Święta już za nami. Podobno najważniejsze dla chrześcijan, bo będące radosną pochwałą życia i zmartwychwstania
Tymczasem w Ukrainie, w huku bomb i wybuchających rakiet, w akompaniamencie serii z karabinów, każdego dnia giną ludzie na rozkaz mordercy z Kremla. Giną broniąc swojego prawa do wolności.
Giną w świetle kamer i zgiełku oburzonego świata, który jeszcze nie chce się pogodzić z ceną, jaką musi zapłacić za spokój i wygodę własnych obywateli. Z każdym dniem wyższą, choć i tak ją w końcu zapłaci.
Tak jak papież Franciszek nie potrafi wskazać palcem zbrodniarza kalkulując, że być może będzie się jeszcze musiał z nim układać.
Kolejny raz w historii świat łudzi się, że jeśli nie spojrzy w oczy bandycie to nie dostanie w gębę.
***
Na polsko – białoruskiej granicy ludzie umierają w ciszy na rozkaz Warszawy. Bez kamer i fleszy, choć z cichym przyzwoleniem zachodnich sąsiadów. Bez nadziei, że ktokolwiek z możnych tego świata się o nich upomni. Bo są ofiarami innych, odległych wojen. Uciekają przed innymi tyranami. Mają inny kolor skóry.
Dla wielu z nich nie będzie już żadnych świąt.