stanowią tu tylko znaki, poprzez które daje się odkrywać historię cywilizacji. W rezultacie zaś dostajemy rodzaj rozbudowanego sprawozdania na temat tego, kim jesteśmy i jak staliśmy się takimi, jakimi jesteśmy oraz co się wydarzyło „po drodze”. Sam autor tak anonsuje przedmiot swych badań i dokonanych rozpoznań:

Ta książka […] opowiada historię cywilizacji, ale nie w sposób wszechstronny i wyczerpujący, lecz tylko przez pryzmat mało znanej i często zaskakującej roli murów. A konkretnie murów obronnych. Żaden z ludzkich wynalazków nie miał większego wpływu na powstanie i rozwój cywilizacji. Bez murów nie byłoby Owidiusza, chińskich uczonych, babilońskich matematyków ani greckich filozofów. Co więcej, wpływ murów na budujące je społeczności nie dotyczy tylko wczesnych etapów cywilizacji. Obyczaj fortyfikowania siedzib utrzymał się właściwie przez całą historię, a jego spektakularne apogeum przypadło na tysiącletni okres rywalizacji trzech potężnych imperiów, które podzieliły między siebie Stary Świat. Ostateczny rozpad tych murów przyniósł tak doniosłe konsekwencje, jak ich wzniesienie: jeden region skazał na zacofanie, drugi na stagnację, a trzeciemu dał rozkwit. Potężne umocnienia graniczne zniknęły, pozostawiając zaledwie ślad w krajobrazie, ale do dziś widoczny na mapie. Ich linii nie zdołały zatrzeć ani nowoczesne wojny, ani brutalna rywalizacja o zasoby naturalne. Nowe mury, które obecnie wyrastają na czterech kontynentach, znów próbują kształtować oblicze świata (Mury…, s. 23-24).

Pisze też Frye:

Wynalezienie murów postawiło ludzkość na rozwidleniu dróg. Jedna z nich prowadziła do skłonnej do rozczuleń poezji, druga do mrukliwego militaryzmu. Ta pierwsza droga przy okazji wiodła także do wielu innych rzeczy – nauki, matematyki, teatru, sztuki – podczas gdy druga okazała się ślepą uliczką, która zmieniła wszystkich mężczyzn w żołnierzy, a całą pracą obarczyła kobiety (Mury…, s. 23).

Mury, okazuje się, budowano nieledwie od zawsze. Ludzkość ze względu na stosunek do tej idei podzieliła się zaś, jak dowodzi Frye, na dwa zasadnicze odłamy, więc tych, którzy ideę tę wprowadzali w życie i tych, którzy jej zaprzeczali, lekceważyli ją, wyśmiewali i niszczyli. Na tych, którzy w obrębie murów szukali bezpieczeństwa, by rozwijać następnie zajęcia inne niż wojaczka, w tym rzemiosło, literaturę, sztukę, oraz tych, dla których liczyło się życie koczowników, nomadów. Na tych, którzy reprezentowali cywilizację i barbarzyńców napadających na ucywilizowanych, a ostatecznie na tych, którzy za murami żyli jak w świecie „dla bab”, co uprzejmie głosili Spartanie, oraz tych, którzy prowadzili jedynie godny uwagi męski tryb życia. Odpowiadające takiemu podziałowi wyobrażenia o właściwym rozwoju własnych nacji szczególnie wyraziście w opozycji przede wszystkim do Ateńczyków odzwierciedlają poglądy Spartan właśnie. „Spartanie wdrożyli jeden z najdziwniejszych eksperymentów społecznych w dziejach ludzkości, polegający na całkowitej rezygnacji z murów, a wraz z nimi ze wszystkiego, co cywilizowane” – czytamy (Mury…, s. 52). „To są mury Sparty!” wołał podobno jeden z jej królów, „Agesilaos Wielki (ok. 375 p.n.e.), gdy wskazywał na obywateli Sparty w pełnej zbroi komuś, kto pytał go, dlaczego Sparty nie otoczono murami” (zob.  Słownik mitów i tradycji kultury, jw., s. 719). Ateńczycy odwrotnie. Woleli mury kamienne.

Książka Freya dostarcza w każdym razie istotnych przykładów z tego zakresu, obejmując czas od zarania dziejów do 1990 roku. Opowieści z kolejnych jej rozdziałów dowodzą, że:

na przestrzeni ostatnich czterech tysięcy lat wynik walki między tymi, którzy budowali mury, i tymi, którzy je atakowali, często decydował o przetrwaniu lub zagładzie całych państw. Walki te miały również wpływ na rozprzestrzenianie się języków i religii. Jednym regionom umożliwiały rozkwit i dominację gospodarczą, inne pogrążały w zacofaniu i nędzy. Zaważyły na naszym sposobie myślenia o sprawach, które nie mają nic wspólnego z polityką, wojnami i murami (Mury…, s. 304-305).

To „fascynująca książka”, stwierdza w okładkowej nocie Adam Leszczyński, autor Ludowej historii Polski. I – dodajmy – niezwykłe ujęcie ludzkiej historii. Lektura ta prowadzi bowiem czytelnika na starożytny Bliski Wschód w latach 2500-500 p.n.e. i czyni go świadkiem działania między innymi mongolskich chanów czy upadku Konstantynopola w 1453 roku, a potem,  znów w innych czasach i gdzie indziej problemów związanych z Linią Maginota  lub z powstawaniem i upadkiem muru berlińskiego. Pozwala też zastanowić się nad tym, jak na „budowniczych murów” wpływał w historii rozwój technologii – nie od zawsze przecież istniały armaty zdolne takie mury rozwalać. Na koniec pozostajemy z pytaniem, dlaczego wiek XXI okazuje się ewidentnie czasem spektakularnego renesansu murów granicznych…

