W najbliższych wyborach parlamentarnych wystartuję do Sejmu z listy Nowej Lewicy. Stanie się to zgodnie z uchwałą uczestników ruchu Obywatele RP. Zainteresowanych proszę o odnalezienie mojego nazwiska gdzieś w środku tej listy w 19. okręgu dla Warszawy i dla zagranicy
Nie staram się o „miejsce biorące”. To od wyborców, a nie od szefów partyjnych central powinien zależeć mój mandat. Do 85 720 osób, które mnie zaszczyciły poparciem cztery lata temu, kieruję prośbę o uczynienie tego raz jeszcze. Proszę o poparcie każdą i każdego, kto nadzieję na przełamanie kryzysu widzi w obywatelskim sprawstwie i w zasługującym na wiarę poczuciu, że instytucje demokracji naprawdę należą do obywatelek i obywateli.
Komitet Wyborczy Lewicy akceptuje moją deklarację niezależności i informację, że jako poseł nie przystąpię do klubu parlamentarnego żadnej partii politycznej. W parlamencie chcę być obywatelskim reprezentantem rządzonych, a nie uczestnikiem rządzącej większości lub jednej z politycznych grup konkurujących o władzę. Czytelną dla wszystkich w Polsce obecność w parlamencie ludzi, którzy w imieniu rządzonych kontrolują rządzących, dbając o respektowanie granic ich władzy i kilku innych podstawowych wartości, uważam za konieczny warunek przetrwania parlamentarnej demokracji w kryzysie, którego jednym z objawów jest niemal całkowity brak zaufania społecznego do instytucji państwa w ogóle, a do parlamentu i partii politycznych w szczególności.
To ważne w każdym możliwym dziś wariancie wyniku wyborów. Jeśli jesienią – na co bardzo liczę jak każdy zaangażowany w życie kraju demokrata – dojdzie do zmiany władzy, tak rozumiana wiarygodność parlamentu będzie miała tym większe znaczenie. W wariancie przegranej i kolejnej kadencji PiS, zwłaszcza w sojuszu z Konfederacją byłbym, by tak rzec, jak znalazł ze swym doświadczeniem, wielokrotnie demonstrowaną postawą i kilkoma realnymi dokonaniami, których środowiska partyjnej opozycji nie mają dziś wiele na koncie.
Nie wejdę do Sejmu RP, jeśli nie postawicie krzyżyka przy moim nazwisku. Wejdę, jeśli to zrobicie. To nie jest gra, w której ktokolwiek z opozycji przegra. Zdobyć mogę dla niej wyłącznie dodatkowy mandat. Proszę o każdy głos!
Startujmy wspólnie!
Start z partyjnej listy jest kłopotliwy dla działacza obywatelskiego, którego rolą jest trzymać równy dystans wobec wszystkich konkurujących ze sobą politycznie. Lewicowe postulaty w ważnych dla nas sprawach ustrojowych i tych dotyczących praw człowieka podzielamy. Różnice między nami istnieją – żadną miarą jednak nie są zasadnicze. Nie musimy w tych sprawach zawierać żadnych programowych kontraktów. Ani Lewicy, ani Obywatelom RP do niczego to nie jest potrzebne. Jestem przekonany, że to samo zrozumienie wartości i zasad mogłoby z łatwością dotyczyć wszystkich partii.
Próbowałem kandydować do Senatu. Zignorowane zostały jednak podejmowane przeze mnie i Obywateli RP zabiegi, by pakt senacki objął nie tylko cztery partie i jej polityków oraz by został zawarty nie tylko w Warszawie, ale by w każdym ze stu okręgów objął jak najwięcej pretendujących, by wyborcy mogli ich poznać, wskazując najlepszego spośród nich. Nie osiągnąłem tego celu. Nie zdołałem spowodować ani tego, by np. w Warszawie, gdzie wygrana jest pewna, wybrać sobie po prostu najlepszych; ani tego, by w innych okręgach, gdzie PiS od lat wygrywa, zapewnić sobie kandydatów bardziej wiarygodnych niż bardzo tam nielubiane partie opozycji; ani wreszcie tego, by otwartością porozumienia wyraźnie ograniczyć kandydatury „trzecie”, bo one odbiorą głosy opozycji i niestety niemal na pewno przesądzą o wyniku. Sukces, jakim niewątpliwie jest porozumienie między partiami, będzie niewystarczający w dniu wyborów. Przestrzegałem przed tym i nadal przestrzegam. Nikt tych ostrzeżeń nie wysłuchał, tę sprawę przegrałem. Nie da się tu już zrobić niczego. Z kandydowania do Senatu należy się więc wycofać. W niczym nie zdołam już pomóc, opór niczego nie przyniesie, może tym razem wyłącznie zaszkodzić.
