5.12.24. O znaczeniu opowieści na temat historii...
Literacką Nagrodą Nobla uhonorowano w 2024 roku Han Kang, południowokoreańską pisarkę (ur. 1970). W laudacji można było przeczytać, że to za „intensywną prozę poetycką z historycznymi traumami w tle i ukazującą kruchość ludzkiego życia”.
Twórczość Han Kang (w języku koreańskim jako pierwsze zawsze podaje się nazwisko) jest w Polsce znana dzięki tłumaczeniom Justyny Najbar-Miller. Na księgarskich półkach nie brakuje jej utworów. Jeden z nich (Biała elegia) w części powstał zresztą w Warszawie w 2014 roku, gdy pisarka jako literacka rezydentka mieszkała w naszej stolicy. W 2019 roku można było natomiast obejrzeć w Starym Teatrze w Krakowie niezwykły spektakl wyreżyserowany przez Marcina Wierzchowskiego na podstawie jej powieści Nadchodzi chłopiec. W tym roku zaś teatr proponuje 11 grudnia powrót do tamtego przedstawienia i „inscenizowany spacer jego śladami po różnych teatralnych przestrzeniach z elementami oryginalnej scenografii”. Była ponadto Han Kang gościnią Festiwalu Conrada w 2021 roku. Przy tej okazji Najbar-Miller nagrała z nią dostępną w każdej chwili w internecie rozmowę na temat autorskich intencji i przemian bohaterów wpisanych w takie jej utwory, jak:
- Wegetarianka (przeł. Justyna Najbar-Miller wraz z Choi Jeong In, I polskie wyd. Warszawa 2021, II wyd. 2024),
- Owoce mojej kobiety (opowiadanie z tego cyklu zob w: Mistrzowie opowieści. Od Virginii Woolf do Agnieszki Szpili w wyborze Justyny Czechowskiej, przeł. Justyna Najbar-Miller, Warszawa 2023, s. 395-421),
- Nadchodzi chłopiec (przeł. Justyna Najbar-Miller Warszawa 2020),
- Biała elegia (przeł. Justyna Najbar-Miller I wyd. Warszawa 2022, II wyd. 2024).
Gdyby na podstawie tej rozmowy podjąć próbę skonkretyzowania cytowanego wyżej fragmentu noblowskiej laudacji, trzeba by dodać, że Han Kang prezentuje w swych utworach opowieści, które ukazują między innymi kulturową specyfikę Korei. W Wegetariance i Owocach mojej kobiety metamorfoza bohaterek okaże się więc w dużym stopniu konsekwencją kulturowej pozycji mężczyzn i kobiet, ale wynika także z ogólniejszej refleksji nad ludzką naturą i pojęciem człowieczeństwa. Nie bez przyczyny wykreowane w tych tekstach kobiety dążą do przemiany w rośliny czy drzewa…
Zasadniczo znaczące jednak wydaje się tło kolejnych powieści Han Kang, to jest ich zakorzenienie w koreańskiej historii. Nadchodzi chłopiec dotyczy mianowicie masakry w Kwangju (Gwangju), mieście, z którego Han Kang pochodzi. Zginęło wtedy bardzo wielu ludzi. Rozstrzeliwano nawet dzieci, mordowano niemowlęta. Rzeczywista liczba ofiar jest jednak do dziś przez władze ukrywana. O tej masakrze pisarka usłyszała po raz pierwszy jako dziewięcioletnia dziewczynka. Nie zapomniała. W okładkowej nocie jej powieści przeczytamy:
Po demonstracjach potępiających zamach stanu od wojskowych kul ginie młody chłopiec, Tong-ho, mimo że wyszedł z podniesionymi rękami i podał się. Jego tragiczna historia to początek opowieści o dziesiątkach ofiar krwawej masakry w południowokoreańskim Kwangju w maju 1980 roku.
Są wśród nich; przyjaciel nastolatka, którego spotkał podobny los, redaktorka wydawnictwa walcząca o publikację ocenzurowanej książki opowiadającej o wiosennej rzezi obywateli, młoda pracownica fabryki prowadząca działalność związkową, pogrążona w żałobie matka Tong-ho i inni, którzy przeżyli najpierw zamieszki, a potem tortury i więzienie tylko po to, by przez resztę życia zmagać się z głęboką traumą.
