10.06.21. "Pomiędzy"

Niedawno była w tych Zapiskach mowa o sztuce prowadzenia sporów – erystyce, ale także o zwykłym „wciskaniu kitu”, o manipulacjach, perswazji, więc o „darwinizmie naszym codziennym”, który znajduje ujście w sporach, kłótniach, kłamstwach i oszustwach, w podziałach na swoich i obcych, w stosowaniu „chwytów poniżej pasa” i który wyraża się w internetowym hejcie, w mowie nienawiści. Wszystko zaś w celu zdobycia przez jednych rozmaitych przewag nad drugimi. Problem to, okazuje się zwykle, stary jak świat, o czym upewniają choćby mity greckie z boginią Eris i jej powinowatymi w pakiecie.

Tym razem w polu uwagi będzie jednak przede wszystkim problem przeciwstawny, choć również stary jak świat, tj. sprawa „dobrej mowy”, „dobrej rozmowy” i relacji „pomiędzy”. Niczego bardziej nam chyba dziś nie brakuje.  Może warto się wobec tego skupić na analizie warunków sprzyjających pozytywnym relacjom i pozytywnym rozmowom różnych mieszkańców naszego najlepszego ze światów. Tego właśnie dotyczy książka Doroty Korwin-Piotrowskiej, Eutoryka. Rzecz o dobrej (roz)mowie (Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2020, ss. 218).

Autorka we wprowadzeniu wyjaśnia, że grecki przedrostek „eu- oznacza to, co dobre”, a także „pozytywne, pasujące, piękne” (s. 11). W połączeniu z częścią wyrazu retoryka tworzy słowo eutoryka. Pełniejsza definicja tego pojęcia brzmi zaś tak: „Eutoryka to nowa pod względem nazwy, lecz znana w praktyce od wieków dziedzina retoryki zajmująca się dobrą mową, czyli komunikacją językową nastawioną na wzajemne zrozumienie i wartościowy dialog, też na udzielanie sobie nawzajem przez rozmówców uwagi i wsparcia [wyróżnienia według opisanego wyżej wydania]. W zamierzeniu ma stanowić przeciwwagę dla erystyki, […] umiejętności stosowania rozmaitych chwytów językowych w taki sposób, by za wszelką cenę zwyciężyć w sporze” (Eutoryka…, s. 11). Erystyce zresztą Autorka także część swej książki poświęca, ukazując tym samym, „czym, eutoryka nie jest” (Eutoryka…, s. 37-81).

Znamienne dla całej pracy są poprzedzające ją motta (Eutoryka…, s. 9), szczególnie zdanie z dramatu Wielki teatr świata Calderona de la Barca: „Tak, bez rozmowy świat nie byłby światem” oraz z dostępnej w polskim tłumaczeniu książki amerykańskiej autorki: „Rozbijanie sobie głów nie prowadzi do otwierania umysłów na cudze poglądy” (Deborah Tannen, Cywilizacja kłótni. Jak powstrzymać amerykańską wojnę na słowa, przeł. Piotr Budkiewicz, Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań 2003, ss. 443).

Dla pojęcia o dobrej mowie szczególnie istotny jest złożony przyimek „pomiędzy”. Odpowiada on greckiemu słowu metaxú [wymowa ú jak niem. Umlaut; tu i dalej wyróżnienia – zak]. W ujęciu Autorki przedstawianej książki metaxú stanowi zwornik, który łączy pewną wizję międzyludzkich relacji i wyobrażenia o odpowiadającym im i respektującym je języku

