8.06.23. O historii i przyszłości

Książka – świeżo opublikowana (22 lutego 2023) – na którą tym razem proponuję poprzez te Zapiski zwrócić uwagę w pierwszym rzędzie, ma znamienny tytuł i ewidentne przełożenie na kumulację polskich wydarzeń do żywego poruszających ostatnio nie tyko naszą opinię publiczną. Wydarzeń takich, jak sejmowa uchwała „lex Tusk”, działania prezydenta, marsz 4 czerwca, związane z nim komentarze, w tym uwagi o zapoznanych znaczeniach pojęcia „polityka”, wyrok Wielkiej Izby Trybunału Sprawiedliwości UE. Wydarzenia te – choć sygnalizowana publikacja, siłą rzeczy, nie ich bezpośrednio dotyczy – bez wątpienia potwierdzają jednak rozpoznanie, które prezentuje Paweł Kowal w rozmowie z Agnieszką Lichnerowicz: Spokojnie już nie będzie. Koniec naszej belle époque.  

Lichnerowicz – dziennikarka i reporterka – relacjonowała między innymi wydarzenia z irackiego Kurdystanu, Rosji, Białorusi, Gruzji i Ukrainy, była świadkiem pomarańczowej rewolucji, protestów na Majdanie, aneksji Krymu, ataku na Donbas i napaści na Ukrainę w 2022 roku. We wstępie do przygotowanej z Kowalem książki podkreśla, że jej rozmówca „jest jednym z najaktywniejszych i najbardziej doświadczonych praktyków oraz teoretyków polskiej polityki wschodniej. Sprawnie porusza się po mapie polskich idei oraz w labiryncie historii, jest badaczem, ale też specjalizującym się w polityce zagranicznej politykiem. Dla jednych może być źródłem wiedzy, dla drugich  inspirującym oponentem” (s. 12). Książka powstała zaś, jak dziennikarka zaznacza, w wyniku „długich rozmów o historii i przyszłości naszego regionu” (jw.).

I rzeczywiście, połączenie refleksji, która wynika zarówno z teorii, jak z konkretnej praktyki, z rzeczywistych rozmów odbywanych w różnych miejscach świata z liczącymi się politykami oraz z bezpośredniego uczestnictwa w rozmaitych zdarzeniach, robi wrażenie. Z reguły przecież większość z nas nie ma bladego pojęcia o tym, kto w istocie, z kim i kiedy oraz jakie polityczne nici przędzie, kto i jakie międzynarodowe gry uprawia „pod dywanem”, podczas gdy w blasku świateł widać i słychać co innego.

Tego wszystkiego dotyczy rozmowa Kowala z Lichnerowicz. Charakteryzowana jest w niej nasza sytuacja, nasza aktywność wobec wojny w Ukrainie i uchodźców stamtąd oraz historyczne zaszłości związane z naszymi krajami.  Komentowane jest to, co głosi i wyczynia Putin, co dzieje się na Białorusi i w innych posowieckich strefach, reakcje  Unii Europejskiej i to,  jak wyglądają w tym kontekście możliwości USA oraz Chin. Mowa jest o historii, ale i o widokach na przyszłość.

Wiadomo poza tym, że Kowal w swoim czasie współpracował z prezydentem Lechem Kaczyńskim, a potem stawiał na prezydenturę Andrzeja Dudy, by później zdystansować się wobec pisowskiego obozu. Także tych jego decyzji dotyczy omawiana rozmowa. Podobnie zresztą, jak jednoznacznych ocen politycznych działań Jarosława Kaczyńskiego czy Mateusza Morawieckiego. W pewnym momencie, w rozdziale o rozpadzie rosyjskiego imperium,  przeczytamy na przykład relację dotyczącą rozmaitych kontaktów polityków polskich ze znaczącymi politykami rosyjskimi i konkluzję sprowadzającą się do zdania, że „po 1989  roku każdy polski rząd i prawie każdy prezydent próbował jakiegoś sposobu ułożenia się z Rosją. Lech Kaczyński nie był wyjątkiem” (s. 226).

Kto by zaś chciał w takim kontekście zorientować się gruntowniej co do sytuacji w  byłych republikach sowieckich – dodajmy przy okazji – znajdzie pomoc w książkach publikowanych przez Wydawnictwo Czarne w cyklu reprezentatywnym dla „literatury faktu”. Po Kaukazie na przykład „oprowadza”, przedstawiając problemy Osetii Południowej, Gruzji, Armenii i Azerbejdżanu, Wojciech Górecki w Toaście za przodków (I wyd. 2010, późniejsze 2017). Po Ukrainie, przedstawianej „jako tworzące się państwo” Ziemowit Szczerek w  swym podróżniczym eseju Tatuaż z tryzubem (I wyd. w roku 2015, wznowienie w 2022). Do tej serii należą też Kamila Całusa Mołdawia. Państwo niekonieczne (2020) czy Piotra Oleksego Naddniestrze. Terror tożsamości (2018).

