28.10.21. Potęga geografii
Tytułowa formuła dzisiejszych Zapisków odsyła przede wszystkim, choć nie tylko, do nowej książki Tima Marschalla Potęga geografii, czyli jak będzie wyglądał w przyszłości nasz świat (przeł. Filip Filipowski, Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań 2021, ss. 456).
Ta książka to dalszy ciąg refleksji rozwijanej przez Marschalla w pracy Więźniowie geografii, czyli wszystko, co chciałbyś wiedzieć o globalnej polityce (przeł. Filip Filipowski, Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań 2017, ss. 384; oryginalne wydanie 2015). Jakiś czas temu była już o niej w tym miejscu mowa (zob. Zapiski pt. Z praktyki czytania map…, z 11.03.2021). Dla przypomnienia odnotujmy: w ramach hasła „więźniowie geografii” Marschall ukazywał między innymi ograniczające w rozmaitych wymiarach znaczenie geograficznych realiów położenia Rosji, Chin, USA, Europy Zachodniej, Afryki, Bliskiego Wschodu, Indii i Pakistanu, Korei i Japonii, Ameryki Łacińskiej i Arktyki.
W nowej książce głównym przedmiotem uwagi czyni natomiast kolejno jako szczególnie istotne w kontekście naszej współczesności Australię, Iran, Arabię Saudyjską, Zjednoczone Królestwo, Grecję, Turcję, Sahel, Etiopię, Hiszpanię i w końcu… Kosmos. Tym razem jednak, nie rezygnując z rzutu oka na historię każdego z opisywanych terytoriów w jego geograficznym uwikłaniu, eksponuje raczej charakterystykę konkretnego położenia jako źródło potencjału krain, które są weń wpisane. Analizując ich ambicje i charakteryzując możliwości w zglobalizowanym świecie, nieodmiennie podkreśla przy tym znaczenie, jakie „w geopolityce mają góry, rzeki, morza i beton” (Potęga geografii, s. 22). I tak to wyjaśnia:
Geografia ma kluczowy wpływ na to, co ludzkość może, a czego nie może. Owszem, politycy są ważni, ale geografia jest ważniejsza. Wybory podejmowane przez ludzi, teraz i w przyszłości, nigdy nie będą oderwane od fizycznej rzeczywistości. Punktem wyjścia każdego państwa jest jego położenie względem sąsiadów, szlaków wodnych i złóż naturalnych. Mieszkasz na targanej wiatrami wyspie gdzieś na obrzeżach Oceanu Atlantyckiego? To świetne miejsce, by ujarzmić wiatr i fale. Mieszkasz w kraju, w którym słońce świeci przez cały rok? Panele słoneczne to najlepszy wybór. Mieszkasz w regionie, gdzie wydobywa się kobalt? Może to być zarówno błogosławieństwem, jak i przekleństwem (Potęga geografii, s. 22).
Tu jednak trudno się oprzeć pokusie małego wtrącenia á propos tego, co „uwięziony w geografii” człowiek może, a czego nie może, próbując pokonać geograficzne ograniczenia, więc jakby w kontrze do wywodu Marschalla i z perspektywy jakichś – powiedzmy – „więźniów biblioteki”. Weźmy oto historię sprzed naszej ery, konkretnie sprzed dwudziestu dwóch wieków. Historię Hannibala. Właśnie ukazała się w polskim tłumaczeniu książka Adriana Goldsworthy’ego, jednego z najbardziej znanych brytyjskich historyków starożytności: Upadek Kartaginy. Historia wojen punickich (przeł. Norbert Radomski i Janusz Szczepański, Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2021, ss. 496). Przedstawiana w niej opowieść o drugiej wojnie punickiej obejmuje wpisaną na dobre w mit wodza przeprawę wojsk Hannibala przez Alpy. Czytamy: „Wspinaczka na przełęcz rozpoczęła się prawdopodobnie w listopadzie 218 roku”. Przed naszą erą oczywiście (Upadek…, s. 194). Udała się zaś między innymi dlatego, że zamieszkujący te tereny Allobrogowie nadmierną pewność pokładali w geograficznych konkretach oraz w swoich „janosikopodobnych” doświadczeniach, w ewidentny sposób lekceważąc wyobraźnię i determinację obcych.
[…] mieli w pogardzie nieprzyjaciół nieobeznanych z ich trudnym terenem, zbytnio też ufali obronnym walorom swoich górskich pozycji, a zbójeckie napady na podróżnych czy żołnierzy przemierzających ich ziemie były dla nich cennym źródłem dodatkowego zarobku. […] Dobrnięcie na najwyższy punkt przełęczy zajęło [Hannibalowi, jego wojskom i jego słoniom] dziewięć dni (Upadek…, s. 195; 196).
