Wartości mają „wartość” tylko wtedy, kiedy przekładają się na wartość liczoną w wymiennej walucie. Świadczy o tym – w skali (nie całkiem) mikro sytuacja w Kraśniku, świadczy o tym w skali całkiem makro sytuacja wokół ratyfikacji Funduszu Odbudowy
W skali mikro, w Kraśniku [odrzucił uchwałę „przeciw ideologii LGBT” – red.] to nie wartości – np. tolerancja i solidarność zwyciężyły, a zwyczajnie groźba utraty kasy z Norwegii. Proste? Proste.
W skali makro decydują miliardy złotych. Przehandlujemy za te miliardy Polskę – bo bez pełnej praworządności Polski nie ma i nie będzie.
Zadowolona PT Publiczność przez kolejne lata czerpać będzie nieprzebrane korzyści z europejskiego worka pieniędzy. Kaczyński i jego następcy dzięki europejskim euro będą (nie)rządzić przez kolejnych wiele, wiele lat.
Opozycja (okrojona do bezpiecznego poziomu, bez zębów, bez mediów i bez żadnego poparcia) będzie w tym czasie od czasu do czasu organizowała kolejne konferencje prasowe – wtedy już nikt, literalnie nikt, nie będzie ich ani słuchał, ani oglądał.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Lewica z narodem
Otrzeźwienie przyjdzie, kiedy trzeba będzie zacząć te wydane euro spłacać. Ale to już nie nasz problem. Trochę, jak ze skokiem cywilizacyjnym Gierka. Ale po co to pamiętać?
A można było zupełnie inaczej. Tyle, że niby kto miał „zupełnie inaczej”? Budka „nic nie mogę”? Adrian – Razem, ale osobno? Włodek (i/lub czasopisma)? wiecznie radosny Robert?
Przepraszam, że tak osobiście do panów piję, ale to oni, nie Kaczyński i Ziobro są odpowiedzialni za bryndzę, w której tkwimy i w której tkwić będziemy latami.
Z bandytami się nie negocjuje. Bandytów się zmusza do oddania broni, a potem stawia przed sądem. Ale do tego potrzebne są jaja, rozum i twarda skóra.
My też będziemy odpowiadać przed dziećmi i dziećmi dzieci. Za bierność, spolegliwość, brak jaj i rozumu.
***
Ps.
Po pierwsze – lewica kompletnie nic nie ugrała, poza swoje pięć minut.
Po drugie – dzięki rozmowom Czarzastego z Dworczykiem, Kaczyński wiedział, że może odpuścić Ziobrze. Wygląda na to, że tych trzech panów kompletnie sobie z tego sprawy nie zdawało.
Po trzecie – głosowanie nad ratyfikacją, w którym zagłosuje tylko PiS i Gowin, pokazuje kompletne fiasko Morawieckiego i oczywiście Kaczyńskiego. Jakoś groźbą upadku rządu w Finlandii nikt specjalnie się nie ekscytuje – a tam sytuacja jest twardsza, bo wkroczył ich Trybunał Konstytucyjny i zdaje się, że już definitywnie zażądał kwalifikowanej większości.
Po czwarte – pokazanie Europie zadbania o praworządność na własnym podwórku dałoby nam szansę na żądanie od KE twardych ruchów. Proste. I Wy i my chcemy funduszu, i Wy i my chcemy praworządności. My jesteśmy w stanie dużo zaryzykować – teraz Wasz ruch.
To wszystko dawałoby kompletnie nowe rozdania, z nowymi, znacznie silniejszymi kartami. Oczywiście z tą opozycją – raczej mało prawdopodobne, ale nie niemożliwe. No, chyba, że uzna się, że lepszy PiS niż nie-PiS, cokolwiek by to miało być (poza faszystami oczywiście). Ja jednak tak nie uważam.
Te pieniądze i tak by poczekały. Chyba nikt przy zdrowych zmysłach nie uzna, że gdyby w Polsce doszło do jakiś zmian, nawet tylko rządu, to KE nie poczekałaby. I tak nie wiadomo, co u Finów będzie. Trzy, cztery, a nawet sześć miesięcy w lewo czy w prawo – nie ma dla Europy, myślę, specjalnego znaczenia. Dlatego ruch lewicy to samobójstwo. KO z PSL pewnie i tak nie byłoby w stanie zagrać wystarczająco ostro. Teraz nie musi, i to też zasługa lewicy.
fot. Wikimedia
4 thoughts on “Kasa, misiu! Kasa, kasa i jeszcze raz kasa”
Jeszcze jeden dodatkowy komentarz do zamieszania wokół Funduszu Odbudowy.
KO już dawno pokazała, co potrafi, a raczej czego nie potrafi. Głosowania wszelkich „tarcz” bez twardego żądania stanu nadzwyczajnego. Udział w niekonstytucyjnym plebiscycie prezydenckim w zamian za możliwość wystawienia nowego kandydata. Teraz co niby planowali zrobić „twardego”? Otóż zapewne nic, poza PR-ym szwargotaniem o konieczności kontroli, o „funduszu wyborczym PiS”. A przecież władzy nie chcą.
Może niech Borys Budka odkryje swój chytry plan chociaż teraz, gdy i tak wszystko jest już pozamiatane.
Można było grać twardo. I można było wygrać dużo. Pewnie, w jakimś zakresie można i teraz. Ale przecież nikt po pierwsze na to nie wpadnie, a po drugie – kto niby miałby grać?
Cała klasa polityczna jest już do szczętu skompromitowana. Całej nie wymienimy, to jasne. Ale może chociaż odbijmy z rąk politykierów partyjnych senat. My dla nas. Obywatelki i obywatele dla obywatelek i obywateli. Co zadanie dla nas wszystkich, a wy – politycy wszelkiej maści – trzymajcie się z dala i uprawiajcie swoje gierki ku uciesze potomnych.
