21.07.22 . Rozpoznania, konteksty, analizy, recepty

W maju ukazał się zbiór dwudziestu publicystycznych tekstów z lat 2011-2022 Timothy’ego Gartona Asha: Obrona liberalizmu. Eseje o wolności, wojnie i Europie (przeł. przeł. Anna Halbersztat i in., Przedmowa Jarosław Kuisz, Fundacja Kultury Liberalnej, Warszawa 2022, ss. 260).

Autora nie trzeba chyba przedstawiać. Nie dalej niż wczoraj „Polityka” opublikowała rozmowę Jacka Żakowskiego z nim (O tym, jak pokonać populistów). W 2018 roku polskie tłumaczenie jego książki Wolne słowo. Dziesięć zasad dla połączonego świata (ss. 672) wydał Znak. Od dawna dostępne są u nas poza tym przekłady wcześniejszych książkowych świadectw historii obserwowanej przez Gartona Asha „na gorąco” oraz systematycznie komentowanej w pracach, które dotyczą roku 1989, polskiej rewolucji Solidarności, jak również – szerzej – problemów całej Europy Środkowej i Wschodniej. Przywołuje je we wprowadzeniu do sygnalizowanego wyżej zbioru jego redaktor, Jarosław Kuisz, wskazując przy tym, co w aktualnie proponowanych czytelnikom esejach może być dla polskich odbiorców szczególnie interesujące i inspirujące. Podkreśla:

Przede wszystkim zebrane teksty pozwalają zrozumieć polską wersję narodowego populizmu w szerszym kontekście. Wędrówka idei odbywa się na globalną skalę. Artykuły Gartona Asha uświadamiają nam, jak bardzo wzajemnie inspirują się nacjonaliści różnych krajów i jak odmienne, lokalne mutacje powstają w wyniku ich implementacji.
W zbiorze odnajdą Państwo teksty poświęcone najważniejszym problemom społeczeństw Zachodu. Autor przypomina czytelnikom, jak niebezpieczne jest uleganie modnym, katastroficznym wizjom rozpadu Unii Europejskiej czy snucie opowieści o wypaleniu się posttotalitarnego liberalizmu. Wiele miejsca w publicystyce poświęca próbie udzielenia odpowiedzi na pytanie, jak zaradzić współczesnym problemom państw Starego Kontynentu, w tym – oczywiście – Polski.
Co ważne, teksty wprost odnoszą się do zasadniczego problemu, w jaki sposób odnawiać dziś liberalną agendę, jak w obliczu oczywistych trudności nie tracić rozsądku i nadziei na lepszą przyszłość (Przedmowa do: Obrona liberalizmu. Eseje…,  s.14-15).

Tu można by dodać, że Garton Ash szczęśliwie poddaje też gruntownej analizie „liberalizm” jako pojęcie, co wyraźnie uświadamia, że pojęcie i jego nazwa nie są synonimami dokładnymi. Nazwa jest tylko jak nalepka na worku z rozlicznymi znaczeniami, które składają się na sygnowaną nią wielowymiarowość pojęcia. Podkreślenia wymaga w związku z tym fakt, że liberalizm nie odnosi się wyłącznie do ekonomii i w żadnym razie nie jest równoznaczny z „dogmatycznym fundamentalizmem rynkowym”  (Obrona liberalizmu…, s. 20). Liberalizm według Gartona Asha sygnuje raczej

trwającą cztery stulecia eksperymentalną historię niekończącego się poszukiwania sposobu na to, by różnorodni ludzie – i ludy – mogli dobrze żyć razem w warunkach wolności. Jest to teoretyczny skarbiec i bank praktycznych doświadczeń” (Obrona liberalizmu…, s. 23).