Gdyby zaś wobec tego, co zostało wyżej powiedziane, szukać, jak zazwyczaj w końcowych akapitach niniejszych Zapisków, inspiracji do myślenia o szkole, jako punkt wyjścia do rozmów na lekcjach historii lub polskiego istotne wydaje się to ostatnie stwierdzenie oraz wynikające zeń pytania: dlaczego budowanie rozmaitych wersji murów cieszy się wciąż, a nawet wręcz coraz większym powodzeniem. I na czym w takim kontekście polega nasze człowieczeństwo oraz czy można wyobrazić sobie życie bez żadnych murów. Tu można by, jak zwykle, przywołać głos Wisławy Szymborskiej, która w Psalmie z 1972 roku pisała:

O, jakże są nieszczelne granice ludzkich państw!
Ile to chmur nad nimi bezkarnie przepływa,
ile piasków pustynnych przesypuje się z kraju do kraju,
ile górskich kamyków stacza się w cudze włości
w wyzywających podskokach!

Czy muszę tu wymieniać ptaka za ptakiem jak leci
albo jak właśnie przysiada na opuszczonym szlabanie?
Niechby to nawet był wróbel – a już ma ogon ościenny,
choć dzióbek jeszcze tutejszy. W dodatku – ależ się wierci!

Z nieprzeliczonych owadów poprzestanę na mrówce,
która pomiędzy lewym a prawym butem strażnika
na pytanie: skąd dokąd – nie poczuwa się do odpowiedzi.

Och, zobaczyć dokładnie cały ten nieład naraz,
na wszystkich kontynentach!
Bo czy to nie liguster z przeciwnego brzegu
przemyca poprzez rzekę stutysięczny listek?
Bo kto, jeśli nie mątwa zuchwale długoramienna
narusza świętą strefę wód terytorialnych?

Czy można w ogóle mówić o jakim takim porządku,
jeżeli nawet gwiazd nie da się porozsuwać,
żeby było wiadomo, która komu świeci?

I jeszcze to naganne rozpościeranie się mgły!
I pylenie się stepu na całej przestrzeni,
jak gdyby nie był wcale wpółprzecięty!
I rozleganie się głosów na usłużnych falach powietrza:
przywoływawczych pisków i znaczących bulgotów!

Tylko co ludzkie potrafi być prawdziwie obce.
Reszta to lasy mieszane, krecia robota i wiatr. 

(Pierwodruk „Literatura” 14 IX 1972, nr 31, s 5; wiersz z tomu Wielka liczba, w: Wiersze wszystkie, Wydawnictwo Znak, Kraków 2023, s. 365-366).

Niektórzy mogliby ponadto sięgnąć na przykład do wydanych dawno, ale bez wątpienia reprezentujących nowoczesną koncepcję edukacji humanistycznej podręczników z cyklu To lubię! W książce przeznaczonej dla klasy pierwszej licealnej znaleźliby rozdział oferujący lekturę tekstów, których bohaterami są właśnie reprezentanci rozmaicie pojmowanej cywilizacji i barbarzyńcy. Lekturę zatem, która prowokuje do myślenia o pewnych aspektach własnej tożsamości oraz własnej współczesności i która służyć ma rozumieniu siebie oraz otaczającego świata. W towarzyszących uczniowskim podręcznikom książkach nauczyciela znaleźliby ponadto gruntowne analizy dotyczące tekstów proponowanych uczącym się do czytania. W pracy Davida Frye’a  mogliby wtedy znaleźć z kolei fragmenty poszerzające rozmaite kontekstualne odniesienia przedstawiane w To lubię! Może ktoś zauważyłby przy tym wreszcie, że sensowna edukacja nie polega na budowaniu murów, nakłanianiu do powtarzania za „uczonymi w piśmie” dat, charakterystyk epok i stylów, że nie służą  jej  gry w konstruowanie politycznie nacechowanych „kanonów lektur”. Sensowna edukacja wymaga przede wszystkim ćwiczenia w przekraczaniu myślowych ograniczeń…

O autorze

Zapiski na marginesach starych i nowych lektur

Fot. Wikimedia

Fot. Franciszek Vetulani

Zofia Agnieszka Kłakówna – mieszka w Krakowie, polonistka, literaturoznawczyni, od zawsze i stale zajmuje się problemami edukacji — w teorii i w praktyce, w różnych rolach, w różnych szkołach, w różnych miejscach, w Polsce i poza jej granicami, jest autorką paru książek na ten temat, współautorką koncepcji edukacyjnej i odpowiadających jej podręczników pod nazwą To lubię! Sztuka pisania, przez wiele lat redagowała czasopismo „Nowa Polszczyzna”. Zdaniem recenzentów jej prac – „skrajna indywidualistka, która przedziwnym sposobem prawie zawsze pracuje w zespole”. 

Wszystkie zapiski

4.04.24. O idei, formach i praktykach debatowania

Debata jest dobra. Rozmowa też. Tyle, że od czasu „ringów politycznych” w TVN24 pękła bariera względnie dotąd przestrzeganego zakazu, by politykom dać do rąk mikrofony i pozwolić im się wzajem „orać” na żywo. Debata stała się w ten sposób żywiołem politycznej wojny. Narzędziem raczej destrukcji niż budowy życia publicznego.

Czytaj »

22.02.24. O niezależnym dziennikarstwie

97 procent obywateli Filipin korzystało z Facebooka. Kiedy w 2017 roku powiedziałam o tych statystykach Markowi Zuckerbergowi, przez chwilę milczał. „Poczekaj Mario – odpowiedział w końcu, patrząc mi prosto w oczy – a co robi pozostałe 3 procent?”
Wtedy rozbawił mnie ten niewyszukany żart. Teraz już się nie śmieję.

Czytaj »