Najpierw zatem krótkie sprawozdanie z opisywanego w omawianej książce sposobu pojmowania metaxú w odniesieniu do relacji międzyludzkich. Tu istota rzeczy wiąże się z faktem, że w filozofii owo „pomiędzy” traktowane bywało nie tyle jako przyimek, lecz także – podkreśla Krowin-Piotrowska – rzeczownikowo, więc na oznaczenie tego, co pośrednie, co stanowi „teren” pomiędzy właśnie. Platon, jego teksty i ich badacze świadkami. Chodzi zaś o przestrzeń „w rozdarciu między ciałem a duchem i rozumem, między niedoskonałą rzeczywistością a światem idealnym, między niewiedzą a wiedzą” (Eutoryka…, s. 20). W dwudziestowiecznej filozofii – czytamy dalej – nawiązania do tych ujęć prezentują prace Simone Weil, według której „pojęcie metaxú oznacza sumę zjawisk, które wskazują na coś innego – jak ściana pomiędzy celami więzienia, która łączy i która dzieli jednocześnie” (Eutoryka…, s. 20).

Nawiasem mówiąc, może poprzez tę kategorię właśnie dałoby się myśleć o omawianej w poprzednich Zapiskach opowieści Tahara Ben Jelloun To oślepiające, nieobecne światło. Tu już sama formuła tytułu wywołuje pytanie o relację między obecnym i nieobecnym, między „grozą światła” i „grozą ciemności”, a także o istotę doświadczenia uwięzionych pomiędzy nimi, nie wspominając już nawet o podziemnych grobach-celach, które mimo odosobnienia poszczególnych więźniów pozwalały się im słyszeć i porozumiewać, a dzięki temu przynajmniej niektórym przeżyć długi czas uprawianego wobec nich barbarzyństwa. 

Korwin-Piotrowska zwraca w każdym razie uwagę, że: „W przykładach, do których odwołuje się Simone Weil, widać pewne właściwości związane z pojęciem metaxú, sprawiające, że może być ono rozumiane jako szeroka kategoria, w której zawiera się cała klasa rozmaitych zjawisk antropologiczno-kulturowych. Dotyczą one funkcjonowania społeczności, komunikacji międzyludzkiej, dialogu, aksjologii” (Eutoryka…, s. 21). Korwin-Piotrowska omawia następnie pod tym kątem takie kwestie, jak relacyjność pograniczność, empiryczność, ambiwalentność i transwersalność.

Relacyjność – dla przykładu – określa w tym wywodzie związki między

odczuwającym i poznającym podmiotem a rozmaitymi zjawiskami albo innymi podmiotami […] Człowiek jest albo uwikłany w bycie pomiędzy (np. między tym, co cielesne, a tym, co psychiczne czy umysłowe; między tym, co doczesne, a tym, co wieczne); albo sam jest jedną ze stron wytwarzających tę sferę, na przykład między sobą a innymi ludźmi, jak również przedmiotami, zwierzętami, obiektami wierzeń czy technologią. Tworzą się tu rozmaite zależności – na przykład obcość czy bliskość, podobieństwo albo różnica, nadrzędność bądź podrzędność, pozostawanie osobno lub wchodzenie w bezpośrednią interakcję, bycie potrzebnym lub nie. A raczej: obcość i bliskość, podobieństwo i różnica itd., gdyż te pozorne przeciwieństwa zwykle dotyczą tylko jakiegoś aspektu bądź chwili lub sytuacji, więc możliwe jest ich łączenie. Każda ze składowych relacji tworzących „pomiędzy” zmusza i tak do nakierowania uwagi na element inny lub wprost przeciwny, który tę relację współtworzy. Istotą metaxú jest „bycie wobec”, uwzględnienie nie-ja (nie-my) oraz tego, co nie-moje (nie-nasze) (Eutoryka…, s. 21).

Szczególnie istotna wydaje się przy tym przywoływana przez autorkę za Tadeuszem Gadaczem koncepcja spotkania Martina Bubera, w której (Eutoryka…, s. 22): „Ja i Ty nie tracą swej odrębności, nie znikają w bezosobowej całości. Wszystko, co się wydarza, wydarza się m i ę d z y (niem. Zwischen).

