7.09.23. Paradoks wyjątkowości

Sporo się w czasie wakacji nagromadziło lektur godnych polecenia. Wśród nich na przykład książka profesora Tadeusza Gadacza, na którą w przedwyborczym trybie warto zwrócić szczególną uwagę. Mowa o Etyce dobromyślności (Wydawnictwo Piotra Marciszuka Stentor, Warszawa 2023). Książkę dobrze się czyta, a jest znacząca nie dlatego albo nie tylko dlatego, że jej autor będzie jednym z kandydatów na posła do sejmu, lecz przede wszystkim jako próba wprowadzenia myśli o etyce, określanej zapomnianym polskim słowem dobromyślność i  analizowanej w kontekście naszej aktualnej sytuacji politycznej oraz „nowego buntu mas”, jak Gadacz w nawiązaniu do niegdysiejszej diagnozy Jose Ortegi y Gasset oraz rozważań ks. Józefa Tischnera na temat przeciętności wpisywanej w metaforę  targowiska, określa współczesne trendy kulturowe. Pisze mianowicie:

Nowy bunt mas, który ogarnia różne rejony Europy i świata, został […] wzmocniony przez rozwój technologii informacyjnych i medialnych. Współczesnym targowiskiem stał się Internet, który zamienił życie wielu ludzi w nieustający karnawał. Karnawał średniowieczny, przewracający do góry nogami istniejący porządek i poddający krytyce obowiązujące hierarchie norm i wartości, trwał kilka dni. Internetowy karnawał życia jest permanentny. Karnawał średniowieczny posługiwał się maską. Istotą dzisiejszego karnawału jest demaskacja.
Paradoksalnie rozwój nowych technologii nie wspiera naszej odpowiedzialności w myśleniu, a wręcz przeciwnie, z niej zwalnia. Postęp oznacza bowiem nie tylko akumulację, ale także polepszenie. Nowe technologie zarówno zwalniają nas z odpowiedzialności, jak i rozleniwiają. Współczesna cywilizacja techniczna, która jest cywilizacją  ułatwień, przyczynia się także do intelektualnego lenistwa. W świecie techniki wszystko jest skuteczne. Wystarczy szybko poruszać prawym kciukiem. Naciskamy i działa. W sferze ducha nic tak nie działa. Przeczytanie książek, przemyślenie ich treści, refleksja – wymagają dużego wysiłku i nakładu pracy. Przeciętności nie chodzi o dobro, tylko o rozpoznawalność i „klikalność” (Etyka…, s. 26)

I jeszcze:

Drugą współczesną przeszkodą dobromyślności jest redukcja myślenia do wymiaru pragmatycznego, czego skutkiem jest rozwój intelektu kosztem rozumu. W epoce, w której o wszystkim decydują ekonomia i wskaźniki, myślenie liczy się tylko w tej mierze, w jakiej przynosi wymierne rezultaty. Myślenia nie można mierzyć jedynie skutkami. To bezmyślność. Ważniejszy jest w nim sam proces myślenia, który kształci rozum […] nieustanne redukowanie myślenia do wymiaru pragmatycznego powoduje usuwanie humanistyki z szeroko rozumianej edukacji, a to właśnie zadaniem humanistyki jest kształcenie rozumu.
Największą jednak przeszkodą dobromyślności jest dominacja orientacji merkantylnej, związana z ekonomiczną funkcją rynku. Zgodnie z logiką tej orientacji zmieniamy samych siebie w towar i produkt rynkowy (Etyka…, s. 27).

Gadacz rozróżnia, jak widać, pojęcia intelektu i rozumu. Intelekt to narzędziownia, która zapewnia myślenie sprawne i skuteczne. Same narzędzia i ich skuteczność nie wystarczą jednak, by ludzie mogli sensownie kreować kształt swego życia. Konieczna jest jeszcze odpowiedzialność, a tę zapewnia rozum. Myślenie bez odpowiedzialności wypacza wszystko. Tytułowa dobromyślność – podkreśla autor omawianej książki – „jest analogiczna do dobroczynności, czyli czynienia dobra […] wprowadza etykę w sam rdzeń myślenia […] jest tożsama z rozumem”  (Etyka…, s. 22-23).

