8.07.21. Moc rozumu

Formuła „moc rozumu” to drobna parafraza tytułu specjalnego wydania „Tygodnika Powszechnego” z 5 maja tego roku (Moc mózgu, 2021, nr 2, ss. 146). Opublikowane w tym numerze teksty stanowić mogą dobry punkt wyjścia do lektury „książek o nienawiści i empatii”, o których mowa będzie niżej. Ale po kolei…

Najpierw problem nienawiści, który wydaje się dziś do ostateczności aktualny, choć zaraz powstaje pytanie, czy nie jest tak od zawsze. W każdym razie świeżych konkretów nie brakuje. W przestrzeni publicznej „mowę nienawiści” słychać stale. I to niekoniecznie tylko podczas marszów narodowców (zob. choćby informacje z soboty, 26.06.2021), lecz także w wydaniu najważniejszych osób w państwie (zob. na przykład: Anna Cegieła, Mowa nienawiści, https://docplayer.pl). Okazję, by obejrzeć fotografie zniszczonych książek odesłanych Oldze Tokarczuk, miał chyba każdy, kto zagląda do Sieci. Reakcje krakowskiej kuratorki i ministra edukacji na badania ankietowe, które obejmowały studiujących w Uniwersytecie Jagiellońskim, ani przez sekundę nie ograniczały się do środowiska uniwersyteckiego, pokazowo za to określając stosunek władz państwowych do uniwersyteckiej autonomii. O problemach związanych z udziałem dzieci w spotkaniach organizowanych podczas akcji Tour de Konstytucja też było głośno. Śmiech sejmowych posłów w odpowiedzi na informacje dotyczące samobójstw popełnianych przez dzieci i młodzież LGBT niejednemu wciąż na nowo odbiera mowę i nie trzeba szczególnie rozwiniętej wyobraźni, by zestawić te zachowania z propagandowymi działaniami nazistów oraz by uzmysłowić sobie, czym się takie akcje nienawiści kończą. I tak dalej, i tym podobne… od nienawistnych komentarzy na każdy temat Internet kipi bez przerwy.

W tym kontekście warto by może podjąć krytyczny namysł nad książką Chantal Delsol Nienawiść do świata. Totalitaryzmy i ponowoczesność, przeł. Marek Chojnacki, Instytut Wydawniczy PAX, Warszawa 2017, ss. 204). Nie o niej jednak będzie tu mowa przede wszystkim.

W skrócie odnotujmy tylko, że Delsol, uczennica Hannah Arendt, autorka także paru innych książek tłumaczonych na polski, zaprzyjaźniona w swoim czasie z ks. Józefem Tischnerem, we wspomnianej wyżej pracy opisuje i ocenia naszą współczesność z perspektywy filozoficznej, zdecydowanie przy tym konserwatywnej, krytycznej wobec rewolucji oświeceniowej i współczesnego nam eksponowania równości. Dzieli mieszkańców planety Ziemia na ogrodników i demiurgów. Ten podział wszystko określa. W podsumowaniu swych rozważań Delsol pisze: „Działanie jednych i drugich jest całkowicie odmienne” (s. 299). Ogrodnicy nie silą się na stwarzanie świata, lecz chcą doskonalić ten, który zastali, gdy nań przyszli. Ogrodnik jest „strażnikiem świata kultury, który uprawia i którego broni, pomnażając dziedzictwo cywilizacji” (s. 300-301). Demiurdzy natomiast ustawiają się w roli Prometeusza. Sądzą, że „w porównaniu z doskonałą ludzkością, która ma nadejść, jesteśmy prymitywnymi pół-ludźmi” (s. 299). Dla demiurgów historia się nie liczy. Według nich „człowiek przyszłości wykracza poza historię i dlatego przeszłość staje się przedmiotem nienawiści” (s. 299). Zarówno totalitaryzm, jak ponowoczesność, funkcjonują według idei demiurgów, choć do narzucania innym swoich wizji świata formacje te używają odmiennych narzędzi, więc jedni terroru, drudzy idei „poprawności politycznej” i „mody na…”. Demiurdzy nie są oczywiście „wynalazkiem” współczesnym. Świadectwa tego rodzaju postawy jako trendu, który odznacza się „wolą zniszczenia wszystkiego z nienawiści do świata, który nas otacza”, odkrywa Delsol już w dramatach Seneki (s. 294).

