Uroczystości pogrzebowe Jana Lityńskiego odbyły się w środę na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach. Mszę pogrzebową odprawiono w Kościele Środowisk Twórczych przy pl. Teatralnym w Warszawie. Ze względu na obostrzenia związane z pandemią koronawirusa, w kościele mogło przebywać nie więcej niż 31 osób. Do środka nie weszło więc wiele osób, w tym Zofia Romaszewska, która była oburzona tą sytuacją. Media publikowały komentarze jej i jej córki
Odpowiada Piotr Niemczyk:
Czy to, że doradczyni prezydenta, który podpisał (najprawdopodobniej niezgodną z konstytucją) ustawę ograniczającą liczbę osób mogących uczestniczyć w spotkaniach w miejscach publicznych, zrobiła aferę o to, że nie została wpuszczona do kościoła, twierdząc że „będą teraz mówić, że nie wpuścili nas ze względu na covid, szkoda, że rodzina nie wybrała jeszcze mniejszego kościoła albo w ogóle jakiejś kaplicy” (ten ciekawy pogląd sugeruje, że świątynia została wybrana na złość pani Romaszewskiej).
Czy to, że z wieńcem od prezydenta przyszła „prywatnie”, co wskazuje, że albo oczekiwała złamania (wątpliwej legalności, ale dla niej z pewnością obowiązującego) prawa lub wyproszenia kogoś z 31 zaproszonych wcześniej gości (niewątpliwie z najbliższego kręgu przyjaciół i rodziny Janka).
„Jestem absolutnie wstrząśnięta. To przerażające, co się dziś wydarzyło” twierdziła pani Zofia. Szkoda że nie była wstrząśnięta w trakcie chociażby miesięcznic smoleńskich, na których obowiązywały specjalne przepustki, ochrona policji, firm ochroniarskich i „brygady Wąsika”. Zastanawiające, że nie przerażało jej brutalne spychanie i wynoszenie – wykręcając ręce i zakładając dźwignie na nogi – starszych pań i panów, których jedyną zbrodnią było to, że w rękach trzymali „symbol głupoty i nienawiści” – białą różę.
PRZECZYTAJ TAKŻE: W mojej pamięci pozostanie zawsze taki, jak na tym zdjęciu: inteligentny, zamyślony, trochę ironiczny
Jej córka twierdzi, że „Janek był w tym najmniej ważny, bo sam nigdy by niczego podobnego nie zrobił”. Nie jest jasne czego miałby nie zrobić. Można się tylko domyślać, że ze względu na wieloletnią znajomość nie wyprosiłby pani Zofii. Tylko podejrzewam, że tak jak nie przyjąłby orderu Orła Białego (ciekawe dlaczego prezydent postanowił go odznaczyć dopiero po śmierci) tak nie chciałby przyjąć także wieńca.
Agnieszka Romaszewska twierdzi, że ludzi z dawnej opozycji łączy szczególna więź, której nie potrafią zrozumieć osoby nie żyjące w PRL: „Nie wyobrażają sobie nawet, jak to jest gdy tych „opozycjonistów”, którzy odważają się otwarcie sprzeciwiać władzy jest w całym kraju garstka – może ze dwa tysiące ludzi? Może dwa i pół wraz ze współpracownikami… I nie w głowie im były posady ani majątki.”
Ślicznie. Szkoda tylko, że nie pomyślała o tym, że te czasy wróciły. Że znowu są w Polsce osoby odważające się otwarcie sprzeciwiać władzy (był wśród nich Jan Lityński). I nie w głowie są im posady ani majątki.
Tylko, że ani pani Agnieszka, ani Pani Zofia do nich nie należą. I najwyraźniej nie zauważają, że niektóre więzi są już dawno nieaktualne.
Znam bardzo wielu przyjaciół Janka Lityńskiego. Jest ich dużo więcej niż trzydziestu. I nie mam wątpliwości, że dla większości z nich też zabrakło miejsca w kościele. Ale jakoś żadna czy żaden z nich nie robi o to afery.
Zastanawia mnie więc, czy są jakieś granice obciachu, których klakierzy PiSu nie są gotowi przekroczyć.
fot. Wikipedia/Facebook
O autorze
Piotr Niemczyk
W latach 90. dyrektor Biura Analiz i Informacji Urzędu Ochrony Państwa, wiceszef zarządu wywiadu UOP. Wieloletni ekspert Sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych. Współorganizator Krajowego Centrum Informacji Kryminalnej. Członek Rady Konsultacyjnej przy ośrodku szkolenia ABW w Emowie. Obecnie jest niezależnym ekspertem ds. bezpieczeństwa