Jeszcze wyraźniej sens metaxú ujawnia się przy rozważaniu pograniczności, więc gdy w grę wchodzą przestrzenie określane jako peryferie czy kresy, gdzie niejako z definicji stykają się różnorodne sytuacje i wyobrażenia. Tu – pisze Korwin-Piotrowska –

sfera metaxú oznaczałaby wyjście poza odrębne obszary i ich granice w kierunku czegoś „trzeciego” (stanu, sytuacji, nowej kategorii), czego nie da się sprowadzić do „stron”, co też nie jest częścią dwóch wspólnych zbiorów, bo proporcje oraz siła składowych czynników bywają różne, a przede wszystkim rozpoznawalne są odrębności. To miejsce ścierania się różnic, wyobrażeń i ciągłego wytwarzania konsensusu bądź konfliktu. […] Samo istnienie granic: jednostkowych, pokoleniowych, wspólnotowych, etnicznych, geograficznych czy kulturowych itd. jest bowiem wezwaniem do ich przekraczania, do sprawdzania, co jest poza nimi z drugiej strony. Jest także zachętą do stawiania pytań, wymiany spostrzeżeń, do oscylowania pomiędzy tym, co znajduje się „tu” i „gdzie indziej”, wreszcie do wytwarzania „pograniczności” jako rezultatu kontaktów z innością.
Pograniczność może być ponadto pojmowana inaczej, bardziej metafizycznie, jak transcendentność” (Eutoryka…, s. 22-23).

Zawsze przy tym chodzi, podkreśla Autorka Eutoryki, o „wyjście poza”, bo „zarówno na styku człowiek – człowiek, społeczność – społeczność, jak i rzeczywistość – inny wymiar bytu pojawiają się pogranicza wytwarzające swoją specyfikę” (Eutoryka…, s. 24).

Strefę metaxú charakteryzuje ponadto empiryczność. Doznać specyfiki tej strefy można tylko w praktyce. Czytamy:

doświadczając czegokolwiek, orientujemy naszą wewnętrzną mapę według dwóch parametrów: znane/nieznane, dające się zaliczyć do istniejących dla nas kategorii/wymuszające utworzenie nowej kategorii lub otwarcie starej na nowe właściwości. Sfera „pomiędzy” uczy otwierania kategorii, uświadamia potrzebę posługiwania się pojęciami nieostrymi, takimi jak „tutejszość”, „swojskość”, „sąsiedzkość”, uczy podzielania czasu, historii i terytorium. A także – postrzegania ciała, doznań zmysłowych, choroby i zdrowia, wolności i zniewolenia, szczęścia i nieszczęścia w kategoriach […] radykalnej wspólnoty i równie radykalnego zróżnicowania ludzkiego losu; jednoczesnego szukania analogii i źródeł odmienności doświadczenia (Eutoryka…, s. 24-25).

Oczywista jest przy tym ambiwalentność doznań. Wiąże się ona z niejednoznacznością. Dotyczy napięć między sprzecznościami. Wynika z „odczuwania czegoś jako ważnego/nieważnego, pozytywnego/negatywnego, stopnia zamknięcia/otwarcia czy też względności opozycji wnętrze/zewnętrze, fascynacja/niechęć, bezpieczeństwo/zagrożenie, separowanie/łączenie” (Eutoryka…, s. 25).

Istotna dla rozumienia metaxú w odniesieniu do wizji międzyludzkich relacji jest również transwersalność, co oznacza „możliwość przecinania różnych zbiorów […] doraźnego i punktowego łączenia tego, co różne, należące do odmiennych zbiorów bądź dziedzin, szukania w nich analogicznych czy takich samych znaków, symboli, kodów, postaci, przedmiotów, wyobrażeń bądź nawet – w odniesieniu do ludzkich życiorysów – podobnych wypadków losowych” (Eutoryka…, s. 25-26).

Te same kategorie mają zastosowanie przy objaśnianiu metaxú w odniesieniu do języka w działaniu, czyli do komunikacji językowej.