Przy okazji: ze względu na eksponowaną w pracy Delsol figurę Prometeusza, dobrze byłoby zajrzeć na przykład do książki Krzysztofa Dorosza Maski Prometeusza. Eseje konserwatywne (Aneks, Londyn 1989, ss. 240) czy do szkicu Marii Janion „Powstrzymać Prometeusza” (w: Wobec zła, Verba, Chotomów 1989, s. 147-157).

Książka Delsol jest dziś z pewnością „na czasie”. Choćby dlatego, że jej autorka zdecydowała się niedawno, w maju 2021 roku, wziąć udział w konferencji towarzyszącej otwarciu tworzonego pod auspicjami Ordo Iuris Collegium Intermarium w Warszawie. Podczas tej uroczystości przemówienia inauguracyjne głosili też ministrowie Piotr Gliński i Przemysław Czarnek (wszystko do odtworzenia w Internecie). U podstaw przedstawionego tam wystąpienia Delsol były zaś tezy z Nienawiści do świata, a w konkretach problemy ambiwalencji związanych między innymi z definiowaniem płci, eutanazją, aborcją, rozwodami, homoseksualizmem jako zjawiskami, które są sprzeczne z wartościami chrześcijańskimi.

Wiąże się z tym wystąpieniem szczególny paradoks. Otóż, w końcowej części książki Delsol trafimy na znakomity rozdział pod tytułem „Język, który myśli za ciebie” (parafraza formuły z wiersza Dyletant Fridricha Schillera, zob. Wiersze, przeł. Włodzimierz Lewik, Tower Press, Gdańsk 2000, s. 28). We wspomnianym rozdziale, w nawiązaniu do nowomowy ukazywanej w powieści Rok 1984 Georga Orwella, charakteryzowane jest pojęcie „drętwej mowy”. Czytamy: „Każda władza polityczna (rządowa lub władająca za pomocą wpływu) stara się nadzorować opinię publiczną poprzez kontrolę języka. Istnieją jednak granice, po których przekroczeniu należy zadać pytanie, czy myśl jest jeszcze wolna. Z taką właśnie sytuacją mamy dziś do czynienia” (s. 280).

To ostatnie zdanie stanowi oczywiście opinię na temat języka ponowoczesnej „politycznej poprawności”. W odniesieniu jednak do pomysłu stworzenia Collegium Intermarium i w otoczeniu jego twórców całe wystąpienie Delsol nabiera siłą rzeczy znaczeń nacechowanych przez kontekst sytuacyjny. Ten zaś, w deklaracjach opisywany jako działania na rzecz obrony tradycji zakorzenienia w chrześcijaństwie i w historii, służy w rzeczywistości realizacji zasady „dziel i rządź”. Znaczenia kategorii stosowanych przez Delsol do opisu świata, reprezentatywne dla filozoficznego ujęcia krytyki współczesności, ulegają przy tym wypaczeniu, nabierając cech narzędzi użytecznych dla utrzymania autorytarnej władzy. Ta zaś wszelką wolną myśl ma oczywiście pogardzie i nie w głowie jej rola ogrodników. Język w tym wydaniu staje się nowomową. Odnośnie do aktualnej rzeczywistości polskiej pokazują to wyraźnie przykłady omawiane w pracy Katarzyny Kłosińskiej i Michała Rusinka (zob. Dobra zmiana, czyli jak się rządzi za pomocą słów (Znak, Kraków 2019, ss. 382).

W takiej właśnie dwuznacznej dość sytuacji postawiła się w Warszawie autorka Nienawiści do świata z nadzieją, jak się zdaje, że jakby wbrew temu, co pisała o języku, na to, co powie, nie wpłynie kontekst znaczeń praktykowanych wśród jej słuchaczy i że moralność przynależna harmonii przedustawnej, jak to kiedyś wykładał Gottfried Wilhelm Leibniz, się obroni. Do tego będzie jeszcze okazja wrócić w kontekście empatii.

