Trudno oprzeć się wrażeniu, że ktoś chce zwalić na społeczeństwo odpowiedzialność za wzrost zachorowań i zgonów w trakcie drugiej fali koronawirusa
Przez całe lato byliśmy przekonywani, że sytuacja (dzięki mądrej polityce) jest pod kontrolą i jest lepiej niż w większości państw europejskich. Głównie po to, żeby dało się wybrać Andrzeja Dudę na drugą kadencję. Nie wykorzystano tego okresu na poprawę dostępności łóżek w szpitalach i odpowiednie wyposażenie personelu medycznego, nie wpominając o przygotowaniu gospodarki na druga falę koronowirusa.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Więźniowie polityczni PRL-u solidarni z RomanemGiertychem
Kiedy ruszyła druga fala, dowiadujemy się, że największym zagrożeniem dla zdrowia są obywatele i lekarze. Stąd nowe nakazy i zakazy. Tymczasem według włoskich badań 75% zakażeń ma miejsce w domu. A w publicznych miejscach zamiast zakazów wystarczyłaby przy pewnych ograniczeniach zmiana organizacji pracy, zasad nauczania czy ruchu. Wprowadzanie przerw między zmianami, nauczanie hybrydowe, masowe testy, rozsądną liczbę uczestników różnego rodzaju imprez w zależności od wielkości pomieszczeń, w których są organizowane. Nie wspominając o otwarciu zamkniętych z powodów ideologicznych sklepów w niedziele.
Po co więc te ograniczenia i odbijanie się od bandy do bandy z walką z wirusem? Żeby powiedzieć, że nieodpowiedzialni obywatele je lekceważą i są sami sobie winni. I prawdopodobnie zasługują na dalsze represje.
W państwach, w których najlepiej udaje się walczyć z koronawirusem, największy nacisk położono na analizę ryzyka. Jak najwięcej testów, rozsądną politykę kierowania na kwarantannę, szczególną opiekę środowisk najbardziej narażonych i łatwy dostęp do informacji rzetelnie przedstawiającej obraz sytuacji.
Tymczasem w Polsce zamyka się salony fitness, czyli miejsca, w których dyscyplina profilaktyki pandemicznej stosowana była wzorowo, a zarazem utrzymuje się zamknięcie sklepów w niedzielę. Wystarczy popatrzeć na to, co się dzieje popołudniami w sobotę w miejskich supermarketach, żeby wiedzieć, że żadnych zasad nie da się tam utrzymać. Powrót handlu w niedzielę, to nie tylko pozytywny impuls dla kurczącego się rynku pracy, ale również poprawa bezpieczeństwa jednej z najbardziej zagrożonych grup zawodowych, którą są sprzedawcy. Na marginesie, zwrócę tylko uwagę, że według portalu ciekaweliczby.pl w Polsce było o 22 tys. mniej sklepów w 2019 niż w 2017. Zakaz handlu działa – likwidując powoli polskie sklepy.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Sąd umorzył postępowanie za protest przed MZ. Uzasadnieniemocno osadzone w Konstytucji
To nie obywatele będą winni rosnącej fali zachorowań. Pytanie, kto manipuluje informacjami i od początku pandemii nie przeprowadza wystarczającej liczby testów? Kto zmarnowal ostatnie cztery miesięce i nie wykorzystał tego cennego czasu na wzrost liczby łóżek szpitalnych, respiratorów, lekarzy i pielęgniarek? Kto raz sieje panikę i wprowadza lockdown gospodarki przy niskiej liczbie przypadków, aby za chwile odwołać zagrożenie? Po czym zaskoczony rosnącą liczbą zakażonych, znów wprowadza kolejny lockdown.
Nic dziwnego, że polskie społeczeństwo nie ma zaufania do państwa.
fot. Pixabay
1 thought on “Władza chce zwalić odpowiedzialność na społeczeństwo”
Są durnie, którzy twierdzą, że władza odzwierciedla mentalność społeczeństwa, bo ludzie tę władzę wybierają. Chociaż ludzie nie mają w Polsce biernego prawa wyborczego, a więc i możliwości rozliczania władzy i jej wolnego wyboru. Ta władza ma tyle wspólnego z polskim społeczeństwem, co mieli hitlerowcy a potem stalinowcy.
No ale to durnie. Cóż zrobić. Chociaż tylko durnie mają do mediów, ciesząc się monopolem do wyrażania „wolności słowa”.