Choć może wywołać depresję… O wyzwalającej prawdzie napisano w księdze, która przeżywa dziś szczyt niepopularności, ale ja nie tylko wierzę, że zdanie jest prawdziwe, ale również sądzę, że potrafię tę prawdziwość uzasadnić. Cóż, wyzwolenie, o którym mówią święte księgi jest tak szczególnego rodzaju, że żadna depresja się go nie ima – racjonalne uzasadnienia zresztą też. Żyjemy w czasach o tyle zabawnych, że nie tylko świętość ksiąg nie ma żadnej wartości, ale także prawda i racjonalność. W tych czasach wstęp, jak ten powyższy, budzi wyłącznie znudzenie, o czym wiem, uznając to za znak tych czasów. W moim wieku pozostaje wyłącznie robić swoje.
O ile został mi ów wstęp wybaczony, chcę zająć uwagę tolerujących starczy styl czytelników wczorajszym sondażem Kantara na zlecenie PO, komentowanym oczywiście przez wszystkich jak zwykle bez elementarnego wysiłku sprawdzenia, co w rzeczywistości oznaczają ujawnione w nim dane. W sondażach – pouczają mądrzy ludzie – liczą się trendy. Żaden pojedynczy sondaż nie jest i nie może być wiarygodny. No, dodać do tego należy, że procentowe poparcie należy koniecznie przeliczyć – choćby szacunkowo i bardzo z grubsza – na mandaty w Sejmie, bo w przeciwnym przypadku rzeczywistość może na nas spaść równie boleśnie jak choćby w 2019 roku, kiedy 5% przewagi opozycji nad PiS doprowadziło jednak do rządów, które mamy.
Wynik Kantara przeliczony na mandaty:
PiS – 29% głosów – 174 mandaty
KO – 26% – 154 mandaty
PL 2050 – 15% – 82 mandaty
Konfederacja – 9% – 42 mandaty
Lewica – 5% – 8 mandatów.
Pozostali – w tym PSL z 4% – pod progiem.
Opozycja w sumie zbiera tu więc (licząc z Lewicą i PSL) 50% poparcia, w stosunku do 38% PiS i Konfederacji. Warunki są więc komfortowe i zgodnie z oczekiwaniami daje to opozycji 244 mandaty w parlamencie. Odliczając z tej puli 8% Lewicy, której w koalicji nie chcą pozostali, koalicja KO i PL 2050 zostaje z 236 mandatami, czyli ląduje w sytuacji podobnej do PiS po wyborach z 2019 roku.
Różnica jest tu jednak istotna. Duda zostaje na urzędzie. Przełamanie jego weta zależy np. od Konfederacji. To oczywiście futurologia, ale pozwalam sobie zakładać, że Duda z Konfederacją dogada się łatwiej niż rządząca w obiecywanej nam przyszłości koalicja KO – PL 2050. Pytanie, co to może oznaczać, pozostawiam czytelnikom.
Trendy natomiast – cóż, spadek PiS się pogłębia, choć efekt Polskiego Ładu i afery Pegasusa jakoś niespecjalnie jest widoczny. Być może trzeba nań jeszcze poczekać, ale tu już wchodzimy w obszar wróżb z fusów, których już nawet żadne święte księgi nie uzasadniają.
Na zlecenie KO Kantar zapytał w swoim sondażu, jak głosowaliby respondenci, gdyby ze wspólną listą wystartowała KO, PL 2050 i PSL. Badawcza wartość tego pytania jest problematyczna, bo takiej koalicji nikt nie zna i nie może traktować serio, ale wyniki uzyskano i znów pozwolę je sobie przeliczyć na mandaty bardzo z grubsza, bo nie uwzględniając różnic w rozkładach poparcia dla poszczególnych partii pomiędzy okręgami wyborczymi, a zatem ignorując fakt, że czym innym jest PiS na Podhalu, a czym innym w Warszawie. Trzeba więc pamiętać, że wszystkie wyniki w mandatach mogą ulec bardzo znacznym zaburzeniom, jeśli je zróżnicujemy w okręgach. Przy wszystkich zastrzeżeniach ten wariant daje wynik następujący:
Koalicja opozycji – 42% – 249 mandatów
PiS – 30% – 160 mandatów
Konfederacja – 10% – 43 mandaty
Lewica – 6% – 8 mandatów
Sumaryczny wynik w mandatach poprawił się – do 249, a może i 257, gdyby jednak – wbrew ocenom Tuska o możliwych związkach Lewicy z PiS – doliczyć jej 8 mandatów.
Ten sondaż w odróżnieniu od listopadowego, kiedy tym razem na zlecenie Wyborczej również pytano o koalicję, pokazał stratę koalicji. Wynosi od 2% do 3%, zależnie od tego, czy liczyć tu Lewicę, czy ją wykluczać. Niezależnie od bardzo ograniczonej wiarygodności tego wyniku, odpowiada on z grubsza faktom znanym z wyborów. Wspólni kandydaci opozycji w wyborach senackich dostawali po ok. 5% głosów mniej niż trzy partie opozycji w wyborach sejmowych w tym samym 2019 roku.
