Jak to było: Głosować! Nie filozofować! Nie krytykować, żeby nie demotywować!
Konstytucyjne normy dotyczące wyborów to nie są wysublimowane fanaberie oszalałych z formalizmu konstytucjonalistów. To są warunki minimum określające, kiedy wybory można uznać za powszechne, równe, tajne, bezpośrednie i proporcjonalne.
Zgadzając się na przeprowadzenie „wyborów” w sposób niezgodny z Konstytucją, daliśmy władzy alibi, żeby miała wolną rękę do chachmęcenia. Obywatele RP do ostatniej chwili zwracali na to uwagę, ale zostali zakrzyczeni.
Te wybory nie były powszechne: ani dystrybucja pakietów wyborczych za granicą, ani głosowanie w warunkach stanu epidemii, ani organizacja pracy niektórych komisji wyborczych nie dawały wszystkim obywatelom dostępu do urn.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Kinasiewicz: – Nie wolno było godzić się na ten plebiscyt
Te wybory nie były równe. Nie tylko dlatego, że nie wszyscy dostali karty do głosowania. Także dlatego, że ani kandydaci nie mieli równego dostępu do telewizji rządowej, ani jednakowych możliwości prowadzenia kampanii wyborczych. Podobnie wyborcy nie mieli równego dostępu do informacji o kandydatach, bo telewizja publiczna nie istnieje od kilku lat.
Te wybory nie były bezpośrednie. Zrobienie poczty i firm kurierskich pośrednikiem w oddawaniu setek tysięcy głosów, bez wiarygodnej, skutecznej, niezależnej kontroli, nie daje żadnych gwarancji bezpośredniości.
Wtedy nawet, jeżeli były tajne i proporcjonalne – co do czego można też mieć poważne wątpliwości – to i tak trudno je uznać za ważne.
Przed 10 maja udało się obronić legalność wyborów. 28 czerwca i 12 lipca głosowania były obarczone tymi samymi błędami, co 10 maja. Co się stało takiego, że powszechnie poszliśmy głosować, legitymizując wybór „kulawego” kandydata? Jakaś zbiorowa histeria spowodowana nadzieją, że kurom uda się wygrać z lisem w kurniku.
Piszę te słowa mając jeszcze resztki nadziei, że exit polle i late polle zawierają błędy i może PKW po obliczeniu głosów stwierdzi, że te dwa procent głosów, decydujących o wyborze poszło na Rafała Trzaskowskiego przedstawiciela kurczaków, a nie Andrzeja Dudy z drużyny lisów.
Widzę jednak tylko jedną możliwość uznania tych wyborów za wiążące. Powtórzenie ich na warunkach zgodnych z Konstytucją. A adresuję te słowa przede wszystkim do tych, którzy przez lata chodzili demonstrować z plakatami KonsTYtucJA w rękach.
Kiedy ten plakat zmienił się w Waszych rękach w nieważny świstek?
Może warto sobie przypomnieć jego realne znaczenie?
O autorze
Piotr Niemczyk
W latach 90. dyrektor Biura Analiz i Informacji Urzędu Ochrony Państwa, wiceszef zarządu wywiadu UOP. Wieloletni ekspert Sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych. Współorganizator Krajowego Centrum Informacji Kryminalnej. Członek Rady Konsultacyjnej przy ośrodku szkolenia ABW w Emowie. Obecnie jest niezależnym ekspertem ds. bezpieczeństwa