9.10.25. O ślepcach i ich przewodnikach
Maria Janion (1926-2020), znakomita polska historyczka literatury, napisała kiedyś, że „Opowieść […] jest sposobem orientacji w świecie” (zob. Niesamowita słowiańszczyzna. Fantazmaty literatury, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2006, s. 10). Francuski filozof, Paul Ricouer (1913-2005), przekonywał z kolei, że literaturę można traktować jako „laboratorium eksperymentów myślowych, które za pośrednictwem lektury możemy zastosować wobec siebie” (zob. Filozofia osoby, przeł. Małgorzata Frankiewicz, Kraków 1992, s. 41). Spróbujmy w takim razie, zgodnie z tytułową zapowiedzią dzisiejszych Zapisków, przyjrzeć się pewnym historiom, które ukazują życie ślepców. Oczywiście, nie w sensie dosłownym, medycznym, lecz metaforycznym…
Jest na przykład taka powieść, która nosi tytuł nomen omen Miasto ślepców (przeł. Zofia Stanisławska, Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 1999). Jej autor, portugalski pisarz to José Saramago (1922-2010) – laureat literackiej Nagrody Nobla z 1998 roku. W uzasadnieniu noblowskiego werdyktu jego twórczość określono jako „dzieło, które przypowieściami, podtrzymywanymi przez wyobraźnię, współczucie i ironię, stale umożliwia pojmowanie iluzorycznej rzeczywistości”. Utwór, o którym mowa, powstał trzydzieści lat temu (1995). W żadnym razie nie utracił jednak aktualności i raczej w ogóle mu to nie grozi. Stanowi zaś bezsprzecznie literacki wyraz dość niezwykłego eksperymentu myślowego. Internet kipi od rozmaitych w tonie recenzji tego dzieła – łącznie z takimi, w których autorzy zarzucają Saramago literackie brakoróbstwo – ale nie ma obowiązku się z nimi zgadzać.
W powieści tej ukazane jest miasto, które w pewnym momencie swego istnienia dotknięte zostało epidemią białej ślepoty. Miasto nie ma nazwy. Nie wiadomo też w jakim kraju jest położone. W rezultacie pandemii poza jedną osobą w zawrotnym tempie oślepli wszyscy pozostali jego mieszkańcy. Pierwsze partie ślepców odsyłano do miejsc odosobnienia wyznaczonych przez rząd. Później jednak idea kwarantanny przestała mieć jakiekolwiek znaczenie, bo nie miał jej kto organizować. Nie miał się też kto ślepcami zajmować. Ludzie tracili wzrok niezależnie od wieku, statusu majątkowego, aktualnego stanu zdrowia czy pełnionych ról społecznych.
„Postaw się teraz w tego lisa położeniu!” – chciałoby się wobec takiej lektury przywołać zdanie z Mickiewiczowej bajki o lisie i koźle. Spróbujmy bowiem wyobrazić sobie konsekwencje takiej pandemii – bezradność w poruszaniu się, zwłaszcza w nieoswojonej wcześniej przestrzeni, wśród ludzi, których się dotąd nigdy nie spotkało, o których się nic nie wie, w sytuacji, gdy nikt nie może pracować, nic nie działa, w tym wodociągi, nie ma się czym umyć, niczego się nie wytwarza, ulice pełne są śmieci i ekskrementów, nieużywane samochody zawalają drogi, jedzenia jest tyle, co zostało w jakichś sklepach, totalny chaos i koszmar…
W całym tym świecie wzroku nie utraciła, jak zaznaczone wyżej, tylko jedna osoba. Była to żona pewnego okulisty, która – gdy on na początku pandemii oślepł – postanowiła mu towarzyszyć w drodze do miejsca kwarantanny, wmawiając jej działającym wtedy jeszcze organizatorom, że i ją właśnie dotknęło nieszczęście. Czytelnik ma następnie szanse obserwować zachowania ślepców ulokowanych w miejscu odosobnienia, do którego trafili okulista i jego żona.