Droga w dół z kolei –
śliska od śniegu i lodu – była uciążliwa zwłaszcza dla koni, mułów i przede wszystkim dla słoni. W pewnym punkcie osuwisko całkowicie przegrodziło szlak na odcinku kilkuset metrów; głęboka pokrywa śnieżna uniemożliwiała zwierzętom jego obejście. Pod kierunkiem inżynierów spieszeni numidyjscy jeźdźcy zabrali się do przecierania nowej drogi. Po całym dniu pracy zdołali wyciąć ścieżkę odpowiednią dla koni. Poszerzenie jej dla słoniowych rozmiarów zajęło kolejne trzy. Liwiusz opowiada, jak Hannibal poradził sobie z rozbijaniem większych głazów. Żołnierze obkładali taki kamień drewnem, podpalali i rozgrzewali do wysokiej temperatury. Następnie polewano go kwaśnym winem (z pewnością należało ono do standardowych racji w armii rzymskiej, mogło więc też być popularne w kartagińskiej). Granit pękał i potem już łatwo było go rozkruszyć na drobniejsze kawałki. […] Armia punicka mocno ucierpiała, zmuszona biwakować na nieosłoniętych górskich zboczach i wystawiona podczas tego nieprzewidzianego przestoju na chłód i niepogodę. Kiedy wreszcie dotarła do niższych, jeszcze niezaśnieżonych dolin, gdzie wciąż była trawa dla zwierząt, wszyscy byli wyczerpani i osłabieni. Trzy dni po uporaniu się z rumowiskiem Kartagińczycy wychynęli wreszcie na równinę. Według Polibiusza pokonanie Alp zajęło im piętnaście dni; nie wiemy jednak, czy autor miał na myśli tylko tę ostatnią, najwyższą przełęcz. Niewykluczone, że od rozpoczęcia podejścia w krainie Allobrogów do przybycia do Lombardii upłynęły trzy do czterech tygodni. Licząc od wyruszenia z Nowej Kartaginy, cały marsz trwał pięć miesięcy. Była to wyprawa na epicką skalę, w umysłach starożytnych budząca oczywiste skojarzenia z półbogiem Heraklesem, który w mitycznej przeszłości dokonał tego samego wyczynu […] (Upadek…, s. 197-198).
Hannibal pokonał wtedy potęgę geografii i wpisanych w nią tubylców mocą swego wojennego i organizacyjnego geniuszu, ale niewątpliwie także natężeniem stosowanej przemocy. Na temat „geografii geniuszu” również znalazłoby się zresztą co nieco do przeczytania. O tym więcej kiedy indziej…
Teraz wróćmy do współczesności i do książki Marschalla. Warto mianowicie zauważyć, że Potęgę geografii poprzedza napisana przez jej autora Przedmowa do polskiego wydania. I jest w niej taki fragment:
Na wschodzie Rosja znów przybiera postawę agresywną. Na zachodzie Unia Europejska przechodzi przez trudny okres. Między nimi jest Polska, w której pamięć o przeszłości jest wciąż żywa. Bardzo podoba mi się stary polski dowcip, który mówi, że kolor niebieski na polskiej fladze symbolizuje sojuszników, na których Polacy mogą liczyć w trudnych czasach. (Uwaga dla nie-Polaków – na polskiej fladze nie ma koloru niebieskiego). To jeden z tych dowcipów, który w jednym zdaniu potrafi niemal całkowicie podsumować charakter całego narodu. Poza historykami bardzo niewiele osób wie, jak mocno zdradzeni poczuli się Polacy, kiedy w obliczu niemieckiej i sowieckiej agresji ich sojusznicy pozostali bezczynni. Z tego powodu większość z nas nie rozumie, jak bardzo mieszkańcy po drugiej stronie granicy na Odrze i Nysie Łużyckiej obawiają się, że podobna sytuacja się powtórzy. […] Czy czeka nas „powrót do przeszłości”? (Potęga geografii, s. 10).