Nieco innych rozpoznań na temat nienawiści dotyczy natomiast książka socjologa, profesora Marka Krajewskiego (Nie)nawidzenia. Świat przez nienawiść (Universitas, Kraków 2020, ss. 280). Analizy dokonane na użytek tej „książki o nienawiści”, jak ją przedstawia okładkowa nota, prowadzone były z perspektywy socjologiczno-kulturowej. Więcej o tym za chwilę. Teraz mała „niespodzianka”.

Oto unikalna, równocześnie uniwersalizująca i do bólu aktualna, diagnozo-prognoza możliwości upersonifikowanej nienawiści.  

Spójrzcie, jaka wciąż sprawna, 
jak dobrze się trzyma 
w naszym stuleciu nienawiść. 
Jak lekko bierze wysokie przeszkody. 
Jakie to łatwe dla niej – skoczyć, dopaść.

Nie jest jak inne uczucia. 
Starsza i młodsza od nich równocześnie. 
Sama rodzi przyczyny, 
które ją budzą do życia. 
Jeśli zasypia, to nigdy snem wiecznym. 
Bezsenność nie odbiera jej sił, ale dodaje. 

Religia nie religia –
byle przyklęknąć na starcie. 
Ojczyzna nie ojczyzna –
byle się zerwać do biegu. 
Niezła i sprawiedliwość na początek. 
Potem już pędzi sama. 
Nienawiść. Nienawiść. 
Twarz jej wykrzywia grymas 
ekstazy miłosnej. 

Ach, te inne uczucia – 
cherlawe i ślamazarne. 
Od kiedy to braterstwo 
może liczyć na tłumy? 
Współczucie czy kiedykolwiek 
pierwsze dobiło do mety? 
Zwątpienie ilu chętnych porywa za sobą? 
Porywa tylko ona, która swoje wie. 

Zdolna, pojętna, bardzo pracowita. 
Czy trzeba mówić ile ułożyła pieśni. 
Ile stronic historii ponumerowała. 
Ile dywanów z ludzi porozpościerała 
na ilu placach, stadionach.

Nie okłamujmy się: 
potrafi tworzyć piękno. 
Wspaniałe są jej łuny czarną nocą. 
Świetne kłęby wybuchów o różanym świcie. 
Trudno odmówić patosu ruinom 
i rubasznego humoru 
krzepko sterczącej nad nimi kolumnie.

Jest mistrzynią kontrastu 
między łoskotem a ciszą, 
między czerwoną krwią a białym śniegiem. 
A nade wszystko nigdy jej nie nudzi 
motyw schludnego oprawcy 
nad splugawioną ofiarą. 

Do nowych zadań w każdej chwili gotowa. 
Jeżeli musi poczekać, poczeka. 
Mówią, że ślepa. Ślepa? 
Ma bystre oczy snajpera 
i śmiało patrzy w przyszłość 
– ona jedna.

(Wisława Szymborska, Nienawiść z tomu Koniec i początek [1993], w: Wiersze zebrane, Wybór i układ Autorki, Wydawnictwo a5, Kraków 2002, s. 292-293).

Chciałoby się tylko wiedzieć w końcu, czym właściwie jest ta wszechobecna niezależnie od czasu i przestrzeni nienawiść. Skąd się bierze. Jak to zjawisko definiować. Potoczne i słownikowe objaśnienia identyfikują je jako emocję: „uczucie silnej niechęci, wrogości do kogoś lub czegoś”. Może być „dzika, gwałtowna, namiętna, żywiołowa, głucha, ślepa, głęboka, skryta, bezsilna (zob. Słownik języka polskiego, T II, L-P, Warszawa 1988, s. 342). Można ją „budzić / podsycać / stłumić” (Słownik poprawnej polszczyzny PWN, red. Andrzej Markowski, Warszawa 2005, s. 615-616).