Podobnie wieloaspektowe analizy wiążą się w rozważaniach Gartona Asha z pojęciem „populizmu” oraz z pytaniami o pulsowanie rozmaitych nacjonalizmów, które zdają się aktualnie na całym świecie doświadczać coraz mocniejszych wzmożeń. I to w sytuacji, gdy wszechobecnym i zasadniczym problemem, choćby tylko z powodu gwałtownych zmian klimatycznych, staje się nie kwestia jednorodności i izolacji, lecz współistnienia w różnorodności. Różnorodność z kolei nie sprowadza się wyłącznie do cech zewnętrznych, lecz daje się odnajdywać także „wewnątrz pojedynczej ludzkiej skóry, umysłu i serca” (Obrona liberalizmu…, s. 66).

Teksty z omawianego zbioru publikowane były wcześniej na łamach centrolewicowego brytyjskiego dziennika „The Guardian” oraz w amerykańskim dwutygodniku „The New Jork Review of Books”, w którym punktem wyjścia do rozmaitych artykułów są zwykle rozmaite nowości wydawnicze.  Także eseje Gartona Asha, zgodnie ze wskazaną zasadą, poprzedzane są listami książek sytuujących w polu czytelniczej uwagi problemy odnoszące się do rozważanej przez niego problematyki i niejako przy okazji recenzowane. Niektóre z nich istnieją też w polskich przekładach.

Generalnie rzecz biorąc, teksty z omawianego zbioru zderzają rozpoznania, analizy i recepty związane z badaniem relacji między teoretycznymi koncepcjami sensownego urządzania świata ze stosowanymi w ich ramach i w rozmaitych kontekstach konkretnymi praktykami – tak w skali globalnej, jak i w ujęciach lokalnych. Garton Ash omawia więc takie między innymi praktyki, jak na przykład – z całym szacunkiem – uzasadniany przez Jarosława Kaczyńskiego „wolą ludu” pomysł intronizacji Jezusa na Króla Polski. Takie, jakie realizuje węgierski przywódca Orbán, który raźno w ciągu trzydziestu lat przeszedł drogę od zupełnego demokraty do zupełnego autokraty. Takie, które spowodowały Brexit. Takie, które dotyczą Niemiec i całej Unii Europejskiej. Takie, którym hołduje Putin, uzasadniając wojnę w Ukrainie doktryną „ruskiego miru”. Takie, które odnoszą się do Indii. Takie, które stosują Chiny. Zauważmy w tym kontekście na marginesie, że zarówno Chiny właśnie, jak i Rosja robią wiele, by się umocować w Afryce (zob. choćby reportaż Republika Środkowoafrykańska: wpływy Rosji – https://www.arte.tv).

Wyliczenie powyższe zdaje się jednak wskazywać, że zasadnicze problemy, które stanowią „znak naszych czasów”, nie są niczym specjalnie nowym. Może tylko wiemy dziś na ich temat więcej. Garton Ash, podejmując kwestie wojny w Ukrainie, retorycznie spyta więc: „Dlaczego zawsze popełniamy ten sam błąd?” (Obrona liberalizmu…, s. 240). I podkreśli przy tym istotną rolę stosownej edukacji. Do tego jeszcze wrócimy…

Być może w takim razie te zasadnicze problemy biorą się całkiem zwyczajnie stąd, że żartem rzecz ujmując, ewolucja „nie zawraca sobie głowy” humanistycznym nacechowaniem zmian powodowanych globalizacją, cyfryzacją, klimatycznym stanem naszej planety i wszystkim, co się z tym wiąże. Ewolucja, zdaje się, jak dawniej, jak zawsze, jakby nigdy nic prowokuje i premiuje po prostu społeczny i polityczny darwinizm. Każe strzec się odmienności, podczas gdy tożsamość człowieczeństwa daje się przecież odkrywać „w różnych przebraniach”, powiedziałaby Martha Nussbaum, a to sugerowałoby konieczność szanowania zarówno ludzkich potrzeb odpowiadających temu, co stałe, jak i dostosowywania się do tego, co przynoszą gwałtowne zmiany.

