Zasieki na białoruskiej granicy właśnie usiłuje pociąć i usunąć grupa aktywistów z Bartkiem Kramkiem i ODF, młodzieżą z Cienia Mgły i kilku środowisk, których nie wymieniam z niewiedzy, za co bardzo przepraszam dzielnych ludzi. Pod oświadczeniem podpisało się 13 osób – to ludzie dobrze znający się z protestów w Warszawie. Wielu z nich to moi przyjaciele. Niektórych nie znam – to z kolei ludzie młodzi, których aktywność datuje się od ostatnich protestów kobiet. Ta akcja nielicznej grupy będzie miała niemal na pewno niestety złą prasę nie tylko w mediach PiS, co oczywiste, ale również w tych związanych z opozycją – co z kolei jest bolesne. Chcę bardzo stanowczo poprzeć tych ludzi. Ich akcja ma – albo może mieć – niezwykle doniosły, bardzo głęboki i bardzo długofalowy sens. Jak zwykle w takich razach, wszystko zależy od opinii publicznej.
Nie jestem tam z nimi dzisiaj, co dla mnie, przyznaję, jest nie do zniesienia. Jestem niestety niemal pewien, że na krótką metę akcja się nie uda, że opozycyjna opinia publiczna odwróci się od niej i wręcz ją potępi. Mimo to wierzę głęboko, że działanie tych ludzi i bardzo świadome podłożenie własnych głów pod topór, bo sankcji tym razem przecież uniknąć się nie da, będzie miało wielkie znaczenie w przyszłości. Jeśli coś może odwrócić logikę bezwzględnych egoizmów w międzynarodowej polityce wobec humanitarnych kryzysów migracyjnych i uchodźczych, to właśnie takie działanie i taka postawa.
Najłagodniejszą z opinii, które z pewnością usłyszymy i przeczytamy za chwilę, będzie ta o odruchu serca i o gorących głowach, o braku rozwagi, który tylko zaszkodzi więzionym i torturowanym ludziom w Usnarzu, napędzając pisowską wojenną propagandę i uzasadniając okrucieństwo straży. Najostrzejsze będą zaś zarzuty cynicznej gry kosztem cierpiących i umierających ludzi. Usłyszymy i przeczytamy po raz kolejny o konieczności ochrony granic, powstrzymania niekontrolowanego napływu imigrantów. Że ludziom z Usnarza trzeba pomóc, ale granice trzeba uszczelnić. Że szczelność polskiej granicy to również zobowiązanie wobec Unii, bo jesteśmy państwem granicznym. Że wpuszczenie dzisiaj uwięzionych w Usnarzu ludzi, zachęci Łukaszenkę do przysyłania kolejnych. Wszystkie te wątki już się przecież pojawiły.
To nie jest odruch serca, to przemyślany opór
Rozmawiałem z kilkorgiem z uczestników. Wiedzą, że grożą im wyroki. Wiedzą, że „instalacje graniczne” są zgodne z prawem, a ich niszczenie jest przestępstwem. Wyroki nie są dla nich przykrym i niechcianym skutkiem protestu, ale środkiem osiągania celu. W jakimś sensie właśnie po wyroki pojechali pod białoruską granicę. Każdy taki wyrok zapisze się bowiem po stronie kosztów uprawiania polityki egoizmu i strategii push back. Stworzy „więźniów sumienia”. Pojawią się ofiary egoistycznej polityki wśród obywateli państw uprawiających antyhumanitarny egoizm, których istnienia nie da się zignorować tak, jak ignoruje się cierpienie imigrantów, których uda się cudzymi rękami zatrzymać gdzieś daleko, np. u wybrzeży Libii, wyposażając tamtejsze służby, jak to postanowili zrobić Włosi.
To bardzo klasyczna strategia nieposłuszeństwa i pokojowego oporu. Ci ludzie poddadzą się represjom bez skargi. W ważnej sprawie. Władza, która zamyka granicę przed szukającymi schronienia, będzie musiała jakoś ten fakt przełknąć. Zaakceptować fakt zamykania ludzi, których motywem działania jest po prostu sumienie.