Nadchodzi chłopiec stawia elementarne pytania o naturę człowieka, o dobro i zło, o postępowanie w ekstremalnych sytuacjach. Hang Kang unika jednoznacznych ocen, ale nie zwalnia sprawców z odpowiedzialności, kreśląc obraz historycznych wydarzeń, których echo nadal wybrzmiewa.
Tong-ho opowiada swoją historię już zza granicy życia. Mówi jednak tak, jak ktoś żyjący o innym żyjącym. Używa w swej relacji zaimka „ty”. On sam i jego historia trwają dzięki takiej opowieści właśnie…
Niedawno ukazał się nowy utwór Han Kang – Nie mówię żegnaj (przeł. Justyna Najbar-Miller, Warszawa 2024). W tym przypadku tło stanowi historia ludobójstwa na wyspie Czedżu w latach 1948-1949. Jeden z koreańskich krytyków literackich przedstawia tę powieść następująco:
Nie mówię żegnaj opisuje długą i cichą walkę kobiety, która po ustaniu ludobójstwa desperacko próbuje odnaleźć członka swojej rodziny. Okaleczona przez przemoc i prześladowana przez strach bohaterka nie poddaje się. Nie może zdecydować się na rozstanie. Jej zmagania zostaną przedstawione dzięki córce – jej ustami i z jej perspektywy, a także dzięki pisarce, która wsłuchuje się w tę poruszającą opowieść.
Z tego już choćby widać, że ideą napędzającą twórczość Han Kang jest tworzenie między innymi takich właśnie opowieści, które każą pamiętać o tragicznych momentach historii, sprawiając, że ich bohaterowie nadal żyją. Takich, które kształtują zarówno pamięć indywidualną, jak i zbiorową. Takich które skłaniają równocześnie do namysłu nad istotą i granicami człowieczeństwa. Tytuł Nie mówię żegnaj ma przecież zasadnicze znaczenie. Równie istotne jest też zdanie, które znajdziemy w pod koniec opowieści z tej książki: „Czułam, że już mnie więcej nie zdziwi, co ludzie są w stanie uczynić innym ludziom” (Nie mówię…, s. 371). Zdanie, które brzmi przecież jakby zostało wzięte Medalionów Nałkowskiej. Wiecznie to samo, chciałoby się powiedzieć w komentarzu…
O współczesnej Korei wiemy, jak się zdaje, niespecjalnie dużo, a tym bardziej niespecjalnie gruntowna bywa ta wiedza, choć może się wydawać, że jest Korea aktualnie na topie. Roman Husarski w tomie reportaży Kraj niespokojnego poranka. Pamięć i bunt w Korei Południowej (Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2021) pisze nawet we wstępie do swej książki:
Korea Południowa jest modna. Dziś właściwie każdy potrafi odróżnić Koreę „złą” od tej „dobrej”. K-pop jest słuchany w całej Polsce, ogląda się południowokoreańskie seriale, a nawet kuchnia koreańska ze swoim słynnym kimchi coraz częściej pojawia się na polskich stołach. Kosmetyki z wyspy Czedżu cieszą się ogromnym zainteresowaniem, a taekwondo wciąż znajduje nowych adeptów. Korea Południowa to również atrakcyjny cel wakacyjnych wycieczek. Nie tak egzotyczna, by onieśmielić, lecz wystarczająco orientalna, by zostawić emocje i wspomnienia na lata. Popularność nie oznacza jednak, że Korea Południowa jest nam znana. Wydawałoby się, że to Korea Północna kryje tajemnice. Tymczasem liczne opisy Korei Południowej najczęściej zamykają się w podobnej liczbie stereotypów i uproszczeń. […]
Joseon, nazwa koreańskiego królestwa, które istniało w latach 1392-1897 zazwyczaj jest tłumaczona w luźny sposób jako „Kraina Spokojnego Poranka”. Nazwa pochodzi z relacji chińskiego podróżnika zachwyconego miejscem, które odwiedzał w II wieku przed naszą erą. Kto wie, może w tamtym okresie Korea rzeczywiście była oazą spokoju? W XX wieku z pewnością nie (Kraj…, s. 7-8).