Dalej idzie analiza aktualnej geopolitycznej sytuacji Polski i – jako podsumowanie szlachetnie eleganckiego ujęcia dotyczących nas problemów – mocne zdanie na finał: „[…] spojrzenie na mapę wystarczy, by rozumieć, że Polska potrzebuje sojuszników” (Potęga geografii, s. 14). Zwłaszcza – można by dodać – że cytowana poprzednio wzmianka Marschalla na temat polityków niekoniecznie oznacza ich racjonalność ograniczającą własne ambicje i interesy ze względu choćby tylko na geografię w różnych jej zakresach. Przy zachowaniu wszelkich proporcji – Hannibal od wieków świadkiem, choć z geniuszem już rozmaicie bywa. Co zaś do wspomnianej przez Marschalla podskórnej, nieprzepracowanej traumy jednych i powszechnej nieświadomości innych, lekiem na to może być edukacja. Pod warunkiem, że nie służy narzucaniu gotowych, cudzych ustaleń i ocen, lecz tworzy warunki do zauważania i odsłaniania pewnych problemów, umożliwia stawianie związanych z nimi pytań oraz poszukiwanie odpowiedzi, a w rezultacie na własną odpowiedzialność samodzielne konstruowanie obrazu dookolnego świata. I niech to będzie uwaga na rachunek tych, które zwykle pojawiają się na końcu wszystkich Zapisków…
Tu podkreślmy jeszcze, że Potęga geografii, zgodnie z pełnym tytułem, z perspektywy i w kategoriach geografii fizycznej, przedstawia diagnozy opisujące aktualny „stan świata” i uprawiane w jego ramach geopolityczne szachy, wyprowadzając z nich przyszłościowe prognozy. Marschall pisze we Wstępie:
Witamy w latach dwudziestych XXI wieku. Epoka zimnej wojny, kiedy Stany Zjednoczone i Związek Radziecki dominowały na świecie, staje się odległym wspomnieniem. Stoimy na progu nowej ery, w której oprócz potężnych mocarstw o fotel lidera rywalizują również pomniejsi gracze. Spory geopolityczne nie ograniczają się już wyłącznie do naszej planety. Różne państwa wysuwają roszczenia do przestrzeni leżącej ponad atmosferą Ziemi, a nawet do powierzchni Księżyca. […] Po drugiej wojnie światowej zapanował nowy porządek: nastała era świata dwubiegunowego. […] Stoimy u progu nowej ery, a do tego, jak niepewna i pełna podziałów będzie nadchodząca dekada, przyczyniło się wiele czynników. Globalizacja, antyglobalizacja, COVID-19, zmiany technologiczne i klimatyczne – wszystkie miały swój wpływ i wszystkie uwzględniłem w niniejszej książce. W Potędze geografii skupiłem się na wydarzeniach i konfliktach XXI wieku, które w wielobiegunowym świecie mogą mieć daleko idące konsekwencje (Potęga geografii, s. 17; 23).
Symptomatyczny w proponowanym przez Marschalla ciągu rozważań wydaje się zwłaszcza końcowy jego rozdział książki. Dotyczy, jak wyżej zaznaczone, Kosmosu. Czytamy:
Od momentu, kiedy udało nam się wydostać poza ziemską atmosferę i milimetr po milimetrze zbliżamy się do nieskończoności, przestrzeń kosmiczna stała się polem politycznym bitwy. Kwestia ta nie dotyczy wyłącznie fizycznego terytorium, które państwa chciałyby sobie przywłaszczyć – na Księżycu czy na Marsie – lecz tak jak na Ziemi w poprzednich stuleciach, również stacji uzupełniania paliw umożliwiających dotarcie do celu oraz wąskich przejść utrudniających podróż (Potęga geografii, s. 403).
W omawianym rozdziale znajdziemy między innymi ładny cytat z jakiegoś listu Konstantina Ciołkowskiego, rosyjskiego naukowca, polskiego pochodzenia, nazywanego „ojcem podróży kosmicznych”, który w 1911 roku pisał: „Ziemia jest kolebką ludzkości, ale nie można żyć w kolebce na zawsze” (Potęga geografii, s. 405). Dziś staje się jednak ewidentne, że porzucenie „kolebki” oznacza „kosmiczny wyścig zbrojeń” (Potęga geografii, s. 422). Chciałoby się więc powiedzieć w konsekwencji: czy na Ziemi, czy w Kosmosie – wiecznie to samo! I jakby na zawołanie nie dalej niż pięć dni temu wśród medialnych aktualności wybijały się właśnie informacje o faktach potwierdzających „kosmiczny wyścig zbrojeń” między USA i Chinami…
Tu mógłby sobie ktoś przypomnieć na przykład Dracha Szczepana Twardocha i opowiadane tam historie różnych ludzi, którzy w tym samym miejscu, w tej samej uliczce teraz, dziewięćdziesiąt lat wcześniej czy dwadzieścia pięć lat później, najzupełniej tego nieświadomi, to samo, tak samo robili, by potem zmieszać się z innymi w ziemi, tj. w ciele owego dracha (Drach, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2014, ss. 398).