Tu, z dnia na dzień, jak przeczytamy w okładkowej nocie, „zamknięta społeczność zaczyna się rządzić własnymi, twardymi prawami, które szybko wyznaczają role ofiar i oprawców oraz poddanych i panów”. Każdemu chodzi przede wszystkim o to, by przeżyć, przetrwać, ale różne międzyludzkie gry też się rozwijają. Pojawi się nawet typowa mafia, która chce na zaistniałej sytuacji zarabiać i wykorzystywać przy tym kobiety. Znaczącą rolę w elementarnej normalizacji tego horroru szczęśliwie odgrywa wspomniana już, jedyna osoba widząca.
Nawiasem mówiąc, na podstawie przedstawianej tu powieści powstał film w reżyserii Fernando Meirelles’a (do obejrzenia na CDA). W jego końcowej scenie padnie z ust jednego z bohaterów znamienne zdanie dotyczące roli, którą odegrała w tej historii owa żona lekarza: „Zrozumiałem, jakie mamy szczęście, że mamy lidera, który widzi”. Do wyrażonej w tym zdaniu idei przyjdzie za chwilę wrócić…
Tu zdradźmy jednak, że w finale powieści Saramago jej bohaterowie równie nagle jak ślepli, odzyskują zdolność widzenia w swym totalnie zdewastowanym mieście. Okulista i jego żona komentują zaś te doświadczenia w cytowanej niżej rozmowie, bez znieczulenia charakteryzując ludzką kondycję, którą miniony czas ujawnił (zapis bez wyodrębniania dialogów i interpunkcja charakterystyczne dla pisarstwa Saramago):
Dlaczego oślepliśmy, Nie mam pojęcia, być może kiedyś się dowiemy, Chcesz wiedzieć, co ja o tym myślę, Oczywiście, Uważam, że my nie oślepliśmy, lecz jesteśmy ślepi, Jesteśmy ślepcami, którzy widzą, Ślepcami, którzy patrzą i nie widzą [wyróżnienie – zak]. Żona lekarza wstała i podeszła do okna, spojrzała na zaśmiecone ulice, na rozśpiewany, radujący się tłum, po czym podniosła głowę i ujrzała nad sobą białe niebo. Teraz na mnie kolej, pomyślała i ze ściśniętym sercem opuściła wzrok. Miasto nadal tam było (zob. Miasto ślepców, s. 344-345).
W polekturowym namyśle nad książką Saramago warto zapytać, czy w otaczającym nas świecie działają liderzy, którzy naprawdę widzą? I czy każdy z nas naprawdę widzi? Czy nie stał się ofiarą jakiegoś „zaślepienia”, na przykład partyjnego, politycznego lub religijnego? Czy nie działa jak ślepiec? Język – zdrajca okrutny – nie bez powodu przecież wskazuje, że od pojęcia „ślepy” pochodzi słowo „zaślepienie” właśnie, a według słownikowych objaśnień oznacza to przecież „rozfanatyzowanie, bezkrytyczność, ogłupienie”.
Chwila refleksji i okazuje się poza tym, że opisywane sytuacje to żadna specjalna nowość. Żona lekarza w powieści Saramago pomagała przemieszczać się ślepcom, ustawiając ich dokładnie tak, jak to widać na obrazie Petera Bruegla (Starszego) pt. Ślepcy (powstał w 1658 roku).
W powieści znajdziemy bezpośrednie odwołania do tego „słynnego obrazu” (zob. Miasto ślepców, s. 59; zob też 132; obraz występuje też pod tytułami Przypowieść o ślepcach lub Ślepcy prowadzący ślepców, oryginał znajduje się w Neapolu). Jego bohaterowie – grupa niewidomych żebraków – podąża, jak widać, za swym przewodnikiem i gdy on wpada do rowu, upadek grozi też pozostałym. Źródłem pomysłu dla malarza, można przeczytać w różnych opracowaniach, był w przypadku tego obrazu tekst dużo wcześniejszy, to jest fragment z Ewangelii wg św. Mateusza: „Zostawcie ich! To są ślepi przewodnicy ślepych. Lecz jeśli ślepy ślepego prowadzi, obaj w dół wpadną” (15, 14).