Cięcie zasieków nie pomoże ludziom z Usnarza
Rachunek kosztów wystawianych władzy nie zadziała w ten sposób w stosunku do 32 osób torturowanych bezdusznie na polsko-białoruskiej granicy. Każda akcja ułatwia tylko zadanie władzy, utwardza ją, potwierdza tezę o wojnie i o nielojalnej wobec niej opozycji, przysparzając władzy zwolenników, bo ludzi popierających zamknięcie granic jest zdecydowanie więcej niż zwolenników PiS. Cięcie zasieków – „działanie wojenne” – da alibi okrucieństwu strażników. Z tego punktu widzenia rację ma Dominika Wielowieyska i również Władysław Frasyniuk w TVN24 dostarczył tylko paliwa Kaczyńskiemu.
W Usnarzu da się tylko pokazywać okrucieństwo władzy i jej służb. Jeśli jakakolwiek akcja poza działaniami prowadzonymi na miejscu przez Fundację Ocalenie mogłaby pomóc tym umierającym ludziom, to wyłącznie np. głodówka – na pewno nie cięcie zasieków. Nie cierpię histerycznych elementów nieodmiennie towarzyszących głodówkom, ale trudno mi sobie wyobrazić przypadek bardziej uzasadniający tę formę protestu.
Próba usunięcia zasieków ma inny cel niż ratowanie ludzi z Usnarza. Niestety ten cel rzeczywiście może stać w konflikcie z dążeniem do przerwania tragedii tych 32 osób i z tym dramatycznym wyborem mierzą się ludzie, którzy właśnie tną druty, narażając się na nieznane jeszcze, ale z pewnością bardzo poważne konsekwencje. To dlatego pojechali w zupełnie inne miejsce. Nie byłoby tego konfliktu celów, gdybyśmy wszyscy wiedzieli – my, opinia publiczna – że push back to okrucieństwo i że nie ma dlań uzasadnienia. Nie byłoby tego konfliktu, gdyby nas było stać na równoczesne inne działania – jak choćby podkreślająca tragizm sytuacji głodówka obywateli, którzy decydują się wziąć na siebie okrucieństwo służb działających rzekomo w ich imieniu.
Chodzi o humanitaryzm w polityce
Ta akcja jest jawnym i czynnym sprzeciwem wobec polityki bezwzględnego egoizmu. Wobec strategii push back, która – wiedzą o tym ci, którzy właśnie tną druty na granicy Unii Europejskiej – staje się w Europie dominująca. Realizuje się ją na rozmaite sposoby. Porozumieniem z Erdoganem, włoską polityką wzmacniania służb zamorskich reżimów, duńską decyzją o wydaleniu cudzoziemców, kto wie, czy nie porozumieniem z Łukaszenką, który właśnie na to liczy. Potwierdza tę politykę nawet ostatnie postanowienie Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, który nakazał osaczonych na „ziemi niczyjej” nakarmić i napoić, ale nie nakazał ich wpuścić i rozpocząć normalnej procedury azylowej zgodnie z Konwencją Genewską.
Decyzja o wejściu do Afganistanu zapadła w trybie rozkazu w wąskim sztabie decydentów, choć konsultowano ją ze sztabami w sojuszniczych państwach i nawet uzyskano dla niej mandat międzynarodowy. Decyzja o wyjściu stamtąd zapadła już bez żadnych konsultacji, była dziełem kilku osób. W trybie rozkazu zapadają decyzje o wsparciu służb w Libii, o deportacji z Danii itd. – nie tylko o przerzucaniu schwytanych przez płot graniczny, trzymaniu ich tygodniami bez jedzenia i picia pod gołym niebem. Ludzie, którzy właśnie tną druty na białoruskiej granicy, sprzeciwiają się również temu. Mówią, że decyzje dotyczące podstawowych ludzkich wartości nie mogą i nie muszą zapadać w sztabach, że trzeba i da się mieć na nie wpływ. Właśnie to robią – mają wpływ.