Bonusu za zjednoczenie od wyborców w tym badaniu zatem nie ma. Pokazywały go niektóre inne sondaże, pokazują go również doświadczenia zza granicy – w tym zwłaszcza z Włoch, na które wciąż powołują się Obywatele RP, uparcie żądając prawyborów. Tu wszystko zdaje się zależeć – i z pewnością zależy rzeczywiście – od formuły koalicji i sposobu kształtowania jej wspólnej listy. To jest jednak grząski obszar politycznych spekulacji, dlatego dzisiaj tym się nie zajmujmy.
Wynik 249 mandatów jest oczywiście lepszy od 236, ale na tę różnicę wszyscy – a zwłaszcza Szymon Hołownia – są dziś skłoni machnąć ręką. 13 mandatów – niewiele się zmienia, nawet jeśli doliczyć mandaty lewicy. Większość rządowa jest, większości 276 mandatów potrzebnych przeciw Dudzie nie ma. Czy jest o co kruszyć kopie?
No, jest. Spróbujmy sprawdzić, jak musiałyby się kształtować wynik w wariancie osobnego startu wszystkich proszonych dzisiaj o zjednoczenie – by przekroczyć ten, który Kantar podał dla niechcianej przez Hołownię koalicji. Policzyłem to w ten sposób, że do wyniku KO, PL 2050 i Lewicy dodawałem głosów, zachowując proporcje między nimi. Wynik PiS i Konfederacji pozostawał bez zmian. PSL w tych operacjach wciąż pozostawało pod progiem.
Zwiększenie wyniku trzech partii opozycji o 5% dało jej jeden dodatkowy mandat. 245 mandatów opozycja otrzymywała w sumie (wliczając w to Lewicę) również przy podniesieniu wszystkich wyników o 10 i nawet 11%. Sytuacja zmienia się przy 12%. I to bardzo wyraźnie, bo w tym miejscu sumaryczny wynik opozycji rośnie gwałtownie o 19 mandatów z 245 do 264. Skąd taki skok? Ano stąd, że KO nieznacznie przegania wtedy PiS. Rozkład wygląda następująco:
KO – 29,1% – 174 mandaty
PiS – 29% – 155 mandatów
PL 2050 – 16,8% – 86 mandatów
Konfederacja – 9% – 41 mandatów.
Tak czy owak zatem, odmowa Hołowni oznacza straty tego samego rzędu, co Tuska próby marginalizacji partnerów i „cięcia skrzydeł”. W mandatach niby niewiele, ale te taktyczne manewry są po prostu warte tyle, co milion głosów. Rezygnacja z jednej listy przynosi w mandatach tę samą stratę, co milion głosów mniej. „Cięcie skrzydeł” w koalicji – tak samo. Od bardzo dawna próbuję to sprawozdawać… W mediach – niezdolnych udźwignąć twardych danych i racjonalnych kalkulacji – z pewnością umacniać się będzie pogląd, że dwa bloki to w sumie niezły pomysł. W rzeczywistości jest to wybór między dwoma wariantami samobójstwa.
Sondaże mogą się zmienić i zmienią się z całą pewnością. Będziemy mieli do czynienia z rzeczywistością zmasowanej propagandy, dowolnie wprowadzanych stanów wyjątkowych, kręceniem przy okręgach wyborczych, policyjnymi operacjami, zastraszaniem, przekupstwem i na koniec może nawet fałszerstwem. Możemy jeszcze w sondażach wrócić do stanu rozpaczliwej obrony przed trzecią kadencją PiS – zamiast dzisiaj ogarniającego polityków błogosławionego lenistwa i świadomości, że PiS rozpada się sam. Jeśli nie i jeśli będziemy walczyć o zwycięstwo z przewagą 276 mandatów, to ją da się osiągnąć mając np. 56% głosów i jedną listę, albo dobrze ponad 60% i trzy. Marnowanie miliona głosów może nas kosztować tyle, ile kosztowało w 2019 roku. A właśnie to fundują nam politycy. Wszyscy.
Na depresji znam się trochę, choć słabiej niż na polityce. Tyle wiem, że depresyjne stany i lęki bywają czasem efektem nadmiernej wrażliwości lub wprost urojeń, ale częściej powodują ją trudy obiektywnie ciężkiej rzeczywistości. W pierwszym przypadku da się polegać wyłącznie na lekach i terapii. W drugim – i to jest nasz przypadek – diagnozie depresji musi towarzyszyć analiza przyczyn. Radzenie sobie z kłopotami, choćby w najmniejszym stopniu, buduje poczucie kontroli nad rzeczywistością. I leczy. Tego właśnie życzę czytelnikom tolerancyjnym wobec starczego gadania.
9 thoughts on “Prawda nas wyzwoli…”
Uwzględnianie różnic w okręgach jest ważne, choć można ich dokonać jedynie przy bardzo grubych założeniach. Zmniejsza przewagi, bo tak działa d’Hondt. W dodatku PSL poniżej progu, a lewica blisko porażki.
