Jak bardzo ta społeczna zgoda na budowę muru na granicy jest świadectwem tego, że jesteśmy jednak narodem podłych egoistów i ksenofobów? Wiem, nie wszyscy. Tak wielu z nas wyraża swój sprzeciw
Ale może warto określić, ile to znaczy wielu?
Tyle, co ulicznej opozycji? – garstka.
Tyle, co wrażliwych intelektualistów? – garstka.
Tyle, co przyzwoitych ludzi kultury i mediów? – garstka.
Tyle wreszcie, co ludzi wbrew zakazom niosącym pomoc – z organizacji pomocowych, mieszkańców przygranicznych miejscowości, którzy mimo szykan ze strony służb karmią i odziewają odnalezionych nim wpadną w łapy Straży Granicznej.
Siedząc we własnej bańce medialnej odnosimy wrażenie, że kraj kipi oburzeniem, ale po wyjściu z domu okazuje się, że temat nikogo nie obchodzi. Sąsiad ma swoje problemy w pracy, koleżanka jest apolityczna, a pani z warzywniaka wręcz się cieszy, że nareszcie ktoś zrobi porządek z „tymi obdartusami”.
ZOBACZ TAKŻE: Aktualności w sprawie migrantów
Kolejna władza stawia kolejny mur. Ile już tych murów wzniesiono i ile krwi się polało nim zostały zburzone. Mur warszawskiego getta, mur wokół Berlina, teraz mury na granicach Europy. Tylko umierających za murami już nie trzeba oglądać – jak to Miłosz pięknie ujął w Campo di fiori:
„O rzeczy ludzkich mijaniu,
O zapomnieniu, co rośnie,
Nim jeszcze płomień przygasnął…”
Sto lat temu odzyskaliśmy niepodległość, ale nie odzyskaliśmy moralności. Gdzieś zagubiliśmy ten narodowy, moralny kompas, który wskazywałby nam kierunek. Patriotyzm szybko zbrukaliśmy nacjonalizmem i ksenofobią. Najpierw getta ławkowe, później szmalcownictwo, jeszcze później pogromy Romów i Żydów. Zbrodnie, których nie chcieliśmy dostrzegać, chowając je za murem wartości wygrzebanych z zatęchłej kościelnej krypty.
To nierozliczenie się z własną, często niepiękną historią dziś sprawia, że nie wykształciliśmy w sobie odruchu buntu przeciw krzywdzie innych, bo wciąż z tyłu głowy mamy to poczucie winy. Nauczyliśmy się nie dostrzegać krzywd dziejących się wokół nawet bez murów.
Nasi politycy wciąż kręcą się na sejmowej karuzeli, a my swoje „Campo di fiori” mamy w głowach.
3 thoughts on “Uchodźcy na granicy z Białorusią. Gdzieś zagubiliśmy nasz moralny kompas”
” nim wpadną w łapy Straży Granicznej.”
Chyba sam pan zgubił kompas.
Dobija mnie, niestety słuszna, diagnoza p. Pawła.
'Filipy” nie gubią kompasu – kierunek barbarzyństwo.
Dobija mnie, niestety trafna, diagnoza p. Pawła.