Profesor Krajewski, wyraźnie eksponując potrzebę zdefiniowania pojęcia nienawiści, zwraca uwagę, że utożsamianie go z nazwą emocji to o wiele za mało i że walka z nienawiścią „zazwyczaj wyprzedza próbę jej zrozumienia”. Nie likwiduje więc przyczyn, lecz co najwyżej doraźne, wąsko pojmowane skutki. W konsekwencji autor tak określa założenia swych badań i referującej je książki:

Chciałem […] uczynić nienawiść bardziej uchwytną poznawczo i to w tej jej formie, która jest najbardziej aktualna, a więc zapośredniczonej sieciowo, silnie zmedializowanej, o potencjalnie globalnym charakterze, niebędącej przy tym prostą relacją: nienawistnika i nienawidzonego, ale niezwykle skomplikowanym układem wiążącym z sobą ludzi, technologie, reprezentacje, przedmioty, ideologie i wielu innych aktorów. Po drugie, zależało mi również na tym, by potraktować nienawiść jako miejsce, w którym skupiają się zjawiska, procesy, prawidłowości oraz reguły określające specyfikę współczesnej rzeczywistości społecznej” (Świat przez nienawiść, s. 6).

Problem niekoniecznie więc zaczyna się i kończy na samej tylko ekspresji emocji wyliczanych w słownikach. Nienawiść może być uznana bowiem za kategorię-pryzmat. Daje się przez ten pryzmat dokonywać rozpoznań szerokiego kontekstu, układu, w którym nienawiść się realizuje i który ją napędza, a także relacji między jego poszczególnymi elementami. Dobrze określa istotę i cel takiego spojrzenia wyrażenie tytułowe książki Krajewskiego: „świat przez nienawiść”. Zasadniczo znaczące są przy tym wskazania na „zapośredniczenia sieciowe” i „charakter globalny” omawianych zjawisk.

Dla bezpośrednio zaangażowanych, dla konkretnych uczestników, z zanurzenia w tym kontekstualnym układzie wynika sens zdarzeń, w których biorą udział. To one czynią ich świat, który stał się niezwykle skomplikowany, bardziej zrozumiałym. Z naukowego dystansu natomiast odkrywanie związków między poszczególnymi elementami takiego układu i mechanizmów, które je napędzają, opis świata zyskuje szerszą perspektywę. Umożliwia to odkrywanie źródeł tego, na co wskazuje poetycka diagnozo-prognoza Szymborskiej. W konsekwencji powstaje przestrzeń do rozwiązywania wyzwalających nienawiść konfliktów poprzez angażowanie rozumu w miejsce emocji.

Książka Krajewskiego powstawała, sygnalizuje autor w Epilogu (niezaplanowanym), „z przerwami pomiędzy październikiem 2019 a marcem 2020 roku” (s. 241). Została ukończona już w trakcie rozprzestrzeniania się pandemii, więc w czasie, gdy narastały związane z nią lęki. Te zaś, wyzwoliły nowe spory i nienawistne relacje, o których wzmiankuje ów „niezaplanowany” epilog, potwierdzając tym samym działanie mechanizmów opisywanych w odniesieniu do wcześniejszych obserwacji.

We Wprowadzeniu znajdzie czytelnik wstępne rozpoznania ujęte w podtytułowe pytania: Dlaczego ludzie (się) nienawidzą? Jak zwykliśmy myśleć o nienawiści? Jak można rozumieć nienawiść? Dlaczego nienawiść, dlaczego właśnie dziś? Gdyby zaś szukał ktoś autorskiego ujęcia tych kwestii w wersji popularyzującej, znajdzie je w rozmowie prowadzonej z Markiem Krajewskim przez Waldemara Rapiora (zob. Układy nienawiści na stronach czaskultury.pl).