Brzydko się bawicie, Panie i Panowie partyjni politycy. Od Tuska „tnącego skrzydła” dla własnej przewagi (to gra samobójcza), przez Hołownię starającego się w tej sytuacji nie zostać całkowicie pożartym przez tego pierwszego, po Lewicę, która woli walkę z pierwszym i łatwo daje się prowokować (co już jest samobójstwem nie tylko dla Polski, ale i dla samej Lewicy) po Kosiniaka, który kompletnie się pogubił.
A mamy przed sobą jeszcze Agrounię, która może narozrabiać, Dudę, który będzie blokował wszystko (a przy pomocy Konfederacji zrobi to skutecznie).
I jeszcze raz – żadne „debaty programowe” o „sześciopakach” i o tym, że „wiemy jak”. Debata o podstawowych wartościach – o tym co dzieli również i o tym, jak te różnice demokratycznie zagospodarować, a nie o tym kto ładniej wygląda i ładniej się wypowiada. I nie o tym, czyje „polityki sektorowe”: są „lepsze”. Żadna nie będzie miała szans realizacji przy trzeciej kadencji PiS, a PT Publiczność szczegółowych programów nie czyta i generalnie ma je w dupie. PT Publiczność chce żyć w miarę zdrowym państwie.
Ostatnio zwróciłem uwagę na sondaż IBRIS na podstawie którego symulację podziału mandatów przeprowadził pan profesor Flis, znany specjalista od systemów wyborczych, który poprawnie i z zasady projektuje wyniki na poszczególne okręgi wyborcze, prawdopodobnie z uwzględnieniem trendów historycznych. Oczywiście przy ogromnych różnicach naturalnych progów wyborczych i zniekształceń proporcjonalności na poziomie okręgów wyborczych wiele zależy od przypadków i wszelkie projekcje mają charakter spekulatywny.
Z tego sondażu wychodzą takie wyniki
Ugrupowanie – % głosów – podział mandatów według symulacji Flisa
PiS – 30,1% – 187
PO – 26,2% – 119
P2050 – 12,1% – 63
KONF – 8,6% – 39
Lewica – 7,3% – 30
PSL – 6,0% – 23
Niezdecydowani – 15,7% – 0
PAW – 49,2% – 0
PAW – to moja nazwa mojej rodzimej i najsilniejszej w Polsce partii – Partii Absencji Wyborczej.
Źródło: https://www.gazetaprawna.pl/wiadomosci/kraj/artykuly/8334175,sondaz-ibris-dla-onetu-najnowszy.html
Gdyby chciał ktoś robić w Polsce sondaże (i wynikające z nich symulacje wyników) na serio, to w zasadzie musiałoby się przeprowadzać osobne reprezentatywne sondaże na poziomie każdego z 41 okręgu wyborczego. Tam kalkulować d’Hondtem a potem kumulować wyniki.
Dostępne online kalkulatory symulują różnice w okręgach na podstawie historycznych danych opracowywanych — jak się wydaje — dość starannie. Z konieczności uwzględniają dużo danych, śledząc trendy itd. Sam ten proces jest metodologicznie więcej warty niż sam sondaż.
To dla mnie coś nowego. Zwykle korzystam z pierwszych lepszych w googlu, a to zwykle angielsko lub niemiecko języczne, ale są jakieś wyspecjalizowane polskie pod polską ordynację wyborczą i z korektami regionalnymi, to chętnie taki poznam. Poprosiłbym o link.
Jeden znalazłem sam: https://drastus.github.io/sejm-calculator/
Tylko wyniki całkiem inne:
IBRIS: https://drastus.github.io/sejm-calculator/?pis=30.1&ko=26.2&lewica=7.3&psl=6&konfederacja=8.6&pl2050=12.1
Kantar: https://drastus.github.io/sejm-calculator/?pis=29&ko=26&lewica=5&psl=4&konfederacja=9&pl2050=15
Każdy ma jakieś swoje założenia, a więc czy tak, czy siak – spekulacja.
Tak, tym samym się posługiwałem przed 2019 rokiem i o ile pamiętam zwracał od wyniki, które się dobrze potwierdziły. Nie wiem oczywiście, jak dokładnie oni to szacują, każde takie założenie da się kwestionować, to jasne. Chyba jednak szacować jak ten drastus jest lepiej niż jak to robiłem ja. Przy wszystkich wątpliwościach co do tej jego metody, moja jest bez wa†pienia zła pod tym względem. Tyle, że mnie nie chodzi o prognozy wyborcze (te są tylko przykładem), a o zachowanie algorytmu w stosunku do porównywanych strategii.
Narzędzie opisuje zastosowaną metodę projekcji. Oblicza się faktor odchylenia wyniku lokalnego danego ugrupowania z wynikiem w skali kraju w ubiegłych wyborach (Sejm 2019) i mnoży się aktualne wyniki sondażowe przez ten faktor. Na podstawie tego rozdziela się mandaty na poziomie lokalnym. Dla Polski2050 jest nico odmienna metoda, ponieważ nie ma wartości historycznych. Autor użył jakiegoś badania przepływu elektoratu z innych ugrupowań do Hołowni i projektuje to na hipotetyczne wyniki lokalne.