Nie będę aktorem w cudzej, nieprzygotowanej sztuce. Tym razem nawet na widownię nie wejdę, na widownię, na której nie rozdaje się programów, bo nikt ich nie wydrukował
Kolejny głos w dyskusji o nadchodzących wyborach prezydenckich. Wojciech Kinasiewicz wyjaśnia, dlaczego nie weźmie w nich udziału:
Na temat wydarzenia, które odbyć ma się 28 czerwca 2020 powiedziano i napisano już wszystko. Padły wszystkie racje, mało komu chce się odróżniać je od (racjonalnych) argumentów, ale to bajka zupełnie inna
Szaleństwa, które Polskę pcha w łapy autokraty z Żoliborza na wiele, wiele lat (jego lub jego mniej lub bardziej godnych następców) lub Polskę pcha w czas kompletnego chaosu i anarchii, powstrzymać się już nie da.
Udziału w tym spektaklu brać nie zamierzam. I nie jest to żaden bojkot. Zwyczajnie – nie będę aktorem w cudzej, nieprzygotowanej, bez wizji i przyszłości sztuce. W której głównym aktorom wydaje się, że mają na jej przebieg wpływ, a tak naprawdę wywołają jedynie pożar w teatrze. Jeśli nie oni, to rozczarowana spektaklem publiczność. Pożarów nie lubię (szczególnie pożarów teatrów – byłem świadkiem jednego z nich).
PRZECZYTAJ TAKŻE: Kasprzak: – Nie ma analogii pomiędzy wyborami 28 czerwca 2020, a tymi historycznymi z 1989 roku
Tym razem nawet na widownię nie wejdę. Na widownię, na której nie rozdaje się programów, bo nikt ich nie wydrukował – musiałyby ograniczyć się do zdjęć opatrzonych nazwiskami co najwyżej.
Ktoś ten teatr będzie musiał ugasić, a na jego zgliszczach będzie musiał próbować zbudować nowy. Czas spektaklu i pożaru wolę poświęcić na poszukanie strażaków, architektów, prawdziwych reżyserów z wizją, autorów mających coś ważnego do powiedzenia, murarzy, hydraulików, elektryków, cieśli i krawcowych. Dużo nas trzeba będzie zebrać.
Uważajcie na siebie w nadchodzącym kataklizmie, proszę. Będziecie potrzebni do odbudowy.
fot. Pixabay