W kolejnych rozdziałach omawianej książki analizuje i komentuje Krajewski sytuacje, które dotyczą (1) nienawidzących się ludzi, (2) nienawiści do rzeczy oraz (3) nienawiści do tego, co abstrakcyjne. Ten niezwykle interesujący analityczno-interpretacyjny rozbiór dotyczy w sumie dziewięciu przykładów zdarzeń, które wyzwoliły wielką liczbę internetowych komentarzy, odsłaniając podteksty i konteksty społeczne, kulturowe, psychologiczne, polityczne jednostkowych, zdawałoby się, historii. Wyłania się z nich porażająca charakterystyka naszej współczesności nastawionej na konsumeryzm i populizm, zanurzona bez reszty w anonimowej przestrzeni cyfrowej, oznaczająca dla wielu relacje asymetryczne w niby łatwo dostępnym, zglobalizowanym świecie i jednocześnie brak realnej sprawczości, zależność, zagubienie, bezradność, niepewność, wściekłość, kompletne niezrozumienie czegokolwiek.

Każdy z incydentalnych aktów agresywnej nienawiści – zogniskowanych a to w szkolnej bójce, a to w pogardzie dla obcych lub innych, wyrażający się w wandalizmie, w stosunku do sztuki współczesnej czy do sposobów projektowania miasta – okazuje się w takim ujęciu co najwyżej wierzchołkiem potężnej lodowej góry. Łatwo go zinstrumentalizować, aktywizując figurę kozła ofiarnego. Pod spodem kryją się zaś najrozmaitsze społeczne podziały, zapętlające się interesy w układach zarówno horyzontalnych, jak wertykalnych. Przy nich omawiane incydenty to właściwie betki.  

Jako antidotum na nienawiść wskazywana jest zwykle empatia. W języku potocznym i w słownikowych definicjach to pojęcie również wiązane jest z emocjami. Gdyby, podobnie jak w przypadku nienawiści, szukać dla wyobrażeń o nim ujęcia poetyckiego, nadałby się tu chyba tekst Czesława Niemena (1967).

Dziwny jest ten świat,
Gdzie jeszcze wciąż
Mieści się wiele zła.
I dziwne jest to,
że od tylu lat
Człowiekiem gardzi człowiek.

Dziwny jest ten świat,
świat ludzkich spraw.
Czasem aż wstyd przyznać się,
A jednak częste jest,
że ktoś słowem złym
Zabija tak, jak nożem.

Lecz ludzi dobrej woli jest więcej
I mocno wierzę w to,
że ten świat
Nie zginie nigdy dzięki nim.
Nie! Nie! Nie! Nie!
Przyszedł już czas,
Najwyższy czas,
Nienawiść zniszczyć w sobie.

Nienawiść i empatia rozpatrywane bywają na ogół jako opozycja w ramach pytania o zło i dobro. Z takiej relacji łatwo wyprowadzić wniosek, że więcej empatii uratowałoby świat przed skutkami nienawiści. Zwłaszcza gdyby wyłączyć z dyskusji na ten temat uwarunkowania religijne na rzecz psychologicznych, tj. zapomnieć wtedy o zbuntowanym przeciwko Bogu szatanie, który napędza nienawiść, przyjąć, że zło jest dziełem człowieka pozbawionego empatii i pracować nad zmianą w tym zakresie.

W psychologicznym wymiarze empatia oznacza w każdym razie: „Umiejętność wczuwania się w stan wewnętrzny drugiej osoby i przejęcia jej sposobu widzenia rzeczywistości”. Charakterystyczne dla tej umiejętności jest: „Przypisywanie komuś własnych odczuć w danej sytuacji; wczuwanie się” (zob. Wielki słownik wyrazów obcych PWN, red. Mirosław Bańko, Warszawa 2003, s. 342).

Wygląda na to, że „ludzie dobrej woli” z wiersza Niemena to ewidentnie synonimiczne określenie osób empatycznych. Można by nawet uznać, że motywowane empatią świadectwa ich przewag coraz bardziej na przestrzeni czasu niwelują przemoc, więc – jak przekonuje w swoim prawie tysiącstronicowym dziele Steven Pinker – właśnie zmniejszają nienawiść (zob. Zmierzch przemocy. Lepsza strona naszej natury, przeł. Tomasz Bieroń, Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań 2015, ss. 984). 