Niemal rok temu, zabiegając o wspólną listę sejmową i oferując rozmaite rozwiązania, by pomóc w tym procesie, Obywatele RP zadeklarowali, że wspierane przez nich kandydatki i kandydaci niezależni zaakceptują udział na liście Koalicji Obywatelskiej, jeśli ta formacja pozostanie jedyną, która deklaruje chęć i potrzebę otwarcia, integracji z innymi środowiskami i widzi możliwość wyłonienia najlepszej, akceptowanej społecznie listy kandydatów w transparentnym procesie. Widzieliśmy w tym krok wymuszający na pozostałych podmiotach udział w tym przedsięwzięciu, pomimo oporów, których przyczyny zawsze doskonale rozumieliśmy. Nie doczekaliśmy się odpowiedzi. Dziś ofertę złożyła Lewica. Doceniamy ją i przyjmujemy z uznaniem, co Obywatele RP uchwalili jednogłośnie. O otwartości mówią dziś wszyscy. Naprawdę otwierają się nieliczni.
Jest już za pięć dwunasta. Ale integracja demokratów szanująca ich odrębne podmiotowości jest wciąż możliwa, co właśnie pokazujemy.
Do polityków Lewicy i Koalicji Obywatelskiej apeluję zatem z resztką nadziei: startujcie wspólnie. Zawiedziony elektorat radykalny nie odejdzie. Dosłownie żadne wyborcze doświadczenie nie wskazuje na to zagrożenie. Przeciwnie – wszystkie pokazują wyraźną i wielką premię za zjednoczenie. Przyjmowana przez zawiedzionych i zdezorientowanych wyborców strategia wspierania najsilniejszego jest tylko pozornie korzystna dla niego. Spowoduje bowiem nie tylko straty Lewicy w głosach, ale będzie kosztowna dla nas wszystkich. Z niskim wynikiem zamykającym stawkę Lewica straci bowiem nieproporcjonalnie więcej mandatów. Integracja jest trudna. Ale jest w interesie obu partii. Jest także w interesie Polski. Oświadczam to wiedząc przecież, że na wspólnej liście Lewicy i KO nie będzie dla mnie miejsca. Tak właśnie wygląda dla mnie wybór pomiędzy ważnym, a ważniejszym. Wciąż wierzę, że podobnie może wyglądać również dla was. Jako jeden z ludzi ruchów obywatelskich oświadczam to wam dzisiaj – wszyscy tego od was oczekujemy!
Cezary Paweł Kasprzak
10 sierpnia 2023
2 thoughts on “Kasprzak: – Jest już za pięć dwunasta. Ale integracja demokratów jest wciąż możliwa”
Widzę, że w końcu wybił się Pan na wierchuszkę. Bandyctwo partyjne, jak za PRL-u wzięło Pana na listę. Przeweodnia rola partii została potwierdzona. A obywatele RP, tak jak za komuny, nie mają swoich podstawowych praw, jak bierne prawo wyborcze, a więc prawa niezależnego kandydowania do Sejmu bez przywolenia zorganizowanych grup przestępczych zwanych dla niepoznaki „partiami politycznymi”.
Gratuluję uzyskania statusu „nadczłowieka”. My „obywatele RP”, czyli „podludzie” musimy od setek lat z tym żyć. Ale w ramach obrony resztek godności „podludzi”, ja ani na Pana, ani na te bandy partyjne, w sumie władze okupacyjne, nigdy nie zagłosuję.
Obywatele.Rp walą głową w mur. Jak widać, ten ma się całkiem nieźle. Ludzie, którzy obsiedli stanowiska w sejmie i senacie jako wielkie ryzyko uważają dopuszczenie do kandydowania ludzi uczciwych. Warto przypomnieć, a zainteresowani niech prześledzą losy senator Lidii Staroń, wcześniej kandydatce z list PO. Za uczciwość i bezkompromisową walkę z mafią komorniczą była niszczona przez tę organizację, aż musiała startować do senatu jako kandydatka niezależna – z milczącym poparciem PiSu. W tym jednym widać logikę partiokracji. Lepiej oddać PiSowi niż samemu wziąć. Obawiam się, że czeka nas trzecia kadencja PiS, bardziej niszcząca niż poprzednie, co jest niestety w nauce o polityce znane i co jakiś czas w innym kraju testowane. Nawet w Niemczech Kohlowi w czwartej kadencji puściły lejce i stal się obiektem dochodzenia odpowiednich służb.
Start Pawła popieram i uważam to za bardzo dobry krok w stronę odebrania dzisiejszym partiom decudującego głosy. Jego ewentualne wejście będzie znaczyło dla mnie, że jest w sejmie ktoś, kto innym patrzy na ręce. Nareszcie Paweł Kasprzak się przełamał.