W tak zarysowanych ramach Etyka dobromyślności Tadeusza Gadacza – bogata w odwołania do stanowisk filozofów światowej klasy – przynosi w kolejnych rozdziałach rozważania na temat pojęć najistotniejszych ze względu na  charakterystykę świata z humanistycznej perspektywy. Mamy więc szansę czytać o sposobach rozumienia mądrości, polityki i etyki, dialogu, patriotyzmu, wolności, odpowiedzialności, solidarności, prawości i bezprawia, prawdy i kłamstwa, uczciwości, szacunku i godności, pokory, przyzwoitości, zaufania, życzliwości, demokracji, edukacji, odwagi. Na koniec zaś przychodzi się zastanowić nad tym, jak w ogóle „udźwignąć człowieczeństwo”.

W okładkowej nocie czytamy natomiast, że książka powstała „w odruchu niezgody na szerzące się w sferze publicznej kłamstwo, nieprawość, nieuczciwość, nieprzyzwoitość, nepotyzm, nieodpowiedzialność, arogancję, antyeuropejskość władzy, a także bezmyślność i bierność obywateli spowodowaną często sprowadzaniem wolności jedynie do sfery konsumpcyjnego komfortu i obojętności na sprawy publiczne”.

Tymczasem – jakby w kontrze do refleksji na temat realnych możliwości urządzania świata w ramach etyki dobromyślności –  jest też czytelnicza okazja lektury zachęcającej do namysłu nad ludzkim życiem z innej nieco perspektywy, to jest z punktu widzenia badań nad ewolucją. Takie spojrzenie umożliwia wydana po polsku pod koniec czerwca książka Justina Gregg’a Przekleństwo homo sapiens. Dlaczego myślenie zabija (przeł. Maria Grabska-Ryńska i Maciej Grabski, Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 2023). Abstrahując od tytułu – w oryginale: If Nietzsche Were Narwhal. What Animal Intelligence Reveals Human Stupidity – już na wejściu wrażenie robi okładka tej książki. Widzimy na niej rysunek człowieka, który wlecze za sobą swój duży mózg przypięty łańcuchem powyżej kostki u nogi. Rysunek zdaje się wyraźnie wskazywać, że ten mózg stanowi dla człowieka poważne obciążenie…

W nocie o autorze czytamy, że „jest starszym pracownikiem naukowym programu Dolphin Communication Project oraz adiunktem na Uniwersytecie Świętego Franciszka Ksawerego, gdzie wykłada behawior i procesy poznawcze u zwierząt. Urodził się w USA, w stanie Vermont. Badał zdolności echolokacyjne delfinów żyjących na swobodzie w wodach wokół Japonii i Bahamów. Obecnie mieszka na wsi w Nowej Szkocji, gdzie pisze książki popularnonaukowe i kontempluje życie wron gnieżdżących się w pobliżu jego domu” (Przekleństwo…, s. 293).

W rekomendujących książkę fragmentach rozmaitych recenzji, które  wypełniają całe dwie początkowe strony publikacji, znajdziemy natomiast między innymi następujące uwagi: „Oszałamiająca i urzekająca lektura. Autor wyjaśnia, co zdolności poznawcze zwierząt mówią o naszych niedostatkach”. Albo: „Ta dowcipna popularnonaukowa publikacja zabiera nas na pouczającą wyprawę w świat zwierzęcego behawioru. Jest przystępnie i uroczo napisana, daje fascynujący wgląd w działanie umysłu i zdolności poznawczych”. A także: „Autor zawarł tu dowcipny, lecz zarazem niepokojący akt oskarżenia, wymierzony w poczucie ludzkiej wyższości”.

