Sylwester Marczak – rzecznik Stołecznej Komendy Policji raczył stwierdzić, że „demonstracja, która przeszła przez centrum Warszawy, przebiegała w sposób bezpieczny, poza nielegalnym używaniem pirotechniki nie doszło do poważniejszych incydentów”. Podobnie zresztą wypowiadał się prezydent stolicy Rafał Trzaskowski. Mam przez to rozumieć, że mowa nienawiści, palenie flag, rasistowskie hasła i symbolika, pomijając wulgaryzmy używane przez uczestników, nie zasługiwały na miano choćby wykroczenia, godnego podjęcia interwencji ze strony strzegącej ponoć prawa policji?
Podobnie jak zablokowanie trzema tirami wjazdu z Al. Jerozolimskich do ulicy Nowy Świat, co w razie jakiejkolwiek tragedii: pożaru, wypadku, itp. skutecznie uniemożliwiłoby dotarcie służb ratunkowych do potrzebujących pomocy.
Jestem pod wrażeniem logiki i konsekwencji. Tym bardziej, że grupa kilkunastu demonstrujących w ciszy i bez jakiejkolwiek agresji, z banerem „Nacjonalizm to nie patriotyzm”, w oczach policji i samego prezydenta, stanowiło śmiertelne niebezpieczeństwo, wymagające bezwzględnej i brutalnej interwencji, w celu usunięcia jej z oczu „patriotycznie wzmożonej młodzieży” maszerującej dziarsko w marszu.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Obywatele RP przez wiele godzin przetrzymywani byli w policyjnym kotle
Policja nie miała najmniejszych oporów, by kilkanaście zatrzymanych osób poddawać swoistej opresji i torturom, wykorzystując do tego oddziały nie tylko niewyszkolonych w zakresie praw obowiązujących funkcjonariusza policji, ale wręcz przyuczonych do kłamstwa i manipulacji wobec zatrzymywanych. Bo ich bezmyślna brutalność to już norma, o której ja sam i wielu moich przyjaciół mogłoby długo opowiadać.
Ale wracając do Marczaka. Otóż nie jest prawdą, o czym pan Marczak wie doskonale, że usunięto nas ze skweru na Solnej dlatego, że nie stosowaliśmy się do poleceń policji – takich poleceń najzwyczajniej nie było, choć gdyby się pojawiły, byłyby niezgodne z prawem, jako naruszające konstytucyjne prawa każdego obywatela do wyrażania swoich poglądów (art. 54 p.1 i art. 57 Konstytucji).
Nie jest prawdą, że wbrew obowiązkowi nie zgodziliśmy się na legitymowanie. Nie zgodziliśmy się dlatego właśnie, że policja nie miała do tego żadnych podstaw, może poza chęcią wykonania idiotycznego rozkazu przełożonego. Policja najzwyczajniej nie miała do tego prawa, bo choć powoływanie się na art.15 ustawy o policji spełniało podstawy prawne, to już przemilczanie wymogów dotyczących możliwości legitymowania z art. 14 tejże ustawy, powodowało brak podstaw formalnych, koniecznych do obowiązku poddania się legitymowaniu. Prawo do takiego zachowania zapewnia obywatelom Konstytucja ( art .51 p.1).
Tłumacząc „jak krowie na rowie”, panie Marczak. Jeśli nie było znamion popełnienia wykroczenia lub przestępstwa, to tym bardziej nie było podstaw do podjęcia czynności legitymowania (poza strefą przygraniczną lub obowiązujących na danych obszarach stanów wyjątkowych), a tym bardziej zatrzymania.
Ewidentnym pogwałceniem prawa było ze strony policji, niczym nie uzasadnione, przetrzymywanie zatrzymanych przez sześć godzin w ciasnym kordonie, bez możliwości skorzystania z toalety, możliwości odpoczynku czy posiłku (art. 40 Konstytucji). Art. 41.pt.1 tejże Konstytucji zapewnia każdemu obywatelowi nietykalność osobistą. Policja złamała tę zasadę w sposób haniebny.
Policjanci nie tylko przewrócili jedną z naszych koleżanek, która poruszając się o kuli i z niesprawną (po złamaniu jej przez tzw. „straż” marszu nazistów w ubiegłym roku) ręką, jedna z funkcjonariuszek uderzyła kamerą w twarz panią rzecznik RPO, interweniującą w naszej sprawie, ale przez cały ten czas nie zapewniono nikomu ewentualnego dostępu do leków (nikt z nas nie przewidywał konieczności tak długiego odseparowania od własnego domu).
I wreszcie, panie Marczak, kwestia wyszkolenia i sprawności funkcjonariuszy, zarówno w czasie zatrzymania pod hotelem w kordonie, jak i ich pracy w trakcie „wykonywania czynności” wobec zatrzymanych w komisariatach. Otóż uważam, że udział policjantów w ostatnim strajku służb mundurowych, dotyczących wysokości uposażeń, jest bezczelnym nadużyciem i próbą wymuszenia na państwie bezzasadnych podwyżek. Dlaczego tak uważam? Odpowiem.
Panie rzeczniku Marczak, gdyby choć jeden dzień poświęcił pan na obserwację pracy recenzowanych przez pana funkcjonariuszy, zauważyłby pan z pewnością, że z dużą łatwością, zwłaszcza tym z oddziałów prewencji, przychodzi używanie bezmyślnej przemocy wobec zatrzymanych. Zauważyłby pan żenująco niski poziom wyszkolenia dotyczącego tzw. „roboty papierkowej” – protokołów zatrzymań, prawidłowości legitymowania, przeszukań, itp.
Pracownik, któremu uzupełnienie dwóch kartek druku kilkunastoma linijkami tekstu zajmuje cztery godziny nie zasługuje nie tylko na podwyżkę, ale nawet na zatrudnienie w charakterze ciecia. Pan woli tego nie zauważać, bo negatywna selekcja naboru kadr do policji, jaka trwa od kilku lat, sprawia, że stajecie się formacją ludzi marnych, bez ambicji, etosu i szacunku. Łatwy zarobek i perspektywa szybkiej emerytury to, jak się zdaje, jedyny wyznacznik przy podejmowaniu decyzji o wstąpieniu w szeregi policji. Bo nadziei na satysfakcję i szacunek trudno przy takich standardach. Żal tylko tych nielicznych, dla których służba wciąż jest powołaniem.
Żal, że ich rzecznikiem jest ktoś taki jak pan, panie Marczak.
Zdjęcia: Facebook/Paweł Olejniczak