Zbieram siły (psychiczne), żeby wyjść do apteki. Muszę, bo niedługo skończą mi się antydepresanty. Biorę kombinację trzech różnych, każdy droższy od poprzedniego. Poza tym inne jeszcze, jak to starsza, nadciśnienie, te rzeczy
Wszędzie mówią, że z dostępnością leków mogą być problemy, ja nie mogę sobie pozwolić na przerwanie brania. Raz zrobiłam taki eksperyment i to był disaster. Do tej pory też często bywało, że w aptece nie było (nie trzymają ich „na stanie”, bo są drogie, jak nie odbiorę to mają pieniądze zamrożone) i musiałam przychodzić po jednym, dwóch dniach po odbiór. A teraz podobno są problemy, bo nie ma w hurtowniach.
Muszę iść do konkretnej apteki, tej, w której zaczęłam realizację e-recept. Moja doktor wypisała mi zapas do czerwca, żebym nie musiała przychodzić na wizyty za 200 zeta. Nie mogłam wykupić całości, bo by mi emerytury nie wystarczyło. Jeśli się zacznie realizację recepty w jakimś punkcie, to już miejscówki zmienić nie można. Podobno przed aptekami kolejki na ulicy. Przed moją na pewno, bo to ZIKO, ma opinię najtańszej. Strach iść. Chociaż dobrze, że pogoda jest i słońce.
Muszę też na pocztę, bo awiza dwa. Tam też pewnie kolejka. Mój sposób na pocztę wymagałby drugiego wyjścia z domu wieczorem. Bo najlepiej na pocztę czynną do 20.00 przychodzić o 19.55. Panie wtedy dostają takiego napędu, że migiem załatwiają klientów. Polecam ten sposób.
No i może kupię sobie ciasto. Marzy mi się keks, który im starszy tym lepszy. Jeżeli cukiernia będzie czynna. Wczoraj nie wychodziłam, nie wiem, co się dzieje na zewnątrz.
Ps. Zapomniałam, że dzisiaj sobota i poczta jest zamknięta. A w aptece padł system i e-recept nie realizują. Kazali przyjść za dwie godziny, ale już mi się nie chce, pójdę w poniedziałek. Keksu też nie kupiłam, bo cukiernia zamknięta. Tyle, że długi spacer zaliczyłam i słońce pięknie świeciło – to jakaś korzyść.
fot. Facebook