Dziękuję Anna-Maria Żukowska za otrzymaną dzisiaj propozycję kandydowania z sejmowej listy Lewicy. Propozycja była adresowana do mnie, do środowiska Obywateli RP i innych środowisk obywatelskich. To coś, co dawno temu powinny były zrobić wszystkie partie, a zrobiła tylko jedna
Późno, ale to jest bez wątpienia coś wyjątkowego w przaśnej polityce partyjnych interesów.
Decyzja jest dla nas trudna. Senat, który powinien być ponadpartyjny, powinien strzec podstawowych norm ustrojowych i być miejscem, w którym obywatele kontrolują politykę, byłby dla nas miejscem naturalnym. Sejm – trudniej. Sam uważam, że obecność w parlamencie ludzi, którzy w czytelny dla wszystkich sposób kontrolują rządzących jako przedstawiciele rządzonych, jest warunkiem przetrwania demokracji parlamentarnej. Jest to również – obawiam się bardzo – konieczny warunek przetrwania nowej, miejmy nadzieję, większości po najbliższych wyborach. Bo czasy będą trudne, kryzysowe, a większość parlamentarna będzie bez wątpienia krucha. Ludzie muszą wiedzieć, że parlament reprezentuje ich, że nie jest tylko zapleczem i przedłużeniem władzy.
Obywatele RP bez wątpienia poważnie potraktują propozycję Lewicy. W jakichś normalnych warunkach odpowiedzielibyśmy, że kandydować będziemy chętnie, ale lista musi jedna, a o jej składzie muszą zadecydować wyborcy – przynajmniej w jakimś stopniu, w transparentnej procedurze z wyborem najlepszych osób i programów, a nie w wyniku targów czterech partyjnych liderów. Na to już dziś szans nie ma żadnych.
Byłoby zdecydowanie łatwiej, gdybyśmy wiedzieli, że takich kandydatów może być w różnych miejscach w Polsce więcej – by się z nich dało utworzyć niezależną, ponadpartyjną reprezentację, np. klub lub chociaż koło. Nie wiemy, mówiąc zupełnie otwarcie, czy jeszcze nas stać na przygotowanie takiej ekipy w oparciu koniecznie o różne środowiska, nie mówiąc o możliwościach wynegocjowania tego z Lewicą, która przecież ma własnych kandydatów, co dobrze rozumiemy. Wiemy, że odpowiedzieć trzeba błyskawicznie i zrobimy to w ekspresowym tempie.
Propozycja Lewicy znaczy dla nas wiele – niezależnie od tego, czy cokolwiek z niej wyniknie dla składu list i wyniku wyborów. Wiemy oczywiście, że Lewica chciałaby na tym otwarciu skorzystać – i w pełni to akceptujemy. Z radością patrzymy na partyjne kalkulacje, w których wreszcie liczą się obywatelskie postulaty i aspiracje.
Dziękuję również, znając wdzięczność przyjaciół z ruchu, tym nielicznym publicystom, którzy upominali się o obywatelskich działaczy – wśród nich Dorota Wysocka-Schnepf i Jacek Żakowski zasługują według mnie na podziękowania szczególne.
Widzicie? Coś się dzieje, kiedy dziennikarze i publicyści formułują wobec polityków oczekiwania zamiast ich wspierać bezwarunkowo, „bo wygra PiS”… Nie, żeby od razu było dobrze, ale. Podobno presja ma sens, ale tu nawet nie o presję chodzi. O wysiłek, o otwarte głowy, o krytyczne spojrzenie. Bez mediów się nie da.