Cztery potwierdzone śmiertelne ofiary na granicy. I kilka pytań w związku z tym
Pytanie dla zwolenników (przecież prawdziwej) teorii o hybrydowej wojnie przeciwko Polsce i UE i wynikającej stąd tezy, że Łukaszence należy dać odpór zasiekami na szczelnie zamkniętej granicy. Czy ofiary nie są w tej wojnie ciosem dotkliwszym niż tłum chętnych oczekujących azylu?
Pytanie do polityków opozycji, którzy (przecież słusznie) wiedzą, że zwolenników szczelnych granic jest w Polsce więcej niż zwolenników PiS i wystrzegają się w związku z tym „nieprzemyślanych” gestów. Macie pomysł na dalsze odwlekanie tematu? Albo odwagę, by poprzeć PiS? Wiedzieliście równie dobrze jak wiedziałem ja, że będą śmiertelne ofiary. Wiecie, że będą następne.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Sejm przegłosował haniebną ustawę w sprawie uchodźców. Media milczą
Nie mam odpowiedzi na pytanie do samego siebie. Nie wiem, co da się zrobić. Wiem, czego się zrobić nie dało. Przywykniemy do ofiar na wschodniej granicy, jak przywykliśmy wszyscy do ofiar na Morzu Śródziemnym, w Syrii i wszędzie tam.
Na moich oczach realizuje się dystopia, a ja mam wciąż w uszach echa napomnień o utopiach, które nierozumnie proponowałem, ignorując realizm i prawdziwe zagrożenia. Przypomina mi się ostanie zdanie z manifestu proto-hipisowskiej deklaracji SDS z Port Huron w USA (Michigan, 1962 — miałem wtedy rok): „Jeśli wydajemy się dążyć do nieosiągalnego, niech będzie jasne, że czynimy to, by uniknąć niewyobrażalnego”. Wyobrażam sobie dobrze to niewyobrażalne. Kiedy rzeczywiście ruszą fale migracji klimatycznej, drony Frontexu (nie straży Kamińskiego i Błaszczaka – europejskiego Frontexu) będą bezobsługowo, zasilane AI, strzelać na granicy. W sobotę Wyborcza dała o tym wywiad. Pod nim komentarze niemal bez wyjątku o tym, że granic trzeba bronić…
To nie jest mój świat ani świat dla mnie.