To, co stałe, realizowane jest poprzez przynależność, wspólnotę, poczucie tożsamości, jak również przez solidarność i równość. Tu Garton Ash przypomina frazę z wiersza Mary Shelley: „Nic nie jest tak bolesne dla ludzkiego umysłu, jak wielka i nagła zmiana”. Równocześnie chodziłoby jednak także – powtórzmy – o aktywizację działań nastawionych na współistnienie i współdziałanie w ramach nieuniknionej różnorodności kulturowej, religijnej, społecznej i politycznej zglobalizowanego świata. Solidarność i równość obejmować powinny przecież także tych, którzy doświadczają gwałtownego wytrącenia z tego, co dla nich było stałe…

Sugerowana koincydencja oznacza właściwie postulat łączenia liberalizmu z socjalizmem. I nie tylko Garton Ash o tym mówi. Odkrywanie głosów w jakiejś mierze współbrzmiących co do tej kwestii zainteresowani mogliby rozpocząć choćby od lektury wspominanego przez Gartona Asha (Obrona liberalizmu…, s. 24) eseju z 1978 roku Leszka Kołakowskiego (Jak być konserwatywno-liberalnym socjalistą, dostępny w Sieci). Zwłaszcza że całkiem niedawno esej ten został przywołany także w rozmowie Macieja Stasińskiego ze Slavojem Žižkiem, gdy Žižek – zdeklarowany lewicowiec – korygując niejako swe nastawienia, sformułował deklarację, że chce więcej liberalizmu i więcej socjalizmu (zob. w Sieci tekst Nienawidzę idiotycznego pacyfizmu, „Wolna Sobota” z 29.06.2022). Raz dwa pochwaliła go za to na łamach „Wyborczej” Agata Bielik-Robson (zob. Idee i polityka. Slavoja Žižka zwrot ku liberalizmowi, 11.07.2022). Garton Ash natomiast zaznacza w pewnym miejscu swego szkicu o liberalizmie:

Te dwie tradycje myślenia, lewicowa i prawicowa, spotkały się i połączyły w latach osiemdziesiątych w polskim ruchu narodowowyzwoleńczym „Solidarność”.

I dodaje:

Liberałowie muszą dołączyć zarówno do konserwatystów, jak i socjalistów, w pełni akceptując wartość solidarności. A my musimy zrozumieć, że jej aspekty subiektywne, kulturowe i emocjonalne są równie ważne jak te bardziej obiektywne, społeczne i ekonomiczne. Tylko ich połączenie stworzy prawdziwie „wspólne podłoże” (Obrona liberalizmu…, s. 28).

Problem w tym jednak chyba, że ciągle są to przeświadczenia i rozważania co najwyżej pewnej grupy intelektualistów (zwanych czasem „wykształciuchami”) oraz że łatwo określić je jako utopijne. Garton Ash receptę na taki stan widzi w dobrze pomyślanej i organizowanej edukacji. Pisze:

Potrzebujemy […] wysokiej jakości państwowej edukacji szkolnej dla wszystkich, od kluczowych wczesnych lat życia, lepszego kształcenia zawodowego – w obliczu rewolucji cyfrowej – możliwości uczenia się przez całe życie (Obrona liberalizmu…, s. 26).

Naturalnie, zwraca przy tym uwagę na rolę uniwersytetów, podkreślając, że powinny być niezależne (Obrona liberalizmu…, s. 39). Trzeba by wobec tego spytać, jak się ma do takiej receptury rozpowszechniona do ostateczności „grantoza” i „punktoza”, a także, co oznacza w takim kontekście opublikowane parę dni temu w społecznościowych mediach zdjęcie rektora jednego z naszych uniwersytetów, autora znakomitych książek, literaturoznawcy, który przekonuje, że „dobrze się myśli literaturą”…

Zdjęcie ukazuje ministra Przemysława Czarnka trzymającego wespół zespół z owym rektorem planszę określającą ministerialną dotację dla kierowanego przezeń uniwersytetu… Dotacja wysoka. Chciał? Musiał? Trzeba było ratować uniwersytet, ulegając władzy politycznej? Istnienie uniwersytetu zależy od polityków? Co w takiej sytuacji z uniwersytecką niezależnością? Rozmaite sprawy, jak widać, nie są tak proste i oczywiste, jakby się chciało, bo przecież relacjonowany tu przypadek nie jest przypadłością jednego tylko uniwersytetu…