W takim kontekście przywoływany jest zwykle także obraz Johna Singera Sargenta (1856-1925) pt. Gassed z 1919 (Zagazowani / Ślepcy – oryginał znajduje się w Londynie). Na tym obrazie ukazana jest scena dotycząca wydarzenia z czasów I wojny światowej. Jej bohaterami są żołnierze Brytyjskiego Oddziału Ekspedycyjnego, których doświadczyli ataku gazem musztardowym. W konsekwencji zostali oślepieni i w porządku przypominającym układ z dzieła Bruegla są właśnie prowadzeni są do szpitala.
Przywoływane dzieła malarskie i cytowany fragment Ewangelii stanowiły z kolei, dodajmy teraz, inspirację dla Przypowieści o ślepcach Jacka Kaczmarskiego (1957-2004), autora powszechnie znanych Murów – hymnu naszej Solidarności:
Potykam się, więc ręce w przód, do góry twarz, w dół lecę!
O, ciemny Boże mego życia, miej mnie w swej opiece!
Nie puścić kija! Paść na wznak! Plecami na kamienie!
To tylko rów, przydrożny rów, już po przerażeniu…
– Gdzie wleczesz nas, przeklęty kpie? Gdzie jesteś głupcze ślepy?
Giń sam, jak chcesz, a nas ze sobą nie zabieraj w przepaść!
W ręku mam twego płaszcza kłąb… Chryste! I ja padam!
Z twarzy ucieka ciepło dnia! Biada nam, ginę! Biada!
– Puść kij, którym mnie ciągniesz w dół! Upadliście, Ja stoję!
Puść kij, my dalej chcemy iść! Przeklęte nogi twoje!
Nie puszcza! Ciągnie tam, gdzie garby poplątanych ciał!
Ach, gdybym oczy miał!
– Krzyk, hałas, co się dzieje tam? Bark tego co przede mną
Twardnieje pod palcami, odgłosów pełna ciemność,
Szum drzew, kroki, własny oddech, co słuchaniu wadzi…
Cóż z groźnych przeczuć? Pójdę tam, gdzie ślepiec poprowadzi!
– Z ręką na cudzych plecach iść – poniżenie i męczarnia!
Każdy z nich inną kryje myśl, w inną się stronę garnie.
Przy żarciu też – ten pierwszy syty się poczuje,
Kto szybciej zmaca, gdzie jest chleb i szybciej go przeżuje!
– Ciężko na końcu iść, tłum gnojem cię obrzuci,
Lecz zawsze będę tym, który ostatni się przewróci.
O, tak jak teraz! Padam na nich, kłębią się pode mną,
A każdy swoje ciało ma i swoją w ciele ciemność!
– Cóż nam zostało, kiedy świata zabrakło dookoła?
Kije i sakwy i kapoty i palce w oczodołach!
Powiew wiatru, słońca promień na chciwe twarze brać,
Padać i wstawać, padać i wstawać, padać i wstawać, padać i wstawać…
I wstać!
(Tekst z 1975 r. zob. w: Jacek Kaczmarski, Między nami. Wiersze zebrane, Prószyński i S-ka, Warszawa 2017).
Na marginesie warto może podkreślić w tym miejscu, że sensy tekstów nie ulegają dewaluacji, gdy dowiadujemy się o, delikatnie mówiąc, niemiłych rzeczach na temat prywatnego życia ich autora, jak to się dzieje w przypadku Jacka Kaczmarskiego (zob. Patrycja Volny, Niewygodna. Autobiografia, Wydawnictwo Agora, Warszawa 2024).
