Dzieje się to, przed czym ostrzegam od jesieni 2015 r., kiedy to ujawnili się pierwsi, wtedy śmieszni, radykałowie
Zbigniew Ziobro i Mariusz Kamiński, z pełną świadomością eskalując napięcie polityczne wokół mniejszości, hodują terrorystów. Stawianie ludzi w sytuacjach granicznych (zagrożenia zdrowia i życia), prowokowanie okoliczności, w których od przypadkowych ofiar śmiertelnych dzieli nas tylko mały krok, czynienie krzywdy i powodowanie cierpienia, w naturalny sposób wywołuje wolę odpłaty, z czasem odwetu.
Represjonowana grupa jest zorganizowana. Są stowarzyszenia, fundacje. Toczą się rozmowy, debaty. Koniecznie trzeba podkreślić, że są to ludzie bardzo wrażliwi, różnorodni, kolorowi, skłonni do czynów teatralnych, bardzo wyrazistych, przerysowanych. A policjant z tonfą rzadko jest absolwentem teatrologii. Może się wykluć coś groźnego.
Powstała sytuacja, w której opozycja parlamentarna musi hamować radykałów. Rośnie znaczenie tych, którzy sami represji doznali (w Dalekiej Przeszłości), a nie poszli w ślepy radykalizm, zaciągnęli w porę hamulec. O metodach i organizacji działania politycznego w opozycji, o metodach oporu społecznego trzeba rozmawiać. Ze wszystkimi. Żeby się nie wykluło.