Problem ten już od dawna zresztą nabiera znaczenia. Dowodem choćby zorganizowany w Krakowie w 2014 roku Kongres Kultury Akademickiej i warta uważnej lektury pokonferencyjna książka pod redakcją Piotra Sztompki i Krzysztofa Matuszka Idea uniwersytetu. Reaktywacja (Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego). Siła i ambicje polityków zmiatają jednak wszystko…

W takim razie może w ramach „myślenia literaturą” warto by zajrzeć do wspominanej już kiedyś w tych Zapiskach powieści Witalija Ruczinskiego Powrót Wolanda albo nowa diaboliada (przeł. Henryk Chłystowski, Wydawnictwo Książnica”, Katowice 2005). Powieść nawiązuje do Mistrza i Małgorzaty Bułhakowa i – podobnie jak w pierwowzorze – opisany jest w niej bal u szatana. Zaproszono nań tyranów. Lista była długa i sięgała głębokiej starożytności. Współczesność wzbogaciła ją całkiem zasadniczo. Po trzydziestu latach od ukazania się rosyjskiej wersji powieści listę taką bez trudu dałoby się nieźle rozszerzyć…

A gdyby chodziło o kwestię niezależności uniwersyteckich profesorów, to w ramach ćwiczenia w myśleniu literaturą nadałyby się może jako drobny punkt wyjścia Fatalne jaja Bułhakowa (wydane w Polsce w 2021 roku w tłumaczeniu Edmunda Jezierskiego przez Wydawnictwo MG). Ta lektura jaskrawo dowodzi, czym się kończy inicjatywa politycznych prymusów, gdy przejmują pieczę nad naukowymi doświadczeniami. Nic dziwnego, że Bułhakow nie miał specjalnych szans, by swe dzieło ujrzeć w druku. Szczepionka była zbyt mocna, a rozmaitych antyszczepionkowców – jak dotąd – nigdy nie brakowało i nie brakuje. Podobnie jak tyranów…

Łatwo się właściwie prześlizgnąć nad takim oto passusem ze szkicu Gartona Asha, który przypomina, że między 1913 a 1953 rokiem w Europie „dziesiątki milionów istot ludzkich zostało zamordowanych, było torturowanych i dręczonych w niewyobrażalny wcześniej sposób” (Obrona liberalizmu…, s. 55). Powtórzmy sobie ze zrozumieniem: „dziesiątki milionów”, a dla każdego z osobna całe sto procent życia… Teraz dotyczy to Ukrainy. Czego trzeba, żeby hasło „nigdy więcej” stało się ciałem, żeby możliwe było współistnienie i akceptacja ludzkiej różnorodności, zwłaszcza wobec zmian powodowanych przez klimat i nieuniknionych migracji? Czy nie trzeba by się mocniej skupić nad receptami postulowanymi przez Gartona Asha?

O autorze

Zapiski na marginesach starych i nowych lektur

Fot. Wikimedia

Fot. Franciszek Vetulani

Zofia Agnieszka Kłakówna – mieszka w Krakowie, polonistka, literaturoznawczyni, od zawsze i stale zajmuje się problemami edukacji — w teorii i w praktyce, w różnych rolach, w różnych szkołach, w różnych miejscach, w Polsce i poza jej granicami, jest autorką paru książek na ten temat, współautorką koncepcji edukacyjnej i odpowiadających jej podręczników pod nazwą To lubię! Sztuka pisania, przez wiele lat redagowała czasopismo „Nowa Polszczyzna”. Zdaniem recenzentów jej prac – „skrajna indywidualistka, która przedziwnym sposobem prawie zawsze pracuje w zespole”. 

Wszystkie zapiski