Relacyjność oznacza tu komunikację pojmowaną jako proces, który

ma dar dzielenia lub łączenia, czasem dzielenia i łączenia jednocześnie. A także doprowadzania do przemian w różnych wymiarach: w odniesieniu do tego, co wiąże się z percepcyjnym, psychologicznym oraz intelektualnym, ale także aksjologicznym i etycznym funkcjonowaniem człowieka jako jednostki, na poziomie interpersonalnym i ogólnospołecznym. […] Z pomocą języka rozwijamy relację, wzbogacamy ją, słowami możemy ją również – celowo lub przypadkowo – zniszczyć, przerwać, „zamrozić”; wyrażać dystans lub brak dystansu, emocjonalne i/lub intelektualne zaangażowanie bądź jego brak. Sfera językowa metaxú to także sfera – z jednej strony – potencjalnie agoniczna oraz zagrożona nieporozumieniem, z drugiej zaś – z natury swojej dialogiczna i dialektyczna [w znaczeniu sztuki dyskutowania – zak] (Eutoryka…, s. 28).

Pograniczność każe z kolei patrzeć na język jako metaxú

przez pryzmat kulturowo i geograficznie rozumianego pogranicza. […] Nie chodzi przy tym […] o niwelowanie różnic czy utożsamienie się z Innym, wręcz odwrotnie: o przyjęcie różnicy, odmienności jako punktu wyjścia do lepszego wzajemnego poznania i do wytworzenia – z pomocą troski, szacunku i odpowiedzialności, jak również ciekawości wobec drugiego człowieka – owocnej sfery pogranicza (Eutoryka…, s. 29).

Kwestie pograniczności mogą być też rozpatrywane w kontekście budowy języków, ale i ze względu na świadomość faktu, że „rodzimy się i umieramy w języku (tj. uczymy się go przez całe życie), który przez swoje trwanie – w innych ludziach i pokoleniach, też zapisanych tekstach – przekracza nasz czasowy horyzont” (Eutoryka…, s. 30).

Istotna jest naturalnie także empiryczność, w której działanie języka podlega swoistemu sprawdzianowi. Chodzi przy tym między innymi o to, że nie da się języka

sprowadzić do leksykonu i reguł gramatycznych, zbioru znaków czy słownikowych definicji – sens jest w dużej mierze zawarty w kontekście, w doświadczeniu, sytuacji, w związkach i działaniach łączących ludzi, a także w historii, kulturze. W tym, co skonwencjonalizowane: w normach grzecznościowych, rytuałach, toposach, implikaturach (tj. presupozycjach kulturowych), lecz także w tym, co doraźne, aktualnych żartach, powiedzonkach, skojarzeniach (Eutoryka…, s. 30).

Dodajmy, że jednym z niepodważalnych świadectw faktu, iż sens zależy od kontekstu, może być z pewnością Słownik polszczyzny rzeczywistej (siłą rzeczy fragment). Jest to rezultat pracy wrocławsko-łódzkiego zespołu o nazwie janKomunikant (red, naukowa Michał Fleischer i inni, Wydawnictwo Primum Verbum, Łódź 2011, ss. 138; PDF dostępny w sieci). Ze zgromadzonych i omówionych w tym słowniku przykładów wynika, że wielu z nas do porozumiewania się wystarczy jedynie pięć słów i rozliczne przedrostki, znaczenia zaś każdorazowo wskaże kontekst właśnie.

Wracając natomiast do opracowania Korwin-Piotrowskiej, zauważmy, że w myśleniu o językowym metaxú, podobnie jak przy omawianiu międzyludzkich relacji, ujawnia się ponadto ambiwalentność tego „pomiędzy”. Jej źródło stanowią na przykład „rozmaite porządki, konwencje oraz przypadki, omyłki, a także wyrażenia całkiem nowe albo stworzone na podstawie już istniejących, takie jak neologizmy lub kontaminacje. Poza tym niespójność, nieciągłość, przejęzyczenia, przeskoki i skróty myślowe” (Eutoryka…, s. 32). Przypomnijmy sobie w tym miejscu twórczość Bolesława Leśmiana…