Teza Pinkera bywa, jak się zdaje, podawana w wątpliwość, skoro autor w pierwszym od razu akapicie zaznacza: „Książka ta poświęcona jest bodaj najważniejszemu wydarzeniu w dziejach ludzkości. Trudno w to uwierzyć – wiem, że większość ludzi nie wierzy – ale natężanie przemocy od dawna maleje i dzisiaj prawdopodobnie żyjemy w najspokojniejszej epoce w dziejach naszego gatunku. Proces ten nie przebiegał bez zakłóceń, nie ograniczył poziomu przemocy do zera i nie ma gwarancji, że będzie trwał wiecznie, ale jest niepodważalny, w skali czasowej od stuleci do lat, a także we wszystkich kategoriach zjawisk, od wojen po karanie dzieci za pomocą klapsa” (Zmierzch przemocy…, s. 13).

Nie wszyscy badacze tych kwestii są jednak zgodni co do sposobu pojmowania i roli empatii. Zdecydowanie odmienne zdania na ten temat reprezentują na przykład książki Simona Barona-Cohena (zob. Teoria zła. O empatii i genezie okrucieństwa, przeł. Agnieszka Nowak, Smak Słowa, Sopot 2014) i Paula Blooma (zob.  Przeciw empatii. Argumenty za racjonalnym współczuciem, przeł. Marek Chojnacki, Wydawnictwo Teofrast, wyd. II, Kielce 2016, ss. 272).

Baron-Cohen empatię definiuje zgodnie z przywoływanymi wyżej objaśnieniami słownikowymi. Wiąże ją z funkcjonowaniem „obwodu empatii” w mózgach ludzkich, co od razu rodzi wątpliwość powodowaną tym, że ciągle jeszcze za mało o mózgu wiemy. Wspomniany autor sugeruje ponadto istnienie „genu empatii”. Duże znaczenie w jej kształtowaniu przypisuje niemowlęctwu oraz najwcześniejszemu dzieciństwu w kontekście relacji z rodzicami. Zło w tej koncepcji równa się „erozji empatii”, co skutkuje identyfikacją ludzi z przedmiotami. W jego wywodzie przypadek takiej skrajnej erozji empatii reprezentuje między innymi głośna w swoim czasie historia Josefa Fritzla, który uwięził w piwnicy swego austriackiego domu jedenastoletnią córkę, trzymał ją tam przez dwadzieścia cztery lata, systematycznie gwałcąc, ona urodziła w tym czasie kolejno siedmioro dzieci, z których jedno zmarło w trzy dni po przyjściu na świat, a Fritzl spalił jego ciało, by zatrzeć ślady swych „dokonań” (Teoria zła…, s. 27). Klasyfikuje i omawia Baron-Cohen następnie różne przypadki braku „empatii nacechowanego negatywnie”, jak u osób z „pogranicznym zaburzeniem osobowości”, jak u psychopatów i narcyzów, a także nacechowanego pozytywnie, jak u cierpiących na zaburzenia ze spektrum autyzmu, w tym na zespół Aspergera. Twierdzi przy tym, że: „Każdy problem zanurzony w empatii staje się rozpuszczalny – możliwy do rozwiązania. Jest to skuteczna metoda rozwiązywania problemów interpersonalnych, niezależnie od tego, czy chodzi o konflikt małżeński, konflikt międzynarodowy, problem w pracy, nieporozumienia między przyjaciółmi, czy też konflikt z sąsiadem” (Teoria zła…, s. 165).

Bloom z kolei referuje badania, o których mówi, że „strącają empatię z piedestału” (Przeciw empatii, s. 83). Na wejściu deklaruje:

Chcę, by od początku wszystko było jasne: nie jestem przeciwko moralności, współczuciu, życzliwości miłości, byciu dobrym sąsiadem, dobrym człowiekiem i właściwemu postępowaniu. Właściwie piszę tę książkę, gdyż jestem za wszystkimi tymi rzeczami. Chcę, by świat był lepszy. Doszedłem tylko do przekonania, że zabieramy się do tego od zlej strony, polegając na empatii (Przeciw empatii…, s. 25).