Już raz tutaj nawałem ten rodzaj myślenia klasycznym „tupolewizmem”. A więc myśleniem całkowicie pozbawionym wyobraźni co do możliwych konsekwencji. Załóżmy, że odbywa się głosowanie i „opozycja” wygrywa uwalając europejski fundusz odbudowy. Następnie Kaczyński wywala lub nie wywala Ziobrę z rządu a Morawiecki melduje Brukseli notę o nie ratyfikacji europejskiego projektu przez Polskę na wskutek sprzeciwu partii liberalnych, lewicowych oraz skrajnie nacjonalistycznych. I że głosowania w tej sprawie nie będą ponowione, a wiec jest to decyzja ostateczna.
Chciałbym wtedy zobaczyć te głupie gęby z tej tzw. „opozycji”.
Czarzasty mówił, że z szulerami się nie negocjuje. Czy może z terrorystami — jakoś tak. To było rok temu, kiedy się Gowin zgłaszał z ofertą zmiany sojuszy i przejęcia władzy. Wybrano wtedy pokazać Gowinowi wała — bo szuler — i pójśc w „Trzak-prask”, z którego to porzekadełka spełniło się końcowe „i po wszystkim”.
Czarzasty dzisiaj wie, że i z szulerami negocjować można — jakby nie pamiętał, że to z nim negocjowano przy Okrągłym Stole, choć sam fizycznie obecny nie był. Nie wolno czego innego. Nie wolno iść na negocjacje — zwłaszcza ze świnią — z partyzanta. Po tajniacku. Zostawiając kumpli na lodzie. A że kumpli nie ma w polityce Czarzastego, to rzecz inna.
Próbując myśleć poważnie o tej kompletnie niepoważnej sytuacji, która wywołuje ekscytację dla mnie — przyznam — nadal kompletnie niezrozumiałą. Czarzasty jest z tych, którzy wolą siebie samego w charakterze szulera lub świni niż w charakterze głupka. Ma przy tym doświadczenie i wie — nie tylko z ludowych mądrości — że zakaz negocjowania ze świniami i szulerami wykluczyłby go z polityki, w której, jak głosi ludowa mądrość, świniami są wszyscy. Czarzasty niewątpliwie nie jest jednak głupkiem. Jakaś diagnoza stała za jego decyzją, która wydaje się przede wszystkim skrajnie niemądra. Jaka? Niezupełnie umiem to zrozumieć, ale sądzę, że ją częścią była świadomość nikłej w rzeczywistości determinacji strojącej dziś srogie miny opozycji, by z okazji Funduszu Odbudowy licytować twardo.
Odgłosy oburzenia ze strony PO/KO wyglądają dziś szczerze. I zakładam, że takie są. Ale nie umiem uwierzyć, że istotnie był plan walki o praworządność, o zmianę rządu nawet, pełna gotowość i wszystkie szanse. A rok temu, gdzie byliście Panowie? Przy kolejnych tarczach — głosowaliście „za”, przypominam, choć każda z tarcz łamaniu praworządności otwarcie służyła, a głosowaliście w strachu, żeby was nie oskarżali, że o ludzi nie dbaliście — dlaczego wtedy nie stać was było na żaden gest, choć stawka była nieporównanie łatwiejsza do udźwignięcia?
Więc nawet jeśli mam uwierzyć waszemu świętemu oburzeniu — to widzę w nim… Oj, no to, o czym wprost napisał Marszałek Grodzki. Kto zdoła wskoczyć na tę kasę z UE, ten będzie spokojnie rządził. Tyle wiecie o polityce i nie wiecie o niej niczego więcej. Nie twierdzę, że fałszywa jest ta wasza wiedza. Wiem tyle, że nie chcę takich u władzy w moim państwie. Przykro mi.
Na Lewicę przyzwoity człowiek dzisiaj głosować nie może. Mam kłopot, bo oburzeni Lewicą zaledwie nieco bardziej troszczą się o pozory. Jak będą głosować w sprawie ratyfikacji — to się zresztą jeszcze okaże.
Przyzwoity człowiek nie może dziś głosować na żadną partię. Dokładniej mówiąc na żadną koncesjonowaną odgórnie pseudo-partyjną mafię.
Trochę liczb. Czarzasty niedawno wspomniał, że SLD liczy sobie 25 tys członków. Według ostatnich informacji PO liczy sobie niespełna 10 tys członków. Przy czym co czwarty to chyba były pisowiec. A więc klasyczne partie mafio-nomenklaturowe bez bazy społecznej.
Wydaje się, że PO jest liderem „opozycji” jest już tylko medialnie, natomiast substancjalnie i intelektualnie wychodzi już z niej ostatnie powietrze.
Mam wrażenie, że następuje właśnie istotna zmiana na polskiej „scenie politycznej” polegająca na ostatecznym traceniu przez PO roli hegemona na tzw „opozycji” również w sferze medialnej. Komiczne jest, że PO jest już prześcigana przez zupełnie abstrakcyjnego medialnego stwora w postaci ruchu Hołowni (wizualnie z 5 członków, coś a la Kukiz, wg. Wiki stowarzyszenie w lutym liczyło 1230 członków)
Kto wie. Może następuje moment, że tzw Lewica czuje, że na tym bezrybiu tworów czysto medialnych właśnie ona ma szansę przejęcia przywództwa „opozycji” stając się największą „rybą”. Ma ku temu relatywnie największą substancję i rezerwy intelektualne.
Może ten aspekt należy uwzględnić, by nieco lepiej zrozumieć aktualne zjawiska na polskiej „scenie politycznej”, które się wydają zupełnie niezrozumiałe.