Szaleństwo Krzysztofa Skiby

Muzyk, performer, kpiarz...

Szaleństwo Krzysztofa Skiby

Liczydło

Profesor Stefan Liczydło szef Instytutu Matematyki, otrzymał pilne wezwanie do komitetu partii rządzącej. Wezwanie podpisane było przez jego przełożonego, ministra nauki

– Sprawa musi być nagła i ważna- pomyślał Profesor, bo w piśmie roiło się od błędów ortograficznych. Minister nauki nie grzeszył inteligencją, a tak po prawdzie był kompletnym cymbałem, swoje stanowisko zawdzięczał całkowitej dyspozycyjności i wielkiemu oddaniu swej partii.

Zwykle jednak pisma urzędowe pisał za niego osobisty sekretarz, a ten był cwaną szują, ale wykształconą i błędów nie robił. – Sprawa musiała być więc tyleż pilna, co tajna i wezwanie zredagował w wielkim pośpiechu, prawdopodobnie sam Pan Minister.

List zawierał kilka niezgrabnych zdań z podpisem i pieczęcią ministra. Dostarczył go gołąb pocztowy z sekcji gołębi do zadań specjalnych.

Profesor nie dojadł śniadania, ubrał się pośpiesznie i ruszył w deszczowy dzień beczkowozem do siedziby partii. Przed wejściem ochroniarz skłonił mu się nisko i rzucił konfidencjonalne: „czekają już na pana”.

Do siedziby Partii zwykle wchodziło się w dosyć skomplikowany sposób. Drobiazgowe kontrole dokumentów, bramki z wykrywaczami metalu, czasem rewizje osobiste, a nawet testy gumowych rękawiczek. Tym razem tego nie było. Profesor Liczydło wpłynął do twierdzy partii jak w dawnych czasach, gdy partia nic nie znaczyła i była jedną z bocznych partyjnych kanap.

Tuż za drzwiami przechwycił go młody asystent Prezesa i uprzejmie poprowadził korytarzem do gabinetu. W sekretariacie wyczuł silne napięcie. Rezydowały tu zwykle miłe panie sekretarki. Serdeczne i jak mu się wydawało przyjazne. Tym razem siedziało tu trzech barczystych osiłkow o tępych twarzach, którzy beznamiętnie bawili się gołębiami pocztowymi zamkniętymi w klatkach.

– Niedobrze – pomyślał szef Instytutu. Szykuje się jakiś przełom, nowe otwarcie, czy nowy ład, jak zwykle nazywano katastrofy, które trzeba było zalepić propagandowymi hasłami.

W gabinecie był już szef państwowego banku, minister gospodarki, minister nauki, kilku doradców i sam Prezes. – Witamy Cię Stefan – przyjaźnie zagaił Prezes, który nigdy nie zwracał się do niego po imieniu. – Sprawa jest nagła i priorytetowa. Ty jako wybitny matematyk nadajesz się najlepiej do tego zadania. Szczegóły poda ci Adam.

Szef banku mocno spocony i najwyraźniej niewyspany nie palił się do tego zadania. Jąkając się, chrząkając i ogólnie bez entuzjazmu zaczął mętnie tłumaczyć o kłopotach gospodarczych, kredytach, zadłużeniu kraju.

– Adaś do rzeczy! – ponaglił go Prezes. Nie mamy tu czasu na twoje wykłady i konferencje.

– W skrócie więc chodzi o to, aby zmienić nieco zasady matematyczne. Przykładowo od dziś 2+2=6. Z takim założeniem wyrobimy się jakoś do końca roku, bo inaczej to klapa.

– Jest inflacja i wszystko rośnie, więc nasze liczby też muszą rosnąć, to logiczne – wyjaśnił minister gospodarki. – To sprawa wagi państwowej. Szybka zmiana matematyki jest naszą racją stanu – dodał Prezes.

– No tak, ale nawet jeśli zmienimy matematykę odgórnie, to 2+2 i tak zawsze będzie cztery – zauważył przytomnie Profesor Liczydło.

– Oczywiście. Ale to nie ma znaczenia. Ważne, aby ludzie byli przekonani, że to jest sześć. I tak poda telewizja oraz twój Instytut, a Sejm przegłosuje, bo tam mamy większość – rozbrajająco wytłumaczył minister gospodarki. – A 3+3 ile ma być – spytał z lekką ironią Liczydło. – Oczywiście dziewięć- pośpieszył z odpowiedzią – jego niezbyt bystry szef, Minister Nauki.

– Stefan, wiem że to dla ciebie trudne, Prezes dopił powoli herbatkę stojącą na biurku, wiem, że to burzy twój naukowy porządek liczb, ale zrozum inaczej się nie wyrobimy.

Profesor Liczydło podpisał odpowiednie dokumenty i stało się. Instytut Matematyki ogłosił, że od dziś, dzięki sukcesom rządu i partii, wspaniałym projektom gospodarczym i wizji wiecznego dobrobytu, wszystkie rachunki są w Polsce większe. Radości obywateli nie było końca.

Profesor Liczydło (na zdjęciu) po reformie matematycznej wylądował w psychiatryku.

O autorze

Niech nie ulecą poprzednie myśli Krzysztofa Skiby

Ostatnia reduta

Propagandyści z TVP, którzy w 2015 zajęli miejsca dziennikarzy z TVP, twierdzą, że nie opuszczą

Czytaj »

Zlot

W Pałacu Kultury w Warszawie z wielką pompą odbył się kolejny Zlot Osób i Zjawisk

Czytaj »

Generalnie jest słabo

Według Google Trends Chopen i Skiba są w kłopotach...

Skoro jest aż tak paskudnie

To może chociaż
Wesprzeć Obywateli.News, co?