Wyrażenie „paradoks wyjątkowości”, które stanowi tytuł niniejszego tekstu, pochodzi oczywiście z książki Gregg’a i określa w jego wywodzie zasadniczy problem ludzkiego myślenia w porównaniu z dyspozycjami poznawczymi zwierząt. Jest równoznaczne, mówiąc w skrócie, z wnioskiem, że ewolucja wcale nie premiuje niezwykłości ludzkiej inteligencji i że ta wyjątkowość może nas zgubić, bo w grze o życie naznaczona jest „klątwą krótkowzroczności”, co ujawnia się choćby w protestach przeciwko akcjom proekologicznym. Ogarnianie wyobraźnią długodystansowych skutków rozmaitych działań, takich jak choćby spalanie węgla kamiennego czy strzyżenie trawników, zwłaszcza przy użyciu spalinowych kosiarek, okazuje się dość powszechnie „nie do przeskoczenia”, a w każdym razie, gdy narusza czyjeś doraźne wyobrażenia i interesy…

  Książce Gregga’a patronuje Nietzsche jako filozof o genialnym umyśle, który nie był w stanie unieść swego geniuszu i skończył w zakładzie dla umysłowo chorych w Bazylei, podczas gdy formułowane przez niego myśli zostały przez nazistów wykorzystane wiadomo jak. Przy solidnym udziale jego rodzonej siostry zresztą. Wychodzi z tego, że  lepiej by mu było w skórze narwala, napisze Gregg w pewnym miejscu.

Cytaty z filozofii Nietzschego stanowią w każdym razie motta do kolejnych rozdziałów omawianej książki. Homo sapiens ukazywany jest w niej zaś jako specjalista od „dlaczego?”  W rozdziale dotyczącym tego problemu czytamy:

Pytanie „dlaczego?” leżało u podstaw największych odkryć: dlaczego gwiazdy każdej wiosny znajdują się w tym samym miejscu na niebie? (Tak narodziła się astronomia). Dlaczego za każdym razem, gdy napiję się mleka, dostaję biegunki? (To pytanie najprawdopodobniej nie dawało spać Ludwikowi Pasteurowi, aż w końcu wpadł na pomysł pasteryzacji). Dlaczego włosy stają mi dęba, kiedy szuram bosymi stopami po dywanie? (Teraz wiemy, że odpowiada za to zjawisko zwane elektrycznością). Dlaczego jest tyle  najróżniejszych gatunków roślin i zwierząt? (Karol Darwin znalazł niezłą odpowiedź). Absolutnie wszystko, czym staramy się dowieść naszej umysłowej wyjątkowości – wszystko, co odróżnia nasze zachowania od innych gatunków – korzeniami tkwi w tej jednej umiejętności. Pośród wszelkich aspektów świetlanego pojęcia ludzkiej inteligencji, właśnie zrozumienie przyczyny i skutku jest tym, z którego wszystkie inne biorą początek (Przekleństwo…, s. 41-42).

Oczywiście religie i wszelkie mity to również skutek zdolności do zadawania tego pytania. „Dowodami są naskalne malowidła w jaskiniach”, pisze Gregg i analizuje stosowne przykłady. Czytamy więc:

Jakieś czterdzieści trzy tysiące dziewięćset lat temu grupa ludzi mieszkających na indonezyjskiej wyspie Celebes weszła do jaskini na południowo-zachodnim cyplu wyspy i zaczęła malować. Używając czerwonego pigmentu, stworzyła serię scen o tematyce łowieckiej – ludzie polują na dzikie świnie z użyciem powrozów i włóczni. Ale w wizerunkach ludzi przedstawionych na tych malowidłach było coś dziwnego – mieli zwierzęce głowy. Te pół ludzkie, pół zwierzęce istoty nazywamy teriantropami (z greckiego therion – dzikie zwierzę i anthrōpos – człowiek). […] Jest tylko jeden powód, dla którego nasi przodkowie 40 tysiącleci temu poświęcali czas na tworzenie dzieł sztuki: musiały one coś oznaczać. Kiedy spojrzymy na przykłady zwierzoludzi w sztuce ostatnich kilku tysięcy lat, zwykle powiązane są z symboliką religijną, jak Horus (egipski bóg z głową  sokoła), Lucyfer (często przedstawiany z głową kozła w sztuce chrześcijańskiej) czy Ganeśa (hinduistyczny bóg z głową słonia) – Przekleństwo…, s. 39-40.

Badacze uważają takie malowidła za najwcześniejsze przykłady świadczące o ludzkiej zdolności do wyobrażania sobie  istot nadnaturalnych. Gregg przedstawia więc możliwą odpowiedź na pytanie, czym jest tego rodzaju istota:

To ktoś, kto posiada zdolności i wiedzę przekraczające te dostępne ludziom. […] To z kolei prowadzi do wniosku, że nasi przodkowie zadawali pytania, które wymagały nadnaturalnych odpowiedzi. A czyż mogły być to inne pytania niż te, które leżą u podstaw każdej religii: dlaczego istnieje świat? Jaki jest cel mojego na nim istnienia? Dlaczego muszę umrzeć? Starożytne teriantropy są najlepszym dowodem na to, że pytania „dlaczego?” kłębiły się w głowach naszych przodków (Przekleństwo…, s. 40).

Zdolność do stawiania tego pytania, więc do myślenia w kategoriach przyczyn i skutków, odróżnia ludzi od zwierząt. Gregg dowodzi, że

wszystkie zwierzęta posiadają świadomość, subiektywne doświadczenia, które pomagają im w podejmowaniu decyzji i generują ich zachowania. Zwierzęta pojmują do pewnego stopnia upływ czasu i robią plany – czasem tylko na kilka najbliższych chwil, czasem na parę dni. Wiedzą również, acz mgliście, czym jest śmierć. Uczą się, jak funkcjonuje świat, zbierając skojarzeniowe informacje, „co się dzieje, kiedy”, choć już przypuszczalnie nie „dlaczego”. Ich behawior nie jest wynikiem niezmiennego instynktu, lecz kombinacją wrodzonych skłonności i oczekiwań modyfikowaną przez interakcje ze środowiskiem oraz przyswojoną wiedzą. Zwierzęta potrafią oszukiwać. Zwierzęta  mają zamiary i cele. Tworzą normy rządzące zachowaniami społecznymi, które dają im pojęcie, co jest dobre i jak (one i inne) winny być traktowane. Wszystkie te zdolności poznawcze pozwoliły gatunkom przedludzkim na swobodny rozwój trwający miliony lat. Kognitywny „lukier”, który pomógł humanoidom osiągnąć to, co mamy dziś (czyli język, teorie umysłu, wnioskowanie przyczynowe, pełną świadomość śmierci itd.), jest stosunkowo świeżym nabytkiem i musi jeszcze dowieść swojej wartości przed najwyższym sędzią użyteczności, którym jest selekcja naturalna (Przekleństwo…, s. 285-286).

Konkluzje okazują się jednoznaczne:

Ludzka inteligencja nie jest cudem ewolucji, który chcemy w niej widzieć. Kochamy nasze drobne zdobycze, nasze lądowania na Księżycu i wielkie metropolie […]  Planeta Ziemia nie kocha nas tak, jak my kochamy własny intelekt. Ponieważ rzeczywiście jesteśmy wyjątkowi (acz niekoniecznie dobrzy), sprowadziliśmy na nią więcej śmierci i zniszczenia niż jakiekolwiek inne zwierzę, teraz czy kiedykolwiek. Nasze liczne dokonania intelektualne zmierzają dziś prostą drogą do zafundowania nam gremialnego wymarcia, bo tak ewolucja pozbywa się adaptacji, które nie zdały egzaminu. I jest to największy paradoks: mamy wyjątkowe umysły skupione wyłącznie na samodestrukcji. […] Czy dzięki inteligencji naszego gatunku świat stał się lepszy? Jeśli odpowiemy uczciwie na te pytania, trzeba będzie spuścić z tomu. Od tego, co zrobimy teraz, może bowiem zależeć, czy ludzka inteligencja nie okaże się rekordem głupoty wszech czasów (Przekleństwo…, s. 278-279).