I przywołuje ze Zmierzchu przemocy Pinkera obszerną listę tytułów dotyczących empatii, a następnie dodaje, że na początku jego własnej, omawianej tu, pracy także podjął podobne poszukiwania i odkrył w witrynie amazon.com 1500 książek, które w tytule lub podtytule miały słowo „empatia”, nie wspominając już o internetowych stronach propagujących empatię. W tym na przykład z wypowiedziami Baracka Obamy na ten temat, łącznie ze słynnym podobno zdaniem: „Największym deficytem, który mamy w naszym społeczeństwie i na świecie, jest deficyt empatii” (Przeciw empatii…, s. 29).

Bloom stwierdza jednak, że:

bardziej niż o empatię idzie tu o moralność. Nasze decyzje dotyczące tego, co jest dobre, a co złe, i nasze motywacje do działania mają różne źródła. Moralność może wynikać ze światopoglądu religijnego lub filozoficznego. Może też być motywowana ogólną troską o los innych – taką postawę nazywamy często troską lub współczuciem i uważam, że jest ona lepszym przewodnikiem moralnym niż empatia (Przeciw empatii…, s. 33).

Nad wyraz przekonującym argumentem w tym wywodzie jest odwołanie do Roku 1984 Orwella i do wykreowanego w jego powieści portretu O’Briana. To on odznaczał się niezwykłą empatią, która pozwalała mu bezbłędnie rozpoznawać uczucia i intencje Winstona oraz innych przeciwników „wielkiego brata”, a w rezultacie łamać opór skierowany przeciwko narzuconemu reżimowi. Nic nie jest tak proste i oczywiste, jakby się mogło wydawać…

Bloom nie występuje przeciwko empatii, ale optuje za tym, by nie koncentrować uwagi tylko na relacjach, których uczestnikami są jednostki. Za istotne uważa rozszerzanie obserwacji na problemy i potrzeby większych zbiorowości. Przede wszystkim zaś opowiada się za dowartościowywaniem racjonalnej refleksji… W specjalnym wydaniu „Tygodnika Powszechnego”, wspomnianym na początku tych Zapisków, jest między innymi wywiad z Bloomem właśnie (zob. Bliźni dla bliźnich, obcy dla obcych, s. 142-145), a w nim wzmianka o dyskusji, która określa różnice między stanowiskiem Blooma i Baron-Cohena oraz o paru innych jeszcze książkach, które warto by w kontekście namysłu nad nienawiścią i empatią przeczytać. W tym o innej, bardzo interesującej pracy Blooma: To tylko dzieci. Narodziny zła i dobra (przeł. Ewa Wojtych, Wydawnictwo Smak Słowa, Sopot 2015, ss. 248).

Na koniec pytanie, co z tego wynika, gdy chodzi o edukację? Po pierwsze, pewność, że szkoła służyć ma rozwijaniu samodzielności i racjonalności myślenia właśnie i że umożliwia to na przykład literatura dobierana ze względu na podejmowane w niej problemy, a nie ze względu na historycznoliteracki czy chronologiczny porządek powstania określonych dzieł ani na centralnie narzucane, jednakowe dla wszystkich lekturowe upodobania aktualnej władzy. Po drugie, pewność, że nie należy w szkole niczego udawać. Wspominane tu problemy, opisane na przykład przez profesora Krajewskiego, zaistniały i wciąż powstają coraz to nowe ich ekspresje, a wszystko odpowiada uwagom Blaise’a Pascala, które Pinker przyjął jako motto swego Zmierzchu przemocy: „Jakąż chimerą jest człowiek! Jakim potworem, jakimż chaosem, jaką sprzecznością. Jakim cudem! Osądzając go ze wszystkich stron naraz: toż to nędzny robak, kloaka prawdy, zlew nieprawości i błędów – chwała i wstyd wszechświata”.

W szkole trzeba więc, respektując wiek i psychiczne oraz intelektualne dyspozycje uczniów, poddawać elementy takiej charakterystyki analizie i rozmawiać o nich tak, by dzięki mocy rozumu prowadziło to do odkrywania prawdy o sobie, innych ludziach, o człowieczeństwie i otaczającym świecie, do prób rozumienia i samodzielnego wartościowania tego, w czym się uczestniczy, oraz do przyjmowania odpowiedzialności za własne postępowanie.