W każdym razie dość szczególnie się czyta w takim kontekście o kosmicznych akcjach mocnych graczy i w zestawieniu z rozdziałami poprzedzającymi w Potędze geografii ten dotyczący Kosmosu, więc choćby ten, w którym mowa jest o Sahelu:
Sahel jest brzegiem, a Sahara morzem. Coraz więcej ludzi postanawia przeprawić się przez morze piasku, by dostać się na drugi brzeg – do Europy. Za sobą zostawiają najbardziej skonfliktowany, najbiedniejszy obszar, o najbardziej zdegradowanym środowisku na planecie, w którym w ciągu ostatnich lat do przesiedlenia zostało zmuszonych około 3,8 miliona ludzi. Teraz uciekają do jednego z najbogatszych miejsc na Ziemi.
Z uwagi na narastającą przemoc i efekty zmian klimatycznych sytuacja może zmienić się tylko na gorsze. […] Większość Europejczyków nie wie zbyt dużo o tym regionie i jego problemach ani też nie zdaje sobie sprawy, jaki wpływ te problemy mogą mieć na ich kulturę. Europa sporo już wycierpiała z powodu kryzysu emigracyjnego; kolejna duża fala ludzi może nadejść w okresie, kiedy europejscy wyborcy coraz bardziej nieufnie odnoszą się do wpuszczania na terytorium ich krajów imigrantów i uchodźców. Niektórzy optują nawet za utworzeniem „Europejskiej Fortecy”. Jednak żeby ustabilizować oba te regiony, praca musi zostać wykonana nie na północ, ale na południe od Morza Śródziemnego (Potęga geografii, s. 281-282).
Coś już na takie tematy wiemy niestety „z praktyki”… Kto zaś chciałby się dokładniej rozeznać w tym, co się aktualnie dzieje w naszym i z naszym najlepszym ze światów, zwłaszcza w regionach, o których mało wiemy z autopsji, lektura książki Marschalla bez wątpienia może być pomocna. Tu jeszcze tylko odniesienie do rozdziału poświęconego Grecji. Zapowiada go taka uwaga:
Po dziesięcioleciach względnego spokoju region znów stał się areną geopolitycznych zmagań. Odkrycie podwodnych złóż gazu wskrzesiło stare i zrodziło nowe konflikty z udziałem Grecji i Turcji, do których dołączyło wiele nowych krajów. Spory dotyczące obu mórz istniały między tymi państwami od zawsze, jednak odkrycie złóż nadało im nowej zajadłości (Potęga geografii, s. 205).
Grecki czas świetności to, jak wiadomo, starożytność. I gdyby chodziło, jak chce amerykański podróżujący filozof, Eric Weiner, o „geografię geniuszu”, poszukiwanie znaczących lokalizacji, trzeba by – nie bacząc na późniejszą zaściankowość Grecji – zaczynać od zasadniczo ważnych do dziś dokonań jej starożytnych przedstawicieli. Kto nie słyszał o Archimedesie, o Sokratesie, o Platonie… Eric Weiner stawia pytanie „dlaczego tutaj”, w okresie, który obejmuje w zasadzie tylko dwadzieścia cztery lata spośród trwającej sto osiemdziesiąt sześć lat epoki klasycznej, doszło do swoistej eksplozji geniuszu. O rezultatach swych poszukiwań pisze Weiner w książce Genialni. W pogoni za tajemnicą geniuszu (przeł. Ewa Kleszcz, PWN, Warszawa 2016; tytuł oryginału: The Geography of Genius. A Search for the World’s Creative Paces from Ancient Athens to Silicon Valley). Inne przystanki w jego poszukiwaniach źródeł ludzkiej genialności stanowią Hangzhou w Chinach, Florencja, Edynburg, Kalkuta, Wiedeń i Dolina Krzemowa. Refleksje oparte na tak zaplanowanej podróży prowadzą zaś między innymi do odkrycia, że raczej nie chodzi o wrodzone geny geniuszu, lecz o to, co dookoła, w tym o specyfikę geografii fizycznej konkretnego miejsca. Z refleksji tych wynikają ponadto interesujące uwagi na temat edukacji. Autor wyraźnie je formułuje, ale więcej o tym może już następnym razem.