Równie znacząca jest transwersalność. Bierze się ona stąd, że:

Wspólnota języka nie oznacza automatycznie wspólnoty porozumienia, nawet tylko samego rozumienia innych. Jest ono oczywiście możliwe, ale wymaga współpracy, zaangażowania w doświadczenie spotkania z drugim człowiekiem czy grupą. Stąd nieustanna potrzeba wytwarzania „transwersali” – chwilowych połączeń, przecinających nasze różne, często całkiem obce, językowe, mentalne i psychiczne „światy”. Temu służyć mogą słowa klucze odnoszące się do dostrzeżonych właśnie wspólnych wartości, zainteresowań, poglądów, kulturowych kodów, symboli, ważnych postaci lub dat, wyobrażeń, dzieł sztuki, posiadania dzieci itp. (Eutoryka…, s. 34).

Odtworzone wyżej w zarysach pojęcie o języku jako metaxú służy w dalszym ciągu omawianej książki rozwijaniu koncepcji eutoryki przeciwstawnej wymaganiom i dążeniom erystyki, więc sporu pojmowanego jako walka, równoznacznej za to z wyobrażeniami o „dobrej mowie” i „dobrej rozmowie”. Te wymagają językowej uważności przekładającej się na jakość zróżnicowanych międzyludzkich relacji „pomiędzy”. Dobra rozmowa rozumiana jest według tej koncepcji jako wspólna praca. Odpowiada jej metafora wspólnej drogi/podróży podejmowanej ze względu na wspólny obiekt troski i prowadzącej do owocnego czynu z uwzględnieniem etycznego horyzontu w kształtowaniu międzyludzkich relacji (Eutoryka…, s. 88-91). Innymi słowy:

eutoryka jest uzupełnieniem retoryki, zajmuje się dobrą (roz)mową, która:

      • cechuje się wrażliwością na człowieka i słowo;
      • wypływa z wyborów i postaw odnoszących się do pozytywnych wartości i rozumienia znaczenia rozmowy w relacjach interpersonalnych;
      • jest zorientowana etycznie (Eutoryka…, s. 95).

W dalszych partiach książki znajdziemy refleksję na temat rozmaitych form dialogów stosowanych w obrębie różnych gatunków wypowiedzi i przykłady pozwalające odróżniać rozmowę, dyskusję, spór czy kłótnię. Także wtedy, gdy problem stanowi niezgoda lub myślenie konstruktywne. Omówione zostaną również inspiracje i warunki, które służą „dobrej rozmowie”. Znajdzie się przytoczony w całości Dekalog dobrej rozmowy według Bogdana de Barbaro (Eutoryka…, s. 134-135) oraz szereg ważnych odniesień do znawców problemu, także ze wskazaniem kwestii spornych, na przykład w pojmowaniu erystyki.  Znaczące miejsce przypadnie charakterystyce działań eutorycznych. Jako ABC takich działań wskazuje i omawia Korwin-Piotrowska następujące warunki:

      1. postawa eutoryczna i użycie wyobraźni eutorycznej;
      2. aktywne słuchanie;
      3. trafne rozpoznanie sprawy oraz posłużenie się wiedzą o konstruktywnym dyskutowaniu;
      4. uwzględnienie własności metaxú;
      5. stabilizowanie języka i ostrożne obchodzenie się z ironią;
      6. udzielanie empatii, stosowanie translacji;
      7. wykorzystanie stosownego momentu (kairosu);
      8. posługiwanie się zabiegami eutorycznymi (s. 140-141).

W finale przedstawianego w książce wywodu czytelnik ma okazję przestudiować Listę zabiegów eutorycznych (41) odnoszonych zarówno do osób (15), spraw czy tematów (18) oraz przebiegu rozmów (8) – (zob. Eutoryka…, s. 159-166). Każdemu ze wskazywanych zabiegów towarzyszy szereg odpowiadających mu przykładowych sformułowań. Weźmy dla ilustracji działanie odnoszące się do osoby, a określone jako „porada w formie hipotezy – może warto byłoby spróbować…; nie wiem, czy potrafiłbym na Twoim miejscu…, ale może dałoby się…; a może chciałbyś sprawdzić, co byłoby, gdyby…” (Eutoryka…, s. 160).

