W latach osiemdziesiątych cały świat oglądał amerykański film mówiący o początku końca świata – czyli o świecie po wybuchu wojny atomowej. Nie wchodząc w szczegóły, to był koszmar. A i tak możemy mieć pewność, że jeśli by do tej wojny doszło, to byłoby jeszcze gorzej
Patrząc na FB, różne telewizyjne programy informacyjne oraz portale informacyjne mam coraz bardziej wrażenie, że mamy dzisiaj w Polsce domową wojnę atomową – tyle, że z użyciem odpowiedników broni atomowej wypalającej wszystko w realu, w mediach społecznościowych, ze szczególnym uwzględnieniem FB oraz w Internetu i telewizji, a już zwłaszcza tej finansowanej z naszych podatków.
Jak każda wojna jest ona nieuczciwa. Z jednej strony zastępy zawodowców, dobrze opłacanych i dysponujących ogromnymi środkami oraz niszczącą bronią, a z drugiej pospolite ruszenie.
Nie będę oceniał, kto chce być skuteczny, czyli mniej etyczny i gotowy na każde kłamstwo, a kto robi to dlatego, że chce ratować świat przed ostatecznym upadkiem, czyli też jest gotów na wszystko. Użyje dzisiaj dla dobra sprawy i ratowania swojego świata, nawet tego, co w czasach pokoju i nie tak ekstremalnych, budziłoby w nim tylko najgorsze skojarzenia i największy opór.
A co będzie potem – to nieważne. Przeciw – gra idzie o wszystko. I albo my wygramy, albo koniec świata blisko.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Zagłosuję na Trzaskowskiego. Chcę dać sobie szansę
A co w takim razie będzie dzień po? Bo jednak, jeśli nie uderzy w Polskę kometa, to przetrwamy wynik każdego głosowania. Fizycznie. A właściwie w dwa dni po. Ten pierwszy, to noc po wyborach, kiedy zostaną ogłoszony wynik badań exit pools.
To będzie nieprzespana noc. Jedni będą modlili się, żeby ostateczny wynik był taki, jak pokazały badania, a drudzy o to, aby okazało się to największą pomyłką w historii badań wyborczych. Do rana cała Polska wstrzyma oddech.
A kiedy już będą znane wyniki wyborów i będzie wiadomo, kto wygrał przy urnach, przez dwa tygodnie wszyscy będziemy patrzyli na Sąd Najwyższy i czekali na to, co on powie. Jedni będą mieli nadzieję, że stanie po stronie prawa, drudzy, że jednak opowie się za sprawiedliwością.
A im różnica pomiędzy wygranym i przegranym będzie mniejsza, tym gorętsze będą to nadzieje i tym mniej pewne będzie to, co też ostatecznie usłyszymy.
Już dzisiaj mówię, i chcę żeby o tym pamiętano, że to ja powiedziałem to pierwszy, na dwoje babka wróżyła. Wybory będą albo ważne albo i nie.
Porównując słowa, które padły przed wyborami z tymi, które padną po wyborach, może okazać się, że w Polsce trzeba ustawowo wprowadzić ciszę powyborczą czyli zakaz komentowania wyborów przez co najmniej tydzień.
A potem – to najgorsze: albo nowe wybory albo pięć lat z prezydentem, którego nie chce uznać za swojego połowa, albo i więcej wyborców.
Nie wiem, kto ostatecznie, po tym wszystkim będzie naszym prezydentem przez kolejne pięć lat. Ale wiem, patrząc na to co obaj panowie teraz robią i mówią, że jak będziemy mieli prezydenturę kontynuacji, to to już nie będzie kraj dla normalnych ludzi.
I żaden Superman ani nawet Superwoman nam nie pomoże.