Gdy idzie natomiast o cytowany tekst, można chyba powiedzieć, że ukazywane w nim życie jest wprawdzie drogą, która oznacza wieczne zmaganie się ze zwodniczymi przeciwnościami, zwłaszcza gdy ktoś zawierzy ślepym przewodnikom, ale eksponowane w tym wywodzie uparte wstawanie po upadkach daje też człowiekowi odrobinę nadziei na możliwość wygranej w zmaganiach z losem…
Zostało już powiedziane, że refleksja nad ludzką tendencją do popadania w zaślepienie nie należy do odkryć nam współczesnych. Nie rozpoczyna się nawet od cytowanego fragmentu z Ewangelii św. Mateusza. Jest w zasadzie stara jak ludzkość. Potwierdza to chociażby Słownik obrazów i symboli biblijnych Manfreda Lurkera (przeł. bk Kazimierz Romaniuk, Pallotinum, Poznań 1989). Pod hasłem „Ślepota” (s. 236-237) widnieje w nim mianowicie takie oto wyliczenie dawnych tekstów podejmujących tę kwestię:
Oprócz ślepoty fizycznej istnieje także ślepota duchowa. Jedna od drugiej jest niezależna. Co więcej, w różnych mitach i bajkach dochodzi do głosu myśl, że niemożność widzenia fizycznego jest warunkiem wewnętrznych przeczuć i prorokowania. Tejrezjasz, ukarany przez Herę wieczną ślepotą, otrzymał od Zeusa dar przewidywania przyszłości. Wedlug legendy egipskiej „o prawdzie i kłamstwie”, kłamstwo domaga się od bogów, żeby mogło zaślepić prawdę i posługiwać się nią jako odźwierną,
Ślepota jest w pierwszym rzędzie jednym z fizycznych braków, których posiadanie uniemożliwia dopuszczenie do stanu kapłańskiego (Kpł 21, 18). „Nie będziecie składać w ofierze Panu zwierząt ślepych” (Kpł 22, 22). Samooszukiwanie się i grzechy prowadzą do ślepoty duchowej. Kto nie słucha głosu Bożego, ten zostanie ukarany obłędem, ślepotą i pomieszaniem zmysłów: „W południe będziesz szedł po omacku jak niewidomy idzie po omacku w ciemności, w zabiegach swoich nie będziesz miał powodzenia” (Pwt 28, 28n). W swych obrazowych zaklęciach mówi prorok Izajasz o „ludzie ślepym, choć posiada oczy” oraz o bałwochwalcach, którzy nic nie widzą, „gdyż (mgłą) przesłonięte są ich oczy tak, iż nie widzą […], i serca ich tak, iż nie rozumieją” (Iz 43,8; 18). Samson, oślepiony powabami i podstępem Dalili, objawił jej swoją tajemnicę, i został przed Filistynów pozbawiony oczu. Ale wtedy właśnie znów otwarło się jego wnętrze na światło Boże, dzięki któremu jeszcze raz odzyskał dawną siłę (Sdz 16). Jedną z oznak zbliżającego się czasu zbawienia będzie odzyskanie wzroku przez niewidomych. „Ten, który stworzył niebo i ziemię […] Pan, przywraca wzrok niewidomym” (Ps 146, 8). „W ów dzień głusi usłyszą słowa księgi, a oczy niewidomych, wolne od mroku i ciemności będą widzieć” (Iz 29, 18).
