Andrzej Poczobut został skazany w środę na osiem lat białoruskiego więzienia. Poczobut jest Polakiem, urodził się na Białorusi i ma białoruskie obywatelstwo. Pisał po polsku i białorusku. Przestrzegał przed paktowaniem z Łukaszenką, budził świadomość narodową
Wielokrotnie w ciągu ostatnich 20 lat zatrzymywany, przesłuchiwany i aresztowany – trwał w uporze opozycyjnego dziennikarza. Przestrzegał Polaków przed poddaniem się szantażowi Łukaszenki. Opisywał, jak kreuje swój wizerunek „ciepłego człowieka” – tak wówczas bliski wielu polskim prawicowym politykom.
Gdy latem 2020, po sfałszowanych wyborach prezydenckich, rozpoczęły się masowe, pokojowe protesty Białorusinów – relacjonował je i tłumaczył całej Europie.
Dzień po aresztowaniu Andżeliki Borys – szefowej Związku Polaków na Białorusi opublikował tekst. Już kilka godzin później trafił do aresztu i spędził w nim niemal dwa kolejne lata – szantażowany, głodzony, torturowany. Bardziej niż męczennika Łukaszenka potrzebował ciszy.
Andżelika Borys bardzo źle znosiła areszt. Prokurator zapowiedział, że udzielą jej pomocy medycznej dopiero wtedy, gdy Poczobut przyzna się do propagowania nazizmu i wyjedzie za granicę. Że to w jego rękach jest jej życie. Gdzieś za murami pozostała jego niezatrudnialna żona i dzieci. Odmówił.
Odmówił też ubiegania się o łaskę.
Kilka miesięcy temu rozpoczął się jego proces. Reżimowe media pokazywały jego wychudzoną, pokaleczoną twarz – jako przestrogę dla tych, którzy wciąż chcą wolności od wpływów Rosji. W środę mój rówieśnik został skazany na 8 lat kolonii karnej o zaostrzonym rygorze. Potężny facet – Andrzej Poczobut waży teraz nie więcej niż 45 kg, a 8 lat to bardzo długo.
Pomyślcie o tym, gdy uderzenie raszystów na Kijów pójdzie z terenu z Białorusi. Pomyślcie o przestrzelonych w czasie przesłuchań kolanach białoruskich chłopców, którzy rok temu demontowali zwrotnice w rozjazdach kolejowych. Tych po których rosyjskie czołgi jechały na ukraiński front. Zanim krzykniecie „wypierda*ać” do protestujących przeciw wojnie ludziom ze „złym” paszportem.
A na samym końcu pomyślcie o tych wszystkich, w imieniu których bohaterowie wybierają bycie bohaterami. O żonach bez mężów i dzieciach bez ojca. Bo każde powstanie warszawskie to jakaś rzeź Woli i Ochoty, każda rozłąka, każda praca i wojna ochotnika jest czyniona również w imieniu wszystkich jego bliskich.
Zauważcie tych bezimiennych w takich historiach, a rodzinę Andrzeja Poczobuta niech zauważy polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych i zapewni im dom.
Ps: Dziękuję Jana Shostak że mi to wszystko kiedyś wykrzyczałaś.