Uważają, że polityka międzynarodowa nie musi być cyniczną grą bezwzględnych egoizmów, że może i musi służyć wartościom, a jeśli te wartości stają w konflikcie ze sobą – jak na granicy bezpieczny komfort własnych obywateli staje przeciw altruistycznemu nakazowi ludzkiej solidarności – tym bardziej decydować o tym muszą obywatele, w imieniu których państwa podejmują działania.
Zasieki nie chronią
Te druty nie chronią nas przed żadną agresją. Dla wrogów i agresorów nie stanowią zresztą żadnej przeszkody. Przeszkodą są wyłącznie dla bezbronnych ofiar. Wyłącznie przeciw nim je ustawiono. Wprost przeciw Konwencji Genewskiej. One uniemożliwiają jej realizację. Nie mają żadnej innej funkcji i żadnemu innemu celowi nie służą.
Zasieki nie służą kierowaniu ludzi do przejść granicznych, na których odpowiednie służby „kontrolują ruch graniczny”, zapobiegając „niekontrolowanemu napływowi” imigrantów. Gdyby na przejściach granicznych działały służby wykonujące międzynarodowe prawo, respektujące Konwencję Genewską i prawo azylu, to zasieki na odcinkach między przejściami miałyby być może uzasadnienie. Ale tak się nie dzieje. Straż Graniczna ma rozkaz nie przyjmować wniosków azylowych. Nie od wczoraj. Pamiętamy sprzed kilku lat podobny kryzys dotyczący wówczas Czeczenów uciekających z własnego kraju przed torturami, co zdołano dobrze udokumentować. Odsyłano ich oprawcom.
Postulat „uszczelniania granic”, który stał się aksjomatem również dla opozycyjnych polityków i komentatorów, jest po prostu fałszem. Prawo jest silne nie zasiekami i bronią, ale wartościami obecnymi w społecznej świadomości. „Uszczelnianie granic” jest okrutnym wyrazem egoizmu. Jest wyborem egoizmu kosztem solidarności z ofiarami. Ofiarami globalnej polityki, w której uczestniczymy. Jesteśmy współodpowiedzialni za los wielu z tych ludzi, którzy dziś szukają u nas ratunku.
Zasieki są złem. Ich ustawienie powinno zostać poprzedzone – o ile nie zastąpione – przemyślaną, przedyskutowaną, mądrą wspólną polityką nie tylko państw Unii, ale całego cywilizowanego świata. Również o tym mówią, to pokazują i to po prostu robią ludzie, którzy właśnie tną druty na białoruskiej granicy.
Kluczowa rola świadków
Pisząc to wszystko, czuję się jak nigdy niezręcznie. O usunięciu zasieków sam napisałem jakiś czas temu. Bartek Kramek właśnie u mnie o tym przeczytał. Nie ma mnie z nim dzisiaj. Ja gadałem, on zrobił. I on za to zapłaci – nie ja. Tu z kolei piszę o głodówce, która wydaje mi się konieczna i dla obrony ludzi z Usnarza, i dla wsparcia akcji przeciw zasiekom. W niej też – jeśliby ktoś ją podjął – nie wezmę udziału. Nie stać mnie. Nieważne z jakich powodów. Każdy ma jakieś powody, by w tego rodzaju działaniach nie uczestniczyć. Jak zawsze w takich działaniach, uczestników bywa garstka. Tak odważni i tak zdeterminowani nie liczą się w tysiącach.
Ale w tej dla mnie nowej roli, w której czuję się tak nieswojo, mogę przynajmniej tę korzyść znaleźć, że do innych biernych świadków akcji na białoruskiej granicy mogę mówić jak do swoich. Patrzymy na ludzi, którzy się zdobyli na coś, na co nas nie stać. Bo się boimy, bo nie możemy, bo koszty byłyby zbyt wielkie. Bo śmiałości wymaga to niesłychanej. Przecież jednak wiemy, że ci ludzie w najlepszej wierze, z imponującą determinacją walczą o fundamentalnie ważne wartości. Akcja nieposłuszeństwa tylko wtedy działa, kiedy ją widzą inni ludzie. Kiedy my ją widzimy. Kiedy rozumiemy stawkę w tej walce. Kiedy potrafimy docenić i podziękować za coś, na co nas samych nie stać.