Książkę zamyka rozdział pod tytułem Zamieszkiwanie metaxú – dwie lekcje z literatury (Eutoryka…, s. 167-191). Są w nim analizowane rozmowy wybrane z powieści Hanyi Yanagihary Małe życie oraz dwa wiersze Wisławy Szymborskiej Pogrzeb i Rachunek elegijny. Analizy te poświadczają, jak może się wyrażać i oddziaływać międzyludzkie oraz językowe „pomiędzy” w duchu eutoryki.

 

Z całości prezentowanych w pracy Korwin-Piotrowskiej rozważań wynikają wnioski, które kierować by należało w stronę organizatorów kształcenia humanistycznego na różnych etapach edukacyjnych. To od edukacji właśnie w dużym stopniu zależy, czy i jak problemy „dobrej (roz)mowy pomiędzy” mają szanse być rozpoznawane i stosowane. Autorka Eutoryki zwraca na to uwagę wprost. Formułuje nawet propozycje pewnych konkretnych rozwiązań metodycznych. Pisze:

Byłoby dobrze […] by kształcenie w szkole każdego stopnia zawierało celowo wprowadzane elementy eutoryczne (np. lekcje translacji, tj. wspólnego „przepisywania” dialogów zaczepnych, agresywnych na konstruktywne czy empatyczne, wynajdowanie lektur sprzyjających postawom eutorycznym – bohaterów, sytuacji, dialogów; zapraszanie na spotkania i dyskusje osób zajmujących się zawodowo negocjacjami, mediacjami i deliberacjami; także ludzi o różnych poglądach, którzy potrafią ciekawie i owocnie się sprzeczać; przeprowadzanie i nagrywanie dyskusji połączone z analizą form werbalnego i niewerbalnego komunikowania się – i znajdowanie tych, które posłużyły relacji i znalezieniu rozwiązań bądź kompromisu; Eutoryka…, s. 194).

W komentarzu do tych interesujących projektów trzeba by jednak powiedzieć przede wszystkim, że zarówno pomysły Korwin-Piotrowskiej, jak i próby rozwinięcia tych propozycji wymagają radykalnej zmiany myślenia zarówno o wychowaniu językowym, jak i o wychowaniu do sensownego czytania wszelkich tekstów kultury w szkole.

Uwaga generalna byłaby więc taka: język poznaje się skutecznie w działaniu (por. empiryczność). „Tłuczenie” gramatyki opisowej na wyizolowanych przykładach, wbijanie do głów definicji i przepytywanie z nich służy co najwyżej podobnie obmyślanym egzaminom. Racjonalne natomiast i skuteczne wydaje się ukierunkowane obserwowanie autentycznych wypowiedzi na tematy interesujące uczących się. Trzeba jednak podkreślić, że rozmawiać uczymy się, rozmawiając (por. relacyjność). Ważne jest więc analizowanie rozmaitych przykładów, ale równie istotne jest też to, czy w rozmowie o rozmawianiu działają reguły, jakich doszukiwać się mamy w cudzych dialogach. Dobra rozmowa wymaga mówienia, słuchania i reagowania na wysłuchane. Nie chodzi więc o nagłe wprowadzanie tematu „dobrej (roz)mowy” na lekcje. Chodzi o jej stosowanie – powtórzmy – w codziennej praktyce szkolnej. Obowiązuje to wszystkich uczestników szkolnego dialogu. Także tych, którzy występują w nauczycielskiej roli i muszą – po pierwsze – sami siebie przy tym kontrolować, a po drugie pomagać tym, którzy dopiero uczą się reguł dobrej rozmowy (por. ambiwalentność). Zdaje się, że brzmi to utopijnie, ale jest sprawdzone i możliwe.