Wracając natomiast do rozmowy Kowala z Lichnerowicz, trzeba powiedzieć, że  – owszem – bardzo dobrze się tę książkę czyta, ale optymizmu w niej raczej niewiele… Zasadnicze wydaje się przy tym pytanie o to, jak w tych rozmowach definiowane jest pojęcie belle époque i o jaki czas właściwie chodzi. Kowal odpowiada bez wahania, że to okres III Rzeczypospolitej, trwale domknięty, według niego,  przez partię Prawo i Sprawiedliwość (s. 309). Mówi:

Koniec następował powoli już od 2005 roku, przyspieszył po katastrofie pod Smoleńskiem, ale kamieniem milowym  na tej drodze było zniszczenie przez większość parlamentarną szacunku dla instytucji konstytucyjnych. Wraz z tym skończyła się formuła rozporoszonej władzy, a potem liberalnej gospodarki rynkowej (s. 9).

Cytowane myśli rozwijane są w dalszych partiach rozmowy i oferują zarówno charakterystykę samego pojęcia belle époque, jak i następującą ocenę III Rzeczpospolitej:

Była spóźnionym prezentem od Opatrzności, czasem gdy  Polska doświadczyła swojej belle époque. Klasyczna belle époque to era spokoju i postępu od zakończenia wojny francusko-pruskiej (1870-1871) do wybuchu pierwszej wojny światowej w 1914 roku. Oba kraje przeżyły wówczas  pół wieku swojego gwiezdnego czasu z bogatym życiem kulturalnym, ambitnymi projektami w rodzaju wieży Eiffla i wielkimi wynalazkami, jak telefon, samochód, kino czy szczepionka przeciw wściekliźnie.
Analogiczna belle époque, czyli okres bezprecedensowego wzrostu gospodarczego i zmian społecznych, nastała po drugiej wojnie światowej w Europie Zachodniej, Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, Australii i Nowej Zelandii. My dołączyliśmy po 1989 roku.
Środkowoeuropejską belle époque charakteryzują nie tyle wynalazki, ile wzrost gospodarczy i poczucie bezpieczeństwa – to było kluczowe, a w dziejach naszego regionu jest rzadkością. Ostatni raz koniunktura i bezpieczeństwo szły w parze około XVI wieku, za czasów I Rzeczypospolitej. Dodałbym do tego unikalną wolność podróżowania i otwarcie granic, które dziś wydają się czymś oczywistym (s. 309-310).

W komentarzu można by stwierdzić, że wprawdzie nie ma się czym cieszyć, skoro „spokojnie już było”, ale dobrze jest przynajmniej wiedzieć, w jakim świecie i dlaczego się znaleźliśmy. Zwłaszcza że niepokoje, które dotyczą naszego kraju, są charakterystyczne nie tylko dla nas.

O rujnowaniu demokracji i budowaniu systemów autorytarnych dochodzą przecież wieści z różnych stron. Michael J. Sandel, profesor z Harvardu (był z nim wywiad w „Wolnej Sobocie GW” z 3.06.2023), tak pisze o tym w Tyranii merytokracji (przeł. Bartosz Sałabut, PWN 2020):

Dla demokracji nastały niebezpieczne czasy. Skąd to niebezpieczeństwo? Widać je choćby w narastającej ksenofobii i rosnącym poparciu dla autokratów raz po raz testujących granice demokracji. Te trendy już same w sobie są niepokojące, ale równie niepokojący jest fakt, że główne partie i politycy na całym świcie nie dostrzegają niezadowolenia narastającego w skali całego globu.
W przybierających na sile nastrojach populistycznego nacjonalizmu jedni upatrują jedynie rasistowskiej i ksenofobicznej reakcji na imigrantów i multikulturalizm, inni postrzegają go wyłącznie w kategoriach ekonomicznych, widząc w nim protest przeciwko utracie miejsc pracy na skutek rozwoju światowego handlu i postępu technologicznego.
Błędem jest jednak dostrzegać w tych populistycznych protestach jedynie bigoterię, podobnie jak błędem jest widzieć w nich tylko niezadowolenie z realiów gospodarczych. Zwycięstwo brexitowców w Wielkiej Brytanii oraz wybór Donalda Trumpa na prezydenta Stanów Zjednoczonych w 2016 roku stanowiły gniewny wyraz buntu wobec kilku dekad nasilających się nierówności oraz globalizacji, na której korzystają tylko najbogatsi, a wobec której zwykli obywatele są bezsilni. To także ostra krytyka technokratycznego podejścia do polityki – podejścia głuchego na niezadowolenie ludzi, którzy mają poczucie, że gospodarka i kultura zostawiły ich w tyle (z rozdziału: Zwycięzcy i przegrani).