We własnym imieniu kłaniam się więc do ziemi ludziom tnącym druty na białoruskiej granicy. W uznaniu dla doniosłości tego, co zamierzają. W uznaniu dla odwagi stawienia czoła poważnym z pewnością represjom oraz – wiem, że oni o tym wiedzą – wrogiej reakcji ludzi z własnego obozu. To też wymaga odwagi – kto wie, czy nie większej.
Kłaniam się mianowicie: Grzegorzowi Antoszewskiemu, Julce Bednarek, Dominikowi Berlinskiemu, Angelice Domańskiej Julii Gościńskiej, Isi, Leokadii Jung, Annie Kuleszy, Bartoszowi Kramkowi, Zuzannie Lesiak, Tomaszowi Mysłkowi, Kajetanowi Wróblewskiemu, Bernardowi van der Esch.
8 thoughts on “Ja tylko gadałem, oni to robią”
Cięcie zasieków z drutu na granicy nikomu nie pomoże, za to może wiele zaszkodzić. Reżimowa propaganda i nazistowscy politycy wykorzystają ten fakt.
O tym m.in. jest tekst. Że cięcie zasieków tworzy polityczny koszt, zmniejszając opłacalność polityki okrucieństwa. Pan powiedział na to „a wcale nie”. W tekście ten Pański punkt widzenia został przecież przytoczony i podważony z użyciem jakichś argumentów. Poza „właśnie, że nie” ma Pan nowe argumenty?
Przestępcy niszczą urządzenia na granicy, a łajdacy ich popierają.
Szanowny Panie (lub Pani, bo właściwie nie wiem), tak, niszczenie zasieków jest przestępstwem, a sprawcy dokonali tego, godząc się ponieść konsekwencje. Zakładam, że kiedy ich Zamkną, Pana (Pani) to nie zawstydzi, choć Pan wie, że powoduje tymi ludźmi wyłącznie sumienie. Pan (Pani) ma tu wyraźne niedostatki, ale są inni, których sumienie jeszcze potrafi ugryźć.
Osobna sprawą jest, że Ci ludzie mają jaja podstawic się pod wyrok, natomiast historia rządów PiS pokazuje, że Kamiński, Wąsik i Błaszczak potrafią się tylko odgrażać. To wprawdzie idioci, ale wiedzą, że za więźniów sumienia zapłacą władzą.
A czemu ci ludzie „podkładający głowy” za imigrantów, nie protestowali przeciwko biedzie wśród polskich dzieci. Wtedy rząd nie był egoistyczny? Czy do kogoś pan Kramek, czy inny Franek z jedzeniem biegał? Nie? No właśnie. Bo Kramek i Franek mają w d… głodne dzieci i głównych imigrantów, oni mają tylko swoje brudne interesy.
Naprawdę uważa Pani, że tak bogatego państwa, jak Polska, nie stać na to, żeby zachować się przyzwoicie i dać schronienie 30 głodnym ludziom?
Jeżeli nie nie zwykłej ludzkiej przyzwoitości, to choćby dlatego, że świat przez wiele lat przyjmował polskich imigrantów, więc należałoby spłacić ten dług.
Inteligentny tekst. Wszystkim – o ile rozumieją język angielski – polecam obejrzeć ten kanadyjski dokument o polskich uchodźcach uwolnionych z Syberii i gościnnie przyjętych nie tylko w Iranie ale i w wielu krajach Afryki wschodniej. Krajów, z których my teraz odpędzamy uchodźców do morza – lub za zasieki przy granicy Białorusi :
https://www.aljazeera.com/program/witness/2021/8/26/memory-is-our-homeland-european-refugees-in-africa
Ciekaw jestem czy ci sami ludzie po 10 września będą z owacjami i wódką witać wojska rosyjskie?
Comments are closed.