W XXI wieku także nie. Zwłaszcza jeśli zważyć, że w czasie gdy powstawały niniejsze Zapiski (3.12.2024), prezydent Koreańskiej Republiki ogłosił wprowadzenie w kraju stanu wojennego, oskarżając opozycję o sympatyzowanie z Koreą Północną i paraliżowanie prac rządu. Już to zresztą pod wpływem stanowiska parlamentarnej większości odwołał. Językowa gra, którą zastosował Husarski w tytule zbioru swych reportaży dowodzi tym samym jasno, że nazwa Korei jako „Kraju Spokojnego Poranka” to kwestia odległej i na dodatek niesprawdzalnej przeszłości. A cóż dopiero mówić, gdy chodzi o Koreę Północną. Kim Dzong-Un, jej aktualny autokratyczny władca, zacieśnia, jak słychać, związki z Rosją, podsyłając tam koreańskich żołnierzy do walki z Ukrainą…
Warto wobec tego zauważyć, że zdaniem znawców polityki międzypaństwowej „żaden podział państwa w dziejach nowożytnych nie miał tak zadziwiającej genezy jak podział Korei, żaden nie był tak oderwany od realiów kraju i panujących w nim nastrojów, żaden nie był tak niezrozumiały”.
Można o tym przeczytać we wprowadzeniu do książki Długa droga do domu. Wspomnienia z północnokoreańskiego piekła, która powstała we współpracy Kim Yonga i Kim Suk-Young (z ang. przeł. Urban Markiewicz, Warszawa 2012).
Kim Yonga to uciekinier z Korei Północnej, który trafił do Ameryki. Kim Suk-Young to Koreanka z Południa, która do Ameryki przyjechała na studia. Cała ta historia jest zaś najzupełniej niesamowita. Jej bohater urodził się i został wychowany w Korei Północnej. Pochodził z „nieprawomyślnej” rodziny. Jego ojciec, którego syn nie zdążyło nawet poznać, został oskarżony o szpiegostwo na rzecz USA i stracony. Kim Yong był zatem obarczony dziedziczną winą – tak są w Korei Północnej postrzegane takie relacje. Matka, chcąc dziecko uratować, oddała je do sierocińca pod nowym nazwiskiem. Wszystko szło dobrze i jako dorosły Kim Yong zajmował znaczącą pozycję społeczną. W pewnym momencie jednak jego prawdziwe pochodzenie odkryto i wylądował w łagrze, z którego wcześniej nikt nie wyszedł żywy. Opisy pracy, którą tam wykonywał i doświadczenia związane z panującym tam w latach dziewięćdziesiątych XX wieku głodem są niewyobrażalne. Jemu udało się uciec.
O innych ucieczkach z „koreańskiego raju”, pisze Barbara Demick w książce Światu nie mamy czego zazdrościć. Zwyczajne losy Korei Północnej (Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2011). Historia ucieczki Kim Yonga wydaje się jednak szczególnie spektakularna i całkiem po prostu zwala z nóg, a życie, od którego uciekał, można by opisywać także w kontekście formuły z książki Han Kang o tym, „co ludzie są w stanie uczynić innym ludziom”…
Gdyby zaś, jak zwykle na koniec tych Zapisków, podjąć kwestię edukacji, warto we wspomnieniach Kim Yonga właśnie zwrócić uwagę na rozdział pod tytułem Dorastanie. Ukazuje on, jak w świecie, który działa niby wcielona w życie opowieść Orwella i jest odizolowany od jakichkolwiek zewnętrznych wpływów, dzieci poddaje się od najmłodszych lat „nauce życia w służbie Wielkiego Wodza”. Inaczej mówiąc, w jak niewyobrażalny wprost sposób pierze się skutecznie ludzkie mózgi. Przestaje przy tym dziwić fakt nadzwyczajnego przywiązania polityków wszelkiego autoramentu do myśli, że ich sprawą jest zawiadowanie w detalach szkolnymi programami…