Przykładów potwierdzających konkluzje Gregg’a nie brakuje. Ostatnio przypomina je choćby biografia autorstwa Kai’a Bird’a i Martina J. Sherwin’a Oppenheimer. Tryumf i tragedia ojca bomby atomowej (przeł. Janusz Błaszczyk, Wydawnictwo replika,  Poznań 2022) oraz film Christophera Nolana, który na podstawie tej biografii został zrealizowany. Z własnego podwórka i niejako z ostatniej chwili można by zaś przywołać historie z książki Mikołaja Grynberga Jezus umarł w Polsce (Agora, Warszawa 2023) i oczywiście to wszystko, co dotyczy filmu Agnieszki Holland Zielona granica.

Warto by też rozważyć, jak się ma do relacjonowanych poprzednio rozpoznań Gregg’a treść książki, której IV wydanie oddano niedawno do  sprzedaży: Robert Greene 48 praw władzy. Jak wykorzystać manipulacje do osiągniecia przewagi (przeł. Krzysztof Drozdowski, Wydawnictwo Czarna Owca,  Warszawa 2021).

Okładkowe noty służą zwykle komercji, ale w tym przypadku tekst na czwartej stronie, zwłaszcza ostatnie zdanie, potwierdza również dość wyraźnie, że ludzkie myślenie charakteryzuje głównie doraźność i nastawienie na własne interesy, więc  opisywana przez Gregg’a krótkowzroczność ludzkiej inteligencji. Tu, zaraz po w równej mierze asekuracyjnej, co zachęcającej formule, podobnie jak w podtytule, idzie bowiem informacja o dostępie do wypróbowanych narzędzi, które są jawnym świadectwem paradoksu naszej wyjątkowości :

Niemoralna, pouczająca lektura!
Trzy tysiące lat historii władzy skondensowanych w surowej esencji czterdziestu ośmiu praw. Synteza filozofii Machiavellego, Sun-Tsu, Carla von Clausewitza i innych wielkich myślicieli.
Czy nam się to podoba, czy nie każde z tych praw znajduje zastosowanie w życiu. Poparte taktykami królowej Elżbiety I, Henry’ego Kissingera czy innych wpływowych postaci lub ofiar władzy, zafascynują każdego, kto jest zainteresowany przejęciem kontroli.

U Gregg’a czytamy o tym, że zwierzęta kłamią i oszukują. Po to, by przeżyć. Człowiek zaś wypracował język i dzięki niemu może kłamać i oszukiwać o wiele sprawniej. Po to, by zdobyć przewagę i władzę i by je utrzymać.  Dowodów nie brakuje. O tym też Gregg pisze. Precyzyjnie omawia takie  przypadki w odniesieniu do naszych realiów Michał Rusinek w zbiorze swych znakomitych felietonów pt. Ptak dodo, czyli co mówią do nas politycy (Znak, Kraków 2023).