O uczonych w Piśmie Jezus powiedział, że chcą innym pokazywać drogę, choć sami są ślepi: „przecedzają komara, a połykają wielbłąda” (Mt 23, 24). To moce ciemności sprawiają, że zaślepieniu ulega ludzkie serce i umysł. Kto „nienawidzi swego brata, żyje w ciemności i działa w ciemności i nie wie, dokąd dąży, ponieważ ciemności dotknęły ślepotą jego oczy” (1 J2, 11). Niesprawiedliwi zostali zaślepieni przez „boga tego świata”, aby nie olśnił ich blask Ewangelii chwały Chrystusa, który jest obrazem Boga (2 Kor 4, 4). Wśród czterech dobrodziejstw, związanych z pojawieniem się na ziemi Mesjasza, jest także przywracanie wzroku niewidomym (Łk 4, 18). Zgodnie z tą zapowiedzią Jezus dokonywał uleczeń ślepców. Ale Jezus nie był zwykłym lekarzem, lecz odkupicielem i zbawcą. „Dzieła Boże mają się objawiać niewidomym w ich cudownym uleczeniu” (J 9, 3). Nie będą oglądać oblicza Bożego ci, którzy swoimi zdrowymi oczami widzą tylko to, co doczesne i ziemskie. Jezus sam powiedział: „Przyszedłem na ten świat, żeby przeprowadzić sąd, aby ci, którzy nie widzą, przejrzeli, a ci, którzy widzą, stali się niewidomymi” (J 9, 39). Kto jest ślepy na dobra tego świata, temu zostaną otwarte oczy w niebie.
Opisane w Starym Testamencie uleczenie starego, ślepego Tobiasza przez jego syna Tobiasza (Tb 11, 7-13) w sztuce średniowiecznej uznano za typ Chrystusa przywracającego wzrok niewidomym. Wystarczy tu przypomnieć portal katedry w Chartres. Izydor z Sewilli uważa uleczenie ze ślepoty za symbol przyniesienia światła ludzkości pogrążonej w duchowej ciemności i w mrokach śmierci. Ponieważ mianem „oświecenia” (gr. photismós) był określany także chrzest święty, nic dziwnego, że różne przedstawienia uleczeń ze ślepoty uważano za obrazy chrztu. W sakramencie chrztu istotom ślepym duchowo jest przekazywane światło łaski. Na znak zaślepienia Synagoga jest zwykle przedstawiana jako niewiasta z przepaską na oczach.
Jaki wniosek płynie z tych Zapisków o ślepcach? W tym z powyższego wyliczenia?
Może taki, że zachęcają one do stawiania pytań na przykład o to, skąd się bezustannie biorą ludzie, którzy chcą ustalać, jak inni mają myśleć i żyć. Nigdy ich przecież nie brakowało i dziś nie brakuje.
A może przede wszystkim taki, że rozumienie przywołanych i podobnych tekstów oraz życia, do którego się one odnoszą, zależy przede wszystkim od edukacji. Pod warunkiem jednakże, iż stawia się w niej na samodzielność i odpowiedzialność oraz na jak największą niezależność myślenia. Dobór lektur w ramach tak pojmowanej edukacji nie sprowadza się do tworzenia i recytowania potem listy ważnych autorów i tytułów ich dzieł. Wynika raczej z potrzeby rozmawiania o problemach ukazywanych w czytanych tekstach, z chęci dociekania ich znaczeń z uwzględnieniem określających je kontekstów. Wiąże się także z możliwością odnoszenia wynikającej z lektury refleksji do świata, w którym żyjemy, do naszego tu i teraz.
1 thought on “9.10.25. O ślepcach i ich przewodnikach”
Ciekawa lektura, pełna odniesień do ślepoty, od fizycznej po duchową. Autorka zwraca uwagę na fascynującą paradoxalność sytuacji w Miasto ślepców Saramago, gdzie widząca żona staje się wzorcem. Humorystyczne spostrzeżenie na temat zdrajcy języka, który łączy ślepota i zaślepienie, jest zresztą trafne. Warto też zwrócić uwagę na to, że sens tekstów artystycznych nie leży wyłącznie w ich treści, jak pokazuje przykład Kaczmarskiego. W końcu, czy nie jest to ironiczne, że w świecie pełnym liderów, którzy naprawdę widzą, my sami często działamy jak ślepi? Refleksja nad tym tematem jest jak najbardziej na miejscu, choćby dla pokazania, jak łatwo przyjść do wniosku, że potrzebujemy więcej świeckich proroków.metal injection molding
Comments are closed.