Trzeba chyba przyjąć do wiadomości: Spokojnie już nie będzie, a poszukiwanie dróg wyjścia z opisywanych kryzysów wymaga niewątpliwie wiedzy i wyobraźni. Kowal we wstępie do omawianej książki stwierdza, że

historia jest procesem, który dzieje się na naszych oczach. Nic naprawdę wielkiego nie kończy się i nie zaczyna w jednym konkretnym momencie, ale czasem jakieś wydarzenie stanowi cezurę, którą przyjmujemy  ze względu na doniosłość jakiegoś wydarzenia albo dla wygody (bo tak prościej pisać o historii). Łatwiej nam myśleć w kategoriach daty, rocznicy, punktu na osi czasu, który „oddziela” stare od nowego. Do takiego wydarzenia doszło o poranku 24 lutego 2022, który pod paroma względami był jak 1 września 1939: poranna godzina ataku na miasta Ukrainy, obrona Wyspy Wężów przypominająca obronę Westerplatte i Zachód przecierający oczy ze zdumienia, że „to” się jednak stało (s. 9).

Rozwinięcie myśli o końcu belle époque w wyniku zderzeń między starym i nowym, między historią i przyszłością, prezentowane w rozmowie Kowala z Lichnerowicz w odniesieniu do naszych współczesnych relacji sąsiedzkich, rozważać można, okazuje się, także w kontekście znacznie szerszym, w skali globalnej, a mianowicie w związku z badaniem przyczyn powstawania i upadku imperiów.

Taką z kolei ideę podsuwa lektura wznowionej w 2022 roku opowieści Nialla Fergusona Cywilizacja. Zachód i reszta świata (pierwsze polskie wydanie w roku 2013, przeł. Piotr Szymor, Wydawnictwo Literackie). Na wejściu czytamy w niej:

Jestem coraz bardziej przekonany, że podstawowe pytanie, na które w tej książce staram się odpowiedzieć, to w ogóle najciekawsze pytanie, jakie może postawić historyk czasów nowożytnych. Właściwie dlaczego, począwszy od około 1500 roku, kilka małych organizmów politycznych z zachodniego krańca Eurazji zdominowało resztę świata, w tym liczniejsze i pod wieloma względami bardziej zaawansowane w rozwoju społeczeństwa wschodniej Eurazji? Moje dodatkowe pytanie brzmi: jeśli uda nam się wytłumaczyć wzrost znaczenia Zachodu w przeszłości, czy możemy przedstawić prognozę dotyczącą jego przyszłości?

Ferguson, Szkot z pochodzenia, profesor miedzy innymi uniwersytetów Harvarda i Oksfordu, narzeka, że źle jesteśmy uczeni historii i to, jak się zdaje, niezależnie od tego, gdzie tej edukacji doświadczamy. Mimo wszystko jednak każdy chyba ma choćby mgliste pojęcie o tym, że przed wiekami wielkim nowoczesnym imperium, wielką cywilizacją, były Chiny. Ta wielka cywilizacja upadła. Europa była w swoim czasie mała i zacofana, a potem „podbiła świat”. Sowieckie imperium się rozpadło. Putin próbuje je wskrzesić. Chiny też odbudowują swoją imperialną potęgę, rywalizując z całym Zachodem i starając się pokonać w tej rywalizacji Stany Zjednoczone, szeroko pojmowany Zachód traci na znaczeniu…

Nialla Fergusona Cywilizacja. Zachód i reszta świata to księga o wadze również dosłownie ciężkiej. Okładkowe noty zapewniają, że oferuje „bogactwo wiadomości i odważne, nie zawsze popularne tezy. A także wołanie o ratowanie tego, co stworzyliśmy i przepis na utrzymanie potęgi Zachodu, póki nie jest za późno”.

Istotnie. To świetna i pouczająca opowieść historyczna. Dowodzi, że nic nie jest dane raz na zawsze. Może powinni ją zatem obowiązkowo studiować wszyscy kandydaci na poselskie i ministerialne stanowiska, a zwłaszcza goście w rodzaju naszych rodzimych „wielepów”, to jest ministra Czarnka i spółki, więc tych, którzy wszystko „wiedzą lepiej” i chcieliby odgórnie określać model naszej edukacji, a nawet w ogóle to, jak mamy żyć, w co wierzyć i co myśleć…

O autorze

Zapiski na marginesach starych i nowych lektur

Fot. Wikimedia

Fot. Franciszek Vetulani

Zofia Agnieszka Kłakówna – mieszka w Krakowie, polonistka, literaturoznawczyni, od zawsze i stale zajmuje się problemami edukacji — w teorii i w praktyce, w różnych rolach, w różnych szkołach, w różnych miejscach, w Polsce i poza jej granicami, jest autorką paru książek na ten temat, współautorką koncepcji edukacyjnej i odpowiadających jej podręczników pod nazwą To lubię! Sztuka pisania, przez wiele lat redagowała czasopismo „Nowa Polszczyzna”. Zdaniem recenzentów jej prac – „skrajna indywidualistka, która przedziwnym sposobem prawie zawsze pracuje w zespole”. 

Wszystkie zapiski