Nie ma chyba potrzeby dodawać przy tym, że jest pewna zasadnicza różnica między dobrą szkołą, która stawia na moc rozumu i pralnią mózgów, w jaką niektórzy próbują ostatnio szkołę przekształcać…

1 thought on “8.07.21. Moc rozumu

  1. Ja po szemlowsku myślę, że w społeczeństwie, i w tym artykule jest zbyt mało empatii dla nienawiści i nienawistników.

    Nienawiść jest jak najbardziej naturalnym stanem emocjonalnym u człowieka, czasem racjonalnie uzasadnionym, czasem sztucznie podsycanym i nieuzasadnionym, najczęściej przeżywany w akceptowalnych granicach, ale często też potrafiącym się wylewającym się w patologie umysłowe i zbrodnicze zwyrodnienia. Uczucie jak każde inne, chociaż należące do tych bardziej intensywnych. Jak miłość na przykład.

    Zmuszanie brutalnie zgwałconej kobiety do empatii wobec gwałciciela, a nawet do płci męskiej wobec której mógłby się stworzyć uraz jest już samo w sobie absurdalne i perwersyjne. To samo dotyczy okaleczonych duchowo rodzin będących ofiarą różnorakich zbrodni i tracących swych bliskich. Jeśli mówię, że nienawidzę nazizmu i ideologi NSDAP, to raczej idiotyczne byłoby namawianie mnie, bym uznał, że NSDAP to ludzie, a nie ideologia i powinienem nazistów akceptować oraz szanować.

    Te przykłady są z rzędu argumentów ad absurdum, ale mają właśnie pokazać nieco prymitywne operowanie tak złożonymi pojęciami jak „nienawiść”, „empatia”, „akceptacja”, „tolerancja”, które stają sie „kijami bejsbolowymi” w ideologicznym „się pałowaniu”.

    Może trzeba by stworzyć w szkołach przedmiot „wychowanie do życia w nienawiści”, które byłoby bardziej życiowo przydatne niż „wychowanie seksualne”. OK. Bardziej serio powinno się to bardziej nazywać „Wychowanie Emocjonalne”, w którym dzieci już od najwcześniejszych lat poznawałyby i wysztłacały w sobie różnorakie stany emocjonalne, uczyłyby się radzenia sobie z nimi, zarówno z negatywnymi, jak i pozytywnymi, poznawałyby techniki unikania manipulacji, perwersji i ryzyk emocjonalnych. Jednym słowem nabywały by czegoś takiego jak inteligencji i dojrzałości emocjonalnej.

    Dziś „nienawiść” i „mowa nienawiści” to pojęcia skrajnie zinstrumentalizowane służące jedynie „pałowaniu” swych ideologicznych, politycznych i światopoglądowych przeciwników. W roli knebla w dyskusji i bejsbolowej pały. Kto nie z nami, ten wróg nienawistnik, którego trzeba zmieść z życia publicznego wraz z jego językiem nienawiści. Niestety tak to słowo i w tym wyrafinowanym jak zwykle artykule tak odebrałem.

Comments are closed.

O autorze

Zapiski na marginesach starych i nowych lektur

Fot. Wikimedia

Fot. Franciszek Vetulani

Zofia Agnieszka Kłakówna – mieszka w Krakowie, polonistka, literaturoznawczyni, od zawsze i stale zajmuje się problemami edukacji — w teorii i w praktyce, w różnych rolach, w różnych szkołach, w różnych miejscach, w Polsce i poza jej granicami, jest autorką paru książek na ten temat, współautorką koncepcji edukacyjnej i odpowiadających jej podręczników pod nazwą To lubię! Sztuka pisania, przez wiele lat redagowała czasopismo „Nowa Polszczyzna”. Zdaniem recenzentów jej prac – „skrajna indywidualistka, która przedziwnym sposobem prawie zawsze pracuje w zespole”. 

Wszystkie zapiski