Jeśli kogoś nie śmieszą już kabarety i nudzą seriale, to zawsze może w ramach rozrywki poczytać sobie tajną korespondencję rządową, której w necie jest teraz więcej, niż reklam środków na nietrzymanie moczu
Służbowe maile Morawieckiego i Dworczyka publikowane są masowo i doprawdy czasem trudno nie pęknąć ze śmiechu, gdy się to czyta. Korespondencja zwykle dotyczy gaszenia pożarów wokół afer, które podczas rządów Pinokia wybuchają seryjnie, jak fajerwerki w noc sylwestrową.
Mnie w tej tajnej korespondencji premiera (a tak przy okazji gratulacje dla polskich służb, które tak dzielnie strzegą tajemnic rządowych, że wszyscy o nich wiedzą) zafascynował język i styl Mateusza. Jest to z oczywistych względów styl urzędniczy, służbowy i trudno oczekiwać tu poetyckich fraz w stylu Leśmiana, nie mniej jednak premier stosuje ciekawe ozdobniki, które czynią korespondencję rządową bardziej strawną, a nawet dowcipną.
W jednym z listów do ministra Dworczyka, Morawiecki nie gardzi nawet młodzieżowym slangiem i pisze, że próbuje „coś wyrzeźbić dla koalicjanta”. Niezorientowany czytelnik starszego pokolenia mógłby mniemać, że polski premier w wolnych chwilach, gdy odpoczywa i nie pracuje na rzecz wielkości kraju, rzeźbi sobie w drewnie figurki świętych, statki lub spinki do mankietów, bo ma drewniany styl.
Nic z tych rzeczy. Mateusz jest człowiekiem praktycznym. W liście chodzi o to, że on chce wyrzeźbić (załatwić) posady, komu trzeba. I w tym rzeźbieniu jak już wiemy, jest całkiem dobry. On wyrzeźbił już sporo w tym kraju, a rzeźbiarstwo posad ma się tak dobrze w państwie PiS, jak nigdy dotąd.
O światowym sznycie i obyciu premiera świadczy fakt, że zna on prawdopodobnie więcej słów po angielsku, niż Andrzej Duda. W jednym tylko krótkim liście, używa aż pięć zwrotów angielskich. Są to słowa takie jak STRICTLY (rygorystycznie), RED ALERT (czerwony alarm), SECRET (tajne), GRAVITAS (powaga), MEANINGLESS (bez znaczenia).
PRZECZYTAJ TAKŻE: Gdy Suski i Budka piją u Mazurka
W dawnych czasach polska arystokracja miała zwyczaj posługiwania się zwrotami francuskimi. Inteligencja zaś błyszczała aforyzmami po łacinie. Dziś, w dobie rozwiniętych technologii, język angielski jest podstawą komunikacji korporacyjnej. Purysta językowy zarzuciłby premierowi, że zachwaszcza język polski anglicyzmami. Z pewnością ani profesor Miodek, ani profesor Bralczyk, nie wydaliby pozytywnej opinii o takim stylu premiera.
Jednak nie oszukujmy się, takim stylem pomieszania polskiego z angielskim, posługuje się coraz więcej naszych rodaków, a szczególnie obyta w grach komputerowych i pop kulturze młodzież.
Ciekawy byłby efekt, gdyby swój korporacyjny język, premier przeniósł z tajnej korespondencji do oficjalnych wystąpień. Jego przemówienie podczas otwarcia nieistniejącego lotniska w Baranowie, mogłoby brzmieć np. tak:
I am very proud of polska gospodarka. Mam nadzieję, że ten airport będzie symbolem naszych intercontinental ambitions. Polski goverment dołoży wszelkich starań, aby emeryci mieli tu zniżki w bussinesclass oraz w lotniskowych cafe. Dajcie nam w głosowaniu dobry feed back, a polecimy niebawem wszyscy w cosmic happiness.
Młodzież byłaby zachwycona i tylko Adrianowi trzeba by jak zawsze tłumaczyć, o co biega.
fot: Karol Kacperski
O autorze
Krzysztof Skiba
Muzyk, satyryk, publicysta, aktor, konferansjer, autor happeningów, wokalista rockowy. Członek zespołu Big Cyc.