Dzisiaj Internet – a przynajmniej jego polskojęzyczna wersja – żyje pomysłem, aby 1 kwietnia przenieść na 10 maja. Nie rozumiem tego pomysłu
Tym z państwa, którzy nie wiedzą dlaczego właśnie na tego dnia przenieść Prima Aprilis, przypomnę, iż na 10 maja zapowiadany jest ogólnopolski flash mob „Wybieramy Adriana”. Ponieważ każdy wie o tym pomyśle, ale nie każdy wie co to flash mob, to w największym skrócie: takie określenie daje się pomysłowi, aby niespodziewanie zebrać tłum w miejscu publicznym w celu przeprowadzenia krótkotrwałego, zaskakującego zdarzenia – dla przypadkowych świadków.
Teoretycy i praktycy flash mobu twierdzą, zupełnie słusznie, że „Wybieramy Adriana” nie będzie ani żadnym zaskoczeniem, ponieważ jest już od dawna zapowiadane. Nie będzie też krótkotrwałe, bo ma trwać od godziny 7 do 21.
Organizatorzy flash mobu „Wybieramy Adriana” bronią się – i to nawet sensownie – że chodzi im o to, aby Polacy i Polki pobili kilka rekordów Guinessa i liczą na udział co najmniej 10 milionów uczestników. Dlatego też zapraszają na niego nie tylko przez media społecznościowe, jak to zwykle bywa, ale także za pośrednictwem radia i telewizji. Zwłaszcza telewizja narodowa zaangażowała się w ten pomysł i propaguje go z ogromnym zainteresowaniem. Nic dziwnego, Polska w księdze Guinessa niezależnie od tego, w jakiej to będzie kategorii, to jest powód do dumy!
Tym wszystkim zaś, którzy proponują przeniesienie 1 kwietnia na 10 maja chciałbym przypomnieć, że my 1 kwietnia już mieliśmy. Co najmniej kilka razy. Dla wielu z nas było to 25 lutego, kiedy premier po rządowym spotkaniu w sprawie koronawirusa oświadczył: „Robimy wszystko co trzeba w sprawie zapobiegania chorobie”. Inni mają własnych faworytów, i to nie jednego.
Jedno na pewno nie ulega wątpliwości: 1 kwietnia Polki i Polacy nie muszą obchodzić 10 maja. Tak naprawdę stać nas na to, aby przez cały rok 2020 świętować 1 kwietnia.
Tak, jak to robi nasz rząd.