Chciałoby się więc zapytać na koniec, gdzie wobec tego, o czym przekonują obserwacje z przywoływanych wyżej książek, szukać rozwiązań, które zapewniałyby przynajmniej zachowanie jakichś proporcji w ramach paradoksu naszej niezwykłości. I może trzeba się w związku z tym skupić co prędzej na takich projektach, jakie proponuje Tadeusz Gadacz w swej Etyce dobromyślności? Może ratunek w edukacji…

Ta myśl zresztą to nic nowego. Słyszymy nieledwie od zawsze o tym, że los państwa od edukacji zależy, a formuły dotyczące tej relacji politycy powtarzają przecież na okrągło. Gadanie i czyny niekoniecznie jednak są tym samym. Tej sfery dotyczy paradoks totalnej niekonsekwencji…

 Profesor Gadacz, odnotowując symptomy aktualnego kryzysu naszej szkoły poddawanej od paru lat permanentnym reformom, zarysowuje też projekt działań naprawczych. Z wszelką pewnością ma przy tym rację, postulując odpolitycznienie i odideologizowanie edukacji, co wymaga pozbawienia rządowych i partyjnych polityków prawa do decydowania o programach szkolnych, o potrzebie rzeczywistego finansowania i kształceniu nauczycieli nawet nie wspominając.

 Co zaś do poszukiwanego modelu szkoły pada w Etyce dobromyślności  sugestia, że o racjonalności naszego myślenia zdecydować może wprowadzenie do szkół filozofii, co wydaje się jednak ideą nadto optymistyczną, a w każdym razie – filozofia już kiedyś w szkole była – wymagającą dobromyślnej dyskusji.  W ogóle zaś uwagi o tym, że ktoś – wprawdzie z niezależnych pozycji, ale jednak odgórnie – wyznaczać będzie „minima programowe”, programy wychowawcze i zestawy lektur, wymagają z pewnością poważnej równie dobromyślnej korekty. Nietrudno zauważyć bowiem, że byłby to znowu wyraz powszechnego uwięzienia w tego rodzaju pomysłach. Dowodem teksty publikowane w prasie przy okazji początku nowego roku szkolnego.

Podobnie jest zresztą w przypadku paru innych jeszcze sugestii profesora Gadacza na temat edukacji. Dobrze byłoby na przykład pamiętać, że szkoła nie zaczyna się od liceum dopiero. Dobrze byłoby też solidnie rozważyć problem relacji między otaczającą kulturą i szkołą, bo nie o to w szkole chodzi, jak się niektórym wydaje, żeby każde dziecko dostało smartfona i osiągnęło biegłość w zakresie informatyki oraz nauczyło się pisać biznesowe plany, lecz o to raczej, by uczyło się „czytania kultury”, „czytania świata” i – co najważniejsze – odpowiedzialności za słowa i czyny w sytuacji, gdy mamy do czynienia z  „nowym buntem mas”. Chodzi też o to, jak się pojmuje szkolne czytanie i co w istocie obejmuje pojęcie edukacji humanistycznej, jeśli wspomnieć o pewnym głośnym referacie z 1959 roku na temat „dwóch kultur” oraz wypracowanej później idei „trzech kultur”, a także  książek, które w związku z tym  powstały i ukazały się również w języku polskim (Charles Percy Snov, Dwie kultury, przeł. Tadeusz Baszniak, Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Poznań 1999; (John Brockman, Trzecia kultura, przeł. Piotr Amsterdamski, Wydawnictwo CiS, Warszawa 1996).

O autorze

Zapiski na marginesach starych i nowych lektur

Fot. Wikimedia

Fot. Franciszek Vetulani

Zofia Agnieszka Kłakówna – mieszka w Krakowie, polonistka, literaturoznawczyni, od zawsze i stale zajmuje się problemami edukacji — w teorii i w praktyce, w różnych rolach, w różnych szkołach, w różnych miejscach, w Polsce i poza jej granicami, jest autorką paru książek na ten temat, współautorką koncepcji edukacyjnej i odpowiadających jej podręczników pod nazwą To lubię! Sztuka pisania, przez wiele lat redagowała czasopismo „Nowa Polszczyzna”. Zdaniem recenzentów jej prac – „skrajna indywidualistka, która przedziwnym sposobem prawie zawsze pracuje w zespole”. 

Wszystkie zapiski