W sondaże CBOS – jak ten z ilustracji – nikt w naszej bańce nie wierzy. Słusznie, choć błędem byłoby ich nie dostrzegać. Raczej nie są fałszowane — jeśli są przekłamane (a są), to dlatego, że osoba zadającego pytanie ma w sondażach wielkie i znane od dawna znaczenie. Trzeba o tym pamiętać, kiedy się myśli o wyborach, bo wielkie znaczenie ma w nich atmosfera – np. atmosfera strachu. W PRL np. naprawdę frekwencja w wyborach była wielka i naprawdę większość głosowała w nich „bez skreśleń”, popierając władzę. Na Węgrzech dziś ludzie boją się głosować i boją się kandydować przeciw Orbanowi.
Z sondażowych trendów widać dziś w każdym razie upadek poparcia PiS i raczej pewne złamanie ich większości. Wciąż możliwy jest wprawdzie wariant, w którym PiS przewagi nie ma, ale rządzi Polską ten, kto się dogada na to z Konfederacją. Coraz bardziej prawdopodobne stają się jednak na szczęście rządy większości opozycyjnej. Koalicyjne zawsze. Więc KO z PL 2050, Nową Lewicą dzisiaj oskarżaną o zdradę. Jak to się ma do dyskusji o listach i tego, ile ma ich być? Sondaże rozleniwiają dodatkowo i tak już leniwą opozycję. Wygląda na to, że „czy się stoi, czy się leży, większość w Sejmie się należy” i władza po prostu wpadnie opozycji w ręce, niezależnie od wszystkiego.
Co jednak wynika z sondaży naprawdę?
Otóż jaki by nie przeważył scenariusz, bez wzmożenia, którego źródeł dzisiaj nijak nie widać, w żadnym z tych scenariuszy nie ma dziś szans na większość 276 mandatów. To zaś oznacza, że do odrzucenia weta Dudy trzeba będzie głosów Konfederacji. Da to Konfederacji władzę w sprawach rzeczywiście kluczowych. Pierwszym efektem takiego wyniku wyborów będzie więc łatwy do zawarcia sojusz Konfederacji z Dudą. Efektem kolejnym – zaledwie nieco bardziej odległym w czasie – będzie całkowita delegitymizacja resztek demokracji III RP, kompromitujących się w trudnej koalicji, sparaliżowanej niemocą wobec Dudy i TK Przyłębskiej i walczącej w tej sytuacji wyłącznie o utrzymanie większości, bo żaden inny cel nie będzie dla niej osiągalny i żaden nie będzie ważny.
Osuniemy się w ten sposób w brunatny żywioł. Po prostu. Na pewno. Bo dzisiaj właśnie to widać w sondażach – i nic innego, jeśli o nich próbować myśleć poważnie. Patrzcie w górę! Kometę już widać!
1 thought on “Co naprawdę wynika z sondaży?”
Jak czytam te sondaże, to mi się aż wzbiera. Tutaj jeden ogłasza remis, a za dwa tygodnie inny ogłasza absolutną większość innej strony.
CBOS-u bym tak szybko nie przekreślał, bo chociaż rządowy, to nawet bardzo neutralni fachowcy nie odmawiają mu systemowej nierzetelności. Natomiast kwestie psychologiczne mogą wpływać na wyniki (inaczej ludzie reagują na pytania instytucji rządowej poprzez pytania urzędników w domu, a inaczej reagują na instytucje nieznane w pytaniach telefonicznych lub internetowych). Poza tym CBOS podkreśla, że uwzględnia głosy tylko „wyborców” zdecydowanych. Inne sondażownie czasem rozdzielają niezdecydowanych, a nawet tych nie biorących udziału na wszystkie partie według własnych widzimisię lub innych algorytmów.
W sumie mi się wzbiera, gdy czytam te sondaże.
I jeszcze jedna poprawka. O tego tygodnia Trybunał Prostytucyjny Kurtyzany Przyłębskiej jest dokładnie w stu procentach obsadzony przez czynowników PiS-u. tego 10 jest niewymienialnych konstytucyjnie w najbliższych czterech latach. W następnych 6 latach jest niewymienialnych 7 czynowników (to wariant regularnych „wyborów”). Przez parę prostych smyków PiS może sobie zapewnić niewymienialność większości na następne 9 lat.
Te marzenia o 276 mandatach powinien Pan nieco rozdąć na marzenia o 307 mandatach, bo taka jest większość konstytucyjna. Weto prezydenckie jest do ominięcia nieco łatwiejsze, ale ostatecznie z imposybilizmu popisowskiej władzy może wyzwolić tylko większość konstytucyjna.