Inflacja producencka (PPI), czyli taka, z którą muszą się borykać krajowe firmy, urosła do 11,8 proc., bijąc na głowę oczekiwania ekonomistów. To najwyższy poziom inflacji od grudnia 1997 r., czyli od 24 lat. Kwestią czasu jest, kiedy ceny w firmach zostaną przerzucone na końcowe towary, co bezpośrednio uderzy w nasze portfele (Money.pl)
Niektórzy sądzą, że jedynie drożyzna a nie łajdactwo władzy doprowadzą do upadku PiS-u. Że łajdactwo ludność akceptuje a drożyzny nie. Miałem lepsze o nas zdanie, ale niech tak będzie…
Będzie tylko drożej i drożej, gorzej i gorzej, bo inaczej być nie może w efekcie niedemokratycznych i choć w części umiarkowanie liberalnych rządów podlegających stałej kontroli. Gdy władza jedynie zabiega o utrzymanie i wzmacnianie władzy, zaspakajanie swojej nie do zaspokojenia żądzy „kierowania” i „narzucania” i z nikim i z niczym oprócz tego się nie liczy, musi to robić kosztem wszystkich pozostałych.
Najwyższe zarobki w Polsce (średnio ponad 10 tys.) ma grupa wyższych urzędników państwowych – partyjnych matołów, największe spółki w Polsce (te Skarbu Państwa) są okradane, źle zarządzane i bardzo drogie w utrzymaniu, pieniądze (w sumie bardzo wielkie, ale jednostkowo małe) są rozdawane tym, którzy nie pracują i nic nie wytwarzają, jedynie po to, by popierali władzę i byli od niej zależni.
Pracujący (53% ludzi w „wieku produkcyjnym”) zarabiają niewiele a ich oszczędności topnieją i rosną podatki (składka zdrowotna), które są wydawane na niepracujących i kuriozalne pomysły inwestycyjne służące jedynie celom propagandowym (też bardzo drogi instrument) i generują i przyniosą kolejne straty, pieniądze z Unii są wstrzymane i grozi nam polexit, bo władza nie toleruje żadnych zasad, które ograniczają ich niekontrolowaną władzę i bezkarność, rośnie cena obsługi długu i słabnie wartość pieniądza (niedługo 1 EUR przekroczy 5 zł, benzyna i chleb 7 zł), rosną koszty kredytów, ślubów, leków i pogrzebów, inflacja już za dwa/trzy miesiące przekroczy 10% i więcej, zdrożeją obiady w szkołach, szpitalach (choć tam kromka chleba i plaster sera), korepetycje i wizyty u dentysty czy najprostsze nawet badania u lekarzy (specjaliści są niedostępni bez 200-500 zł),
Brak transformacji energetycznej wymusza i wymusi kolejne koszty, ludzi z miesiąca na miesiąc nie będzie stać na kawiarnie i wakacje, tysiące małych firm upadnie, młodzi ludzie stracą pracę i wyjeżdżają „za chlebem” i lepszą przyszłością, jest coraz więcej emerytów z coraz mniejszymi emeryturami, rząd „się wyżywi” i wydaje i będzie wydawał resztki pieniędzy na swoje utrzymanie… etc, etc.. Taka piękna katastrofa w cieniu krzyża i łopoczących flag, w ryku wycia kiboli-nacjonalistów, dilerów narkotyków i ze wskazaniem winnych; Unia, Niemcy, Rosja, Żydzi, liberalno-lewicowe elity, kosmopolici, Donald Tusk…
To jest najbardziej prawdopodobny scenariusz zapowiadanej ponad 6 lat temu jednowątkowej nowelki filmowej Kaczyńskiego „Polska w ruinie” z brawurową rolą Szydło i Dudy… i rzeczywisty koniec III RP – naszych marzeń o demokratycznym państwie prawa dbającym o wolności obywateli i ich życie w dobrobycie. Zostaną zgliszcza i odpowiedzialność przed bogiem i historią, ich historią. Innej nie uznają.
- Paweł Bujalski – polityk, samorządowiec, przedsiębiorca, wiceprezydent Warszawy w latach 1994–1999. Tekst opublikowany został na pawelbujalski.blog