Projekt jest oczywiście poselski i podpisali go wszyscy święci PiS i koalicji. Gowin, Kaczyński, Morawiecki (ale już nie Ziobro) — cokolwiek to wszystko znaczy.
Chodzi o siedmioletnią kadencję Dudy. Wyborów w maju miałoby nie być, ale ich odroczenie zgodnie z konstytucją w drodze stanu nadzwyczajnego najwyraźniej nie wchodzi w grę. Opozycji PiS przedstawia warunek — albo dajemy wam łomot w głosowaniu pocztą, przyjmując na siebie oskarżenia o zagrożenie głosujących w epidemii, albo godzicie się na jawne zdeptanie Konstytucji. Zresztą nie wiadomo, czy opozycja w ogóle jest tu interesująca. Chyba, że niektórzy jej politycy, jak Ujazdowski i Zalewski, którzy o „pomyśle” Gowina wyrażali się z zainteresowaniem.
W uzasadnieniu czytamy z jednej strony, że projekt zmierza do:
zwiększenia ustrojowych gwarancji niezależności i bezstronności Prezydenta, który będzie wybierany tylko raz, na jedną, ale dłuższą, siedmioletnią kadencję. Istota zmiany zawartej w projekcie ustawy o zmianie Konstytucji sprowadza się zatem do odstąpienia od zasady możliwości ponownego ubiegania się o wybór na urząd Prezydenta przez osobę piastującą ten urząd.
Z drugiej strony w uzasadnieniu napisano jednak, że owo zwiększenie niezależności i stabilności urzędu prezydenta w trakcie kadencji
jest podyktowane sytuacją niespotykanego zagrożenia dla bezpieczenstwa prawnego i publicznego obywateli Rzeczpospolitej Polskiej, związanego z zagrożeniem COVID-19.
Pod projektem podpisało się 93 posłów — dokładnie tylu, ilu trzeba, by wnieść projekt zmian Konstytucji.
Druk 338 projektuje z kolei taką zmianę regulaminu Sejmu skraca przewidziane w konstytucji okresy pomiędzy czytaniami projektu konstytucji. Art. 235. 3. Konstytucji RP żąda co najmniej 30 dni pomiędzy wniesieniem projektu zmian, a pierwszym czytaniem. Planowana nowela regulaminu dotyczy natomiast drugiego czytania, które może się odbyć po 14 dniach od doręczenia posłom sprawozdania komisji, która wniosek o zmianę Konstytucji rozpatruje. W szczególnych okolicznościach marszałek Sejmu może ten okres dowolnie skrócić. Wychodzi na to, że pierwsze czytanie odbędzie się 6 maja. Do Sejmu równocześnie wróci z Senatu ustawa o głosowaniu korespondencyjnym 10 maja. Wygląda na to, że PiS proponuje alternatywę — 10 maja lub zmiana Konstytucji i kolejne dwa lata Dudy.
Art. 235.6 Konstytucji mówi o tym, że jeśli zmiany konstytucji dotyczą rozdziału I, II lub XII Konstytucji, to Sejm, Senat lub prezydent mogą żądać przeprowadzenia referendum zatwierdzającego. Zmiana kadencji prezydenta nie dotyczy wskazanych rozdziałów (o prezydencie mówi rozdział V), jednak projektowana zmiana regulaminu dotyczy wprost rozdziału właśnie XII — o zmianie konstytucji. A choć nie przeczy wprost konstytucyjnym zapisom, to zmienia bardzo wiele w charakterystyczny dla pisowskiej fantazji sposób.
Prawdopodobnie nie da się tego skomentować prawnie. Prof. Monika Płatek nie pozostawia złudzeń co do prawnej strony pisowskiej operacji, jej kontekst społeczny i polityczny jest w jej relacji jeszcze bardziej zatrważający.
Reakcje polityków opozycji mamy nadzieję poznać wkrótce — choć nie należy się tu spodziewać żadnych zaskoczeń. W rozmowie w Studiu Obywatele.News Joanna Kluzik-Rostkowska zastanawia się jednak, czy PiS nie zapewnił sobie wymaganej dla zmian konstytucji większości 307 głosów pośród części posłów opozycji. Zobacz rozmowę:
fot. sejm.gov.pl