Funkcjonariusze ABW zatrzymali w środę Bartosza Kramka, aktywistę społecznego i męża Ludmiły Kozłowskiej, szefowej fundacji Otwarty Dialog, która została wydalona z Polski w 2018 r. Mężczyzna ma usłyszeć zarzuty poświadczenia nieprawdy dotyczącej usług na kwotę 5,3 mln zł
– Zarzuty kierowane pod adresem Bartosza Kramka i Fundacji są kuriozalne, bezpodstawne i stanowią przejaw politycznego zwalczania organizacji pozarządowych niewygodnych dla władzy – czytamy na stronie Fundacji Otwarty Dialog. – Używanie aresztu wobec Bartosza Kramka jest kolejną formą presji obliczoną na wywołanie efektu mrożącego wobec społeczeństwa obywatelskiego.
Fundacja informuje, że przewodniczący Rady ODF odmówił składania wyjaśnień i został zatrzymany, prokuratura dąży do zastosowania wobec niego aresztu tymczasowego na okres 3 miesięcy.
Komentarz Pawła Kasprzaka:
Zarzuty są grube, groźne. W szczegółach różnią się od dotychczasowych, na które Bartosz Kramek i jego Fundacja odpowiadali wielokrotnie, obszernie i wyczerpująco, wygrywając zresztą kilka związanych z tym spraw w sądach.
A jednak – i o tym może jednak wreszcie napiszmy otwarcie – te powtarzane od lat i od lat dementowane zarzuty zostawiły ślad. Niepewność wśród środowisk demokratycznej opozycji. Gadanie, że „coś może być na rzeczy” i w związku z tym opinie trzeba formułować ostrożnie.
Tym, którzy podzielają te obawy i tę niepewność, chcę powiedzieć: rozumiem. Nie zmienia to jednak faktu, że trwające od lat opluwanie i ataki na Bartka i jego fundację nie różnią się niczym od każdej innej kampanii, którą ludzie reżimu prowadzą przeciw swoim przyzwoitym przeciwnikom. Ci sami ludzie to robią, tymi samymi podłymi metodami. To oczywiście niewiele znaczy -jeśli zarzuty są prawdziwe. Ale o tym niczego nie wiadomo. Mamy wciąż do czynienia wyłącznie z tym samym gadaniem, że „coś może być na rzeczy”.
Rozumiejąc możliwą zasadność obaw i wątpliwości, warto jednak zastanowić się, co naprawdę oznacza zalecana w tej sytuacji ostrożność i powściągliwość. No, jeśli zarzuty się potwierdzą, temu, kto stanie w obronie aresztowanego Bartka Kramka grozi „ochlapanie błotem”. I co? Takie to straszne? Straszniejsze od tego błota, którym i tak chlapie na nas wszystkich pisowska propaganda dzisiaj, kiedy te jej rewelacje okazują się bez wyjątku dęte? Czego właściwie się boimy? I czy wolno nam tak się bać?
A jeśli okaże się ostatecznie – jak okazywało się dotąd – że zarzuty są dęte: co wtedy? Odmawiamy solidarności z aresztowanym działaczem. Władza wybrała sobie najsłabsze do zaatakowania ogniwo. Najsłabsze, bo takie, że „z ostrożności” nikt nie będzie protestował, bronił aresztowanego, podnosił larum. Najsłabsze dlatego, że zostało skutecznie osłabione ubeckimi metodami i takąż propagandą. Sprawdzona w ten sposób strategia umocni się i nabierze rozpędu, uderzając w kolejną ofiarę.
Taki w istocie jest wybór oraz rachunek zysków i strat wobec wszystkich naszych rzekomych lub rzeczywistych wątpliwości. Gdybyśmy chcieli tak rachować na zimno. Myśląc. Obawy dyktowane wątpliwością, „czy coś nie jest aby na rzeczy” to po prostu strategia loose – loose… Bartek siedzi, my milczymy, sparaliżowani obawami.
Fundacja otworzyła właśnie serię kilkudziesięciu procesów przeciwko oczerniającym ją propagandystom i politykom władzy. W przygotowaniu są dalsze projekty – a część z nich w podobnym stylu i z podobną siłą rażenia. To w takim momencie aresztują Kramka. Oraz w takim, kiedy z powodu komplikujących się międzynarodowych relacji wyraźnie postanowiono powstrzymać tradycyjne ideologiczne ofensywy. Próbowany jest miękki wariant rozwiązania kryzysu związanego z RPO, wyjąwszy ekscesy nienormalnego Czarnka, ucichła propaganda przeciw LGBT, w lekko uspokojonym zawieszeniu znalazły się sprawy immunitetów. Ma być cisza, mamy nie drażnić zagranicy, z którą załatwiamy kilka chwilowo ważnych spraw, a przecież pisowski żywioł wciąż potrzebuje wojennych sukcesów. I krwi. Pozwalamy, żeby Bartek stał się łatwą krwią.
Sprawa dotycząca tego, co „może być na rzeczy” naprawdę, jest natomiast osobna. Póki nie zapadnie niezawiśle prawomocny wyrok i nie poznamy sprawy, ona nie zależy od kwestii naszej solidarności. Można się nią zająć osobno. Nie gubiąc tej potrzebnej wszystkim solidarności i nie tracąc z oczu tego, że zamknięto właśnie kogoś, kogo znamy, z kim siedzieliśmy w proteście na ulicy, kogo policja szarpała razem z nami, by go potem włóczyć po sądach. On dzisiaj siedzi sam. My mamy wątpliwości i obawy. Jesteśmy ostrożni.
Siedzi człowiek, który ma imię, nazwisko i twarz – a w nią wielu z nas zdarzy się jeszcze spojrzeć.
Tymczasem zaś tym, co naprawdę jest „na rzeczy”, poważnie nie zajmuje się nikt z nas. Tylko mamroczemy wciąż wkoło to samo…
fot. odfoundation.eu
2 thoughts on “Ludmyla, Bartek, trzymajcie się!”
To klasyczny problem naszyzmu. Nasi są z definicji czyści, inszi są z definicji brudni. Sprawa jest dla postronnego obserwatora całkowita niejasna, więc trudno sobie tutaj wykształcać jakikolwiek pogląd. Z założeniami i spekulacjami jest tak samo.
„Prawa człowieka” to biznes, czy działalność społeczno-obywatelska? Patrząc na KOD, Strajk Kobiet, czy teraz ten przypadek można stawiać sobie takie pytanie.
ORP też było prześladowane za łamanie prawa na ulicach. Ale o wielomilionowych podejrzanych rachuneczkach u pana Kasprzaka czy innych liderów ORP jeszcze nie słyszałem.
Prawdopodobnie Pan usłyszy.