Dobrze byłoby też w końcu odkryć, że w szkole nie chodzi o wbijanie do głów kolekcji literackich tytułów, więc o powtarzane przy każdej nadarzającej się okazji stereotypowych przeświadczeń, że uczącym się trzeba przede wszystkim narzuconej z góry, koniecznie bardzo obszernej listy lektur do obowiązkowego czytania w całości oraz że poczucie narodowej wspólnoty zależy od ilości książek na takiej liście. Lepsze wyniki daje uważne czytanie dobrze wybranych fragmentów. W rzeczywistości bowiem nie jest możliwe, żeby w ciągu roku szkolnego dało się w klasie starannie opracować więcej niż cztery-pięć długich tekstów narracyjnych, na przykład powieści, czytanych w całości. To zaś oznacza, że z wielu innych i godnych czytania dzieł literackich można wybrać do lektury zaledwie fragment właśnie. Sensowne rozmowy o czytanym służyć mają odkrywaniu w czytanym i nadawaniu czytanemu głębszych znaczeń, a także włączaniu aktualnie czytanego w szerszy kulturowy kontekst (por. pograniczność i transwersalność).  Z wszelką pewnością możliwe jest między innymi takie na przykład zatrzymywanie się nad czytanym i takie analizowanie dialogów, jakie proponuje w swej książce profesor Korwin-Piotrowska. Podobnie zresztą w przypadku nagrań i „przepisywania” dialogów agresywnych, o których była wyżej mowa.

To wymaga czasu. Bardzo dużo czasu. Może pora więc odkryć, że nie chodzi o ilość, lecz o jakość czytania, podobnie jak o jakość języka, jakość rozmowy, a w konsekwencji o jakość relacji. Lub odwrotnie: o jakość relacji, a w konsekwencji o jakość języka, rozmowy, czytania jako spotkania z drugim.

Gdyby w taki sposób myśleć o szkole, trzeba by jednak zmienić sposób myślenia i definiowania pojęcia podstawy programowej, następnie sposób kształcenia nauczycieli, a od zaraz przynajmniej aktualnego ministra i jego znawców szkoły oddalić od niej na bardzo zasadniczą odległość.

Gdyby natomiast ktoś chciał przy okazji poszerzyć studia na temat dobrej rozmowy, prócz książek wskazywanych w pracy Doroty Korwin-Piotrowskiej, można by mu polecić lekturę trzytomowej edycji Sztuki rozmawiania Friedemanna Schulza von Thun (przeł. Piotr Włodyga OSB, Wydawnictwo WAM, Kraków 2001-2002), zwłaszcza że w oryginale tytuł tych książek brzmi Miteinander reden, czyli Rozmawiać ze sobą.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

O autorze

Zapiski na marginesach starych i nowych lektur

Fot. Wikimedia

Fot. Franciszek Vetulani

Zofia Agnieszka Kłakówna – mieszka w Krakowie, polonistka, literaturoznawczyni, od zawsze i stale zajmuje się problemami edukacji — w teorii i w praktyce, w różnych rolach, w różnych szkołach, w różnych miejscach, w Polsce i poza jej granicami, jest autorką paru książek na ten temat, współautorką koncepcji edukacyjnej i odpowiadających jej podręczników pod nazwą To lubię! Sztuka pisania, przez wiele lat redagowała czasopismo „Nowa Polszczyzna”. Zdaniem recenzentów jej prac – „skrajna indywidualistka, która przedziwnym sposobem prawie zawsze pracuje w zespole”. 

Wszystkie zapiski

12.09.24. O geopolitycznych grach…

Na czele autokratycznego państwa „stoi złoczyńca, który kontroluje armię i policję. Wojsko i służby nieustannie grożą społeczeństwu zastosowaniem przemocy. Wśród obywateli są zarówno podli kolaboranci, jak i dzielni opozycjoniści.
(…) W XXI wieku taki obrazek niewiele ma wspólnego z rzeczywistością.

Czytaj »